Teraz jest 28 marca 2024, o 10:34 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

myślałam żeby zacząć npr ale

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB, agulla

Postprzez milgosia » 5 lutego 2008, o 21:36

Malamia, po co się złościsz? Napisałaś jak napisałaś, rozumiem, choć ja to tak odebrałam jak twierdzenie, że to właśnie DZIĘKI prezerwatywie jest super i tyle. Nie wiem, czy większość katolików tak to odbiera, więc nie złość się na nich za mnie ;-).

Gratuluję dobrego Męża, to jest bardzo wielka łaska, czuły i dobry Mąż, pomimo, że jest niewierzący. Jak widać, Pan Bóg i przez takich ludzi działa ;-).

Pytałaś, dlaczego prezerwatywa jest zła wg KK, gorsza od NPR, na czym polega wyższość tej drugiej metody, którą KK uznaje, to starałam się odpowiedzieć jak najlepiej potrafię, jak ja to rozumiem, bo dla mnie wyższość polega właśnie na tej sferze duchowej, na tym, jak te dwie metody z nią współgrają. I nie bardzo da się to inaczej wyjaśnić, pomijając samo działanie antykoncepcyjne. Dla ateisty to rzecz jasna żadne wyjaśnienie, no ale jemu trudno wytłumaczyć takie subtelności, (trudno jest wyjaśnić je i zrozumieć nawet osobie wierzącej), skoro taki ktoś nie wierzy w Boga.

A co do stereotypów, to dla mnie np. takim klasycznym stereotypem jest przekonanie, że seks nie ma z duchowością nic wspólnego i że KK nie ma prawa tu nic powiedzieć, jest staroświecki ba, nie ma prawa zwrócić uwagi, bo księża nie współżyją. I tym podobne kwiatki.

No więc jak to jest z tą duchowością, duchową jednością aktu chrześcijańskich małżonków z prezerwatywą (ale bez użycia pojęcia duszy i Boga)?
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez malamia » 5 lutego 2008, o 22:10

Milgosiu, nie złoszczę się. I dziękuję za wszystkie wyjaśnienia. Przepraszam, jeśli Cię w czymś uraziłam - ja jestem gwałtownikiem i cholerykiem z natury. W niczym mnie to nie usprawiedliwia, ale może wyjaśni to mój ton czasami.

milgosia napisał(a):No więc jak to jest z tą duchowością, duchową jednością aktu chrześcijańskich małżonków z prezerwatywą (ale bez użycia pojęcia duszy i Boga)?


Nie odpowiem Ci na to pytanie, bo w naszym związku (mimo tego, że mąż jest niewierzący) jest obecny Bóg. I myślę, że kawałek lateksu nie przeszkadza Mu, aby nam błogosławił i był z nami. Także w czasie seksu.

Czy jeśli używam prezerwatywy, to nie mogę już definiować bliskości małżeńskiej przy użyciu pojęcia duszy i Boga?...
malamia
Bywalec
 
Posty: 196
Dołączył(a): 8 stycznia 2008, o 14:31

Postprzez szpaczek1 » 5 lutego 2008, o 23:01

milgosia dziekuje za uchylenie rabka tajemnicy jak jest z tymi prezerwatywami.... 8)

mam nadzieje ze nikogo nie obraze ale spor o to czy z prezerwatywa czy bez... jest jak spor o to co lepiej smakuje: bulka z prawdziwym maslem czy z magaryna... nigdy sie niedogadamy a jak ktos bedzie mial w kuchni tylko bulke i margaryne to pewnie kiedys sprobuje tego... chyba ze Aniol Stroz bedzie czuwal!!

moj maz twierdzi ze bulka z maslem jest lepsza :D i margaryny nie chce brac do ust ...
szpaczek1
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 18 maja 2007, o 12:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez milgosia » 6 lutego 2008, o 10:53

Dzięki Szpaczku, za dobre słowo :-).

Malamio, definiować można, a nawet należy, bo ... tak mi się wydaje ... inaczej się po prostu nie da, mówienie o duchowości miłości małżeńskiej, o duchowej bliskości bez pojęcia Boga i duszy jest sprzeczne samo w sobie.

Tylko że jest jeszcze jedna sprawa.

Jeśli duchowość współżycia małżeńskiego, duchowa bliskość małżeństwa w tym akcie ma być odblaskiem jedności Trójcy, to musi być .... całkowita, zupełna, do końca, bo w Trójcy Św. wszystkie Trzy Osoby przenikają się zupełnie w miłości, ten dialog, to bezustanne całkowite ofiarowywanie się Siebie sobie nawzajem i przyjmowanie innej Osoby, ta miłosna "wymiana", jest tym, co umacnia, co buduje Ich Jedność.

Tak więc jeśli duchowa bliskość małżonków w akcie małżeńskim ma wyrażać pełne oddanie, pełne zjednoczenie i być odblaskiem miłosnej relacji Trójcy Świętej, to także musi być .... pełna, do końca, do końca przyjmuję swojego Męża w tym sensie, że nie tylko następuje zjednoczenie cielesne, ale i że przyjmuję z radością tę życiodajną cząstkę Jego samego i pozwalam, aby ona trwała we mnie tak długo i w taki sposób, jaki jest - w danej chwili - zgodny z naturą, przez którą również działa Bóg.

To tak jak z ziemią i nasionami - mówimy, że ziemia przyjęła nasienie, jeśli ono w niej pozostaje, jeśli kiełkuje, a nie jest wydziobane przez wrony...

Współżycie małżeńskie z prezerwatywą to jest taki niby dar z siebie, ale nie do końca... bo nie chcę przyjąć tej fizycznej cząstki Jego samego, tego daru w pewnym sensie też duchowego (bo jest w nim obecny zalążek życia, dar Boga), a Mąż nie chce jej mi ofiarować ... Przeciwnie, niby tu jesteśmy razem, cieszymy się sobą, doświadczamy uniesienia, ale już tego daru od siebie nie przyjmujemy...

I na tym też polega zło wszystkich środków antykoncepcyjnych i ich grzech w stosunku do jedności małżeńskiej, nie tylko prezerwatywy, że ten dar, który jest ukoronowaniem tego miłosnego zjednoczenia cielesnego, próbuje się po prostu zabić, nie dopuścić, aby został złożony... W tym sensie następuje spotkanie dwojga, ale bez tego kulminacyjnego momentu ofiary, daru z siebie, że nie tylko mówimy sobie, że się kochamy, dajemy też f i z y c z n i e cząstkę siebie lub ją przyjmujemy z miłością, tworzymy dla niej potencjalne gniazdo.

Prezerwatywa i inne środki antykoncepcyjne zafałszowują właśnie ten bardzo subtelny moment, ale najważniejszy przecież w całym akcie miłosnym (czego zresztą nie podważają ;-)) moment ofiarowania czegoś, co jest częścią mojego ciała... i działają tak, żeby przypadkiem ten dar nie trafił tam, gdzie powinien, poprzez stawianie bariery (lateks), a jak już trafi, to żeby jak najszybciej go zabić (środki plemnikobójcze)...

I w tym sensie bynajmniej nie jest śmieszne robienie dziurki w jałowej (!) prezerwatywie, która ma służyć do pobrania nasienia do badania. Chodzi o to, żeby ten moment ofiary, ten szczególny moment d a w a n i a s i e b i e (dosłownie!) i p r z y j m o w a n i a d a r u drugiej osoby, uszanować, pomimo wszystko.

Bo przecież ukoronowaniem miłości zawsze jest właśnie dar z siebie, całkowity i do końca i ten motyw ofiary z siebie jako ukoronowania miłości przewija się przez całe Pismo Święte... i tak wielkopostnie kończąc, bo dziś Środa Popielcowa, wystarczy spojrzeć na Krzyż, na którym Bóg oddaje Swoje Życie w ręce człowieka do końca, czy też na Eucharystię, w której s p o ż y w a m y Ciało i Krew Chrystusa.
Ostatnio edytowano 6 lutego 2008, o 15:37 przez milgosia, łącznie edytowano 1 raz
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez malamia » 6 lutego 2008, o 14:40

Rozumiem to i to piękne co napisałaś.
Do mnie to niestety nie trafia. Biblia mówi: "i będą ci dwoje jednym ciałem" (z Ew. Mateusza), nie wspomina nic o tym, jak bardzo ma ta relacja nawiązywać do Trójcy Świętej albo na ile zamykam się/otwieram się na dar mojego męża, jakim jest jego nasienie. (nasienie=rzecz fizyczna, a dorabia się tu niesamowicie skomplikowaną filozofię; o wiele trudniej jest przyjmować inne "dary" małżeńskie - swój charakter, poglądy, przyzwyczajenia...i to jest w osiąganiu jedności małżeńskiej chyba ważniejsze). Mnie po prostu drażni, bo dla mnie to jest naciągane -Ferdydurke mi się przypomina. Ale ja zawsze miałam problem z tym, co mówi Biblia, a co dopowiada Kościół, w wielu kwestiach do tej pory mi to nie pasuje. Dlatego Milgosiu to co napisałam, to nie atak na Twoje osobiste poglądy. To po prostu wyraz mojej frustracji.

I niech nikt nie pisze, że wiara to nie supermarket, że albo przyjmuje się całe nauczanie Kościoła, albo wypad. O nie, życie(i wiara) nie jest czarno-białe, a jeśli ktoś je tak postrzega, to znaczy że naprawdę niewiele doświadczył. Albo że jest bez grzechu i może pierwszy rzucić kamieniem...
malamia
Bywalec
 
Posty: 196
Dołączył(a): 8 stycznia 2008, o 14:31

Postprzez NB » 6 lutego 2008, o 14:57

Malamio, wiele spraw wymaga rozmowy z osobą obeznaną w teologii. Tutaj możemy pomóc Ci przede wszystkim w interpreatcji zapisów cykli, odpowiedzieć ogólnie na pytania związane z NPR-em. W sytuacjach szczególnych możemy pomóc, jeśli napiszesz na skrzynkę: porady@lmm.pl lub biuro@lmm.pl .
W sprawach związanych z teologią ciała służy np. o.Ksawery Knotz www.szansaspotkania.net
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez malamia » 6 lutego 2008, o 15:00

OK, dziękuję za te namiary :)
malamia
Bywalec
 
Posty: 196
Dołączył(a): 8 stycznia 2008, o 14:31

Postprzez milgosia » 6 lutego 2008, o 15:47

Malamio, rozumiem, ja też ciepło pozdrawiam :-).

P.S. W Kościele jest miejsce dla każdego, a przede wszystkim dla osób, które się pogubiły, które szukają. Dla wszystkich owieczek, białych i czarnych i tych w łatki i tych szarawych, tych posłusznych i tych niepokornych, co się buntują, dla nich też jest miejsce. Przecież Chrystus poszedł szukać tej jednej, chyba nieprzypadkiem czarnej ;-).

Do wielu rzeczy my wszyscy musimy długo dojrzewać, nieraz całe życie, w końcu po to je mamy, żeby dorastać do rzeczy wielkich.

Jeszcze raz pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę dużo światła w Twoich (bardzo dobrych i odważnych !) poszukiwaniach i pytaniach,

Milgosia
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez malamia » 6 lutego 2008, o 15:50

milgosia napisał(a):P.S. W Kościele jest miejsce dla każdego, a przede wszystkim dla osób, które się pogubiły, które szukają. Dla wszystkich owieczek, białych i czarnych i tych w łatki i tych szarawych, tych posłusznych i tych niepokornych, co się buntują, dla nich też jest miejsce. Przecież Chrystus poszedł szukać tej jednej, chyba nieprzypadkiem czarnej ;-).
Milgosia


Dziękuję Ci Milgosiu za te słowa :)
malamia
Bywalec
 
Posty: 196
Dołączył(a): 8 stycznia 2008, o 14:31

Postprzez Paulinka » 10 września 2008, o 22:05

spokoj w malzenstwie tez moze stac sie bozkiem...
ale prawdziwy Bog jest wlasnie w Eucharystii ktorej braku zalujesz
Paulinka
Przygodny gość
 
Posty: 55
Dołączył(a): 11 maja 2006, o 13:35

Postprzez BarTom » 19 września 2008, o 15:02

Paulinka napisał(a):spokoj w malzenstwie tez moze stac sie bozkiem...
(...)

podobnież NPR...
BarTom
Przygodny gość
 
Posty: 24
Dołączył(a): 10 stycznia 2008, o 12:07

Postprzez Paulinka » 25 września 2008, o 20:38

oczywiscie.
a czymze wg Ciebie BarTom jest NPR?
Paulinka
Przygodny gość
 
Posty: 55
Dołączył(a): 11 maja 2006, o 13:35

Postprzez anna ewa » 25 września 2008, o 21:24

Odnośnie punktu 3 - jak ja bym tak chciała. U mnie metody naturalne wiążą się z ogromnym lękiem, bo jeśli nie ma bariery fizycznej, to nigdy nie jestem pewna, nie ufam sobie do końca i nie ufam własnemu organizmowi, który zawsze może spłatać psikusa. Pisze się o tylu sytuacjach, które mogą wprowadzić nas w błąd; stres,choroba,wypity alkohol, czy po prostu błąd pomiaru? Czy aby na pewno zabezpieczenie barierowe nie jest skuteczniejsze? Rozumiem otwartość na dar życia,ale co zrobić gdy ktoś ze względów zdrowotnych powinien unikać poczęcia. Taka osoba nie ma prawa do cieszenia się darem seksualności. Czasem ten stres jest nie do pokonania. Mam wątpliwości, bo z jednej strony zachwala się,że te metody takie pewne,a z drugiej tak często powtarza się o tej otwartości na dar życia, czyli tym samym zakłada się niepewność.
anna ewa
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 24 września 2008, o 18:35

Postprzez BarTom » 26 września 2008, o 10:36

Paulinka napisał(a):oczywiscie.
a czymze wg Ciebie BarTom jest NPR?

Wg mnie? Tabakierą dla nosa :wink:
BarTom
Przygodny gość
 
Posty: 24
Dołączył(a): 10 stycznia 2008, o 12:07

Postprzez Paulinka » 26 września 2008, o 14:55

anna ewa
npr to naturalne planowanie rodziny z tymze planowanie nie jest tutaj dobrym okresleniem
bo mozna planowac i co z tego
lepsze jest okreslenie naturalne metody rozpoznawania płodnosci i nie mozna mylic tego z antykoncepcja - nie tylko ze wzgledu na to ze nie ma wspolzycia w okreslone dni w celu unikniecia poczecia dziecka ale dlatego ze wazniejszy jest Bog i to co On chce
dlatego nie mozna sie tak skupiac czy to jest bardzo pewne czy mniej pewne ale czego Pan Bog chce i probowac zdac sie na Niego
jak tak rozumiem sens tego calego npr czy lepiej nmrp
bo jak BarTom zauwazyl npr tez moze stac sie bozkiem i mozna metodom bardziej zaufac niz Bogu a wtedy przychodzi lęk, jak w raju - czy Bog chce dla mnie dobra?
Paulinka
Przygodny gość
 
Posty: 55
Dołączył(a): 11 maja 2006, o 13:35

Postprzez anna ewa » 26 września 2008, o 15:28

Paulinka napisał(a):anna ewa
npr to naturalne planowanie rodziny z tymze planowanie nie jest tutaj dobrym okresleniem
bo mozna planowac i co z tego
lepsze jest okreslenie naturalne metody rozpoznawania płodnosci i nie mozna mylic tego z antykoncepcja - nie tylko ze wzgledu na to ze nie ma wspolzycia w okreslone dni w celu unikniecia poczecia dziecka ale dlatego ze wazniejszy jest Bog i to co On chce
dlatego nie mozna sie tak skupiac czy to jest bardzo pewne czy mniej pewne ale czego Pan Bog chce i probowac zdac sie na Niego
jak tak rozumiem sens tego calego npr czy lepiej nmrp
bo jak BarTom zauwazyl npr tez moze stac sie bozkiem i mozna metodom bardziej zaufac niz Bogu a wtedy przychodzi lęk, jak w raju - czy Bog chce dla mnie dobra?
Dobrze,ale co jeśli ktoś chce mieć maksimum pewności ze względu na zdrowie i czas rezygnacji jest długi i to psuje w małżeństwie. Czy Bóg nie chce dobra swoich dzieci,by cieszyły się seksualnością i gdy wtedy lepiej układa się w małżeństwie nawet gdy czasem zastosuje się to zabezpieczenie czy nie jest większym dobrem,że między mężem a żoną układa się lepiej i to n.p pzekłada się na szczęście w rodzinie,szczęście dzieci, które są itd.
anna ewa
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 24 września 2008, o 18:35

Postprzez dota321 » 26 września 2008, o 19:38

Pisze się o tylu sytuacjach, które mogą wprowadzić nas w błąd; stres,choroba,wypity alkohol, czy po prostu błąd pomiaru
dlatego dobrze jest prowadzić obserwacje swojego organizmu dużo wcześniej przed ślubem- wtedy naprawdę wiadomo co i jak; po pewnym czasie dochodzi się do wprawy, chociaż rozumiem, że moga być sytuacje nieprzewidywalne. Ale, jak tu wielokrotnie było pisane, to Pan Bóg daje dzieci, a nie npr.
Czy aby na pewno zabezpieczenie barierowe nie jest skuteczniejsze?
nie jest, i jasno pokazują to wyniki badań naukowych i współczynnik Pearla dla różnych metod barierowych: to dopiero ryzyko...
co zrobić gdy ktoś ze względów zdrowotnych powinien unikać poczęcia.
nie współżyć, gdy nie ma pewności, że jest w czasie niepłodnym - proste; piszę to z punktu widzenia osoby chorej, której nie wolno zajść w nieplanowaną ciążę
Taka osoba nie ma prawa do cieszenia się darem seksualności.
a skąd wiesz ile ja mam z tego radości, i tak właściwie do czego mam prawo, a do czego nie?
czyli tym samym zakłada się niepewność.
poproszę o przepis na metodę w 100% pewną; nawet sterylizacja zakłada jakieś prawdopodobieństwo poczęcia
Czy Bóg nie chce dobra swoich dzieci,by cieszyły się seksualnością i gdy wtedy lepiej układa się w małżeństwie nawet gdy czasem zastosuje się to zabezpieczenie czy nie jest większym dobrem,że między mężem a żoną układa się lepiej i to n.p pzekłada się na szczęście w rodzinie,szczęście dzieci, które są itd.
właśnie na ten temat przeczytałam ostatnio bardzo dobry artykuł : czasopismo "W drodze"9/2008 Czy Bóg prosi o heroizm? antykoncepcyjne dylematy – Małgorzata Wałejko. Wniosek był taki że czasem jest do wyboru albo chrześcijański heroizm i np. zaprzestanie współżycia na dłuższy czas albo moralne zło, i trzeciej opcji brak! I trzeba wybrać, i wytrwać, ale Bóg nigdy nie zostawia wtedy człowieka samemu sobie.
dota321
Domownik
 
Posty: 368
Dołączył(a): 31 października 2007, o 09:05
Lokalizacja: W-wa

Postprzez anna ewa » 26 września 2008, o 21:23

W odpowiedzi dla Dota321:
Gratuluję Ci takiej wiary i heroizmu i pewnie jeszcze wyrozumiałego męża
Ja bardzo chciałabym się dostosować do wymogów Kościoła, by osiągnąć spokój sumienia. W życiu to naprawdę jednak są wielkie dylematy i straszny lęk,a ja nie po to wychodziłam za mąż, ani mój mąż nie po to się żenił abyśmy żyli w celibacie.Prywatnie myślę sobie,że tak na prawdę to Kościół ustalił te zasady, a Pan Bóg nie wiadomo czego tak na prawdę od nas oczekuje. Kościół przecież też nie jest nieomylny, a zasady i to co jest grzechem też ulega zmianie na przestrzeni wieków.Wiele rzeczy w średniowieczu było niedopuszczalnych,a dziś? Może więc kiedyś Kościół dopuści używanie prezerwatyw.
Nie ma 100% metody? Ale można połączyć kilka metod.A czy całkowita abstynencja jest taka dobra w przypadku względów zdrowotnych? Nie była bym taka pewna. Nawet gdyby miała doprowadzić do rozpadu małżeństwa? Czy myślisz,że Bóg tego właśnie chce?
Nie chcę atakować Kościoła, ale mam poczucie żalu, że nie ma żadnej ulgi, żadnej alternatywy dla sytuacji wyjątkowych, tylko wciąż trzeba wybierać między Bogiem a mężem. Ten nacisk na metody naturalne wpędza wielu ludzi, którzy nie mogą temu podołać w straszne poczucie winy.
anna ewa
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 24 września 2008, o 18:35

Postprzez Tatuś » 26 września 2008, o 22:20

Anna Ewa - piszesz tak jakbym to ja swoje dzisiejsze mysli spisała (gdy jeszcze nie wiedziałam, że tu taki wątek się rozwinął)

Dla mnie npr nie jest naturalna potrzebą, jest wymogiem Kościoła, który rezegnację z npr każe okupic rezegnacją z sakramentów.

Wiem, że żadna metoda nie daje 100% pewności! ale jesli połaczę prezerwatywy z samoobserwacją, będę mogła przy takiej samej skuteczności współżyć choćby 10x w cyklu, a nie 5 (tyle razy udało nam się skorzystac w ostatnim 37 dniowym cyklu - obserwacje konsultowane na forum i przez skrzynkę lmm)

Dlaczego zatem Kościół mi zakazuje zastosowania prezerwatywy, podczas gdy ona nie szkodzi zdrowiu, a ma szansę poprawić zdrowie psychiczne (fizyczne zreszta też), bo ciągłe spięcia w domu na pewno je pogarszają?

I czy mogę męża winić za te spięcia - skoro żyje pod jednym dachem z kobietą, która kocha i pragnie z nią zbliżeń? I to pragnienie jest jego naturalna potrzebą, Bożą potrzebą???

I czy jesli zbliżenie jest symbolem zjednoczenia Boga z Kosciołem, jest przedsmakiem nieba, to czy Bóg tez nam będzie tak siebie w niebie dozował???

Dlaczego tyle innych rzeczy, które tez ingerują w Bozy Plan Zbawienia (naruszają choćby świętość życia, bo je powoli i niezauważalnie niszczą) jest dopuszczalnych. Przeciez jemy tyle rzeczy, o których wiadomo, że są nie do końca zdrowe, a które są "ulepszane" przez człowiek dla jego wygody. Przecież korzystamy ze sprzętów, których działanie na nasz organizm jest co najmniej podejrzane, a czasem nawet naukowo udowodnione, że szkodliwe. Przecież wtedy też naruszamy świętość życia, tyle, że w ciągu jego trwania, a nie przed!!!

Nie zrozumcie mnie źle - nikogo nie atakuję, a Wam dziewczyny (Dota, Amazonka i inne) po prostu zazdroszczę, że to rozumiecie, że to "czujecie" i rozumiecie jako wewnętrzną potrzebę!!!
A w mojej głowie ciągle sie kłębi pytanie: dlaczego, dlaczego, dlaczego???

jak to rozumiecie???
Moim problemem nie jest lęk przed dzieckiem (to już sobie w głowie jakoś ułozyłam - zreszta tu akurat rozumiem, że jest to kwestia wiary i zaufania w Bożą Wolę, a lęk jest moją niedoskonałośia i niedowiarstwem). Chodzi mi bardziej o dobro mojego małżeństwa - czy na pewno ta abstynencja nas umacnia, a jeśli tak to w czym nas umacnia??? Czy ta abstynencja (zakładajac, że odkładanie poczęcia jest uzasadnione) jest faktycznie wolą Boga, czy pomyłką Jego Namiestnika (przecież juz nieraz w historii się mylił, jak zauważyła Anna Ewa)???

O rety, dlaczego ja tego nie rozumiem???
Tatusiowa
Tatuś
Domownik
 
Posty: 302
Dołączył(a): 30 grudnia 2007, o 23:36

Postprzez mmadzik » 26 września 2008, o 22:25

Ja tam dziękuję za małżeństwo, które rozpada się z powodu konieczności ograniczenia współżycia. Nie neguję absolutnie, że jest to ciężki krzyż, czego zaczynam już powoli doświadczać (nigdy też nie potępiałam i nie potępię osób, które nie są w stanie sobie poradzić i posiłkują się prezerwatywą), ale ja i mój Mąż nie po to ślubowaliśmy miłość, wierność, uczciwość małżeńską i że będziemy ze sobą do śmierci, żeby to zniszczyć z powodu jakichkolwiek trudności.
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez Tatuś » 26 września 2008, o 22:30

mmadzik nasze małżeństwo się nie rozpada i nie rozpadnie!!! ale jest ciężko i nerwowo i smutno i płakać czasem się chce, bo tak siebie pragniemy, a akurat nie możemy i takich dni jest 32 na 37

I gdybym jeszcze czuła, że tak jest dobrze, a ja mam wątpliwości, czy to przypadkiem nie jest bardziej złe niż prezerwatywa 5x w miesiącu.

Gdybym robiła dobrze (a jeszcze nigdy się nie posiłkowałam antykoncepcją), to powinnam czuć pokój, radość. A jak ciągle mam wątpliwości, wręcz czasem wyrzuty sumienia, że jestem okrutna dla męża!!!
Ostatnio edytowano 26 września 2008, o 22:37 przez Tatuś, łącznie edytowano 1 raz
Tatuś
Domownik
 
Posty: 302
Dołączył(a): 30 grudnia 2007, o 23:36

Postprzez mmadzik » 26 września 2008, o 22:35

anna ewa napisał(a):Nawet gdyby miała doprowadzić do rozpadu małżeństwa? Czy myślisz,że Bóg tego właśnie chce?
Nie chcę atakować Kościoła, ale mam poczucie żalu, że nie ma żadnej ulgi, żadnej alternatywy dla sytuacji wyjątkowych, tylko wciąż trzeba wybierać między Bogiem a mężem.


Tatuś, nie odnosiłam się do Ciebie, tylko do Anny Ewy i powyższej wypowiedzi! Kiedy ja pisałam posta, Twojej wypowiedzi jeszcze nie było :wink:
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez anna ewa » 26 września 2008, o 23:12

mmadzik napisał(a):Ja tam dziękuję za małżeństwo, które rozpada się z powodu konieczności ograniczenia współżycia. Nie neguję absolutnie, że jest to ciężki krzyż, czego zaczynam już powoli doświadczać (nigdy też nie potępiałam i nie potępię osób, które nie są w stanie sobie poradzić i posiłkują się prezerwatywą), ale ja i mój Mąż nie po to ślubowaliśmy miłość, wierność, uczciwość małżeńską i że będziemy ze sobą do śmierci, żeby to zniszczyć z powodu jakichkolwiek trudności.

Była bym ostrożna z uznawaniem rozpadu (duże słowo) ale choćby psucia się relacji w małżeństwie za coś dobrego. Zawsze jest to zło i krzywda dla dzieci. Ogólnie mój mąż jest dobrym człowiekiem i bardzo dobrym ojcem, ale bardzo lubi seks, jak chyba większość mężczyzn i widać taka jego natura, że coś się zaczyna psuć jak za długo musi czekać. Chodzi nerwowy, mnie nawet przytulić nie chce, bo potem jak twierdzi narobi sobie ochoty i musi cierpieć. mnie jest przykro. Wiele razy mu to tłumaczyłam,niby przyjął do wiadomości,ale później znów to samo. Jakby siła wyższa.
Napięcie rośnie,dochodzi do spięć, czasem kłótni, bo już nie możemy nad tym zapanować.Jemu brak seksu,a mnie bliskości, choćby przytulenia.
Nie wszędzie jest książkowo z tym okazywaniem czułości w czasie abstynencji.I często logicznie zastanawiam się nad tym co jest większym złem? Kłótnia z mężem, nasz żal, rozgoryczenie? Czy cieszenie się sobą ( w końcu jesteśmy małżeństwem), choćby z użyciem prezerwatywy, jeśli i tak z ważnych powodów nie zakładamy poczęcia dziecka, a każdy ma prawo nie zakładać. Co jest większym złem, jeśli nasze złe relacje odbijają się na dzieciach?
W dodatku same metody naturalne wywołują u mnie lęk nie do przezwyciężenia. To okropne czekać, bo tak się zdarzało z przerażeniem, przyjdzie@ czy nie. Przychodzą czarne myśli co by si stało z moimi dziećmi w razie gdyby ze mną coś nie tak? Przecież tak o to łatwo? To balansowanie na krawędzi.Czasami byłam przerażona, a dodatkowe zabezpieczenie uspokajało. Ktoś napisał : to kwestia zaufania Panu Bogu. Ja sobie nie ufam a nie Jemu, a strzeżonego Pan Bóg strzeże.
I jeszcze jedna kwestia. Szansa spotkania z Bogiem i z małżonkiem - znam tą stronę.Tam też pisze, że kobieta też ma prawo do przyjemności w czasie aktu. Jak tą przyjemność osiągnąć kiedy taki lęk?
Myślę, że Pan Bóg jest wyrozumiały i rozgrzeszy nas z pewnych trudności, których nawet nie udało nam się przezwyciężyć. A chyba inne grzechy braku miłości wobec bliźnich są wiele cięższe.
anna ewa
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 24 września 2008, o 18:35

Postprzez dota321 » 26 września 2008, o 23:21

Z mojej strony wygląda to tak: są sytuacje w których po ludzku sprawa jest nierozwiązywalna; wychodząc za mąż wiedziałam jak to może być ze mną, mój Mąż był świadomy, że z powodu mojej choroby nie będziemy mogli sobie pozwolić na chwile szaleństwa, że odpadnie spontaniczność, ze wszystko powinno być zaplanowane itp. Tak, mam kochanego Męża, który cierpliwie czeka, nie naciska, rozumie. Który, gdyby zaszła potrzeba długotrwałej wstrzemięźliwości, powiedziałby: ok, rozumiem, przecież tak trzeba - wybór jest prosty, będę czekał. On taki jest, i wiem, że mam duzo szczęścia- albo chody na Górze :wink: . Ja nie wybieram pomiędzy Bogiem a Mężem, w życiu by mi nie przyszło do głowy, żeby czynic taki właśnie wybór. W mojej hierarchii Bóg jest (staram sie) na 1., a Mąż zaraz za Nim. I skoro wierzę, że Bóg jest w naszym małżeństwie, to nie ześle nam nic, co byłoby ponad nasze siły i będzie nas cały czas wspierał.
Dla mnie npr jest sposobem życia - a nie bardziej czy mniej skuteczną metodą antykoncepcji. Jest korzystaniem z tego, co mamy, jest radością wtedy, kiedy możemy.
A kiedy nie mozemy, to jest pocałunek, dotyk, rozmowa, spotkanie ze znajomymi, wyjście do kina, na koncert...
No i nikt mi nie obiecywał, że będzie zawsze łatwo i zawsze przyjemnie. Jeśli przysięgałam miłosć, wierność i uczciwość małzeńska oraz, że nie opuszczę aż do śmierci- to nie zakładałam, że zawsze łatwo będzie mi to wykonać. Dlatego potem powiedziałam: "tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci" żeby mieć całe niebo na pomoc, gdy coś będzie nie tak.
To jest mój punkt widzenia. Rozumiem, ze mozecie mieć inny, że na pewno przeżywacie koszmarne trudności. Że to co piszę, nie znajduje odzwierciedlenia u Was. Mogę obiecać modlitwę. Teologicznych dysput nie prowadzę, bo się na tym nie znam. Podałam odnośnik do artykułu- tam jest bardziej pod kątem teologii, nauki Kościoła, troszkę historii,moralności- może on komuś się przyda.
Dobrej nocy
dota321
Domownik
 
Posty: 368
Dołączył(a): 31 października 2007, o 09:05
Lokalizacja: W-wa

Postprzez anna ewa » 27 września 2008, o 00:13

I tego Ci zazdroszczę najbardziej, bo sama też miałam takie ideały,ale w pewnym momencie się rozwiały w konfrontacji z rzeczywistością i z braku wsparcia.Myślałam,że to mnie uda się przekonać męża,żeby żyć jak najbardziej "po bożemu",ale sama nie dawałam rady a on miał swoją teorię:że nie po to się żenił,żeby nie móc... i że takimi nas Pan Bóg stworzył.Czasem już myślę tak jak on. Mężczyźni często myślą w sposób uproszczony, nie zagłębiają się, są mniej wylewni, również w sprawach wiary. Chciałam go skłonić do jakiejś refleksji, myślałam o rekolekcjach dla małżonków ale odstraszyła mnie kwota(z dziećmi około 700 zł.)Takie rekolekcje to luksus. Po za tym mąż średnio miał ochotę.Gratuluję więc, ale z takim mężem to chyba o wiele łatwiej udźwignąć.
Jedno pytanie: jak długo jesteś po ślubie?
anna ewa
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 24 września 2008, o 18:35

Postprzez milgosia » 27 września 2008, o 20:54

Dziewczyny, o prezerwatywach było juz sporo na początku dokładnie tego wątku... czytałyście?

Ja też coś tam napisałam, więc żeby już się nie powtarzać, to teraz napiszę tylko tak ogólnie.

Kiedyś w chwili kryzysu przyszła mi taka myśl do głowy, że miłość małżonków chrześcijańskich, jeśli rzeczywiście jest powołaniem do Wieczności, jeśli ma być odblaskiem Miłości samego Boga, to .... nie może być tak po prostu dana nam tylko po to, aby sobie ciepłe gniazdko umościć i żyć w nim bez żadnego wysiłku... także w sferze seksu... Ona zawsze jest wezwaniem do tego, żeby pójść głębiej, żeby siebie przekraczać w każdym wymiarze, także seksualnym... Przekraczać siebie, swoje frustracje, swoje zniecierpliwienia, swoje napięcia...

To strasznie wymagające i takie ... nieludzkie.... ale nic w tym dziwnego, bo skoro jesteśmy wezwani, by uczyć się kochać miłością nie z tego świata...

Skoro seks jest częścią miłości małżeńskiej, miłości chrześcijańskiej, dlaczego miałby być wolny od momentów wyrzeczeń...? Przecież nikt nie neguje konieczności wyrzeczeń w miłości rodzicielskiej, to jakoś przyjmujemy za oczywiste...

Czy to nie jest jakieś nasze złudzenie, że współżycie ma być wyłączone z tego obszaru trudnej, choć pięknej miłości i ma być tylko dawaniem sobie nawzajem przyjemności? Czy to nie jest nasze myślenie życzeniowe, aby Pan Bóg (Kościół) dał nam święty spokój choćby tylko w tej jednej sprawie, bo życie i tak jest wystarczająco ciężkie?

Tymczasem ten wymiar współżycia, które obok zjednoczenia i głębokiej radości wymaga także poświęceń i cierpliwości, idealnie wpisuje w kontekst całej miłości chrześcijańskiej, która właściwie na każdym kroku wymaga od nas przekraczania siebie: przebaczać 77 razy, nadstawiać drugi policzek, miłować nieprzyjaciół, dobrze czynić tym, którzy nas prześladują, błogosławić oszczercom, umierać na Krzyżu za grzeszników...

I takiej miłości wszyscy musimy się uczyć całe życie... I z każdym kryzysem od nowa...
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez anna ewa » 27 września 2008, o 22:12

Hmm... Muszę przyznać, że Wasze argumenty do mnie trafiają.Jestem jaka jestem,ale Bóg zawsze był mi bliski,bardzo bliski. Tylko jakie argumenty trafią do sceptycznie nastawionego mężczyzny ? I co zrobić, jeśli ktoś zwyczajnie nie podoła? Załamać się ? Ja na przykład teraz gdy prowadzę uregulowany tryb życia mam problemy z interpretacją cyklu, a niedługo wrócę do pracy na zmiany, po 12 godzin, niesystematycznej i bardzo stresującej, na oddziale intensywnej terapii. Ta praca wcześniej była powodem, że te metody to dla mnie był niewypał.
Z całego serca chciałabym żyć według tych zasad co Wy, tylko powiedzcie mi jak? żeby to było tak jak się powszechnie mówi zachęcając ludzi do tych metod, że to tylko kilka dni wyłączonych z cyklu, a to troszeczkę okłamywanie, bo co prawda kilka dni, ale u niektórych tak ciężko je określić, że wychodzi na kilka dni kiedy można współżyć.Albo jak cały cykl "spalony" z powodu choroby....I znowu o tego cierpiącego męża się rozchodzi.
I do jednego nie jestem przekonana, czy Pan Bóg naprawdę wymaga od ludzi takich poświęceń,heroizmu czasami,jak ktoś napisał. To ludzie ustalają prawo. Prawo ma służyć człowiekowi, a nie człowiek prawu. Właściwie to.... jestem w kropce. Chciałabym, a boję się,że znowu nie podołam.
anna ewa
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 24 września 2008, o 18:35

Postprzez milgosia » 28 września 2008, o 08:23

Anno Ewo, rozumiem Twój ból, nie znam jednak uniwersalnej recepty, która rozwiązałaby w krótkim czasie taki problem.

Po pierwsze, na pewno trzeba czasu, aby ktoś nabrał przekonania i zmienił się wewnętrznie, także mąż, nie ma więc co załamywać się, że nie dzieje się to od razu.

Ludzie są różni, jednemu wystarczy przeczytanie jakiegoś artykułu, inny będzie musiał głęboko przepracować swoje wątpliwości i swoje priorytety i to wymaga czasu, czasu, czasu ...

Na pewno warto już teraz otaczać modlitwą tę sprawę i trwać w niej, pomimo upadków i kryzysów. Pan Bóg widzi serce człowieka, który się modli o dobro, choć upada, nie zawsze ze swojej winy .... i będzie też prowadził tę drugą osobę, będzie jej podsuwał w życiu różne sytuacje, czasem trudne, czasem zaskakujące... A jak Pan Bóg zrobi już szczelinę w sercu człowieka, to możesz być spokojna, On tam wpuści tyle światła, że zmieni się wszystko o 180C.

Najważniejsze jest, że chcesz dobrze, wiesz, co jest złem i się starasz ze wszystkich sił, choć nie zawsze się udaje. Ale wtedy ciężar winy moralnej rozkłada się nieco inaczej - i o tym warto porozmawiać z mądrym spowiednikiem. To "wychodzenie z wątpliwości" może potrwać długo, ale na tej drodze najważniejsza jest intencja i staranie się pomimo wszystko żyć dobrze i mimo upadków powstawać i próbować dalej.

Ze środków, które mogą być pomocne, na pewno polecam rozmowę, podsuwanie różnych materiałów na ten temat, może wspólny wyjazd w klimacie rekolekcyjnym, w którym może znaleźć się instruktor wyjaśniający wątpliwości. Z doświadczenia wiem, że inaczej zaczyna się patrzeć na sprawę, gdy się widzi osobisty, namacalny przykład małżonków żyjących takimi zasadami, gdy się widzi ich wzrastającą miłość, ich głęboki szacunek do siebie i autentyczną jedność.

To promieniuje ciepłem i spokojem do tego stopnia, że w kontaktach z nimi inny człowiek może zapragnąć tak właśnie budować miłość, zwłaszcza, że widzi, że można...
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez dota321 » 28 września 2008, o 20:32

Jedno pytanie: jak długo jesteś po ślubie?
zastanawiam się, czy odpowiedź na to pytanie mnie pogrąży :lol: :półtora roku. Tylko u mnie było tak, że kiedyś zawiodłam się bardzo na kims, i jak poznałam mojego przyszłego męża, to w ogóle nie zwróciłam na niego uwagi. Właściwie to nawet nie bardzo brałam pod uwagę swoje zamążpójście kiedykolwiek, no ale na wszelki wypadek obmyśliłam sobie takie wymagania które miałby spełniać mój mąż, że aż nierealne. Ale znalazł się właśnie ten jeden kochany człowiek, który zdołał mnie zachwycić swoim podejściem do życia, i dzieje się tak cały czas. Czekałam na niego strasznie długo, ale teraz coraz bardziej go doceniam. I niezależnie od tego, jak jest, on nie zmienia swoich przekonań i podejścia do mnie, w tym takze do sfery seksualności.
Bedę pamiętać o Tobie anno ewo w modlitwie. Wierzę, że Pan Bóg jakoś wam pomoze rowiązać tę sytuację.
dota321
Domownik
 
Posty: 368
Dołączył(a): 31 października 2007, o 09:05
Lokalizacja: W-wa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Inne problemy związane z praktykowaniem NPR

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości

cron