przez Andrzej » 26 września 2003, o 17:06
Jak juz zaczalem, to bede kontynuowal (choc moze troche poniewczasie).
Do Moni:
Nie chce Cie obrazac, ale mam wrazenie, ze albo nie czytasz tego, co pisze dokladnie, albo masz
jakies problemy z rozumieniem czytanego tekstu, ale od poczatku.
1. Jesli chodzi o definicje masturbacie (onanizacji), to niech Ci bedzie przejdziemy na ta z KKK,
bo ciezko sie dyskutuje operujac roznymi definicjami. Ale nawet operujac ta definicja nie moge
sie zgodzic z tym, ze pieszczoty sa "onanizmem malzenskim", gdyz jak juz napisalem nie sa one
oderwane od prokreacji i zjednoczenia, do czego jescze powroce.
2. To jakie jest stanowisko KK do pieszczot wszyscy wiemy i nie o tym przeciez dyskutujemy.
Chodzi o to, czy takie podejscie ma sens (np. cos daje malzonkom), skad sie wzielo i jak do
tego podchodzia malzenstwa. A jesli chodzi o rzucanie cytatami z KKK, to dodam tylko, ze jeli
ktos ma wydanie z 94, to znajdzie tam przyzwolenie na kare smierci. To tak na marginesie.
3. Ja NIC nie napisalem na temat otwartosci na dziecko, tylko o prokreacji!!! Moze znow mamy
rozne definicje, ale u mnie w Slowniku JP (a wydaje mi sie, ze caly czas rozmawiamy po polsku)
jest napisane, ze prokreacja to wydanie na swiat potomstwa. Oczywiscie zawsze mozna przedefiniowac
wszystki pojecia, ale wtedy to juz na pewno do niczego nie dojdziemy. Co do otwartosci, to chyba
sie zgadzamy, ale pieszczoty w zadnym momencie temu nei zaprzecaja. Jesli natomiast chodzi o
prokreacje, to sprawa wyglada zupelnie inaczej i jak juz napisalem trzeba to rozpatrywac
perspektywicznie (bo w innym wypadku kazdy stosunek powinien sie konczyc ciaza), a przy takim
patrzeniu pieszczoty tez nie sa niewslasciwe z powodu nieumieszczenia spermy w pochwie. Poza tym
nic nie napisalas, co myslisz o sytuacji, w ktorej kobieta jest w ciazy i nie ma mozliwosci
kolejnego zaplodnienia.
4. Jesli nie zrozumialas jaki problem ze spowiednikiem mieli dyskutanci z linku, ktory
podeslalem, to jest mi przykro - proponuje przeczytac jeszcze raz i sie zastanowic.
5. Jesli chodzi o problem mojego paradoksu, to tez proponuje jeszcze raz wrocic do tego i
uwaznie przeczytac. Zestawilem tam DWA cytaty, ktorych wymowa troche do siebie nie pasuje.
No oczywiscie, ze maz powinien czekac na zone (i w ogole dobrze by bylo, zeby ja kochal), ale
chodzi o to, ze jesli wytysku w pochwie nie bedzie (chyba, ze przypadkiem cos sie nie uda), to
wspolzycie bedzie gszeszne. Wiec mezczyzna niejako ma obowiazek orgazmu. A jesli ludzie maja
obowiazki, to na ogol nastawiaja sie na ich realizacje. I tu tkwi paradoks.
6. To przeciez my jestesmy Kosciolem i powinnismy sie starac, aby nakazy i zakazy mialy sens, a
nie slepo przyjmowac wszystko co jest nam przekazywane, bo od tego Bog dal nam mozgi i nieprawda
jest, ze Kosciol "bez błędu przekazuje prawdy dotyczące porządku moralnego" (patrz pkt. 2 i cala
historia nowozytna). Chodzi o to, ze najwazniejsza jest milosc i sa istotniejsze rzeczy w malzenstwie
niz sperma w pochwie.
7. Ufff, niestety znow troche dlugo, ale chcialem, zeby wszystko, co napisalem bylo klarowne i
zrozumiale. Nie chce mi sie wiecej pisac.