Witajcie,
proszę nie zrozumcie mnie źle, naprawdę mam wielki szacunek dla osób stosujących NPR, jednak w mojej głowie jest wiele pytań, a wiem z doświadczenia, że najbardziej przekonywujące są świadectwa innych. Jestem w związku, nie jesteśmy narzeczeństwem, ale za kilka lat planujemy się pobrać. Rozmawiamy dużo o planowaniu rodziny, początkowo byłam przeciwniczką NPR, jednak zrozumiałam, że to jedyna droga do życia w harmonii z Jezusem. Mój chłopak jest jednak pod względem NPR "lepszy" tzn. nie ma w ogóle wątpliwości, nie przerażają go okresy abstynencji, jest pewien na 100% że damy radę. Jednak mnie męczą wątpliwości. Boję się sytuacji, w której okaże się, że nie stać nas na kolejne dziecko i wtedy zacznie się życie od okresu do okresu, z wielką ulgą, gdy krwawienie się pojawi. Proszę , nie zarzucajcie mnie argumentami, że dziecko to dar, że zawsze trzeba je przyjąć etc. Ja to naprawdę wiem. Jednak nic nie poradzę na to, że zwyczajnie boję się, że z NPR będę mieć problem. Obawiam się, że będę mieć problem z określeniem jakości śluzu, że źle zmierzę temperaturę etc. Chciałabym, aby dzieci (najwyżej 3) pojawiały się planowanie. Aby każdemu można było poświęcić czas i zapewnić zasoby - nie chciałabym, aby cierpiały z powodu braku uwagi, bo mama będzie wykończona opieką nad niezaplanowanym dzieckiem.(Wolałabym, aby dzieci pojawiały się w około dwuletnich odstępach czasowych). Nie ukrywam, że chciałabym osiągnąć w życiu sukces i na razie ciężko jest wyobrazić sobie, że czerpię satysfakcję jedynie z bycia matką i kura domową (bez urazy dla kobiet, które się w tym odnajdują-szczerze gratuluję). Liczna rodzina nie jest moim (i mojego chłopaka) marzeniem. Nie uważam też, że moje pragnienia są czymś złym. Mam 21 lat i na razie nie czuję się gotowa do macierzyństwa, czasami obawiam się, czy w ogóle posiadam instynkt. Mam nadzieję, że do niego dojrzeję... Czy któraś z forumowiczek miała podobnie? Wiem, że celem małżeństwa jest posiadanie potomstwa, jednak nie chcę sprowadzać małżeństwa jedynie do prokreacji. Chciałam zapytać, czy są wśród Was osoby, które mogłyby mi na przykładzie swojego życia pokazać, że warto. Że NPR to nie męczarnia, powodująca często oddalanie się od siebie. Wiem, że życie we wstrzemięźliwości jest trudne- zdecydowaliśmy się z chłopakiem na czystość i jest to dla nas ciężka ścieżka. Zastanawiam się, czy w małżeństwie nie zgorzkniejemy od tego życia na wyrzeczeniach...
Pozdrawiam bardzo serdecznie, dziękuję za cierpliwość przy czytaniu tej przydługiej wiadomości
marcholew