Ja jestem katechetkš i wiem, ze chrzest nie jest tu konieczny, przeciez dziecko nie popełniło zadnych grzechów, spotkamy je po zmartwychwstaniu, ale boli mnie ciagle ta bezdusznoć procedury, nikt nawet nie pomyslał, ze mšż pragnałby dziecko obejrzec, że chcielibysmy je dotknšć, na rece wzišć
Dla dzieci jest to mały problem, bo Mikołaj żyje w naszych domowych wspomnieniach, czasem się jakby chwalš, ze miały jeszcze jednego brata, dla mnie o tyle wiekszy, ze obraz synka mam zawsze przed oczami, nawet nie mogłam go dotknšc po urodzeniu, chociaż leżał między moimi nogami przez te cholerne kroplówki. A potem ta nienormalna lekarka wzięła go przez ligninę
z takim wyrazem obrzydzenia na twarzy ze tego nigdy nie zapomnę i połozyła na tej brudnej siatce pod wózkiem obok moich sandałow. W zabiegowym zdjęli mi okulary, potem zniczulili jakims gazem, jaksie obudziłam było juz po wszystkim. Nigdy go nie widziałam potem, ani mšż. Wiem tylko, ze urodził sie martwy, ze zmarł kilka godzin wczesniej prawdopodobnie już w szpitalu, bo w karetce jeszcze czułam ruchy i ze przyczyna był polip łożyska. I ze wazył 6oo g. I to mnie boli !!!