Witam
,
jestem tutaj nowa i nie znam jeszcze wszystkich zasad panujących na tym forum, więc jeśli ten post powinien zostać umieszczony w wątku o podobnej tematyce, to bardzo przepraszam.
Zaczęłam stosować metodę objawowo-termiczną (bez obserwacji szyjki macicy) stosunkowo niedawno. Zauważyłam jednak pewne zakłócenia i nie wiem, czy jest powód do obawy o stan mojego zdrowia.
Od razu uprzedzam, że nie stosowałam żadnych środków antykoncepcyjnych. Na początku cyklu miałam gorączkę (37.01) spowodowaną przeziębieniem. Przez 7 dni brałam leki na nieżyt gardła, zapisane przez laryngologa (ale na ulotce napisano, że nie stwierdzono żadnych przeciwwskazań i mogły je stosować nawet kobiety w stanie błogosławionym).
Sprawa ma się tak, że mój cykl uległ wyraźnemu skróceniu (poprzednie miały po ok. 32 dni) i trwał 24 dni. To nie wszystko. Po miesiączce (zakres: 7-18 dzień cyklu) temperatura utrzymywała się w granicach 36.46-36.51 i było dobrze. Kiedy rozpoczęły się dni płodne (objawy śluzu płodnego), temperatura zaczęła dziwnie spadać. Od 19 dnia do 24 wahała się w granicach 36.16-36.31 (ta najwyższa wystąpiła tylko raz). Nie pojawił się też skok temp., który sygnalizowałby jajeczkowanie.
Miałam nadzieję, że pomimo niskich temperatur, zaobserwuję jeszcze owulację po 24 dniu cyklu, ale tego samego dnia pojawiło się plamienie, a kolejnego krwawienie, czyli teoretycznie koniec tego cyklu i początek kolejnego.
Tak przedstawia się mój przypadek. Mam nadzieję, że się nie zamotałam i wszystko jest jasne. Uprzejmie pytam, czy są obawy do niepokoju?