Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 08:45 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

strona emocjonalna

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB, agulla

strona emocjonalna

Postprzez Gość » 23 listopada 2004, o 10:49

Nie jest mi łatwo o tym pisać, ale może nie tylko ja mam ten problem i byłoby mi raźniej, albo ktoś mialby jakąś radę. :( Chodzi mi o to, że mimo moich starannych obserwacji, szukania informacji, pytania o radę doświadczonych osób (co się kończy uzyskiwaniem różnych opinii co do interpretacji moich kart) nie mam zaufania do metody i ciągle mętlik. Jej stosowanie, świadomie wybrane i nie chcę żadnej antykoncepcji, kosztuje mnie duuużo nerwów i wcale nie czuję, że jest to zgodne z naturą (przynajmniej moją psychiczną). Jestem ponad rok po slubie, obserwuję 22 cykl i co miesiąc ten sam problem. Odkładamy na razie poczęcie. Nie współżyjemy w 1. fazie, do 3. dokładam jeszcze jeden dzień dla pewności (nie ufam swoim obserwacjom), a i tak sa momenty stresowe. Ciekawa jestem, czy można kiedyś dojść do jakiegos spokoju w tej dziedzinie, pewności (na ile jest możliwa), że się dobrze obserwuje i interpretuje. Pozdrawim i czekam na odzew.
Gość
 

Postprzez Kręciołek » 23 listopada 2004, o 11:11

Nie wiem jak Ci pomóc bo ja mam zaufanie do metody od samego początku. Myślę jednak, że u Ciebie jest to inny problem: nie tyle zaufania do metody, tylko...do Stwórcy, po prostu. Zaufaj Bogu, powierz mu Wasze życie, małżeństwo i współżycie wraz z tymi pwodami dla których odkładacie poczęcie. Jeśli będziesz polegać tylko na sobie i metodzie to co Ci po tym? Zaufaj Bogu a będziesz miała pokój ducha.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gość » 23 listopada 2004, o 11:38

to jest racja, ale, gdyby tylko o to chodziło, to chyba znaczyłoby, ze metody są tylko dla wierzących. a tak normalnie, to nie ma się co na nich opierać. przecież tak nie jest.
Gość
 

Postprzez misiacz » 23 listopada 2004, o 11:54

Droga Atko,
ja jestem prawie 2,5 roku po ślubie i na razie nie planujemy jeszcze potomka. Przez jakiś czas, pewnie ok. 1,5 roku naszego małżeństwa, odczuwałam chyba podobnie jak Ty - z jednej strony wybraliśmy NPR świadomie, uważając to za najlepszy sposób sterowania płodnością, z drugiej strony, ja mimo wszystko odczuwałam jakiś wewnętrzny lęk, co by było, gdyby jednak...

Wiem, że myślenie zmienić najtrudniej, ale mi się to udało. Jeśli nie balansuje się na granicy, bierze się pod uwagę czynniki mogące zakłócić objawy i jest się ostrożnym (a przecież tak postępujesz :!: ) to nie ma szans na poczęcie w fazie III, a więc metoda gwarantuje całkowity spokój i pewność (nie tylko wierzącym). Od kiedy sobie to uświadomiłam, żyje mi się naprawdę lepiej i nie stresują mnie myśli co by było gdyby... Wtedy natomiast, gdy korzystamy z I fazy, myślę, że gdyby doszło do poczęcia, widocznie tak byłoby dla nas dobrze...

Myślę, że jeśli masz za sobą 22 cykli obserwacji, możesz być naprawdę spokojna o ich miarodajność. Jeśli akceptujecie samą metodę i postępujecie wg reguł, naprawdę nie powinnaś się stresować. Pozdrawiam cieplutko :)
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez kasiama » 23 listopada 2004, o 20:09

Co do zaufania...wydaje mi się, że trzeba mieć gruntowną wiedzę na temat swojej wybranej metody i ta świadomość, że wie się naprawdę dobrze daje wiele spokoju. Ja, po przeczytaniu książki-"samouczka", zdecydowałam się wybrać jeszcze na kurs nauczycieli NPR, w ten sposób mam trochę szerszy obraz całości i naukowe wytłumaczenie wielu faktów, na które to nie wystarcza czasu na kursach podstawowych.
Dobrze jest też wybrać jedną metodę z NPR (nie wiedzieć czemu zapomina się, że tak jak wiele jest metod metod antykoncepcji, tak wiele jest metod NPR), do niej się stosować i jej zaufać. Jak chodzi o sosoby, które pomagają interpretować, też najlepiej jest poszukać takich, które znają tą samą metodę, co ty. A w ogóle idealnie jest udać się z kartą do poradni NPR, tam już na pewno siedzą fachowcy, tylko nie wiem, czy gdzieć w pobliżu masz taką poradnię, nie napisałaś skąd jesteś...

Nie sądzę też, aby miał jakieś uzasadnienie medyczne, czy statystyczne tak duży lęk wielu z was odnośnie współżycia z I fazie. Przecież skuteczność NPR jest porównywalna ze skutecznością pigułek(skuteczność metody której ja uczę-Rotzera wynosi 99,8%), a na pewno jest wyższa od skuteczności np. prezerwatyw! A jeszcze nie słyszałąm, żeby kobieta łykająca hormony tak bardzo bała się nieplanowanej ciąży. Chyba jednak działa na naszą podświadomość powszechne przekonanie (ach, ten kalendarzyk! :roll: ) o niskiej skuteczności metod naturalnych. Trzeba tylko pamiętać, że te wskażniki skuteczności są obliczane dla danej metody, a nie dla jakiś dziwnych kompilacji metod, "domyślania" się czasu niepłodności, ani tworzenia własnych odmian... :wink:

Jeszcze jedno: strach jest największym wrogiem NPR!

Ja zaufałam i przekonałam do tego mojego męża. I jest nam z tym dobrze :D

P.S.
Jeszcze sobie pomyślałam, że to, co dla mnie jest największą zaletą NPR- czyli, że wszystko zależy tylko od nas i jest w naszych rękach, dla kogoś innego może być właśnie tym najtrudniejszym. Gdyby co, to nie można "zwalić" odpowiedzialności na kogoś innego...

Przepraszam, że takie to długie...
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Augusta » 23 listopada 2004, o 20:30

można zaufać tylko w jeden sposób - uwieżyć że dzieci nie gryzą ( a przynajmniej nie zagryzą :D )
jeśli byście stosowali prezerwatywy, piółki i Bóg wie co jeszcze to też byście się bali, lęk zawsze jest gdy nie dopuszcza się możliwości mienia śliczego maleństwa.
Augusta
Przygodny gość
 
Posty: 74
Dołączył(a): 20 listopada 2004, o 23:09
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez rybka » 23 listopada 2004, o 20:36

npr ma tę zaletę, że poczęcie dziecka jest jedynym "zagrożeniem".
żadnych grzybic, powikłań itp.

a Dziecko to przecież nic złego.
najwyżej pojawi się wcześniej niż teraz planujecie. to jest najgorsze co może sie stać. więc nie bój się, tylko dalej spokojnie i dokładnie prowadź obserwacje. najwyżej... no właśnie? co złego stać się może?

sursum corda :lol:
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

dzieki

Postprzez Gość » 23 listopada 2004, o 23:32

Bardzo Wam dziękuję. Podniosłyście mnie trochę na duchu. To fakt, że trudno mi przyjąć, że moje dziecko może nie byc planowane przeze mnie, tzn. chcę żeby było zaproszone świadomie, jakoś myślę, że byłoby mi wobec niego głupio, że jest bo jest, a nie dlatego, że było oczekiwane i chciane od samego początku. Pozdrawiam serdecznie.
Gość
 

Re: dzieki

Postprzez Augusta » 24 listopada 2004, o 19:21

Atka napisał(a):chcę żeby było zaproszone świadomie, jakoś myślę, że byłoby mi wobec niego głupio, że jest bo jest, a nie dlatego, że było oczekiwane i chciane od samego początku. Pozdrawiam serdecznie.


bo trzeba poczynić jede założenie - prawdopodobnie nie będzie,może do ale jeśli ma być to jestem otwarta, wiem że każde współżycie tego doprowadzić (oczywiście jest to uproszczenie myślowe - ale sens jest taki że jest się stale otwartym na nowe życie) co nie oznacza że będziesz matką 15 dzieciątek, ale że jesteś otwarta na życie i choć planujesz i postępujesz słusznie z rozumem to jednak wiesz że ostatecznie to Pam Bóg jest dawcą życia a Wy uczestnikami w tym akcie stwórczym.
Augusta
Przygodny gość
 
Posty: 74
Dołączył(a): 20 listopada 2004, o 23:09
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gość » 25 listopada 2004, o 09:59

Mam świadomość, że Bóg jest Dawcą życia i On o tym decyduje. Ale dziecko na początku swego istnienia chyba przede wszystkim czuje (chociaż kto wie coś na temat relacji nienarodzonego dziecka do Boga?!), co rodzice o nim myślą. I stąd czerpie swoje informacje o świecie, ważne dla rozwoju emocjonalnego.
Chyba jestem jedyną czarna owcą na tym forum :oops: (i dobrze, że jedyną). Dobrze też, że chcecie mnie pobielić. Oby się udało.
Gość
 

Postprzez Gość » 25 listopada 2004, o 11:38

Witaj Atka

Nie będę Cię pobielać, a jedynie podzielę się swoimi myślami na ten temat. Praktyka będzie dopiero za rok...

Rozumiem Cię Atka, że teraz nie chcesz mieć dziecka. U mnie to jest tak, że oboje z narzeczonym pragniemy dzieci. Nieraz gdy rozmawiamy na ten temat stwierdzamy, że już byśmy chcieli móc trzymać nasze maleństwo w ramionach. Ale z drugiej strony... Oboje wiemy,że to nie jest dobry czas i dobrze, że czekamy do ślubu, że nie ma szans na "wpadkę". Problem wróci po ślubie.. Ja od zawsze uznawałam metody naturalne z pełnym zaufaniem do Boga (nie chcę dziecka, ale jeżeli Bóg da to dopomoże) Udało mi się wymusić na narzeczonym NPR (On niestety nie jest wierzący).
Poteoretyzuję troszkę. Nie wiem jaka musiałaby być nasza sytuacja, abyśmy zdecydownie odrzucali możliwość powiększenia rodziny. Jeżeli jednak będzie sytuacja,że bedziemy zmuszeni odkładać poczęcie, a mój mąż będzie się każdorazowo bał czy dobrze zinterpretowaliśmy wszystko czy nie będę w ciąży to myślę, że dla jego spokoju w czasie uznanym za niepłodny sięgniemy po dodatkowe "zabezpieczenie". I poczekamy na czas gdy nieplanowane dziecko będzie po prostu niespodzianką od Pana Boga. Swoją drogą to mam nadzieję, że dziecko NIGDY nie będzie dla nas problemem przed którym trzeba się zabezpieczać.

Atka, pewnie, że najlepsza jest sytuacja gdy dziecko poczyna się w czasie gdy pragną tego rodzice. Uważam jednak, że nie sam fakt chęci/ niechęci poczęcia dziecka akurat teraz jest ważny, ale czy ogólnie dzidziuś jest planowany- może za pół roku?, za rok? Wtedy choć nie zaplanowany to jednak jest upragniony, uchany zanim się pocznie, a więc od pierwszych chwil towarzyszy mu miłość rodziców. Choć jeszcze nie ukierunkowana "na brzuch". I to nic, że jest trochę zamieszania, bo pojawiło się wcześniej. Myślę, że trudniej jest gdy kobieta nosi w sobie zupełną nichęć.

W każdym razie życzę dużo ufności Bogu i w swoje obserwacje
Gość
 

Postprzez Augusta » 25 listopada 2004, o 12:13

Atka napisał(a): Ale dziecko na początku swego istnienia chyba przede wszystkim czuje (chociaż kto wie coś na temat relacji nienarodzonego dziecka do Boga?!), co rodzice o nim myślą. I stąd czerpie swoje informacje o świecie, ważne dla rozwoju emocjonalnego.


o tym mówi psychologia prenatalna, dziecko czuje strach, miłość matki, rozumie bodźce (np głaskanie po brzuchu :D )
dlatego zawsze trzeba się liczyć z dzieckiem.
Zaryzykowałabym takie zdanie:
Zanim się zacznie współzyć z meżem trzeba mieć w sobie ducha macierzyństwa, ducha miłości do swoich jeszcze nie poczętych dzieci... wówczas zaskoczenie nie będzie kojarzone z - klęską :?
Augusta
Przygodny gość
 
Posty: 74
Dołączył(a): 20 listopada 2004, o 23:09
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gość » 25 listopada 2004, o 12:19

Bertrudo,
nie pasuje mi stosowanie "dodatkowych zabezpieczeń" z różnych względów (powiedzmy w uproszczeniu: estetyczno-kościołowych).
Mój mąż na szczeęście nie wyobrażał sobie od początku żadnej antykoncepcji, więc nie musiałam go do niczego przekonywać.
Może za bardzo chciałabym mieć wszystko zaplanowane w życiu.
Dzieki, że się odezwałaś.
pozdrawiam wszystkie ufne osoby. :)
Gość
 

Postprzez Gość » 25 listopada 2004, o 12:34

Witam ponownie!

Szczerze mówiąc to ja też nie bardzo sobie wyobrażam z podobnych względów co Ty, ale mam taki układ z Narzeczonym. Zobaczymy po ślubie jak to wszystko się ułoży. W końcu w duchu miłości niemożliwe staje się możliwe.

Póki co to Mój Narzeczony ma bardzo uspokajające mnie podejście. Na wiadomość o nieplanowanej ciąży mojej przyjaciółki zareagował taką radością, że aż mi było Go trochę żal, że ta wiadomość nie dotyczy mnie.

Pozdrawiam
Gość
 

Postprzez GosiaD » 25 listopada 2004, o 18:56

Droga Atko, chciałabym Ci przytoczyć mój "przypadek" zaufania.
Jestem mężatką od 2 lat, matką 14 miesięcznego Tymka. NPR zaczeliśmy stosować dwa miesiące przed ślubem. Oczywiście odkładaliśmy myśl o poczęciu dziecka przede wszystkim ze względu na brak mieszkania. Jednakże tak się stało że w czwartym cyklu poczeliśmy nasze maleństwo. Analizując później wykresy doszłam do wniosku,że błędnie je interpretowałam i Tymek został poczęty w 2 dniu wyższej temperatury.
Ale muszę przyznać że myśl o dziecku bardzo nas zmobilizowała i wierze że Bóg czuwał nad nami. Obecnie mamy własne mieszkanie, oboje pracujemy. Czasami jest ciężko ale gdy patrze na mojego synka, nie wyobrażam sobie naszego życia bez niego. Jest roześmianym małym człowieczkiem.
Po porodzie cały czas prowadziłam obserwacje, szukałam więcej informacji na temat NPR, zaczęłam badać szyjkę. Teraz czuje się bardzo pewna stosujac metodę Rotzera, a jeśli pocznie się drugie dziecko.... zawierze Bogu ponownie.

PS.
Bardzo mi się podobało porównanie stosowania NPR do wysyłania zaproszenia do Boga które przedstawia w swojej książce "Dobra nowina o seksia i małżeństwie" Christopher West
GosiaD
Przygodny gość
 
Posty: 12
Dołączył(a): 27 lutego 2004, o 17:31
Lokalizacja: Gdynia

Postprzez misiacz » 25 listopada 2004, o 20:09

Ja też bardzo polecam książkę Westa, o której napisała GosiaD - jest naprawdę wspaniała.

A jeszcze co do wątpliwości... Myślę, że mimo wszystko nikt ze stosujących NPR nie jest negatywnie nastawiony do mogącego pojawić się życia. Ja też nawet w czasie gdy "stresowałam się", na pewno w wypadku "zaplanowania się" Maleństwa bardzo bym się cieszyła i układalibyśmy wszystko odpowiednio, tak jak GosiaD. Dziewczyny, czym innym jest otwartość na życie, a czym innym mogące czasem pojawić się wątpliwości :!: To normalne, że czasami człowiek zadaje sobie pytania, nawet w kwestiach podstawowych i normalne, że każdy może odczuwać w różny sposób różne życiowe sprawy, również takie jak stosowanie NPR w życiu małżeńskim. Zauważcie, jakie różne pojawiły się tu odpowiedzi:

wszystko zależy tylko od nas i jest w naszych rękach


dlatego zawsze trzeba się liczyć z dzieckiem.
Zaryzykowałabym takie zdanie:
Zanim się zacznie współzyć z meżem trzeba mieć w sobie ducha macierzyństwa, ducha miłości do swoich jeszcze nie poczętych dzieci... wówczas zaskoczenie nie będzie kojarzone z - klęską


Wbrew pozorom, nie wszystko jest więc tylko czarne i białe. Zaskoczenie nigdy nie powinno i według mnie w NPR-owych małżeństwach nie jest kojarzone z klęską, ale z drugiej strony sama idea NPR jest po to, aby kierować małżeńską płodnością :!:

Życzę sobie i Wam wszystkim, abyśmy planując swoje życie, pamiętali mimo wszystko, że nasze planowanie może różnić się od tego, co dla nas byłoby najlepsze :wink: A jeśli jesteśmy na to najlepsze otwarci, i tak tego nie stracimy :D :D :D
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez mfiel » 25 listopada 2004, o 20:58

Przepraszam, że jestem nudna i powtarzam się po raz n-ty na forum, ale w sam sakrament małżeństwa wpisana jest płodność i posiadanie dzieci. Tak więc decydując się na ślub przed ołtarzem de facto decydujemy się też na dzieci. NPR jest tylko narzędziem, które pomaga nam zaprosić maleństwa w czasie, który nam :!: wydaje się właściwy.
I mam nadzieję, że nikt nie powiesi mnie za to co napiszę, ale taka mi się nasuwa refleksja, że NPR jest o tyle skuteczny, o ile chce tego Pan Bóg :)

[quote=Atka]Jestem ponad rok po slubie, obserwuję 22 cykl i co miesiąc ten sam problem. Odkładamy na razie poczęcie. Nie współżyjemy w 1. fazie, do 3. dokładam jeszcze jeden dzień dla pewności (nie ufam swoim obserwacjom), a i tak sa momenty stresowe.[/quote]

Atko, tak do końca nie można wykluczyć stresu, bo on związany jest z naszymi emocjami, których nie możemy się przecież pozbyć ot tak po prostu. Natomiast pomyśl rok w małżeństwie na NPR i maleństwo się nie poczęło - może przydało by się odrobinę więcej zaufania do swoich obserwacji i do Pana Boga, wtedy i stres będzie mniejszy. Może też niepotrzebnie odpuszczacie sobie I fazę - to też może być źródłem jakiegoś stresu i frustracji. Może warto, abyś przedyskutowała swoje karty obserwacji z dobrym lekarzem lub nauczycielem NPR. To powinno przynieść Ci odrobinę więcej wiary w swoje umiejętności i w skuteczność metody.

Pozdrowionka :lol:
mfiel
Domownik
 
Posty: 316
Dołączył(a): 1 czerwca 2004, o 14:52
Lokalizacja: Poznań

Postprzez kasiama » 26 listopada 2004, o 16:34

Wyjaśnienie:

Z tym, że wszystko zależy od nas i jest w naszych rękach nie chodziło mi o to, aby umniejszać rolę Boga w dawaniu życia. Odnosiło się to do tego, że żyjąc według NPR, a nie antykoncepcji, nie mogę zrzucić odpowiedzialności za poczęte "nie w porę" dziecko na lekarza, który źle mi dobrał tabletki, na producentów prezerwatyw-że trafiła mi się wadliwa seria, itp... My jako małżeństwo, sami podejmujemy decyzję, czy w ten dzień podejmiemy współżycie, czy nie, więc ta odpowiedzialność też jest jakby większa. I jest to chyba coś, co jednych pociąga ku NPR, a innych lekko paraliżuje, (no bo jak się pomylę w obliczniach, to do kogo będę mogła mieć pretensje?).

Chciałam wytłumaczyć, co miałam na myśli żeby nie być opacznie zrozumianą, ale nie wiem, czy mi się to udało...
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez rybka » 27 listopada 2004, o 01:58

Zanim się zacznie współzyć z meżem trzeba mieć w sobie ducha macierzyństwa, ducha miłości do swoich jeszcze nie poczętych dzieci... wówczas zaskoczenie nie będzie kojarzone z - klęską


jako miejscowa feministka dopowiem: a mąż powinien mieć ducha ojcostwa.
zresztą gdyby nie miał to nie warto zawierać z nim tak bliskiej znajomości jaką jest współżycie, nawet jeśli nie chce się dzieci i używa całej dostępnej antykoncepcji. to się psychicznie nie opłaca.

żwiat byłby piękny, gdyby wszystkie kobiety umiały być matkami, a wszyscy mężczyźni - ojcami. co wiecej: możemy stworzyć kawałek takiego świata. zaczynając od siebie.
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez mfiel » 27 listopada 2004, o 09:37

Podpisuję się pod tym :D
mfiel
Domownik
 
Posty: 316
Dołączył(a): 1 czerwca 2004, o 14:52
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Gość » 28 listopada 2004, o 19:51

Książkę Westa czytałam, juz parę lat temu slyszałam w Londynie jego wykład i bardzo do mnie trafił, więc jak zobaczyłam w księgarni, to zaraz kupiłam. Dobra, ale wymagająca, choć te wymagania są dość pociagające, tzn. jak ideał którego sie pragnie.

Cytat:
Zanim się zacznie współzyć z meżem trzeba mieć w sobie ducha macierzyństwa, ducha miłości do swoich jeszcze nie poczętych dzieci... wówczas zaskoczenie nie będzie kojarzone z - klęską

To zdanie trcohę mi trudno przyjąć. ja się jakos urodziłam bez ducha macierzyństwa i jako młoda dziewczyna nie chcialam miec dzieci (wydawało mi się np. że to za trudne zadanie dla mnie, że się nie nadaję.). Teraz już chcę, ale rośnie we mnie powoli to dojrzewanie do bycia matką. Choc nadal uważam, że to za trudne, i że sie nie nadaję, ale jest jeszcze przecież Ojciec i ojciec, i reszta rodziny i przyjaciół.

GosiuD, dzięki za Twoją historię.

pozdrawiam :wink: Atka
Gość
 

Postprzez rybka » 29 listopada 2004, o 08:56

pieknie piszesz, że jest Ojciec i ojciec... moja przyjaciółka, również uważając, że się nie nadaje na matkę postanowiła poszukać Matki i zawierzyła dzieci Maryi. chyba poskutkowało :lol:

oczywiście "Zanim się zacznie współzyć z meżem trzeba mieć w sobie ducha macierzyństwa, ducha miłości do swoich jeszcze nie poczętych dzieci..." ponadto przed pierwszym zakochaniem się należy wiedzieć czym jest miłość i odpowiedzialność... ale jesteśmy tylko ludźmi, i choć powinno być tak pięknie, najczęściej uczymy się dopiero w praktyce.

nie ważne czy się nadajesz na matkę, czy nie. dziecko będzie pamiętało tylko to, że je kochasz. (oczywiście mówimy tu o prawdziwej miłości, a nie jakichś czułostkach. o tej miłości która z czasem sama uczy jak nalezy się okazywać :wink: )
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Gość » 29 listopada 2004, o 10:48

O tak, Matka też sie przyda. I jeszcze święci patronowie dzieci. Też mam koleżankę, która mi mówiła, że powierzyła swoje dzieci Maryi i że jest to ważne (choć wg mnie to ona jest świetną matką, więc nie dlatego że sama sie nie nadaje).
Coś mi się wydaje, że zaczynam się (bardzo powoli) uczyć zaufania w ogóle, a w tej dziedzinie jest ta szkółka.
:)
Gość
 

Postprzez rybka » 29 listopada 2004, o 22:18

tamta też JEST wspaniałą matką. ale nie była. nie maiła własnej matki, którą mogłaby naśladować... a zawierzenie dzieci Maryi uspokoiło ją, wiedziała, że dzieci sa pod dobrą opieką. a resztę macierzyństwa też wymodliła... :lol:
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Go » 30 marca 2005, o 14:51

W prawdziwej miłości nie ma miejsca na tzw. antykoncepcję. Miłośc jest darem z siebie i przyjęciem daru osoby. Tak więc ja (żona) daję się mężowi cała - z moją płodnością i przyjmuję go całego - z jego płodnością. W NPR nie ma działania przeciw płodności. Polega tylko na podejmowaniu decyzji o współżyciu w zależności od planów prokreacyjnych małżeństwa (mając na uwadze wszystkie inne czynniki, też zdrowotne). Jeżeli ma się na uwadze dobro dziecka (naszą miłośc do niego), to jeżeli nie można aktualnie począć dziecka , to wstrzemięźliwość nie jest trudna.
Go
Przygodny gość
 
Posty: 74
Dołączył(a): 17 listopada 2003, o 12:28


Powrót do Inne problemy związane z praktykowaniem NPR

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 25 gości

cron