Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 19:04 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Czystość w małżeństwie?

Narzeczeni wszystkich krajów - łączcie się... w związki małżeńskie (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Czystość w małżeństwie?

Postprzez Lucy. » 20 maja 2005, o 23:02

Witam wszystkich. Od jakiegoś czasu męczy mnie pewne zagadnienie. Otóż wyczytałam m.in w książce "Sztuka naturalnego planowania rodziny", coś co dość mnie zaskoczyło...Do rzeczy. Jest tam napisane, iż praktykowanie tzw "pełnej miłości francuskiej" jest grzechem przeciwko czystości. Mama nadzieję, że pytanie to nie jest zbyt intymne na to forum..Czytałam troszkę na ten temat i opinie są podzielone, różne w różnych źródłach...Jestem katoliczką, chcę żyć w zgodzie z Bożą wolą, jednak ta wiadomośc jest dla mnie sporym zaskoczeniuem. Czy wiecie coś na ten temat? Czy rzeczywiście miłość francuska w małżeństwie zakończona pełnym zadowoleniem mężczyzny jest czymś niewłaściwym?
Jakie jest Wasze na ten temat zdanie? Oczywiście nie mam na myśli traktowania tego rodzaju pieszczot jako metody zapobiegania ciąży, a jedynie jako sposób okazywania czułości i miości w zdrowym, nastawionym na dzieci i Boga małżeństwie. Proszę o wypowiedzi!
Lucy.
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 20 maja 2005, o 22:46

Postprzez annie » 21 maja 2005, o 00:30

Z tego, co ja wiem, to sprawa jest prosta:"pełe zadowlene", jak piszesz, a więc orgazm ma być połączony z pełnym stosunkiem. Tak więc nie tylko miłość francuska, ale każde pieszczoty w zamierzeniu małżonków kończące się orgazmem bez pełnego współżycia są grzechem. Natomiast miłość francuska jako element gry wstępnej - jak najbardziej tak :wink:
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez Gość » 21 maja 2005, o 16:26

Ten temat wraca jak bumerang... Chyba powinno byc jakieś przedślubne nauczanie na ten temat. W każdym razie mnie na wykładzie z teologii moralnej, gdy była mowa o etyce małżeńskiej, uczono, że "obiektywna natura aktu małżenskiego to zjednoczenie i oznaczaniae plodności. Stąd do natury aktu należy immisja nasienia mężczyzny do narząów rodnych kobiety".
Zajrzyj tu:
http://www.lmm.pl/forum/viewtopic.php?t=946
http://www.lmm.pl/forum/viewtopic.php?t=39
Myślę, ze w małżeństwie trzeba czasu, aby sobie to poukładać, nie jest to łatwe, ale możliwe.
pozdrawiam
Gość
 

Postprzez Lucy. » 22 maja 2005, o 22:20

Dziękuję Wam za odpowiedzi..Nie wiedziałam, że temat ten był tak szeroko omawiany w poprzednich dyskusjach...Teraz dopiero widzę, więc przepraszam za uprawianie "masła maślanego" :wink: Przeczytałam te stare dyskusje i, bynajmniej nie do końca rozwiały one moje wątpliwości. Widzę, że wiele osób je ma. W dodatku ze stron różnych autorytetów rowniez płyną rozbieżne opinie. Uparta chyba jestem, ale nie do końca rozumiem dlaczego takie pieszczoty w uczciwym i wiernym małżeństwie są grzechem..? Czy dobrze rozumuję, że mogą doprowadzić do sytuacji, w których "dni wyłączonych od zbliżeń" programowych w npr ( z wszystkimi płynącymi z nich pożytkami jak porządek w sferze seksualnej, umiejętnośc samokontroli i bycie ze soba "inaczej") praktycznie może nie być , bo małżonkowie w te dni będą zaspokajać się innymi "sposobami"? W takim kontekscie rzeczywiście ma to sens...Innego za bardzo nie widzę, bądź nie rozumiem. Chciałabym po prostu konkretnej odpowiedzi, jakiegoś dokumentu kościelnego w którym czarno na białym jest napisane "to jest niewłaściwe" albo "to zależy od sumienia małżonków". Może jestem wyjątkowo oporna, ale myśle, że nie tylko ja własnie takiego postawienia sprawy potrzebuję.. :oops:
Lucy.
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 20 maja 2005, o 22:46

Postprzez rybka » 22 maja 2005, o 22:52

dokumenty kościelne to nie kamasutra, wiec opisów bym się nie spodziewała...
za to rozsądne zdaje mi się to co pisze Annie - krótko i na temat.
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Lucy. » 22 maja 2005, o 23:00

Rybko :) Ależ ja nie oczekuję opisu jak co przebiega..Co nie co już z kościelnych "dokumentów" czytałam i naprawdę być może zdziwiłabyś się jak szczegółowo i wnikliwie są wszystkie zagadnienia omówione..dokładnie tak żeby nie było takich jak to niedomówień czy furtek pt. "to zależy od sumienia małżonków". Chyba wychodzę na "niewiernego Tomasza" tak oczekując na jednoznaczną opdoiwedź..Ale zagadnienie jest myślę dość trudne ( a zwłaszcza perspktywa sosowania się do niego w praktyce) dlatego chcę mieć pewność, że postępuję właściwie. Ja po prostu lubię mieć wszystkie sprawy w miarę "poukładane" :wink: Pozdrawiam Cię.
Lucy.
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 20 maja 2005, o 22:46

Postprzez NB » 23 maja 2005, o 09:51

Polecam książkę "Dobra nowina o seksie i małżeństwie" Westa -dostępna jest m.in.: http://www.rodzinna.pl/rodzinna/product ... cts_id=618
Bardzo ciekawa książka przystępnie napisana.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Antonia » 23 maja 2005, o 11:13

Także byłam bardzo zaskoczona nauką Kościoła w tym względzie i także jeszcze nie do końca rozumiem mimo, że przeczytałam mądrą książkę polecaną na tych stronach. Dogłębne zrozumienie czym jest akt małżeński i czym jest albo nie jest orgazm bez tego aktu naprawdę łatwe nie jest Lucy i ja Cię w tym rozumiem. Ponieważ sama długo się z tym "tłukłam" w swojej głowie, nie mogę powiedzieć, że rozumiem absolutnie do końca. Przyjmuję to owszem - bardziej oczami wiary niż rozumem. Pozostaje jednak kwestia stosowania tego w praktyce - i co prawda małżeństwo dopiero przede mną ale wiem, że mi z tym będzie trudno, że będzie wymagało ode mnie ogromnie dużo wysiłku.
Właśnie w książce Westa przeczytałam, że taka droga dla wielu małżonków , droga dążenia do czystości małżeńskiej i prawdziwej miłości, jest długa i wyboista. Co oznacza w moim rozumieniu, że wielu małżonków doświadcza mocno swojej słabości i często upada, mimo, że pragnie by było inaczej. Że czasami potrzeba kilkunastu lat małżeństwa zanim zachowywanie tych wskazań zacznie być naturalną spoiną małżeństwa. Nie wiem, jak było, jest w Waszych małżeństwach. Na początku, kiedy zaczęłam się interesować tą tematyką, oczekiwałam od siebie, że od zaraz, natychmiast będę umiała tak żyć i że to będzie proste. Guzik z pętelką. Okazuje się, że proste nie jest zachowywanie pewnych granic w narzeczeństwie, spotkałam się ze swoją słabością, skłonnością do grzechu.... i na nowo odkryłam Boże Miłosierdzie, i rozstałam się ze swoim oczekiwaniem, że od dziś jestem "święta".
Czasami ta droga do wewnętrznej wolności naprawdę jest drogą krzyżową - wierzę że z łaską Boga nauczę się miłować tak, jak Bóg chce by miłowali się małżonkowie.
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez annie » 23 maja 2005, o 13:41

Nie wiem,czy coś pomogę, ale moje prywatne doświadczenie jest takie, że po ślubie (nasz był niecały rok temu :D ) dużo rzeczy, których wcześniej nie rozumieliśmy albo wręcz które odrzucaliśmy nagle zrobiły się dość jasne-wszystko jakby wskoczyło na swoje miejsce i nie mam już takich różnych dylematów jak przed ślubem. Myślę, że wcale nie trzeba wszystkiego dogłębnie rozumieć (choć oczywiście zdobywanie wiedzy i jej stosowanie jest chwalebne); to jakby zaczyna się "czuć". Myśłę, że między innymi tak działa Sakrament :)
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez Lucy. » 23 maja 2005, o 15:17

Z jaką przyjemnością czyta się Twoje wypowiedzi Annie..Miałam okaję przeczytać kilka w innych tematach i po prostu "zionie" z nich optymizm i szczęście :) Serdecznie Ci gratuluję i życzę takich sukcesów, zgody i porozumienia przez cały czas Waszego małżeństwa (czyli do końca życia ma sie rozumieć)! Sama nie jestem mężatką, mamy już dość konkretne plany, ale na razie dopiero "oczekuję" na zaręczyny... :wink: Marzę, żeby po ślubie i długo, długo potem czuć sie tak jak Ty teraz. I właściwie w tym co piszesz odnajduje jakoś swoje odczucia. Ja również kiedy odkryłam drogę czystości, naturalnych metod, istoty fizycznej miłości jakby znalazłam sens, odczułam, że "o to właśnie chodzi!" I też jestem w tym bardzo szczęśliwa. Zdarzały się też upadki, o których pisze Antonia, jednak z Bożą pomocą i troszkę być może dzięki mojej silnej woli, nigdy do końca nie "upadliśmy" i generalnie wydaje mi się, że robię się coraz silniejsza. Kwestia czystości w małżeństwie jest dla mnie zaskoczeniem i kolenym wyzwaniem gdyż...o wiele trudniej zachowywać wszystkie zasady w związku, w którym ukochana osoba nie jest zbyt religijna :( Teraz rozumiecie...Proszę o modlitwę w tej intencji! Wierzę jednak, że podstawą jest zaufanie Bogu. Na pewno nie zawsze będzie łatwo, ale ufam, że wierność Jemu ( i jego nakazom) zaowocuje prawdziwym szczęściem.
Lucy.
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 20 maja 2005, o 22:46

Postprzez annie » 23 maja 2005, o 19:35

Lucy, dziękuję Ci, zrobiło mi się bardzo miło! :D Rzeczywiście, jestem szczęśliwa, co jednak nie znaczy, że nie ma prolemów. Jeszcze na pocieszenie: nasze narzeczeństwo też bylo bardzo trudne, usiane wpadkami (nawet poważnymi...) w kwestii czystości. Dużo nas to jednak nauczyło i staramy się to doświadczenie wykorzystywać i wyciągnąć coś dobrego (fajnie pisze o tym Antonia), choć i ponosimy konsekwencje. Ale generalnie w naszym przypadku po ślubie jest zdecydowanie łatwiej,przynajmniej na razie :wink: , choć wiem, że nie zawsze tak jest. Co do kwestii braku religijności Twojego Ukochanego, to ja też miałam ten problem. Mnie jakoś łatwiej przyszło zgodzić się na to wszystko. Mimo że suche argumenty do mnie nie przemawiały, to postanowiłam zaufać i to przyjąć. Mojemu mężowi natomiast to nie wystarczało. Potrzebował więcej czasu i dużo mojej modlitwy w tej intencji. Ale udało się i teraz sam mówi, że dobrze wybraliśmy. :D Nie martw się, jeśli naprawdę się kochacie, to wszystko sobie poukładacie. Wląśnie po to jest narzeczeństwo! Jeśli chodzi o przyczyny nauki KK w tym względzie, to chyba masz rację (choć ekspertem nie jestem). Dodałabym jeszcze jedno:współżycie ma być znakiem jedności małżonków, odnowieniem saktamentu. A jak odnawiać jedność bez zjednoczenia fizycznego?? Pozdrawiam!! :)
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez Gość » 24 maja 2005, o 11:25

Lucy, polecam jescze teksty o. Ksawerego Knotza
http://www.szansaspotkania.net/
Tak w ogole, to ciesz się, że to odkryłaś przed ślubem. Na pewno łatwiej się oswoic z taką myslą niż odkręcać coś, co się już zaczęło i wpaść w przerazenie, że popelniało się grzech. Powodzenia! :)
Gość
 

Postprzez fiamma75 » 24 maja 2005, o 13:11

Jestem starszą małżonką niż Annie i wiekowo i stażowo (19,5 mies. po ślubie). Mój mąż jest już dojrzałym (wiekowo) mężczyzną.
Wcale nie jest to takie proste - właśnie w narzeczeństwie było prościej bo granice były wyraźnie zaznaczone, a w małzeństwie jest to swego rodzaju krzyż, nie móc wyrażać swojej miłości fizycznej w różny sposób, nie tylko w pełnym stosunku (który nie zawsze jest przecież możliwy, bo choroba któregoś z małżonków, bo czas płodny a nie chcemy teraz dziecka). Poza tym, jak dla nas, zakaz ten jest sztuczny i nieprzystający do realiów intymnego życia małżonków (oczywiście, nie dotyczy to wszystkich, są osoby, dla których nie stanowi to większego problemu), ponadto gasi spontaniczność, bo a nuż doprowadzi się do grzechu.
Traktujemy więc ten zakaz wyłącznie jako prawo, a nasze serca się z tym nie zgadzają - oboje jesteśmy osobami wierzącymi.
Mój mądry spowiednik mówi z doświadczenia, że małżeństwom zabiera lata wypracowanie tego rodzaju czystości, że u młodych małżeństw to naturalne i zeby nie bawić się w faryzeizm, żeby nie zabijać w sobie miłości i czułości lękiem przed grzechem, że to nie ejst ciężki grzech - inaczej wygląda to u niemałżeństwa, inaczej traktuje się takie same sytuacje u małżonkow.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez fresita » 24 maja 2005, o 13:53

no wlasnie, tez sie zastanawialam nad tym wiele razy...a moj maz to w ogole tego nie moze zrozumiec :oops:
przeciez to piekne wyrazenie milosci malzenskiej troche w inny sposob. ja teraz jestem w ciazy, mozemy cala ciaze wspolzyc, bo przebiega ona prawidlowo, ale czasami nawet mialabym na cos innego, nie zakonczonego pelnym wspolzyciem :P ale swiadomosc, ze to jest grzech blokuje mnie i faktycznie, gasi troche spontanicznosc. nie jestesmy porzeciez nastawieni antykoncepcyjnie, przeciwnie, bedziemy miec dziecko - owoc milosci w zjednoczeniu malzenskim :lol: szkoda, ze w takiej sytuacji to tez jest grzech :cry:
fresita
Domownik
 
Posty: 415
Dołączył(a): 9 października 2004, o 22:54
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez annie » 24 maja 2005, o 15:12

Zdaje sobie sprawę,że nie mamy jeszcze zbyt długiego stazu i że zapewne wiele trudności jeszcze przed nami. Ale jak narazie moje doświadczeie naprawdę jest takie,że po ślubie jest nam dużo łatwiej. Nie znaczy to,że zupełnie nie mamy problemów, ale łatwiej jest na siebie czekać,kiedy to są konkrety:za 3 dni, za dwa tyg, nawet za miesiąc. Mnie było dużo trudniej kiedy nie było wiadomo jak długo przyjdzie nam czekac na ślub.Zdaję sobie sprawę,że dużo par ma zupełnie odwrotne doświadczenia, ale tak sobie pomyślałam,że może jednak komuś zrobi się troszkę lepiej jak przeczyta,że wcale nie musi być gorzej, że nam udało się jakoś z tym "pogodzić" i jesteśmy szczęśliwi. Może to rzeczywiście kwestia naszego młodego wieku.Może nie czujemy chęci zaspokajania się poza współżyciem bo doświadczyliśmy tego przed ślubem (niestety) i już nas tak nie ciągnie :wink: Generalnie to przecież właśnie o to chodzi,by miłość wyrażać w różny sposób,nie tylko w pełnym stosunku...Nawet jeśli intensywne pieszczoty raczej nie wchodzą w grę,to przecież można robić masę innych rzeczy...Co do spontaniczności pieszczot w czasie gdy nie współżyjemy, to tego problemu tez nie mam- po prostu oboje wiemy,że to,co robimy-pieszczoty,pocalunki-nie doprowadzą do stosunku,a więc mają nie doproadzić do orgazmu. Gdy zaczyna być niebezpiecznie,staramy sie wycofać. Nie jest to oczywiście łatwe,zdarzają się większe lub mniejsze "wpadki". Podobnie staraliśmy się postępowac w narzeczeństwie, choc teraz oczywiście możemy sobie pozwolić na więcej. I tu kolejny powód, dla którego po ślubie może być łatwiej. Mamy za to inny problem:wydaje mi się, że to, że możemy współżyć tylko przez określony czas odbiera spontaniczność zbliżeniom właśnie w tym czasie. Po prostu wiemy, że będziemy się kochać, bonp. nie robiliśmy tego od dni a za 3 następne już nie będziemy mogli...I to mnie bardziej martwi. Może ktoś ma podobne doświadczenia?? :)
Fiamma, wydaje mi się,że prawdziwym krzyżem nie jest nie móc wyrażać miłości fizycznej poza współżyciem, ale niemożność zaakceptowania niełatwej nauki KK, i to też trzeba dźwigać. Jest to łaska,o którą należy prosić. Myślę,że w pewien sposób to,że staracie się ją mimo to stosowac jest bardziej godne podziwu niż to,że nam to przychodzi łatwiej.
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez Gość » 26 maja 2005, o 11:41

Gdzieś ostatnio czytałam, ze dopasowanie seksualne malżonków trwa 5-7 lat. Co tu więc mówić kilka czy kilkanaście miesięcy po ślubie. Tzn. można mówić, dzielić się doświadzceniem, tylko, że to jeszcze nie jest punkt dojścia, mam nadzieję :wink:
Ja za miesiąc mam drugą rocznicę slubu i na razie wiem tyle, że drugi rok był łatwiejszy niz pierwszy. Co dalej? Pożyjemy, popracujemy nad tą dziedziną, zobaczymy. Dla mnie nauka KK nie jest w tym momencie krzyżem. Wręcz przeciwnie - błogoslawieństwem, ulatwia mi podejmowanie decyzji. Oczywiście, mam jakieś ciągoty, ale przekraczanie granic dawało mi chwilę przyjemności a potem coś mi nie pasowało. Dlatego wolę seks wg KK (ale to brzmi:)) i brak wątpliwości, czy to co robię podoba się Bogu.
Gość
 

Postprzez misiacz » 27 maja 2005, o 11:13

Jako mężatka z prawie 3-letnim stażem zgadzam się z wypowiedziami Annie i Atki.

Nasze narzeczeństwo było długie, bo trwało prawie 5 lat. I choć usilnie chcieliśmy trwać w czystości, na tej drodze zdarzały się też upadki w postaci zaspokojenia bez współżycia (choć wcale nie poprzez miłość "francuską") :oops: Tak jak napisała Annie, może tamte doświadczenia wpłynęły na to, że wcale nie mamy ochoty na intensywne pieszczoty zakończone spełnieniem poza współżyciem. A jeśli chodzi o pieszczoty oralne, to uważam, że są świetne gdy są elementem gry wstępnej, ale nie wyobrażam sobie takiego seksu zamiast współżycia. Zawsze powinniśmy sobie zadawać pytanie "Co mają wyrażać moje czyny w stosunku do współmałżonka". Akt małżeński jest pełnym oddaniem się sobie wzajemnie, dlatego jest czysty i piękny i jest odnowieniem sakramentu małżeństwa. Co miałby natomiast wyrażać seks oralny zakończony wytryskiem (przepraszam za dosadność) do ust żony? Czy to byłby wyraz wzajemnego oddania się sobie i miłości? Moim zdaniem absolutnie nie. I wcale nie chodzi o "religijne" przeciwwskazanie, ale o relację takiego postępowania do wzajemnej miłości i jej wyrażania.

Mi również dużo dała lektura książki Westa "Dobra nowina o seksie i małżeństwie". A oprócz tego modlitwa o rozeznawanie tego, co jest dobre.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :D
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez fiamma75 » 27 maja 2005, o 14:00

misiacz napisał(a):Nasze narzeczeństwo było długie, bo trwało prawie 5 lat. I choć usilnie chcieliśmy trwać w czystości, na tej drodze zdarzały się też upadki w postaci zaspokojenia bez współżycia (choć wcale nie poprzez miłość "francuską") :oops: Tak jak napisała Annie, może tamte doświadczenia wpłynęły na to, że wcale nie mamy ochoty na intensywne pieszczoty zakończone spełnieniem poza współżyciem.


Myślę, że co para to inne doświadczenie. Fajnie, że Wy tak to przeżywacie.
Nasze narzeczeństwo było krótkie, ale też zdarzały się nam tego rodzaju wpadki. Nie żałuję tego jednak, bo uważam, że akurat nam wiele dały i pomogły (jest to na pewno kwestia indywidualnych doświadczeń). Oczywiście, że wolimy iść na całość :D ale nie zawsze jest to możliwe :cry: Takie intensywne pieszczoty sprawiają nam wtedy dużą radość i dają poczucie jedności.

Nasz staż małżeński to prawie 20 mies. więc nie za dużo, ale zdaje się, że wiekiem jesteśmy starsi, a wiadomo, że z wiekiem zmieniają się potrzeby w tej dziedzinie.
Zgodzę się z tym, że im dłużej jesteśmy małżeństwem, tym jest lepiej :D

Pozdrawiam
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Niania » 29 maja 2005, o 16:34

annie napisał(a): Mamy za to inny problem:wydaje mi się, że to, że możemy współżyć tylko przez określony czas odbiera spontaniczność zbliżeniom właśnie w tym czasie. Po prostu wiemy, że będziemy się kochać, bonp. nie robiliśmy tego od dni a za 3 następne już nie będziemy mogli...I to mnie bardziej martwi. Może ktoś ma podobne doświadczenia?? :)
.

no właśnie....... jest to jedyna chyba wada NPR :?
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez Lucy. » 29 maja 2005, o 19:05

Hmmm...mężatką jak już wcześniej pisałam nie jestem, ale rzeczywiście, też widzę w tym pewną "trudność"..(Nie żebym doszukiwała się samych przeszkód, bo z lektur i Waszych postów chociażby uformowałam sobie zdanie, że z praktykowania npr płynie wiele korzyści i dobra). Bardzo chętnie dowiedziałabym się jak do tej sprawy, o której pisze Niania i wcześniej Annie odnoszą się inni?
Lucy.
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 20 maja 2005, o 22:46

Postprzez Maria » 29 maja 2005, o 21:01

Ostatnio to dla nas poważny problem.

Mnie wszystko boli i nie mam ochoty na zbliżenia, nie odczuwam podniecenia i nawet długa gra wstępna nie daje nawet w połowie takich efektów jak mój normalny stan w czasie dni płodnych - wtedy to jestem jak wulkan :oops: Mój mąż w płodne by się ode mnie nie odklejał. W niepłodne ma ...problem ze wzwodem, brak ochoty tak samo ja ja i mój brak nawilżenia jeszcze bardziej działa na nie, on jest przekonany, ze mnie nie podnieca. I tak w gruncie rzeczy w niepłodne przestało mnie cokolwiek podniecać. I tak to się staje dla nas i męczące i frustrujące a zaplanowane zbliżenie powoduje myśl:"a co jak się nie uda" u u mnie i męża. Do tego dochodzi ból.
W pierwszej fazie cyklu jest ZUPEŁNIE inaczej, i mąż i ja mamy ogromną ochotę i jak najbardzoej oczywiste reakcje...ale płodny śluz mam już od 7 dnia przy najkrótszym cyklu 24...czyli klops.

To trwa juz 3-4 miesiąc. Bardzo chcę by było jak kiedyś. I nie ma to nic wspolnego z naszymi relacjami, które są bardzo dobre.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez fiamma75 » 29 maja 2005, o 22:55

Mario!

Rozumiem Ciebie.
I jeśli się nie obrazisz (mam nadzieję) nam pomaga w okresie poowulacyjnym żel Feminum (u mnie suchość jest skutkiem hiperprolaktynemii). Zawsze jeden problem mniej z głowy :wink:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Maria » 30 maja 2005, o 16:17

Fiamma, dzięki za odpowiedz. Mam tu małe pytanko :oops: Do wszystkich stosujących te żele. Mężowie nie czują się NieZaBardzo w związku z tym? Bo mój to mocno przeżywa, jakby moją deklarację, ze on mnie nie pociąga :(
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Niania » 30 maja 2005, o 18:49

no i co dziewczyny (Lucy_82, annie, Maria) w naszym pytaniu chyba zostaniemy bez odpowiedzi...
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez fiamma75 » 30 maja 2005, o 18:54

Maria napisał(a):Fiamma, dzięki za odpowiedz. Mam tu małe pytanko :oops: Do wszystkich stosujących te żele. Mężowie nie czują się NieZaBardzo w związku z tym? Bo mój to mocno przeżywa, jakby moją deklarację, ze on mnie nie pociąga :(


A my stosujemy to jako element gry wstępnej :oops: i do tego jest to działka męża :wink: więc jest w to bardzo zaangażowany :D

Może pogadaj z mężem? Wytłumacz mu, że Twój organizm nie zawsze działa tak, jakbyś sama chciała, że czasem czasem ciało nie nadąża.

Poza tym taka uwaga: stres, życie w pośpiechu także zaburzają wydzielanie lubricatio :(
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez fiamma75 » 30 maja 2005, o 19:03

Niania napisał(a):no i co dziewczyny (Lucy_82, annie, Maria) w naszym pytaniu chyba zostaniemy bez odpowiedzi...


Dziewczyny, poszukajcie dobrych, mądrych i życiowych spowiedników :!:

Kierujcie się sercem i miłością.
Nie warto wprowadzać na siłę formalności w życie intymne.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez annie » 30 maja 2005, o 23:11

Co do spowiednika,to nie wiem ani gdzie go szukać-skąd wiedzieć,że ktoś będzie mądry i życzliwy, ani jak to zrobić "technicznie"-czy się prosi przy spowiedzi, czy jak.... :oops:
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez Niania » 31 maja 2005, o 08:28

fiamma75 napisał(a):Nie warto wprowadzać na siłę formalności w życie intymne.

no właśnie :!: - ale czyż współżycie z zegarkiem w ręku (no dobrze kalendarzem) nie jest takim zformalizowaniem współżycia, ktore jednak powinno się cechować choć troszkę spontanicznością...
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez KP » 31 maja 2005, o 09:56

Niania napisał(a): czyż współżycie z zegarkiem w ręku (no dobrze kalendarzem) nie jest takim zformalizowaniem współżycia, ktore jednak powinno się cechować choć troszkę spontanicznością...

Pewnie trochę jest, ale całkowicie spontaniczne współżycie jest mitem. Jeśli dzisiejszy człowiek - zagoniony, na nic nie mający czasu - pozostawi współżycie samej spontaniczności, to bardzo szybko okaże się, że ma ono miejsce rzadko lub w ogóle. Sprawy ważne muszą być przygotowane i zaplanowane. Człowiek w ogóle mało co robi spontanicznie. Pewnie, że by było fajnie gdybyśmy mogli iść za naszymi pragnieniami, gdy się budzą, ale po pierwsze co zrobić jak się obudzą tylko u jednego z małżonków a u drugiego kiedy indziej a po drugie co robić, gdy nie obudzą się w ogóle, bo jest tyle ważnych spraw do zrobienia.
KP
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 279
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 21:14

Postprzez Gość » 31 maja 2005, o 11:57

Nianiu, no moze da sie zostać niewolnikiem termometru, ale jest tak wiele innych rzeczy, ktore uniemożliwiają naszą spontaniczność, nie tylko w tej dziedzinie... nie jest to jakaś wada npr.

Ja to chyba jakaś prymitywna jestem, ale dla mnie to jest jasne i wszystko w praktyce się układa. Może dodam, ze pisząc, iż lubię mieć poczucie, że to, co robię, podoba się Bogu, opieram na własnym sumieniu.

Co Christophera Westa, nie glosi on swoich poglądów, ale zajmuje się wyjaśnainiem, propagowaniem teologii ciała Jana Pawla II.

Annie, o spowiednika to trzeba się pomodlić. Moze popytać znajomych, posłuchać jakie mowi kazania, czy trafia do Ciebie. Stały spowiednik to nie jest częsta rzecz tak ostatecznie. Nie musi on być koniecznie staly formalnie, po prostu Ty mozesz się zorientować, gdzie i kiedy spowiada i chodzić do niego. Może za jakiś czas zastanowić się nad prośbą o "stałość". Spokojnie.
Ostatnio edytowano 31 maja 2005, o 15:13 przez Gość, łącznie edytowano 1 raz
Gość
 

Następna strona

Powrót do Narzeczeństwo

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 17 gości

cron