Teraz jest 19 kwietnia 2024, o 11:17 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

NPR a styl życia

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB, agulla

NPR a styl życia

Postprzez emigie » 29 grudnia 2010, o 13:15

przepraszam, że będzie tak rozwlekle, ale chcę się wyżalić

Przez całe lata należałam do oazy, chodziłam na pielgrzymki - krótko mówiąc wiodłam życie blisko Boga. Zawsze tak bezkrytycznie i głęboko ufałam nauce Kościoła. Wierzyłam, że sakrament małżeństwa jest błogosławieństwem i że będzie cudownie etc.

Oboje z mężem jesteśmy młodymi naukowcami (biologami). Nasza praca jest równocześnie naszą pasją, ale -jak to czasami się mawia- "nauka wymaga poświęceń". Żyjemy skromnie, bo doktoranci nie zarabiają kokosów - więc na dzień dzisiejszy (i chyba do momentu zrobienia doktoratu) nie bardzo możemy sobie pozwolić na dzidziusia. Do tego przychodzi brak czasu, którego dziecko przecież potrzebuje.

No i właśnie o ten brak czasu mnie się rozchodzi.
Przez ponad pół roku (tzw sezon) jestem w terenie = pobudki np o 3 rano, albo całonocne łażenie po bagnach, albo kwitnięcie w gumowym skafandrze na 30 stopniowym upale, albo brodzenie przez cały dzień w rzece itp itd. Czasem przez kilka dni nie mam dostępu do toalety i bieżącej wody (są jeszcze takie miejsca na świecie!) W takich warunkach po prostu nie ma mowy o jakiejś rutynie, o mierzeniu temperatury, badaniu śluzu!
Do tego wszystkiego należy dołożyć wyjazdy za granicę - i nie widywanie się z mężem czasem po kilka miesięcy w roku...

Aktualnie nie pracujemy w terenie i do połowy stycznia będziemy razem z mężem w domu (potem on wyjeżdża na stypendnium). Jednak nawet teraz nie udaje mi się prowadzić kompletnych obserwacji. Oboje prowadzimy mało tradycyjny tryb życia. Niektórzy na forum piszą, że mają problem z npr na wyjeździe wakacyjnym. My cały czas jesteśmy na jednym wielkim "wyjeździe wakacyjnym"! Każdą wolną chwilę staramy się spędzić aktywnie: podróżować, uprawiać sporty. Obserwacja cyklu w takich warunkach często jest niemożliwa, zresztą wiadomo jak cykl czasem reaguje na stres, czy zmianę klimatu. W tym miesiącu np przytrafiły mi się jakieś zaburzenia hormonalne i silne krwawienie w środku cyklu (lekarz dał ziołowe tabletki i powiedział, że trzeba czekać aż się wszystko unormuje nawet 2 cykle).

Czuję się trochę oszukana. Gdyż ja nie mogę skutecznie stosować npr, a Kościół nie daje mi alternatywy. Mam do wyboru zatem, albo (1) rezygnację ze współżycia na kilka miesięcy w roku, (2) życie bez sakramentów i stosowanie antykoncepcji, albo (3) konieczność zmiany pracy i zrezygnowanie z marzeń i pasji :-(
emigie
Przygodny gość
 
Posty: 6
Dołączył(a): 29 grudnia 2010, o 11:59

Postprzez klara bemol » 30 grudnia 2010, o 19:30

Rozumiem na tyle, na ile mogę. Radziłabym rozmowę z dobrym spowiednikiem. Pozdrawiam
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

witaj

Postprzez kumari » 1 lutego 2011, o 20:09

bądźcie dobrej myśli i pełni nadziei, bo skąd wiesz, czy jak zrobiecie doktoraty nie pojawią się nowe kłopoty, trudności, przeciwności. Stosując npr wszyscy chcemy trochę wyręczyć Pana Boga i zaplanować sobie życie z dzidziusiem. A to jest możliwe tylko do pewnego stopnia, bo i tak wszystko zależy od Niego. A każde nowe życie to cud. Stosujcie npr na tyle na ile możecie, ale jesteście przecież młodzi zdrowi. Nie zapieraj się tak przed dzieckiem, kiedy się pojawi nie zrujnuje Wam życia, przekonasz się ile szczęścia w nie wniesie. Być może taka "pomyłka" w stosowaniu npr bedzie wymagała poświęcenia kariery jednego z Was, ale i tak warto. My też z mężem lubimy mieć wszystko zaplanowane, poukładane. Pierwsze dziecko zaplanowaliśmy co do minuty - udało się, Bóg ofiarował nam mały cud. Ale życie bardzo weryfikuje nasze plany, marzenia, dążenia, uczy pokory. Zaplanowaliśmy drugie dziecko. Pan Bóg zabrał je do siebie. Mamy w Niebie małego Orędownika. Nie wiem kiedy uda mi się zajść znowu w ciążę, nie wiem czy uda mi się jeszcze kiedyś urodzić dziecko. Nauczyłam się, że nie da się wszystkiego wytłumaczyć, zaplanować. Jestem bardziej otwarta na nowe życie. Dziecko jest zawsze szczęściem dla małżeństwa, nie tragedią.
kumari
Przygodny gość
 
Posty: 14
Dołączył(a): 23 stycznia 2011, o 19:50

dzięki za odpowiedź

Postprzez emigie » 4 lutego 2011, o 12:55

Przykro mi, ze straty którą ponieśliście. I podziwiam Twoją wiarę!

My z mężem bardzo chcemy dzieci. Tylko tak się składa, że z tym naszym zdrowiem nie do końca jest tak kolorowo. Mąż ma chroniczną chorobę, więc dziecko będzie dla nas nieco większym wyzwaniem niż dla "młodych i zdrowych"
Ale dobra, nie takie problemy ludzie mają... Po prostu zawsze byłam osobą od której dużo wymagano i sama od siebie dużo wymagam, a odpowiedzialność to moje drugie 'ja'.

Poza tym nawet w świecie zwierząt jest coś takiego jak planowanie rodziny. Ptaki najpierw szukają partnera, potem zaloty, budowanie gniazda, a na końcu składanie jaj. I jeżeli się zdarza rok, że np dużo pada i brakuje pokarmu w okolicy, to ptaki odkładają moment założenia gniazda do czasu poprawy warunków, żeby pisklęta miały dość pożywienia. Dlaczego więc, ja - Homo sapiens (człowiek myślący) mam zachowywać się mniej odpowiedzialnie niż ptak, który nawet nie posiada kory mózgowej !?;-)

Niestety jeżeli chodzi o moją pracę, to może być dokładnie tak jak piszesz - będę musiała ją poświęcić. A to będzie oznaczało jakąś moją porażkę osobistą i pewnie konieczność rezygnacji z zawodu.
Tymczasem z autopsji wiem, co to znaczy mieć mamę, która poświęciła się rodzinie kosztem własnego rozwoju... Moja mama zrezygnowała z pracy, żeby prowadzić dom i opiekować się 3-ką dzieci. Dziś jest bardzo nieszczęśliwą osobą :-( Nie może wyleczyć się z depresji, nie umie znaleźć sensu w życiu. Leżąc na kanapie hoduje sobie kolejne choroby i cała rodzina cierpi razem z nią. Fakty są takie, że nie każda kobieta spełnia się całkowicie jako matka i żona!
Wiem jak czuje się dziecko wychowywane w rodzinie, gdzie na pierwszym planie są problemy z rachunkami, niespełnionymi ambicjami itd. I nie chcę tego fundować własnym dzieciom.

Pewnie to co myślę i jak postępuję, to brak wiary - ale po prostu nie umiem podejść do tematu że "jakoś to będzie"

cieplutko pozdrawiam
emigie
Przygodny gość
 
Posty: 6
Dołączył(a): 29 grudnia 2010, o 11:59

Postprzez kami79 » 4 lutego 2011, o 14:05

emigie,
warto wiedziec ze podstawowym celem malzenstwa jest zrodzenie i wychowanie potomstwa. i trzeba tak sobie poukladac pozostale sprawy, by ten pierwszy cel mogl byc w pelni zrealizowany. nie oznacza to ze albo rodzicielstwo, albo praca. bo wiele kobiet potrafi jakos polaczyc obydwie te sprawy. ale gdy zostajemy matkami, praca zawodowa czy inne formy samorealizacji zawsze musza zejsc na drugi plan, trzeba wiele rzeczy poswiecic dla dziecka zwlaszcza gdy jest male. to naturalne gdy pojawia sie dziecko. wprawdzie zabiera nam ono wiele spraw ktore do tej pory dawaly nam wiele radosci ale przynosi innego rodzaju radosc ktora naprawde czyni to poswiecenie mozliwym do zrobienia i nie az tak bolesnym :)
mamy prawo zaplanowac najlepszy moment na poczecie naszego dziecka. to indywidualna sprawa kazdego malzenstwa. z tego co piszesz wynika ze oprocz wielu przyziemnych spraw ktore Was ograniczaja, chyba zwyczajnie nie dojrzeliscie jeszcze do rodzicielstwa skoro rezygnacja z pracy na rzecz czasu spedzonego tylko z dzieckiem kojarzy Ci sie tak negatywnie. nikt nie mowi Wam ze dziecko ma sie pojawic jak najszybciej, rozwazajcie swoja sytuacje, pytajcie Pana Boga kiedy bedzie najlepszy czas na dziecko i wszystko ulozy sie tak jak powinno.
mam wrazenie ze za bardzo chcesz zaplanowac swoja przyszlosc. piszesz o tym jak wazna jest dla Ciebie praca, ze nie chcesz dzieciom fundowac problemow z rachunkami, niespelnionymi ambicjami itd. niewiem co dokladnie masz na mysli bo dzieci chca przede wszystkim naszej obecnosci i milosci wiec te dwie sprawy wcale nie musza przycmiewac tych pierwszych. kazde malzenstwo miewa rozne zyciowe problemy, i nie da sie do konca zaplanowac naszego zycia tak, zeby ich calkiem uniknac. zawsze moze wyskoczyc cos czego nie przewidzialas, nawet jesli bedziesz super zrealizowana w pracy, to moze wydarzyc sie w Twoim zyciu cos, co Cie calkiem rozwali. nawet jezeli podwinie nam sie w zyciu noga to w koncu to tez jest noermalne. dzieci nie moga wychowywac sie w domu gdzie nie ma zadnych problemow bo takich domow poprostu nie ma. gdy widza ze rodzice maja problemy materialne czy jakiekolwiek inne to tez je jakos oswaja z normalnym zyciem gdzie radosci przeplataja ie z porazkami.a dodatkowo gdy widza rodzicow ktorzy w obliczu problemow wzajemnie sie wspieraja, daje im to poczucie bezpieczenstwa i wzor na przyszlosc co zaprocentuje w ich wlasnych malzenstwach.
jestesmy kims innym niz nasi rodzice i nie musimy tak samo przezywac roznych zyciowych sytuacji. ja tez prowadze podobny tryb zycia jaki prowadzila moja mama gdy miala male dzieci. tez nie pracuje, tez zajmuje sie domem i wychowuje trojke maluchow- mama miala nas dwie. i tez czasem czuje sie tym zmeczona. nie czuje sie jednak przytloczona moimi obowiazkami bo mam kochajacego meza ktory mi pomaga, dbam o to by miec czas tylko na swoje sprawy, staram sie zajmowac roznymi fajnymi rzeczami oprocz wychowywania dzieci. rozwazam tez powrot do pracy za jakis czas. moja mama nie miala ani meza ktory ja wspieral, ani czasu dla siebie bo sama dobrowolnie kazda chwile oddala dzieciom. i tez dzis przyznaje ze sie zafiksowala a mozna bylo inaczej. dlatego mimo ze wiedziemy podobne zycie, ja jestem z mojego zadowolona- ona ze swojego nie.
dzieci nie wymagaja od nas calkowitego poswiecenia. jezeli od malego uczymy je ze rodzice maja prawo do swoich spraw, odpoczynku czy pracy, rozumieja to i traktuja jako cos naturalnego. problem polega bardziej na tym czy my jako rodzice, potrafimy takie granice ustalic i dzialac w pelni na kilku frontach rownoczesnie.
zycze duzo spokoju i zaufania Bogu. powierzcie Mu wasze sprawy i napewno wtedy wasze zycie bedzie naprawde piekne i szczesliwe, nawet gdy potoczy sie nie do konca zgodnie z waszymi wyobrazeniami
kami79
Domownik
 
Posty: 486
Dołączył(a): 20 kwietnia 2009, o 15:36
Lokalizacja: wieś na Mazowszu

zatoczone kółeczko

Postprzez emigie » 4 lutego 2011, o 15:36

Nie polemizuję z tym jaki jest cel małżeństwa i wydaje mi się, że rozumiem jakie procesy będą zachodzić w rodzinie, gdy przyjdzie dziecko na świat. Że tam mam jakieś obawy, wynikające z trudnych doświadczeń - to chyba naturalny skutek procesów myślowych.
No ale dobrze, skoro jeszcze nie dojrzałam do macierzyństwa, poświęceń itp - to wniosek nasuwa się prosty. Powinniśmy poczekać jeszcze z poczęciem dziecka - aż dojrzejemy. Czyli wracam do punktu wyjścia - do NPR i problemami o których pisałam na początku wątku
:roll:
emigie
Przygodny gość
 
Posty: 6
Dołączył(a): 29 grudnia 2010, o 11:59

Postprzez kami79 » 4 lutego 2011, o 16:52

Aby prowadzic wiarygodne obserwacje temperatury, trzeba ja mierzyc codziennie o tej samej porze po conajmniej godzinnym odpoczynku w pozycji lezacej. niewiem jak wyglada Twoj tryb zycia na wyjazdach ale zakladam ze musisz miec na nich takze czas na sen ;) zastanow sie jaka godzina bylaby najlepsza dla Ciebie na mierzenie tempki biorac pod uwage powyzsze wymagania. npr wymaga czasem zmiany stylu zycia i jest to uciazliwe ale czesto mozliwe. wiem tez ze zdarzaja sie rozne wypadki losowe, ktore uniemozliwiaja na dany moment przeprowadzenie obserwacji. wszystkich przeszkod nie da sie niestety zawsze wyeliminowac ale przy scislym przestrzeganiu podstawowych regul dotyczacych badania tempki i sluzu, mozna miec wiarygodne wykresy.
obserwacje sluzu tez nie wymagaja wielkich zabiegow. to ze spedzasz tygodnie na bagnach tez nie powinno byc wielka przeszkoda bo sluz zwykle pobiera sie podczas przerw na siku- a takie zapewne miewasz. trzeba to robic dwa razy dziennie, podobnie z szyjka- jesli umiesz ja obserwowac.
stres czy inne wymienione przez ciebie czynniki moga wplywac na przebieg cyklu ale nie musza. nie kazda kobieta tak ma ze jej organizm natychmiast sie rozregulowuje po nieprzespanej nocy czy podczas choroby. sama musisz zaobserwowac jak to jest u Ciebie.
kazda z nas boryka sie z roznymi, niezaleznymi od nas, historiami ktore uniemozliwiaja wspolzycie akurat wtedy gdy wykresy na to pozwalaja. ja osobiscie ufam ze to wszystko jest wpisane w Boży plan wzgledem mojego malzenstwa i jesli przyjmiemy te sytuacje jako krzyz i ofiare, nie moze nam to zaszkodzic. chociaz i nam tez zdarzaja sie upadki i chwile rezygnacji.
ze swojej strony musimy sie starac tak ukladac nasze codzienne zycie zeby okazji do zblizen bylo jak najwiecej a co za tym idzie, starac sie o jak najlepsze warunki do obserwacji cyklu- jesli chcemy wspolzyc zgodnie z Bożym planem i natura.
rozmowa ze spowiednikiem napewno wskazana. szczegolnie takim ktory zna Wasza sytuacje. polecam takze ksiazki o. Knotza oraz forum www.szansaspotkania.net/forum znajdziesz tam wiele cennych wskazowek. pozdrawiam
kami79
Domownik
 
Posty: 486
Dołączył(a): 20 kwietnia 2009, o 15:36
Lokalizacja: wieś na Mazowszu


Powrót do Inne problemy związane z praktykowaniem NPR

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości

cron