Nie ilość, ale i jakość się liczy. Nie można się nastawiać na wychowanie jak największej liczby dzieci, jeśli się ma świadomość, że na 99% będą poważne kłopoty z finansową wydolnością, np. gdy dzieci będą chciały iść na studia. Albo mając dwupokojowe mieszkanie i brak realnej szansy na nowe, zdecydować się na 5 dzieci. To będzie miłosierne, jeśli w jednym pokoju będzie się tłoczyło, np. 3 dzieci: jedno chce się uczyć, drugie słuchać muzyki, a trzecie spać? Może ktoś powie: jaśnie panu zachciało się królewskich warunków. Przez kilkanaście lat mieszkałem w jednym pokoju z bratem- dochodziło do kłótni, a gdy byliśmy młodsi, także do bijatyk. Odkąd każdy ma oddzielny pokój, kłótnie ustały prawie zupełnie.
dzieci nie muszą mieć wszystkich ubranek nowych
Ale rodzice pewnie tak? Bywa, że rodzice kupują swoim dzieciom jak najtańsze rzeczy, a sami paradują w markowych ciuchach.
Oczywiście nie można przesadzać. Nie można powiedzieć przecież np.: "nie decydujemy się na nowe dziecko, bo wtedy będzie nas stać tylko na utrzymanie Fiata Punto, a tak starczy nam na Fiata Stilo", ale uważam, że kwestie finansowe wbrew podkreślaniu, że pieniądze w życiu nie są najważniejsze, jednak liczą się.
I nawet jeśli rodzina jest super bogata, to wg mnie decydować się świadomie na 7 czy 8 dzieci też nie jest dobrze. Rodzicielski czas i niestety także rodzicielską miłość będzie trzeba wtedy podzielić na 7 albo 8. Być jedynakiem to zapewne smutne, ale mieć kilkanaścioro braci/sióstr też chyba nie jest atrakcją. Choć oczywiście jak się w takiej sytuacji już jest, nie można mieć pretensji do rodziców. Jan Pospieszalski dobrze się chyba w takiej sytuacji odnalazł.
W końcu NPR jest po to, by rodzicielstwo było świadome.