Teraz jest 26 kwietnia 2024, o 14:23 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

choroba a wykres temperatyry

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB, agulla

choroba a wykres temperatyry

Postprzez Małgoś » 15 stycznia 2008, o 20:25

Właśnie przyplątało mi się jakieś przeziębienie i od kilku dni mam zdecydowanie wyższą temperaturę. Jednocześnie zbliżam się do końca cyklu i czekam na spadek tempki oznaczający zbliżającą się miesiączkę.
I tu pytanie: czy spadek powinien wystąpić mimo podwyższonej chorobowo temperatury czy @ może wystąpić bez poprzedzającego ją spadku?? I czy choroba (już w III fazie) może wydłużyć cykl??
Małgoś
Przygodny gość
 
Posty: 67
Dołączył(a): 24 października 2007, o 12:40

Postprzez Bright » 15 stycznia 2008, o 22:50

Skoro przeziębienie zakłóca Ci temperaturę, to tak samo zakłóci tę spadkową. Może ona być niższa od poprzednich zakłóconych, ale wcale nie musi.

Choroba w III fazie jest dla organizmu niestety sygnałem, że ciąża się nie opłaca, więc w zdecydowanej większości przypadków nie wydłuża tek fazy.
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez Amazonka » 16 stycznia 2008, o 15:51

U mnie choroba na przełomie cykli spowodowała wręcz wzrost PTC 1dc. Normalnie zakłócona.
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Małgoś » 16 stycznia 2008, o 17:22

No ja tam już nic nie rozumiem z tymi temperaturami i w ogóle. Nie dość, że kolejny wykres mam z dziurami (wyjazdy i wczesne wstawanie albo imprezy do rana typu wesele lub sylwester akurat w okresie istotnym do wyznaczenia owulacji), to jeszcze jakiś dziwnie długi cykl. Ponoć ta cała faza lutealna ma zawsze tą samą długość, bo zakłucenia wpływają tylko na owulację. Tylko jak ją sensownie wyznaczyć, skoro akurat np wszystkie imprezy i luki w pomiarach wypadają nie wtedy co potrzeba. Czy to tylko pech początkującego??
Co jeśli jak już będę po ślubie i te wszystkie luki i zakłucenia będą miały realny wpływ na moje i mojego męża życie??
Eh, w ogóle im bardziej mi zależy żeby stosować npr, tym gorzej mi to wychodzi i wszystko jakby pod górę :(

No to sobie ponarzekałam :oops:
Małgoś
Przygodny gość
 
Posty: 67
Dołączył(a): 24 października 2007, o 12:40

Postprzez mmadzik » 16 stycznia 2008, o 19:49

Małgoś, powiem Ci, że nie jesteś odosobniona w tych obawach... Ja też miałam "dziurawe" obserwacje w tym cyklu - Pasterka, Sylwester, nauka do późna w nocy i choroba z braniem antybiotyków - nie wiem, jak to będzie wyglądać w małżeństwie...
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez Amazonka » 16 stycznia 2008, o 20:16

PTC to jeden wymiar płodności. Zostają inne objawy, na których można się opierać.
Tak naprawdę z dziurami miałam tylko pierwszy cykl obserwacji teoretycznych. Pozostałe już ok.

Obserwacje teoretyczne to luksus bycia doświadczoną samoobserwatorką po ślubie. :-)
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Bright » 16 stycznia 2008, o 22:51

Niestety macie słuszne przeczucia. Niestety Twórcy NPR nie przewidzieli, że życie nie układa się pod fazy.

Ja odkładam i niestety w tym cyklu na I fazę się nie załapaliśmy, bo byłam przeziębiona, a to mi wcale nie gwarantuje przesunięcia owulacji na później, więc jak już wyzdrowiałam, to była abstynencja, czyli w sumie na III fazę czekaliśmy 19 dni - sic!!!! 19 dc wieczorem skorzystaliśmy... przed wizytą teściowej - była do poniedziałku, więc nam 2 dni przepadły. Teraz idę w piątek do gina, więc w czw też zero seksu, a okres przypałęta się w sobotę. Żyć nie umierać, prawda?

Moje doświadczenie pokazuje, że jak nie można, to ma się mnóstwo wspólnego czasu i warunków na szalony seks, a jak można, to się w co drugim cyklu któreś rozchorowuje, ma ciężki okres w pracy i nie ma wieczorem sił na nic, wyjeźdżamy na imprezę rodzinną albo Święta itp. Potem jak się pojawią dzieci, to one też nie będą się dostosowywać do fazy płodnej, by rodzice mieli w niepłodnej czas i siły dla siebie.
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez Małgoś » 17 stycznia 2008, o 00:16

Amazonka napisał(a):PTC to jeden wymiar płodności. Zostają inne objawy, na których można się opierać.


Masz zdecydowaną rację. Tyle że u mnie jak na złość te inne obajwy (tzn. śluz, na badanie szyjki nie czuję się jeszcze, że tak powiem, gotowa) są z każdym cyklem coraz mniej dostrzegalne. Obserwuję się co prawda dopiero trzeci cykl, ale o ile w pierwszym bez problemu mogłam zaobserwować różne odmiany śluzu to w tym jakaś totalna posucha.

Amazonka napisał(a):Obserwacje teoretyczne to luksus bycia doświadczoną samoobserwatorką po ślubie


oh, naprawdę mam nadzieję, że z czasem będzie coraz lepiej i że w końcu uda mi się zinterpretować kartę cyklu od początku do końca. A potem będę się głowić nad kolejnymi... O problemach o których pisze Bright póki co będę starałą się nie myśleć :)
Małgoś
Przygodny gość
 
Posty: 67
Dołączył(a): 24 października 2007, o 12:40

Postprzez Natka » 25 lutego 2008, o 23:17

Chciałam się zapytać jak bardzo po przyjmowaniu antybiotyku może się rozchwiać mój cykl?
Zaraz po odstawieniu antybiotyku, po tygodniowej przerwie zaczęłam mierzyc temperatury. Było kilka niskich(ponad 7), potem były trzy podwyższone, wszystko wskazywało na to, że już jestem po owulacji. Wsółżyliśmy więc w czwartym dniu podwyższonej temperatury z mężem. Jednak teraz minęło juz 20 dni, powinnam dawno mieć okres, ale go wciąż nie mam. Więc od 4 dni mierzę temperaturę, ale nie mam jej podwyższonej. W związku z tym zastanawiam się czy możliwe jest, że jestem w ciąży, albo czy możliwe jest, że miesiączka może nie wystąpić??
Bardzo byłabym wdzięczna za pomoc.
Natka
Przygodny gość
 
Posty: 3
Dołączył(a): 25 lutego 2008, o 00:37

Postprzez Bright » 26 lutego 2008, o 09:29

Natka, to jest zasadniczo kwestia indywidualna. Często choroba w trakcie dojrzewania pęcherzyka powoduje, że organizm rezygnuje z owulacji i po chorobie próbuje znowu.

Co do temperatur, to trochę nie rozumiem. Były niższe, choroba, wyższe zakłócone chorobą, które wzięłaś za wyższe właściwe... a potem aż do dzisiaj temperatury znów wróciły na niższy poziom?
Może owulacji nie było i wciąż jesteś przed nią?

Polecam wykonać test ciążowy dla spokoju.
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez Isienka » 26 lutego 2008, o 14:02

"Niestety macie słuszne przeczucia. Niestety Twórcy NPR nie przewidzieli, że życie nie układa się pod fazy. (...) Żyć nie umierać, prawda?"

Nie jestem jeszcze mężatką (za pół roku będę), ale od pewnego czasu zastanawiam się nad tym, o czym pisze Bright.
Ostatnio doszłam do wniosku, że jesli NPR działa na małżeństwo frustrująco, to może znaczy, że w odniesieniu do tej pary Wola Boża jest inna - tj. żeby odłożyli swoje plany, swoje kłopoty, swoje troski na bok i postarali się o dziecko.
Co o tym myslicie? (będę wdzięczna za ustosunkowanie się, zwłaszcza mężatek, bo nurtuje mnie ta sprawa - oczywiscie wiem, ze kazda sytuacja jest inna i każdy przypadek indywidualny, ale jestem ciekawa, jakie są Wasze doświadczenia i przemyślenia).
Isienka
Przygodny gość
 
Posty: 21
Dołączył(a): 14 lutego 2008, o 12:43
Lokalizacja: arszawa

Postprzez Bright » 26 lutego 2008, o 16:24

Chyba nie wiesz, co piszesz, Isienko.

Przy Twoim podejściu, jak para nie ma problemów z płodnością, takie podejście równa się 8 dzieci (kiedyś kamienna udowodniła, że taka jest naturalna granica) w krótkich odstępach. Mało kto jest w stanie dać radę tyle utrzymać (przy takiej liczbie dzieci matka nie pracuje zarobkowo, bo nie ma kiedy), wychować i w ogóle dawać radę fizycznie.

Frustrując się NPR przed ciążą ma się i tak dużo czytelniejszą sytuację niż po porodzie, gdy jeśli łapiesz się na LAM (2% kobiet mimo spełniania warunków nie może założyć niepłodności związanej z karmieniem piersią do 6 miesiąca życia dziecka), masz 6 pierwszych miesięcy niepłodność, a potem nieczytelne objawy, bo nie wiadomo kiedy płodność wróci. Chyba, że zaraz po 6 mesiącach odstawiasz dziecko od piersi definitywnie.

Nawet, jak się przy dalszym karmieniu stosuje regułę szczytu, to często trudno się doliczyć tych 4 dni bez zmiany wydzieliny tygodniami, a czasami nawet miesiącami (patrz: wątek użytkownika Tatuś). Czyli mając 6-miesięczne niemowlę znów zaczyna się frustracja zbyt długo trwającą wstrzemięźliwością...
... więc według Twej recepty znów decydują się na dziecko... i tak w koło Macieju?

Na pierwszy rzut oka Twoja recepta ma ręce i nogi, ale jak się na to popatrzy w takim właśnie kontekście długofalowych skutków, to nie jest to dobre wyjście.

Jeśli ci ludzie się modlą, to mogą wprost zapytać Boga, czy słusznie odkładają i Bóg im potrafi w inny sposób niż przez frustracje powiedzieć, że chciałby by już mieli dziecko, albo że nie. Bóg jest dobry i nie ogranicza się do jednego znaku, jak do nas mówi. Tomaszowi niedowiarkowi dał dotknąć swoich ran, żeby ten mógł uwierzyć, nie skwitował go słowami "Nie dam Ci się doświadczalnie przekonać, że naprawdę jestem żywy, bo nie."

Ludzie są różni, kobiety mają różne cykle, pary mają różne potrzeby, różną wiarę Bogu i Kościołowi, a NPR jest jeden. Normalne jest więc to, że jednym będzie NPR leżał, a innym sprawiał nadmierne trudności, jedni będą zaciskać zęby wtedy ze względy na naukę Kościoła, a inni się frustrować, bo jej przyjąć nie umieją i zbytnio się męczą limitowanym jak dla nich nadmiesrnie współżyciem.

Jak zaczniesz stosować NPR, bo teraz to tylko prowadzisz obserwacje, które nie mogą zmienić Twego życia tak jak nieplanowane poczęcie albo zbyt długie starania, to sama się przekonasz, że zgranie NPR z dwójką kochających się młodych małżonków, którzy nie sią tylko duchem, ale i ciałem, i potrzeby materialne/rozwoju zawodowego też posiadają, jest trudne lub bardzo trudne, a nie cukierkową wizją z kursu przedmałżeńskiego.
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez Tatuś » 26 lutego 2008, o 16:56

Isienka!
jestem mężatka 5 lat (1 marca rocznica :) ). Stosujemy npr, choć nas frustruje! Jako katoliczka uważam, że jakiekolwiek byłyby dyrektywy Kościoła są one wyrazem Bożej Woli. zatem pomimo, że npr nas frustruje, to jest (musi byc) to lepsze niz antykoncepcja, skoro Kościół tak mówi.

Npr frustruje nas odkąd urodziło się drugie dziecko (6 miesięcy temu). Wczesniej wszelkie frustracje na tle współzycia wynikały z mojego złego nastawienia do seksu, egoizmu itd (jednym słowem grzechu, co ze skruchą przyznaję).

Npr dotychczas nie był takim problemem.
Dlaczego?

Ponieważ chcielismy dzieci i tak de facto nie miało to większego znaczenia kiedy się one pojawia. Na początku niby odkładalismy, bo chciałam się gdzieś zatrudnic po studiach, potem po pierwszym dziecku tez chcielismy miec troche przerwy, ale tak naprawdę sami wtedy nie bylismy pewni kiedy te dzieci maja byc. Wiedzielismy tylko, że chcemy żeby kiedys były. Dlatego stosowalismy nie npr, a jego namiastkę, mocno naginajac zasady (częściowo świadomie, częściowo z niewiedzy, bo nie zgłębialismy jego zasad tak szczegółowo - nie widzielismy takiej potrzeby).

teraz npr zaczął nas frustrować. chcemy miec jeszcze dzieci, ale tym razem wiemy, że na pewno nie teraz. Mówimy zatem "Panie Boże nasza decyzja jest taka, że teraz nie chcemy dzieci (i to "nie chcemy" nie jest juz wyrazem niepewności, ale zawiera pewna dozę stanowczej decyzji), ale niech Twoja Wola się stanie". W obliczu takiej decyzji musimy zacząć stosować szcegółowe zasady npr - bez naginania.

Nie wnikam jakie są przyczyny, dla których teraz stanowczo odkładamy, bo rozgorzałaby dyskusja, czy są one słuszne. Uważam, że każdy ma prawo kiedys taka decyzję podjąć - na tym polega świadome i odpowiedzialne rodzicielstwo. Jedni wczesniej, drudzy później taka decyzję podejmują (tak mi się wydaje), bo w którymś momencie trzeba sobie postawic pytanie, czy nasza "polityka rodzinna" (przepraszam za określenie, ale nie mogę wymyslic nic lepszego) jest dobra dla naszych dzieci, czy mamy odpowiednie warunki, żeby mieć kolejne dziecko, czy jesteśmy w odpowiednim wieku, żeby wystarczyło nam "czasu" dla dziecka itp.
Dla wyjaśnienia -nie uważam, że wielodzietność jest z zasady patologią - bynajmniej nią nie jest, jesli jest świadomą decyzją rodziców. Natomiast jeżeli ktoś nie ma za co utrzymać dzieci (to tylko przykład patologicznej sytuacji) i permanentnie, świadomie nagina zasady npru, to jest to dla mnie patologia!

Dlaczego nas teraz frustruje?

Bo stosując stricte zasady npru nasz seks będzie ograniczony do paru dni w cyklu (pomijam już teraz kwestię okresu poprodowego, bo według reguły 4 dni po szczycie udało nam się współżyc tylko raz!!!). Przez najbliższe 6 do 12 cykli w pierwszej fazie współżyć się nie da, bo reguły oparte na historii obserwacji odpadają (bo nie ma historii), reguła do 6 dnia cyklu odpada (bo przynajmniej przed porodem 7 dni krwawiłam - dość obficie). Faza III była zwykle u nas niezbyt udana - pomimo moich szczerych chęci i pragnienia okazania miłości często na każdy dotyk męża reagowałam dreszczem - bynajmniej nie rozkoszy :(

Jakie są zatem perspektywy - po długim okresie abstynencji (okołoporodowej), jak się wreszczie doczekam cykli nie będzie zbyt rózowo.

Są na tym forum uzytkowniczki, które wydają się byc w 100% przekonane do npru - nie tylko z pobudek czysto katolickich. Miałam okazję przez priv poznac lepiej jedna z nich - bardzo cenna i miła jest dla mnie ta znajomość, ale okazało się, że ta osoba jeszcze nigdy nie miała potrzeby podjęcia tej stanowczej decyzji o odkładaniu, czy wręcz unikaniu ciąży.

Najgorsze, że gdy patrzę w przyszłość nie widzę światełka w tunelu, bo im bardziej będziemy zaawansowani w latach i im więcej będziemy mieli dzieci, tym ta stanowczość naszych decyzji wymagająca restrykcyjnego stosowania zasad npru (przy całej pokorze względem ostatecznych Bożych decyzji) będzie musiała byc większa!!!
Pomijam tutaj już kwestie poważnych chorób, cesarek, od których Bóg mnie narazie uchronił, za co mu z całego serca dziękuję.

Nie uważam, że każdą parę musi npr frustrować, dlatego Isienka macie szansę :D :D :D
Jeżeli twój cykl jest wyrazisty, odpowiednio długi, okres w miarę krótki to wszystko może się pięknie ułożyć. ja mam czasem wrażenie, że we mnie się sprzysięgły wszystkie możliwe przeszkody - które zakłócają stosowanie npr bez frustracji :?

Tatusiowa
Tatuś
Domownik
 
Posty: 302
Dołączył(a): 30 grudnia 2007, o 23:36

Postprzez NB » 26 lutego 2008, o 17:44

Uprzejmie proszę o trzymanie się tematu wątku i w razie potrzeby założenie nowego.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Betsabe » 26 lutego 2008, o 19:30

Natka, czy mogłabys udostepnic wykres tego dlugiego cyklu?
Betsabe
Domownik
 
Posty: 1164
Dołączył(a): 3 lutego 2006, o 11:09

Postprzez Natka » 27 lutego 2008, o 00:07

Mogłabym udostępnić, ale nie wiem czy umiem go jasno napisać.
Oto on:
zaczęłam mierzyć od 8dnia
8. 36,1
9. 37,0 tu zaczęło sie przeziębienie
10. 36,4
11. 36,1
12. 36,0
13. powyżej 37,0 i tak do 17 dnia, wtedy stosowałam antybiotyk.
17. 36,6 ale były zakłócenia(wstałam o 10tej)
18. 36,3 S b
19. 36,4 S b
20. 36,1 S b
21. 36,1
22. 35,9
23. 36,1 S Bj mokro
24. 36,0
25. 35,9
26. 36,0 S Bj
27. 36,2 S
28. 36,2
29. 36,3
30. do 44. nie mierzyliśmy juz temperatury, gdyż uznaliśmy, że już jest po owulacji, od tego dnia współżylismy.
45. 36,1
46. 36,3 S
47. 36,3 S
48. 36,2 S
dziś jest 49 dzień tego cyklu.

Nie wiem czy wszystko jasno napisałam, ale tak on właśnie wyglądał.
Natka
Przygodny gość
 
Posty: 3
Dołączył(a): 25 lutego 2008, o 00:37

Postprzez strzyga » 27 lutego 2008, o 11:32

strasznie niskie te wszystkie tempki...
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Natka » 28 lutego 2008, o 11:52

Zawsze mam ptak niskie temperatury, to u mnie normalne. Czasem w środku dnia nie dochodzi mi do 36,6.
Zrobiłam test ciążowy, ale wyszedł negatywnie. W 50 dniu zaczął mi się okres(?). W takim razie coś źle zaobserwowałam? Już sama nie wiem. Zastanawiam się czy to nie wina termometra, może jest już popsuty. Chyba będę musiała kupić sobie nowy.
Natka
Przygodny gość
 
Posty: 3
Dołączył(a): 25 lutego 2008, o 00:37


Powrót do Inne problemy związane z praktykowaniem NPR

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości

cron