Nie będę atakowała Gwiazdeczki, bo poniekąd ją rozumiem.
To nie jest takie proste jak Wam się wydaje. Nie potępiajcie kogoś za to, że jest zamknięty na nowe życie, że się go boi, że tego nie czuje. Trudno jest zmienić taką postawę, ot tak, za jednym pstryknięciem palca.
Mimo że dziś pragnę dzieciątka z całych sił i mocno się o jego poczęcie z mężem staramy, to jeszcze rok rok temu myślałam zupełnie jak Gwiazdeczka.
Wygląd był dla mnie tak ważny, że wizja przytycia, obwisłych piersi i wielkiego brzucha po prostu mnie przerażała. Kiedy na początku małżeństwa było podejrzenie, że mogę być w ciąży spanikowałam, przestraszyłam się, zaczęłam płakać i zawodzić... Bałam się wszystkiego - że stracę moją atrakcyjną figurę, że jeszcze nie czas, że nie damy rady, że nie wydolimy finansowo, że coś pójdzie nie tak - po prostu byłam jednym, wielkim kłębkiem STRACHU!
Ale właśnie wtedy zauważyłam, że coś jest ze mną nie "halo", że najzwyczajniej w świecie jestem szczelnie zamknięta na nowe życie... Chodź nadal nie chciałam nawet myśleć o dziecku, zaczęłam - wbrew moim negatywnym emocjom - modlić się o otwarcie na dziecko. To była modlitwa jakby na siłę, bo wcale tego nie czułam. A modliłam się tylko dlatego, że wiedziałam, że jest we mnie jakiś ogromny strach.
Nie musiałam długo czekać na efekty! Moja postawa zaczęła się krok po kroku zmieniać, to był coś niesamowitego! Lęk powoli znikał, a jego miejsce zajmowało najpierw suche chcenie, a potem głębokie pragnienie dzieciątka. Dziś mija rok od tamtego czasu, kiedy tak bardzo bałam się nowego życia i mogę śmiało powiedzieć, że dla dzieciątka mogę tracić zarówno figurę, czas jak i pieniądze
Ale zmiana egoistycznej postawy nie przychodzi sama z siebie, trzeba się o nią modlić i czekać na efekty. Bez lęku jest na prawdę lżej i łatwiej! Nie mówiąc już o tym, że seks jest przyjemniejszy