Teraz jest 2 maja 2024, o 08:08 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

NPR- buduje relecje miedzy małżonkami czy je niszczy???

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB, agulla

Postprzez strzyga » 9 października 2007, o 21:47

milgosia, ciekawe, że inne wątki są po prostu zamykane, a ten musiał być aż cały skasowany? I ten też pewnie niedługo skasują (czas to pojęcie względne). I zostaną same "słodziaki", co by nowych uczestników nie zniechęcać? To się w mojej głowie nie mieści !!

Poza tym nikt tu nie mówi, że npr jest JEDYNYM elementem psującym małżeństwo. To forum na temat npr, więc tylko to jest tu przedstawione. Jakby było forum "gotowanie" to by można było napisać, że "gotowane psuje mi miałżeństwo, bo mąż nie lubi moich obiadów", a wątek npr byłby pomienięty. Tak trudno to zrozumieć?
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez milgosia » 9 października 2007, o 22:52

strzyga napisał(a):Poza tym nikt tu nie mówi, że npr jest JEDYNYM elementem psującym małżeństwo.


Pozwól, że się z Tobą nie zgodzę. Poczytaj sobie rózne wątki, a przynajmniej same nagłówki:

NPR to męczarnia...

NPR psuje relacje między małżonkami, czy je buduje...

Moim zdaniem w wielu historiach (na szczęście nie we wszystkich) przewija się bardzo wyraźnie myśl, że to NPR jest odpowiedzialne za:

- nieudane pożycie małżeńskie
- frustrację
- oddalenie się od siebie małżonków
- chłód w relacjach
- nieumiejętność okazywania czułości w inny sposób
- nieumiejętność przeżywania wstrzemięźliwości
- brak jakiejkolwiek (!) czułości w okresie II fazy
- brak dialogu, zrozumienia
- kłótnie

itd...

Mało kto pisze o tym, że oddalił się od małżonka, ponieważ brak mu cierpliwości w znoszeniu jego humorów, ponieważ wkurzają go nieumyte naczynia, bo czasami jest zwyczajnie zmęczony pracą itd... Nie, ludzie piszą o tym, że to npr niszczy ich związek, rzadko wspominają o zmęczeniu, pracy, czy braku cierpliwości...

Tak trudno to dostrzec... ;-) ?

Żeby być za coś odpowiedzialnym, to trzeba być osobą, a nie metodą.

Odnoszę wrażenie, że "złotym środkiem" na rozwiązanie problemów byłoby zalegalizowanie przez KK użycia prezerwatyw, wtedy 90% problemów małżeńskich by się rozwiązało...

I żeby była jasność - nie piszę tu o sytuacjach skrajnych (historia Sonii), w których wybitnie trudne okoliczności utrudniają normalny rozwój relacji małżeńskiej. Ale - jak sama nazwa wskazuje - sytuacje skrajne zdarzają się rzadko.

Przecież... 100% małżeństw stosujących NPR... BĘDZIE PRZEŻYWAŁO TRUNOŚCI W OKRESIE POPORODOWYM... i to nie jest żadna sytuacja skrajna tylko normalny etap w życiu takich małżeństw, do którego trzeba się przygotować fizycznie, psychicznie i duchowo ... i korzystać w tym czasie z pomocy: fizycznej, psychicznej i duchowej... I nie zakładać z góry, że takie trudności od razu zniszczą związek...

Nie pierwsza, nie ostatnia to trudność w życiu małżeńskim...

Do zobaczenia w innych wątkach :-) !
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez novva » 10 października 2007, o 08:50

milgosia napisał(a):Mało kto pisze o tym, że oddalił się od małżonka, ponieważ brak mu cierpliwości w znoszeniu jego humorów, ponieważ wkurzają go nieumyte naczynia, bo czasami jest zwyczajnie zmęczony pracą itd... Nie, ludzie piszą o tym, że to npr niszczy ich związek, rzadko wspominają o zmęczeniu, pracy, czy braku cierpliwości...

Rzeczywiście rzadko o tym piszemy, ale to chyba właśnie dlatego, że głównym tematem forum są różnorodne problemy z NPR. Ja przynajmniej nigdy chyba nie twierdziłam, że uważam NPR za odpowiedzialny za inne moje problemy. Ale fakt, że czasami jest to ciężar, który się dokłada do i tak niełatwego życia. Jeśli się to robi świadomie, przyjmując ze wszystkimi konsekwencjami, to w porządku. Gorzej chyba, jeśli człowiek się złapie na lep pięknych słówek o tym, jak to NPR uwzniośla małżeństwo, a potem szybko przestanie sobie dawać radę i się zniechęci. Dla mnie najgorsze w promowaniu NPR są - łagodnie mówiąc - półprawdy. Po raz kolejny powtórzę to, co się na tym forum przewija często - o problemach i niedogodnościach w stosowaniu NPR trzeba mówić głośno! Trzeba mówić o tym, że w II fazie pożądanie wzrasta, więc może się pojawić frustracja. Trzeba wspominać o tym, że w małżeństwie stosującym NPR, jeśli są różnice temperamentów, może nie być łatwo się zgrać - w skrajnych przypadkach rzeczywiście łózko może rozbić zgrane w innych dziedzinach małżeństwo. Warto wspomnieć o możliwych kryzysach motywacji, trudnościach w interpretacji przy długich cyklach bądź chorobach (póki się nie ma np. PCOS wszystko jest fajnie, ale jak się zaczyna leczenie, to konia z rzędem temu, kto się połapie, jak poszczególne leki działają), frustracjach związanych z długim oczekiwaniem na skok, który się nie chce pojawić... Itd - wymieniam tylko niektóre rzeczy. I o tym także tu piszemy. Piszemy, żeby uzyskać pomoc, a nie po to, żeby narazić się na komentarze w stylu: "Jak nie możesz poczekać, to znaczy, że z małżeństwem nie jest w porządku, wkradł się egoizm..."

Wracając do rzeczy - Milgosiu, masz oczywiście rację, że wszystkie małżeństwa przeżywają bądź będą przeżywały problemy i kryzysy. I rzeczywiście, jeśli się o nich wie, to można się na nie przygotować. Z moich doświadczeń z NPR wynika, że na początku na wszystko patrzy się przez pryzmat fazy cyklu - można, nie można, co się właściwie dzieje i jak to interpretować? Całe życie ustawia się pod NPR właśnie - co zresztą jest niekiedy eksplicite zalecane także na tym forum (żeby planować współżycie z wyprzedzeniem, odłożyć w tym czasie inne rzeczy...), ale nie zawsze można to zrobić. Więc do naszych codziennych trudności dokłada się kolejna. Piszmy zatem o NPR realnie, żeby uświadamiać osoby, które dopiero na tę drogę wchodzą. Piszmy o tym, co dobre (a ciekawe, że wątek "Szczęśliwi..." jakoś mało się rozwija, ale może to ze względu na to, że piszemy tu właśnie przede wszystkim o problemach), ale nie ukrywajmy na siłę tego, co złe, i nie zwalajmy winy za wszelkie trudności na człowieka, dokopując mu przy tym niekiedy. NPR jest wymagający, niekiedy naprawdę niełatwy i dla niektórych małżeństw ten wybór jest heroiczny. Uszanujmy to, a nie dokopujmy im dodatkowo. Tu się trzeba bardzo pilnować, żeby w żadną stronę nie przesadzić - żeby ani nie było cukierkowo, ani żałośnie.

Nie wiem, czy w ogóle jakikolwiek sens ma pisanie po raz kolejny tego samego elaboratu :( Postanowiłam sobie, że jeśli raz jeszcze wypowiem się krytycznie w wątku, który zostanie następnie skasowany, rezygnuję z pisania tutaj na dobre. Szkoda mojego czasu i wysiłku. Nikogo nie obrażam i do nikogo nie piję personalnie, więc nie rozumiem, dlaczego wszelkie opinie krytyczne (czy choćby nieco odmienne) mają stąd znikać.
novva
 

Postprzez milgosia » 10 października 2007, o 09:16

novva napisał(a): Piszmy zatem o NPR realnie (...)


Zgadzam się całkowicie.

Dodam tylko od siebie taką oczywistą rzecz, że dla mnie samo pisanie nie wystarczy, wylanie z siebie żalu jest potrzebne, ale potem trzeba zakasać rękawy i zabrać się za rozwiązywanie problemu. Bo - wbrew pozorom i ogólnowątkowemu wydźwiękowi - nie jest to poza granicami naszych ludzkich możliwości. Dla mnie stawianie sobie co miesiąc pytania, co REALNIE zrobiłam w moim małżeństwie, żeby wykorzystać twórczo to oczekiwanie jest bardzo istotne... Czy faktycznie upiekłam to całe ciasto, wybrałam się z mężem na spacer "w poszukiwaniu ukrytych zakątków naszego miasta", wypożyczyłam dobry film (a tych jest sporo i na pewno nigdy nie będzie tak, że już nic ciekawego się w wypożyczalni nie znajdzie )... czy tylko o tym pisałam, czy TYLKO narzekałam na wszystkich forach świata...

Wylanie z siebie żalu JEST potrzebne, ale samo w sobie nie jest rozwiązywaniem problemu...

Zapraszam do wątku: Jak dobrze wykorzystać II fazę. Może jak się utworzy lista pomysłów, to co miesiąc będzie można wypróbować choć jeden ze sposobów?

Pozdrawiam i zmykam!
Ostatnio edytowano 10 października 2007, o 09:54 przez milgosia, łącznie edytowano 1 raz
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez NB » 10 października 2007, o 09:29

Wypowiedź Miłgosi oddaje właściwie sedno sprawy.

Przypominam, że nie jest to jakieś tam forum o metodach naturalnych, których mamy w necie mnóstwo (na gazeta.pl, 28.dni itp. itd), tylko forum pomocy stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu. Powstało ono po to aby pomagać tym, którzy korzystają z naszych kursów domowych, stacjonarnych itp.Prowadziłam z mężem kursy, na których wielokrotnie mówiliśmy o tym, że mogą pojawić się problemy i wiem, że LMM nigdy nie uciekało od rozmów na ten temat. Nasze stowarzyszenie działa w duchu katolickim opierając się na Piśmie świętym oraz przesłaniu encyklik papieskich "Humanae Vitae", "Casti Connubii ", "Evangelium Vitae" i nie tylko. Dlatego będę zawsze ostro protestować, gdy na forum pojawi się zamęt. Zamęt sieją ludzie mieniący się katolikami i kontestujący naukę Kościoła Katolickiego. Zachowanie niektórych z was przypomina mi postawę członków organizacji "Katolicy za wolnym wyborem", czyli jestem wierzący ale...
W każdej chwili jestem gotowa na pomoc ludziom, którzy jej szukają,chcą zinterpretować karty, ale nie zgodzę się aby nasi kursanci, osoby, które konsultujemy i którym polecamy to forum były narażone na nim na osoby, które jawnie przyznają się że NPR owszem stosują ale z narzeczonym, albo promują forum z nazwą alleluja w tle, ale oficjalnie przyznają się do stosowania prezerwatyw i nic sobie z tego nie robią.
Każdy upada , bo wszyscy grzeszni jesteśmy, ale nie sztuką jest w tym upadku trwać, tylko się z niego podnosić.
Będę postulować do administratora za tym aby zamknąć to podforum, ponieważ nie wnosi ono niczego budującego.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez strzyga » 10 października 2007, o 09:41

Pewnie, najlepiej pozamykać wszystko, co jest niewygodne.
Jak czytam to wszystko, to tym bardziej utrzymuje się w swoim obecnym kryzysie wiary. Jak widzę jak Ci poprawni katolicy się tutaj zachowują. Dla mnie to czysta hipokryzja.
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez NB » 10 października 2007, o 09:48

Strzyga, to forum moderują ludzie na zasadzie wolontariatu, którzy pracują pełnoetatowo i zajmują się swoimi rodzinami. Fora dotyczące problemów z wiarą znajdują się na www.katolik.pl oraz na www.wiara.pl
Kryzysy przeżywamy wszyscy a hipokrytami są ci którzy, mówią co innego a robią co innego. Przykro mi, ze tak to wszystko odbierasz, ale jak już wspomniałam jest to forum pomocy a nie dysput światopoglądowych.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez strzyga » 10 października 2007, o 10:11

NB, wiem, kto moderuje to forum. (co to właściwie ma do rzeczy?) i nie szukam tutaj rozwiązania moich problemów dot. wiary. Znam adresy, które podałaś i często tam zaglądam.
Hipokryzja to też udawanie, a tutaj tego widzę "po kokardę".
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Krzysztof » 10 października 2007, o 10:30

Kobiety!!! Dajcie spokój. Po co to oskarżanie?! Po co takie słowa?! Powinno co niektórym wystarczyć ostatnie wyjasnienia NB i kropka. Zastanawiam się swoją drogą czy te dyskusje czytają mężczyźni (mężowie) i jak oni na to reagują. Za dużo emocji.
Krzysztof
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 3
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 09:34
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez novva » 10 października 2007, o 10:45

NB napisał(a):Będę postulować do administratora za tym aby zamknąć to podforum, ponieważ nie wnosi ono niczego budującego.

Masz rację, Krzysztofie, po tej wypowiedzi właściwie już nie ma sensu dodawać niczego innego...
NB, Twoją wypowiedź odbieram jako krzywdzącą dla wielu osób, bo nie napisałaś konkretnie, do kogo kierujesz swoje zastrzeżenia. Nie poczuwam się do odpowiedzialności za to, o czym piszesz. Pozostaje więc chyba tylko zwinąć się stąd do - jak to ujęła kamienna - "innej piaskownicy". Trochę mi szkoda, że tak się to kończy, ale może dzięki temu będę miała więcej czasu na pieczenie ciast dla męża (milgosiu :wink:). Chyba nikt po mnie płakać nie będzie, ale mnie niektórych z Was będzie brakowało.
novva
 

Postprzez NB » 10 października 2007, o 11:08

Przykro mi ale nie można udawać , że jest dobrze jak jest źle. Wtedy to ja byłabym hipokrytką.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Bright » 10 października 2007, o 11:50

Pytanie do milgosi:
jakie masz cykle? ile czasu trwa wstrzemięźliwość? na jak długo jeszcze odkładacie poczęcie? czy macie potrzeby seksualne małe, średnie czy duże?

Powyższe kwestie bardzo wpływają na stosowanie NPR i jego skutki.
Cykle ponad 30 dni z niewielkimi wahaniami, krótka miesiączka, sucha I faza, krótki objaw śluzu, średni lub mniejszy apetyt na współżycie, długa lutealna czy starania zaplanowane na najbliższy czas, powodują, że NPR jest OK. Zamieńcie 3 z tych warunków na przeciwieństwo i przestaje być różowo.

Nie jesteśmy tacy sami, więc dla niektórych NPR może być ciężarem nie do uniesienia. Ci się będą skarżyć i im rady w stylu "na pewno to z powodu grzechu" (a nie np. fizjologii czy konstrukcji psychicznej), "musicie się bardziej starać" itp. NIE POMAGAJĄ, tylko wpędzają w coraz większe rozgoryczenie, rozczarowanie itp.
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez kukułka » 10 października 2007, o 14:05

Moim zdaniem w wielu historiach (na szczęście nie we wszystkich) przewija się bardzo wyraźnie myśl, że to NPR jest odpowiedzialne za:

- nieudane pożycie małżeńskie
- frustrację
- oddalenie się od siebie małżonków
- chłód w relacjach
- nieumiejętność okazywania czułości w inny sposób
- nieumiejętność przeżywania wstrzemięźliwości
- brak jakiejkolwiek (!) czułości w okresie II fazy
- brak dialogu, zrozumienia
- kłótnie

itd...

u mnei nie ma miejsca zaden z tych czynnikow jako zrodlo problemu z npr, a mimo to problem jest.
nie wszystko jets biale albo czarne, ludzie, litosci.
chcecie rozowego forum, to je miejcie, ale wezcie pod uwage fakt, ze wielu przymierzajacych sie do NPr moze byc pozniej sfrustrowanych, ze nikt im nie powiedzial (nie mieli mozliwosci tu przeczytac), ze tak rozowo nie jest.
ja tutaj juz na takie tematy nie dyskutuje. bede jedynie kibicowac oczekujacym i odpowiadac na pytania nautralne w stylu: jak wyglada czop sluzowy.
i dodam jedno - LMM owcy z tego forum - zamykacie sie na rzeczywistosc (chocby na poziomie dyskusji) zamiast sie na nia otwierac
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez milgosia » 10 października 2007, o 15:06

Na Twoja prośbę Bright odpowiadam (dane z ostatniego roku):

- miesiączka: 6-7 dni (od trzech miesięcy) wcześniej od 7 do nawet 10 dni (duży niedobór magnezu), po intensywnej kuracji magnezem skróciła się do 7-8 dni, ale poniżej 7 spadła dopiero pod wpływem Bromcornu, magnez teraz sporadycznie

-miesiączka zazwyczaj b. bolesna (m.in. przez silny niedobór magnezu) przez pierwsze 1,5 dnia (dwa razy wylądowałam na pogotowiu, wymioty, akcja serca 60/140, puls 55, więc nie za fajnie), pyralgina/paracetamol i to tylko w czopkach, (raz atak bólu był tak silny, że po prostu nie zdążyłam wziąć tabletki), pod wpływem Bromcornu jest duuużo lepiej, ostatnio nawet nie wzięłam tabletki w 1 dniu i przeżyłam ;-).

- intensywne krwawienie do 4 dc, pozostałe dni to już plamienie do 6-7dc (wcześniej krwawienie do 6 dc, potem plamienie do nawet 9-10dc)

- cykle o rozpiętości 26-46 dni, średnio co 35-40 dni, ostatnie dwa-trzy wyraźnie krótsze: 29-32 dni (zapewne to zasługa Bromcornu branego od lipca tego roku)

- najwcześniejszy skok 16 - 17 dc (jednorazowo się zdarzył, ale się zdarzył), przed Bromcornem w okolicach 23-25 dc, ze dwa razy w tym roku w ok 30dc, po Bromcornie skok 18, 18, 20dc
- najwcześniejszy objaw śluzu BJ - 6dc, średnio w okolicach 8dc (zaraz po zakonczeniu miesiączki mam coś jakby BJ, takie rozciągliwy, przejrzysty glutek przez 1 dzień, a potem lepki przez dwa dni, a potem zmienia się na BJ)
- liczba dni ze śluzem BJ: ok 5-7
- faza lutealna: 11-13 dni, średnio 12-13 dni, raz zdarzyło mi się 16 dni, a to było (o dziwo) w 46-dniowym cyklu.
- brak plamień w III fazie (miesiączka zaczyna się konkretnie w dniu spadku tempki poniżej linii podstawowej)


A teraz inne dane:

- po ślubie 1 rok, 3 miesiące
- odkładamy, planujemy poczęcie najwczeniej za rok- półtora (jak otworzę przewód doktorski)

- szczyt śluzu wypada czasem (ostatnie 4 cykle) w 1-2 dniu skoku, czyli wg Roetzera niepłodność dopiero od 4-5 dnia skoku wieczorem. Jak skok jest ładny, to korzystam z reguły temperaturowej i czekam tylko do 4 dnia wieczorem (a czasem "ryzykujemy" 4 dnia rano), olewając śluz
- szyjkę badam, ale jeszcze się nią tak bardzo nie kieruję, na razie całkiem dobrze mi idzie wyczuwanie miękkości/twardości, za to otwartość/ zamkniętość jest wciąż owiana tajemnicą ;-)

- korzystamy w I fazy w ten sposób, że :
* jak zdążymy, to rano 1dc (i baardzo łagodzi to moje dolegliwości bólowe)
* jak się uda, to 4-7 dc, w zależności od intensywności plamienia, najczęściej jest to tylko 5-6dc
* "plodnym" glutkiem juz się nie przejmuję, jeśli jest tak wcześnie
- oczekiwanie na III fazę:
* od 2 do 3 tygodni (ostatnie 3 cykle równe 2 tyg., hurra !!!, bo Bromcorn), wczesniej 2,5-3 tygodnie

- potrzeby: duże (staramy się wykorzystać - w miarę możliwości - czas na maxa, zdarzało nam się nawet 2 razy dziennie :oops: ), a jak czekamy, to intensywnie inwestujemy energię w inne rzeczy (parzt wątek: jak dobrze przezyć II fazę)

- mnie faktycznie nosi w okolicach owulacji, a potem mam mniejszą ochotę, ale wtedy mąż ma okazję się "wykazać" i to jest w ogóle pozycja startowa do czegokolwiek ;-)

- jestem typem "mokrym", nie mam problemu z suchością pochwy, dla mnie to jest raczej kwestia odpowiednio długiego czasu "przed", nie zdarzyło mi się używać "nawilżaczy" typu oliwka dla dzieci, choć może kiedyś się przydać

- często mam wielką ochotę właśnie w ostatnich dniach przed miesiączką

- z planowaniem współżycia bywa różnie, raz jest planowane, raz nie. Najczęściej tak, bo np. czasem trwa 0,5h, a czasem nawet do 2 godzin, więc siłą rzeczy to trzeba zaplanować... jeśli w grę wchodzi np. popołudnie lub wieczór, zdarzało nam się nie iść np. na spotkanie wspólnoty, przekładać jakieś spotkanie z przyjaciółmi, opóźnić wyjazd do rodziców, bo chcieliśmy pobyć ze sobą po długiej II fazie. Raz planowanie wychodzi, a raz nie, np. w tym cyklu w III fazie dopadła mnie grypa i trzeba było przeczekać jej pierwszy atak, ale nie czekaliśmy do samego końca, bo po co ... trzeba się kochać na zdrowie ...
:oops: .

- wychodzimy z założenia, że współżycie satysfakcjonujące nie musi być codziennie i po 3x, może być w danym cyklu nawet tylko 2 razy (bo i tak się zdarzało, a raz zdarzył się bezowulacyjny), ale z miłości i to może być dużo bardziej budujące, niż np. 10 razy w miesiącu, ale psując sobie nastrój biadoleniem nad koniecznością oczekiwania... to jest absolutnie podstawowe założenie...

- dużo jest w czasie "oczekiwania" między nami takiego subtelnego, przyjemnego "napięcia", lubimy żartować sobie wtedy w nam tylko znany sposób no i oczywiście obowiązkowa jest porcja czułości, bliskości, także o charakterze seksualnym - a metodą prób i blędów dochodzimy do "granic" naszych możliwości...

- doświadczam, że nawet jak mam mniejszą ochotę, ale oddaję się mężowi, bo chcę być dla niego darem pomimo swojego zmęczenia i mniejszych potrzeb, to współżycie - często właśnie wtedy - jest niesamowicie pogłębiające i satysfakcjonujące i potem sama się sobie dziwię, że miałam podobno mniejszą ochotę...

- pielęgnuję wspomnienia dobrych spotkań z mężem, to jest jak lek na czas "mniejszej ochoty", buduje nastawienie, poza tym długi czas "rozgrzewki" robi swoje...

- upadki w II fazie nam też się zdarzają, ale to są TYLKO upadki, bynajmniej nie celowe i po pierwsze: nie ma co panikować, a po drugie: od tego są sakramenty...

Nie wiem, może mam to "szczęście", że rozmaitych traumatycznych, że tak powiem, przeżyć już w życiu trochę miałam, więc zmieniła mi się diametralnie skala porównawcza. Dla mnie nie jest problemem oczekiwanie trzech tygodni na III fazę. Są duużo gorsze rzeczy w życiu, na które trzeba czekać. M.in. doświadczyłam strachu, bólu i oczekiwania na wyniki z onkologii bliskich mi osób i to miesiąc w miesiąc przez parę lat, co to znaczy wstawać do chorej osoby parę razy w nocy przez parę lat, przewijać, myć, zmieniać pampersy, karmić odżywkami, witaminkami, soczkami ... itd. zupełnie jak małe dziecko, widziałam jak odchodzą młode osoby, jak odchodzi mój Tato itd., Widziałam ból moich przyjaciół, których dzidziuś urodził się z nie do końca ukształtowaną rączką, i innych, którzy czekają już trzy lata na dziecko i nic... to jest dopiero prawdziwe oczekiwanie... To są naprawdę trudne sprawy, których nikomu nie życzę doświadczać, ale czasami warto spojrzeć trochę z boku na swoje uczucia i problemy... i dziękować Bogu za to, co się ma... i rozwijać to, co się posiada... i prosić, żeby do tych "małych, codziennych problemów" też zaglądał i pomagał je rozwiązywać...
Ostatnio edytowano 10 października 2007, o 15:39 przez milgosia, łącznie edytowano 1 raz
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez NB » 10 października 2007, o 15:10

Przypominam wybrane zasady Forum http://www.npr.pl/forum/viewtopic.php?t=2147:


6. Zasady forum są jawne i jeżeli kogoś niemiłosiernie uwierają zakreślone przez nas granice i brakuje mu możliwości dyskutowania, z łatwością może znaleźć w Internecie wiele miejsc, w których można to robić bez przeszkód.

7. Nie podzielamy poglądu, iż nauczanie Kościoła w pewnych kwestiach etyki seksualnej można traktować swobodnie tylko dlatego, że zachowanie zasad nie jest łatwe, a nasze postępowanie czasami czy nawet często się z nim rozmija. Nie wydaje nam się także, żeby Internet był najlepszym miejscem do rozstrzygania indywidualnych problemów moralnych.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kozica2 » 10 października 2007, o 15:26

proszę admina, żeby jednak nie usuwał tego wątku, ze względu na piękną wypowiedź milgosi, szkoda by było...
kozica2
Bywalec
 
Posty: 105
Dołączył(a): 24 maja 2007, o 14:05
Lokalizacja: Poznań

Postprzez kukułka » 10 października 2007, o 16:09

milgosia, a zdajesz sobie sprawe, ze nie dla kazdego jest do zaakceptowania wspolzycie w czasie @ (jesli nie ze wzgledow estetycznych to chocby z powodu zagrozenia endometrioza)?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez milgosia » 10 października 2007, o 17:21

Kukułko, zdaję sobie z tego sprawę. My staramy się współżyć w I fazie najczęściej wtedy, kiedy plamienie jest lekkie, "niezauważalne", nie kapie, najogólniej rzecz biorąc nie przeszkadza za bardzo we współżyciu.
Myślę, że pod koniec miesiączki, w okresie plamień, zagrożenie endometriozą zdecydowania maleje...

Myśmy przyjęli taki kompromis, dobrowolnie. Dla mnie zaskakujące było to, że mój mąż, deklarujący się jako osoba "nielubiąca" widoku krwi (raz jako dziecku zdarzyło mu się zemdleć), stwierdził, że mu to aż tak bardzo nie przeszkadza... bo tego nie widzi, albo mało widzi...

A najbardziej rozbroiło mnie takie stwierdzenie, że skoro kiedyś chce być przy porodzie... no to musi się "oswoić" z widokiem krwi, albo przynajmniej ze świadomością, że ona jednak jest ...

Ja nie piszę, jak powinno być, ja pisze jak jest u nas!

Bright o to prosiła, spełniłam jej prośbę.
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez milgosia » 10 października 2007, o 17:50

Jeszcze jedno. Ja się nie znam za bardzo na badaniach dotyczących endometriozy i jej związku ze współżyciem w trakcie miesiączki, ale wydaje mi się (tak na logikę), że

- skoro współżycie w trakcie miesiączki potęguje zagrożenie (bo mogą przesnąć się do jajowodów kawałki endometrium), to przecież współżycie w III fazie też powoduje zagrożenie, bo wtedy endometrium ulega SZCZEGÓLNEMU rozpulchnieniu, na każdym obrazku przedstawiającym rozrost endometrium w trakcie cyklu widać to wyraźnie, więc ten rozrost też może potęgować potencjalne zagrożenie... a już - może to absurdalnie zabrzmi - orgazm to jest "szczyt zagrożenia", bo wtedy następują silne skurcze macicy, "wstrząsy", więc wszystko się tam może poprzesuwać... ;-);-);-)

Ja myślę, że aż tak źle nie jest, że natura umie bronić się przed czymś podobnym ;-).

Bardziej mi się wydaje, że komuś, kto ma wrodzone skłonności do endometriozy, niezależnie od fazy cyklu takie współżycie może faktycznie zaszkodzić (i niektóre "pozycje"), ale normalnej, zdrowej osobie raczej mniej...

- ale podkreślem, na tym się nie znam, tak mi tylko przyszło do głowy. W razie czego prosze o sprostowanie albo onośnik do badań, gdzie można o tym poczytać.
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez kukułka » 10 października 2007, o 18:16

milgosia, w czasie @ chodzi o strzepki endometrium, ktore wyplywaja z krwia, a nie o rozpulchnione endometrium 3 fazy
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez milgosia » 10 października 2007, o 19:18

Może faktycznie kiedy indziej podywagujemy, to niepotrzebny offtopic.
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Betsabe » 10 października 2007, o 19:33

milgosia napisał(a): Dla mnie nie jest problemem oczekiwanie trzech tygodni na III fazę. Są duużo gorsze rzeczy w życiu, na które trzeba czekać.


Milgosiu, chylę czoło.
Betsabe
Domownik
 
Posty: 1164
Dołączył(a): 3 lutego 2006, o 11:09

Postprzez Coya » 10 października 2007, o 20:19

Dziękuję milgosiu za to, co napisałaś, i za wątek o przeżywaniu II fazy :)
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez milgosia » 10 października 2007, o 22:34

Wiesz Betsabe, to nie jest tak, że to się odbywa bez walki. Ja z natury jestem dość impulsywna i czasami odczuwam zniecierpliwienie. To mój mąż jest dużo cierpliwszy.

Ale w pół roku po ślubie w zimie tego roku, gdy już mi się wydawało, że wszystkie problemy mam za sobą, jedno głupie, przypadkowo zrobione badanie mojego męża postawiło na głowie pod znakiem zapytania nie tylko teraźniejsze nasze współżycie, ale i kwestię posiadania dzieci i współżycia w ogóle. Aż za dobrze znałam problem, żeby nie wiedzieć, czym to pachnie. Znałam na wylot setki publikacji na ten temat, metody leczenia itd., przez parę lat tego się nazbierało. Wiedziałam, że jeśli diagnoza się potwierdzi, to ceną za ratowanie zdrowia będzie pożegnanie się z potencjalnym rodzicielstwem, a także - być może nawet całe życie - ze współżyciem. W pół roku po ślubie mieć taka perspektywę !!! Nie ma co, ostra jazda bez trzymanki, tylko pozadrościć...

W tej perspektywie czekanie na III fazę trzy tygodnie przez całe życie to jest pikuś, bułka z masłem, drobnostka.

Wyjaśniło się - pozytywnie dla nas na szczęście - po kilku (!) miesiącach, ale cośmy się strachu najedli, to ja tylko wiem i mój mąż.

Postanowiłam sobie wtedy, że nie będę narzekać (a zdarzało mi się, zdarzało), gdy przyjdą trudności. Wyżalić się mogę, ale nie będę w tym trwać w nieskończoność, tylko będę się starała obrócić tą energię w dobrą stronę. I po prostu staram się jak mogę. Czasem wyjdzie, czasem nie, ale jak się człowiek stara, to po jakimś czasie zaczyna mu w końcu wychodzić.

Tak, że teraz dziękuję Bogu za każde współżycie.
Ostatnio edytowano 10 października 2007, o 22:50 przez milgosia, łącznie edytowano 2 razy
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez kukułka » 10 października 2007, o 22:46

pewnie cie zdziwi, milgosiu, ze ja, antykoncepcyjna, tez Bogu za kazde wspolzycie dziekuje. i ze tez mam je pod znakiem zapytania
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez milgosia » 10 października 2007, o 22:49

Nie Kukułko, nie dziwi mnie. Wiem, że różne rzeczy się zdarzają.
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez agulla » 14 października 2007, o 23:05

na prośbę osób świadomych wątku zamykam co by herezji nie szerzyć
agulla
agulla
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 220
Dołączył(a): 21 listopada 2003, o 15:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Poprzednia strona

Powrót do Inne problemy związane z praktykowaniem NPR

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 66 gości

cron