U nas sprawdza się:
- duużo czułości, także tej o charakterze seksualnym, masaż, mnóstwo przytuleń, pocałunków-motyli, drobnych pieszczot, zupełnie swobodnych, niezobowiązujących, po prostu po to, że by podziwiać ukochaną osobę, cieszyć się tak po prostu każdym zakamarkiem jej ciała
- lubimy wspólnie oglądać wtedy filmy w łóżku i to zarówno te "ciężkie", jak
"Plac Zbawiciela", ale też komedie romantyczne np.
"Zatańcz ze mną", thrillery np.
"Krzyk" to akurat fajnie jest oglądac w towarzystwie męża, zawsze można się przytulić
), dramaty:
"Skazani na Shawshank", biograficzne
"Padre Pio"... Jakoś nigdy nam nie dosyć dobrych filmów, ostatnio na tvn był
"Świadek koronny", na który nie mieliśmy czasu iść do kina i świetnie, że go akurat puścili w TVN.
- lubimy poczytywać sobie różnej maści książki wieczorami w łóżku (od 15min do 1 h, w zależności od możliwości), np. ostatnio mąż namówił mnie na
książki Kapuścińskiego, "Podróże z Herodotem" i "Imperium", a on czyta polecaną przez mnie
"Poczwarkę". Czytamy też inne książki, np. kryminały J. Chmielewskiej (
"Całe zdanie nieboszczyka",
"Wszystko czerwone" hihihi...), od których łóżko się trzęsie ze śmiechu
:D:D, książki J.Dobsona (
"Co każdy mąż chciałby, aby jego żona wiedziała o mężczyźnie", "Rozmowy z rodzicami"), polityczne np. rewelacyjny reportaż Cywińskiego i Boyesa
"Koniec Europy" (o państwach-satelitach byłego Związku Radzieckiego) - to ostatnie czyta sie jak wybitny kryminał, prasówkę...
Jakoś zawsze znajdzie się coś ciekawego do czytania, już nawet robimy sobie listę książek, które warto kupić... jesteśmy zdania, że dobre książki warto mieć w domu, żeby potem dzieci mogły je też przeczytać, jak dla mnie jest to jeden z lepszych sposobów na zaszczepienie w dzieciach miłości do literatury... sama tak byłam wychowana...
- gramy namiętnie w rózne gry, ostatnio dostałam od męża na urodziny
Scrabble w wersji samochodowej (z wciskanymi literkami) i gramy "na raty" przy śniadaniu, obiedzie, w łóżku itd... Wracamy też do
szachów, wreszcie, po 15 przegranych partiach udało mi się wygrać trzy razy pod rząd! I jeszcze jedna gra, trochę podobna do osławionego niegdyś "Monopolu", albo "Eurobiznesu", na których się wychowałam za czasów podstawówki, to
"Osadnicy z Catanu".
- robimy sobie prostą, a dobrą kolację ze świecami, np. egzotyczne owoce z bitą śmietaną, smażone banany z bitą śmietaną i czekoladą, naleśniki ze szpinakiem i serkiem Camembert...
- biegamy, nawet jak się uda to 3 X w tygodniu, chodzimy też 1X w tygodniu na basen... Po takim morderczym treningu rewelacyjnie się śpi !
- chodzimy na spacery, mamy dobrze, bo akurat mieszkamy blisko Skałek Twardowskiego, więc las, jeziorko i pagórki mamy 10 min drogi stąd, ale robimy też dłuższe wypady, na Kopiec Kościuszki, na Mogiłę, na Wawel, na krańce Nowej Huty
- jak się nadarzy okazja, to wspinamy się po skałkach
- zapraszamy przyjaciół na wspólny film (fajnie się pośmiać grupie), albo Scrabble, albo na partyjkę
Porażki, Makao, Remika, Kuku, Brydża, Pokera, Tysiąca itd...albo po prostu po to, żeby się spotkać, a jedzenie zawsze jest składkowe, typu owocki i ciastka, czasem jakaś sałatka...
- uczęszczmy na spotkania naszej wspólnoty, gdzie rozważamy słowa z najbliższej niedzieli, coś w rodzaju "burzy mózgów nad Ewangelią"
- modlimy się razem o siłę i radość
- staramy się dużo rozmawiać, o swojej pracy, "o tym, co tam w środku się dzieje", o polityce, o naszych planach na przyszłość, co byśmy chcieli zmienić, ulepszyć w domu, w swoim życiu, z czym mamy problem, z czym sobie nie radzimy...
- ostanio planujemy też rózne wakacje, rekolekcje - wyszły z tego:
* weekendowe rekolekcje małżeńskie (6 par, w tym jedno z małym 2- letnim dzieckiem i jedno z dzieckiem w drodze + zaprzyjaźniony ojciec dominikanin, mamy namiary na świetny ośrodek na wyjazd z dziećmi w Piwnicznej, doskonałe warunki!)
* samodzielnie zorganizowany wypad weekendowy do Londynu (bo mamy tam rodzinkę i płaciliśmy tylko za przelot, jedzenie braliśmy z Polski), do Chorwacji oraz Bośni i Hercegowiny (pojechaliśmy z innym, zaprzyjaźnionym małżeństwem po sezonie, żeby było taniej, utargowaliśmy dobrą cenę za apartman 2 pokoje+kuchnia, sami gotowaliśmy, wyszło zaskakująco tanio !), mamy w planach na przyszły rok Niceę, bo akurat pojechała tam moja siostra z mężem na 2 lata.
Sporo trzeba przegadać, żeby naprawdę się opłacało, ale się ... opłaca!