Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 01:26 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

w jakim stopniu zależy od nas spotkanie tej drugiej osoby?

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

w jakim stopniu zależy od nas spotkanie tej drugiej osoby?

Postprzez kartofelka » 2 czerwca 2005, o 11:23

skąd wiadomo że Bóg prowadzi dwie osoby do siebie?
jakiś czas temu doszłam do wniosku że lepiej mieć namiastkę miłości-związku niż zupełnie nic..no ale to też mało sadysfakcjonujące - gdyby mieć pewność że jest na kogo czekać to co innego..a tak - nie wiem...
rozmieniam sie na drobne i boje sie, że popsuje sobie życie jak tak dalej pódzie bo za długo juz czekam....
podobno dużo zależy od nas- np. od naszej wiary, ale skąd ją brać, jeśli nie ma pewności ? żeby wierzyć że cos dobrego nas spotka trzeba chyba mieć choć małe ku temu podstawy.....i czy - jeśli wydaje mi się że raczej spotka mnie to gorsze to czy spotka mnie z racji wiary w to czy i tak by mnie spotkało pomimo moich myśli ?
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Maria » 2 czerwca 2005, o 17:39

CHyba to nie zalezy za bardzo od nas Kartofelko, chyba w ogóle od niczego nie zalezy, od wiary też. Czy wierzący czy niewierzący tworzą udane małżeństwa lub mogą tworzyć nieudane. Ciekawa sprawa. Trzeba zaufac, chyba tylko tyle i aż tyle, że Bóg przeznaczył dla nas kogoś, inaczej wg mnie się nie da.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez kartofelka » 2 czerwca 2005, o 19:36

tego się wlasnie obawiam :roll: a zycie jest takie smutne bez tej drugiej osoby......a do tego niewiele mozna zrobic - taka bezsilnosc ogarnia czlowieka....a Ty Mario tak wierzylas w to jak mowisz ?
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Nane » 2 czerwca 2005, o 20:03

Jejku zadaję sobie to pytanie od długiego czasu. Skąd wiedzieć, że to TEN człowiek nam przeznaczony?? Najgorsze jest to, że musze mieć pewność - muszę bo inaczej chyba oszaleję. Z drugiej strony prosząc w modlitwie o dobrego męża proszę Pana Boga, żeby Maciek okazał się TYM człowiekiem, żebym już dłużej nie musiała szukać :? Chyba trzeba zaufać, światem nie rządzi przypadek, ludzie poznają się i spotykają też nieprzypadkowo - przynajmniej ja tak sądzę. Myślę też, że Pan Bóg nie oddał by mnie w nieodpowiednie ręce. Pozostaje nadzieja. Dobrze, że jest.
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez kartofelka » 2 czerwca 2005, o 20:13

obawiam sie ze to Ty decydujesz w czyje rece sie "oddasz"...ja jakis czas zdecydowalam o tym zeby sie oddawac w czyjes rece i obawiam sie niekoniecznie mi to wyszlo na dobre....
niestety, obawiam sie ze pewne decyzje-jak i decyzja o wybraniu konkretnej osoby sa dane nam i tylko nam....
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Nane » 2 czerwca 2005, o 20:20

Owszem ale zamin o tym zdecydujesz - najpierw musi na Twojej drodze stanąć człowiek :) Ty decydujesz czy tak czy nie - jesteś wyposarzona w instynkt i myślę, że głęboko w duszy i świadomości wiesz z kim masz do czynienia i czy warto podtrzymywać jakiś kontakt. Jeśli warto - to próbujesz - jeśli nie to nie. Czasem się pomylisz ale doświadczenia też są bardzo ważne się o tym przekonałam...) :)
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez kartofelka » 2 czerwca 2005, o 21:01

wiesz..za pewne doswiadczenia i pomylki mozna slono zaplacic i lepiej zeby taka osoba nie stawala na naszej drodze....potem jest jeszcze trudniej miec nadzieje na cos lepszego...na normalna milosc...a niektore doswiadczenia moga wrecz przekreslic przyszlosc...
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Maria » 2 czerwca 2005, o 21:02

kartofelka napisał(a):a Ty Mario tak wierzylas w to jak mowisz ?


Często wątpiłam.
Przeszłam też etap prawie depresji, było mi bardzo źle.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez kartofelka » 2 czerwca 2005, o 21:15

no wlasnie..to jest w tym najgorsze ze ozna sobie albo i innym narobic szkody i przykrosci....ja na przyklad sie boje ze spaskudze sobie zycie jak tak dalej bedzie, bo naiwnie lece na wszystko co moze sie wydawac miloscia..a ja nie to to zadreczam siebie i innych glupimi pytaniami ...
chcialabym zeby Bog mi w koncu pomogl w tym wszystkim ale obawiam sie ze zbyt wiele zalezy ode mnie a ta swoboda w decydowaniu oroznych sprawach moze sie okazac zgubna....
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Maria » 2 czerwca 2005, o 21:31

Tp prawda, dlatego tez czasem trzeba te decyzje przemyśleć i ...cóż...niewiele jest mocnych zranień wśród osób, które rozstają się, ale które nie współżyły, nie były zbyt blisko...jest łatwiej, nawet gdy nsię okaze, ze to nie ta osoba. Seks z kimś, kogo nie zna się najlepiej nie jest dobrą decyzją, bo moze własnie doprowadzić do załamań, depresji...w kazdym razie u dziewczyn. Nawet komus komu zupełnie nie zalezy na Bogu proponowałabym chociażby poczekanie az się bedzie miało pewność, ze chce się z tym kimś być.
A osoby będące blisko Boga własnie NIEwspółzycie utwierdza w przekonaniu o dobrym wyborze.
Fakt,ze upadki zdarzają się każdemu...ale naprawdę lepiej 6 razy pomyśleć przed niz zadręczać się po.


...z Twoich postów wywnioskowałam, ze wspołzyłas ze swoim byłym...jezeli nie to sorry i nie odnoś do siebie!
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez kartofelka » 3 czerwca 2005, o 10:49

dobrze wnioskujesz Mario.....z tym ze on nie jest moim bylym ani aktualnym...bo on nie chce sie wiazać...woli mnie nazywac koleżanką.....
pewnie żle zrobilam, ale juz nie moglam wytrzymac tego czekania nie wiadomo na kogo....bardzo mi brakowalo i brakuje kogos takiego bliskiego..do porozmawiania i przytulenia.....a do tego on okazal sie taki jak zawsze chcialam zeby moj ewentualny chlopak był....
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Agania » 3 czerwca 2005, o 11:28

chyba nie do końca okazał się takim jakbyś chciała - jesłi woli Cie nazywać koleżanką... ja bym nie chciała żeby osoba, której siebie oddaję chciała mnie nazywać tylko koleżanką...
nasunęlo mi się pewne porównanie, nie wiem czy sie ze mną zgodzicie, ale wydaje mi się ze to podobnie jak ze staraniem o dziecko - wielu jest ludzi naokoło i tu na tym forum, którzy próbują i próbują i nic, i pytają dlaczego to dotyka akurat mnie itd., a ciagłe myslenie o tym wprowadza frustrację i jest coraz gorzej. Takim osobom radzi się, żeby się wyluzowały, przestaly o tym myśleć i zajęły się czymś innym a wtedy często maleństwo się pojawia.
Moze też powinnaś przestać obsesyjnie szukac i zastanawiać sie i po prostu powiedziec sobie, ze co ma być to będzie, i zająć się czyms innym, a wtedy kto wie - w najmniej spodziewanym momencie spotkasz swoją miłość :) i wtedy juz bedziesz wiedziec ze to TO
Agania
Przygodny gość
 
Posty: 67
Dołączył(a): 24 lutego 2004, o 17:41

Postprzez kartofelka » 3 czerwca 2005, o 11:59

no tak..teraz tez mi sie tak wydawalo ze to jest TO - moze nadal mi sie tak wydaje ze mogloby..tylko do tego chyba dwie osoby musza chciec tak samo.....a tak..jestesmy chyba na dwóch różnych etapach życia...
a z niemyśleniem może być trudno...bo kiedy przychodzi do podejmowania pewnych decyzji trudno na cos sie zdecydowac kiedy nie ma punktu zaczepienia....no a poza tym łatwiej i milej coś planowac w dwie osoby...
czy jakis wyjazd czy sprawy materialne zwiazane z przyszłością...
czasem po prostu stoję w miejscu bo nie wiem w którą strone sie ruszyć...
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Kręciołek » 3 czerwca 2005, o 13:09

Odpowiadając na pytanie w temacie: spotkanie zależy od Boga, od nas zależy dostrzeżenie tej osoby jako tej przeznaczonej dla nas.
Kartofelko, piszesz, ze milej cos planować we dwoje - tak, oczywiście, ale skoro on nazywa Cię tylko koleżanką to na pewno czujesz niespełnienie w tym związku. Czy zatem warto to kontynuować? Przecież będąc zajęta nim możesz nie dostrzec tego własciwego...
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Maria » 3 czerwca 2005, o 19:46

Kartofelko, mam tutaj straszną myśl. Jezeli byłaś dziewicą oddając mu się, to ten facet jest ostatnim draniem skoro traktuje Cię jak traktuje. Brak mi słów na jego postępowanie i zerwanie z nim będzie najlepszą rzeczą jaką możesz zrobić.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez kartofelka » 4 czerwca 2005, o 12:55

no tak Mario..pewnie tak byłoby najlepiej...chyba jestem zbyt uległa, naiwna i łatwo pewne sprawy wybaczam...to tez pewnie dlatego ze nie umiem wierzyc ze moze mnie spotkac cos lepszego....przeciez i tak bylam dotad sama...i ...Kręciolku..zadaje sobie takie pytanie- czemu , kiedy nie bylam jak mowisz "zajeta nie pojawil sie nikt...a jak juz sie pojawil to akurat taki niewlasciwy? na co bylo to moje czekanie w cnocie przez 28 lat ?no i jak ma sie do tego to prowadzenie Boga..
watek obok jest temat o tym, ze Bog powoduje sploty okolicznosci dzieki ktorym dwie osoby moga sie spotkac....nie wiem kto i dlaczego spowodowal taki splot okolicznosci w moim przypadku ze spotkalam akurat kogos takiego....a moze to tylko przypadek bez mieszania w to Boga?
nie wiem tak do konca co zrobic bo powiem wam ze sie boje ze wroce do punktu wyjscia, czyli znowu pozostanie mi samotnosc zupelna...a to co jest teraz tez nie jest takie dobre..i pewnie powinnam zrobic tak, jak mowi Maria, choc mimo wszystko lubie tego "drania"...
a wracajac Kreciolku do tego "dostrzezenia" tego kogos, to chyba nie moze byc az tak trudne kiedy on sie pojawi? - przynajmniej tak wynika z opowiadan dziewczyn..
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Maria » 4 czerwca 2005, o 15:01

Powiem CI tak, za jakis czas będzie o wiele gorzej, jeżeli się bardziej zaangazujesz a on CIę zostawi lub Ty go rzucisz...to będzie tragiczne. Ból potworny. Uciekaj poki możesz. Gdyby jeszcze traktował CIę jak kobietę która oddała mu wszystko, gdyby CIę kochał i chciał z Tobą byc. Ale tak nie jest, NIC NIC nie przemawia na plus tego "związku". Jeżeli się zaangażujesz mocniej to...cóż, nie chciałabym być wtedy na Twoim miejscu, nikt by nie chciał
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez kartofelka » 5 czerwca 2005, o 18:03

no dobrze..pewnie w koncu bede musiala tak zrobic..tylko zastanawiam sie dlaczego nie moglam spotkac kogos z kim to wszystko mogloby pojsc normalna droga tak jak u was...od czego to zalezy...czy na moje zycie maja sie skladac same takie zawody...myslalam ze jak sie tak dlugo czeka to w koncu sie spotyka ta wlasciwa osobe a nie ..takie cos...
jak ja mam wierzyc i miec nadzieje na normalnosc.....
chcialabym ale boje sie..boje sie ze nie umiem, boje sie ze Bog chce czegos zupelnie innego dla mnie niz ja-czego nie zniose, albo ze w ogole pozostawia moje zycie przypadkom....boje sie Boga i zycia i nie wiem jak mam miec nadzieje i skad ja brac ....
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Nane » 6 czerwca 2005, o 07:22

kartofelka napisał(a):no dobrze..pewnie w koncu bede musiala tak zrobic..tylko zastanawiam sie dlaczego nie moglam spotkac kogos z kim to wszystko mogloby pojsc normalna droga tak jak u was...od czego to zalezy...czy na moje zycie maja sie skladac same takie zawody...myslalam ze jak sie tak dlugo czeka to w koncu sie spotyka ta wlasciwa osobe a nie ..takie cos...
jak ja mam wierzyc i miec nadzieje na normalnosc.....
chcialabym ale boje sie..boje sie ze nie umiem, boje sie ze Bog chce czegos zupelnie innego dla mnie niz ja-czego nie zniose, albo ze w ogole pozostawia moje zycie przypadkom....boje sie Boga i zycia i nie wiem jak mam miec nadzieje i skad ja brac ....


Ej ej ej nie u wszystkich szło to normalną drogą tz. nie każda panna i młodzieniec na tym forum już od samego początku wiedzieli że ten to tan. Ja się myliłam 3 razy :D wydaje mi się, że teraz to ten ale tak do końca to nie wiem (chyba nikt nie wie). Póki co nie planuję jakiś drastycznych zwrotów w moim życiu uczuciowym - poczekam i zobaczę czy sie tak do końca przekonam.
PS. Żadne życie ani nie jest przypadkowe (choć nam się tak czasem wydaje) ani nie pozostaje pod wpływem przypadków!! Bóg kieruje Twoim życiem - ale zawsze pozostawia Tobie wolny wybór. Wiecej zaufania i spokoju kartofelku.
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez kartofelka » 6 czerwca 2005, o 07:46

wlasnie..chyba brakuje mi tego spokoju i troche znerwicowana jestem....
to wszystko z braku milosci...gdzies wątek obok przeczytalam o adoptowanej dziewczynce ktora czekając w szpitalu na swoja kolej-do adopcji- lezala jak warzywo, a kiedy ja zabrano i otoczono miłościa w nowej rodzinie - zaraz zaczela chodzic i sie normalnie rozwijać.....
ja chyba cierpie na to samo....albo na cos podobnego...
no i skad brac to zaufanie Nane....
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Nane » 6 czerwca 2005, o 08:03

Moze myś o tym tak zaprząta Twoje myśli, że możesz wpaść w pułapkę obsesji :shock: Skąd zaufanie ?? Nie wiem, po prostu wiem, że nie odda mnie w złe ręce i zna moje obawy. Co prawda pochodze z tz. normalnej rodziny ale nie było miłości między rodzicami więc ja się ciągle martwię, że nie pokocham wystarczająco mojego chłopaka (nie martwię się nawet czy to ten ale czy go pokocham a może to juz jest miłość??) no bo gdzie tej miłości miałam się nauczyć :?
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez kartofelka » 6 czerwca 2005, o 09:36

Bog nie odda mnie w złe ręce ? Nane...wlasnie tak sie chyba stało...musialam dorastać w nieprzychylnym środowisku....i teraz sie czuje jak takie skarłowaciale drzewko....nie umiem zaufac Bogu na 100% bo On dopuścil do tego....pozwolił na to..skoro pozwolił na to to moze teraz na wszystko inne pozwolic...nawet na to złe....
nie było miłosci ani w mojej rodzinie (nawet trudno nazwac to ustrojstwo rodziną) i tez sie obawiam ze ja sama nie bede miala mozliwosci zeby taka stworzyc.....nawet nie mam z kim.....
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Nane » 6 czerwca 2005, o 11:37

kartofelka napisał(a):Bog nie odda mnie w złe ręce ? Nane...wlasnie tak sie chyba stało...musialam dorastać w nieprzychylnym środowisku....i teraz sie czuje jak takie skarłowaciale drzewko....nie umiem zaufac Bogu na 100% bo On dopuścil do tego....pozwolił na to..skoro pozwolił na to to moze teraz na wszystko inne pozwolic...nawet na to złe....
nie było miłosci ani w mojej rodzinie (nawet trudno nazwac to ustrojstwo rodziną) i tez sie obawiam ze ja sama nie bede miala mozliwosci zeby taka stworzyc.....nawet nie mam z kim.....


Jedna zasada - za swoje wybory (nie zawsze dobre) nie obwiniaj Boga - to że na Twojej drodze postawił takiego człowieka to nie znaczy, ze miałas mu się oddac całkowicie. Dokonała ś takiego wyboru - mozesz załować ale mozesz tez z twgo wyciągnąć znaczące wnioski. Tak jak teraz piszesz to czytam na innych forach - dlaczego są wojny, choroby, gwałty, zatrute środowisko itd - wszystko to wina Boga bo do tego dopuszcza. Przecież to człowiek sam sobie stwożył takie środowisko. Dał wolną wolę wyboru - to jest źle a jakby nie dał to też byłoby źle. Kartofelku nie moższe tak myśleć i sie zadręczać - wyciagnij wnioski ze SWOJEGO wyboru i staraj się nie popełniać błędu. A zastanawiałaś sie tak czy każda kobieta musi wychodzić za mąż?? Bo nie każdemu jest na dane.
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Postprzez kartofelka » 6 czerwca 2005, o 13:23

żle zrozumialas....nie mialam na myśli tego ze teraz na mojej drodze postawil albo i nie postawil (moze pojawil sie przypadkiem) tego mężczyzne..chodzilo mi o to ze musialam sie wychowywac w nieprzychylnym środowisku - nie mialam takiej rodziny jak powinnam miec - O TO MI CHODZIŁO W TYM ŻE BOG ODDAL MNIE W ZŁE RĘCE....TO ZABIŁO WE MNIE RADOŚĆ ŻYCIA....
a to co teraz to pikuś w porownaniu do tych lat które musialam przezyc w warunkach na jakie nie mialam wpływu....i to nie był wybor mój...może mojje mamy ale nie mój a ona nie słuchala mnie, nie słuchala moich sprzeciwów..Boga tez to pewnie nie obeszlo skoro na to pozwalał....

pewnie że żadna kobieta nie musi wychodzić za mąż...tylko czy jeśli tego pragnie a to nie nastąpi będzie spełniona? czy sugerujesz ze skoro nie mialam normalnej rodziny to i miec jej nie będę ? że Bóg przygotowal mi taki los od początku ? że żaden facet na tym świecie mnie nie pokocha?
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Facet » 6 czerwca 2005, o 18:13

Też się nad tym czasem zastanawiam. Czasem sobie myślę: jeśli ta dziewczyna ma być dla mnie, to Bóg nie pozwoli, by to się nie udało. Ale z drugiej strony: cuda to nie codzienność. Nie można siedzieć z założonymi rękami i czekać na interwencję Boga. Jak pojawia sie dziewczyna na horyzoncie, to trzeba działać.
Ale i jak nie widać nikogo, kto mógłby być kandydatem/ką, też trzeba podejmować działania. W przypadku kobiet duże znaczenie ma ubiór. Moja rada: ubierajcie się kobieco- to podoba się facetom. Teraz mało dziewczyn nosi kobiece stroje, więc tym bardziej będziecie się wyróżniać. A kobiecość w wyglądzie możecie pokazać przez:
- długie włosy,
- spódnice zamiast spodni[najlepiej mini:) ],
- kobiece buty(najlepiej szpilki),
- ładne bluzki.

Ogólnie trzeba i brać sprawy w swoje ręce, ale i ufać Bogu. Św. Ignacy Loyola powiedział: "Ufaj Bogu, jakby wszystko od Niego zależało i dokładaj starań tyle, jakby wszystko zależało od Ciebie."
Facet
Przygodny gość
 
Posty: 84
Dołączył(a): 16 sierpnia 2004, o 23:29

Postprzez kartofelka » 7 czerwca 2005, o 09:20

masz racje kolego..tylko co można zdziałać jeśli Bóg postanowi że masz być sam ?
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Color » 7 czerwca 2005, o 09:52

kartofelka napisał(a):masz racje kolego..tylko co można zdziałać jeśli Bóg postanowi że masz być sam ?

Co można zdziałać? Nic :?
Jeżeli Bóg postanowi, że masz być sama to tak będzie i koniec. Ale to oznacza też, że tak będzie dla Ciebie najlepiej. I na pewno nie jest tak, że będziesz z tego powodu cierpieć do końca życia. Jeżeli Pan Bóg wybierze dla Ciebie taką przyszłość, to wcześniej czy później pogodzisz się z nią i dostrzeżesz, że tak właśnie miało być i że to najlepsza droga dla Ciebie.
Dziewczyny już nie raz radziły Ci, aby poddać się Woli Bożej. Też namawiam do tego.
Jestem żonatym facetem, ale w moim życiu też był okres totalnego zwątpienia. Po kilku przykrych rozczarowaniach nie wierzyłem już, że istnieje na świecie ktoś, kto mógłby mnie pokochać. Niemal pogodziłem się z samotnością. Pogodziłem się z tym, co Bóg chce mi dać. Oczywiście jakaś tam cząstka buntu we mnie została :roll:
I stał się cud :D
Spotkałem cudowną osobę, która jest teraz moją żoną.
Nie piszę tego Kartofelko, żeby Cię pocieszyć, bo to nie jest łatwe, tylko żeby pokazać, że nigdy nie możemy być pewni tego co nas spotka.

Mówią, że miłość odnajduje się właśnie wtedy, kiedy się jej nie szuka :)
U mnie zadziałało ;)
Color
Przygodny gość
 
Posty: 5
Dołączył(a): 10 sierpnia 2004, o 16:02

Postprzez kartofelka » 7 czerwca 2005, o 11:00

to masz fajnie :) ...tez bym chciala w końcu zeby stał sie cud...niezależny od mojego pesymizmu....i różnych słabości....

z tego co piszecie to wynikaja dwie opcje albo zeby szukac- w sensi wyjsc z domu, zrobic cos.... albo zeby własnie nie szukac...

eh..czy ja sie kiedykolwiek pogodze z tym co mialoby byc wbrew moim pragnieniom....
kartofelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 12 stycznia 2004, o 10:16
Lokalizacja: imperium ziemniaków

Postprzez Niania » 7 czerwca 2005, o 17:59

Kartofelka Ty nie wyobraziłaś sobie ideału mężczyzny w głowie i takiego nie szukasz?
bo
*masz 28 lat (prawda?) - wiec kapkę już zyjesz na tym swiecie
*jestes osoba kontaktową
*masz kolegów
*pragniesz mieć męża
=ergo=powinnaś trafić na swego meżczyznę, a koro nie trafiłaś to myślę że coś u Ciebie (nie u Boga) jest nie tak. Piszesz tu non stop o swojej samotności i odnosze wrażenie że w brew pozorom nie chcesz się zgodzić na coś zwykłego bo Twoje małżrństwo powinno być takie jak wymyśliłaś. A zwiążanie sie z tym człowiekiem - to takie na razie załatanie potrzeb emocjonalnych.
jeśli sie mylę - przepraszam
a jeśli mam trochę racji to pomyśl co zmienić w sobie.
pozdrawiam.
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez Nane » 7 czerwca 2005, o 18:11

kartofelka napisał(a):żle zrozumialas....nie mialam na myśli tego ze teraz na mojej drodze postawil albo i nie postawil (moze pojawil sie przypadkiem) tego mężczyzne..chodzilo mi o to ze musialam sie wychowywac w nieprzychylnym środowisku - nie mialam takiej rodziny jak powinnam miec - O TO MI CHODZIŁO W TYM ŻE BOG ODDAL MNIE W ZŁE RĘCE....TO ZABIŁO WE MNIE RADOŚĆ ŻYCIA....
a to co teraz to pikuś w porownaniu do tych lat które musialam przezyc w warunkach na jakie nie mialam wpływu....i to nie był wybor mój...może mojje mamy ale nie mój a ona nie słuchala mnie, nie słuchala moich sprzeciwów..Boga tez to pewnie nie obeszlo skoro na to pozwalał....

pewnie że żadna kobieta nie musi wychodzić za mąż...tylko czy jeśli tego pragnie a to nie nastąpi będzie spełniona? czy sugerujesz ze skoro nie mialam normalnej rodziny to i miec jej nie będę ? że Bóg przygotowal mi taki los od początku ? że żaden facet na tym świecie mnie nie pokocha?


Zrozum jedno - każdy człowiek jes chciany przez Boga - a to w jakim środowisku się urodził napewno nie było bez znaczenia. Może chciał coś w ten sposób powiedzieć twoim rodzicom?? A może jeszcze coś innego?? Nie wiem - dowiesz się kiedyś. W każdym razie jesteś już dorosłą kobietą i proszę cię weź się w garść i nie użalaj się tak nad sobą - zwariujesz od tych przemyśleń :shock: :shock: Po co sie tak zadręczasz?? Było źle - będzie lepiej.
Bóg mozę postanowić że chce abyś była sama - ale jeśli Ty tego nie chcesz to zapewne będziesz szukać kogoś dla sibie i jak znajdziesz to nie znaczy, że sprzeciwiłas się woli Boga i spadnie na Ciebie klęsa za klęską. Rety - powalczyć trzeba czasem z Bogiem.
Nane
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 19 stycznia 2005, o 17:36

Następna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości

cron