przez Ania x » 6 lipca 2007, o 15:51
Hej,
bardzo Ci współczuję..
Nie jestem w stanie Ci wiele poradzić i konkretnie powiedzieć co masz zrobić. Napiszę Ci po prostu coś o sobie. Może to coś pomoże. TO NIE ZNACZY, ZE Z TOBą MUSI BYć TAK SAMO.
U mnie na kursie przedmałżeńskim powiedziano, że w małżeństwie nie ma kompromisów, bo prawda jest jedna. Długo się nad tym zastanawiałam, ja i mąż. Jest to swoją drogą spojrzenie od trochę innej strony niż w linku, który podala nova. To nie znaczy, że się z nim nie zgadzam, zgadzam sie, chcę zwrócić uwagę tylko na inny aspekt.
Teraz parę słów o mnie.
Między mną a mężem nie ma aż tak dużych różnic jeśli chodzi o moralnośc. Co nie oznacza, że w ogóle ich nie ma. Mój mąż nawrócił się przy mnie (ok. rok przed zaręczynami) i przy mnie uczył się, na czym polega chrześcijaństwo. Wciąż ma mniejszą potrzebę modlitwy niż ja (choć ta u niego rośnie) i ciągle ma nieco inne spojrzenie na seksualność niż ja (choć zmienia się to na plus).
Ja jako głupiutka kobitka często szłam z nim na różne kompromisy, żeby go nie zrażać, nie oddalać od Boga.
Nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć jakie owoce przyniosło to jemu. Wiem, jakie spustoszenie uczyniło to w mojej duszy. Skracałam czas modlitwy, żeby go nie przemęczać kiedy się modliliśmy razem (to jest jeszcze ok.) Skracałam czas swojej modlitwy, żeby mieć więcej czasu dla niego i zeby nie myślał o chrześcijaństwie jako o dewoctwie (to jest fatalne).
Zgadzałam się na lekkie naruszanie czystości, mimo, że czułam inaczej, bo bałam się, że go to zrazi do chrześcijaństwa i, że nadmierna pruderia wywoła w nim nerwicę, albo że będzie się z tego powodu masturbował (to podejście było fatalne). Działo się to zarówno w narzeczestwie, jak i w małżeństwie. Z tym, że w narzeczeństwie zobaczyłam ten problem, nie raz z nim o tym rozmawiałam i już wtedy zaczęłam pracować nad sobą, żeby zmienić podejście.
Chodzi o to, że przez te kompromisy duchowo stawałam się coraz słabsza, coraz bardziej daleka od Boga, skłonna w popadanie często w nieuzasadnione poczucie winy, skłonna do jeszcze większej ilości kompromisów.
Przecież my nie jesteśmy z kamienia, grzech na nas wpływa. Szczególnie dotyczy to sfery seksualnej - nie jesteśmy z kamienia. Jeśli mąż mnie rozbudzi (nie wtedy kiedy trzeba lub nie w ten sposób co trzeba), a ja mu na to pozwolę, moja seksualność rozbudzi się w tym kierunku, w którym idzie mój mąż.
Z tekstem podanym przez Novę zasadniczo sie zgadzam. Jest dla mnie w nim jednak lekka nutka nieżyciowości. Chodzi o bark ostrzeżenia, że idąc na kompromis same narażamy się na oddalenie od Boga.
Odkryłam dla siebie, żeby zachowac duchowy spokój i nie psuć małżeństwa:
1. nie mogę iść na kompromis. Jesli Bóg dał mi jakieś przykazanie muszę Mu zaufać, że będzie dobre dla mnie i męża i w nikim z nas nie wywoła spustoszeń w psychice
2. nie wolno mi panikować, ani wierzyć Złemu, że jak się poddałam, albo poszłam na jakiś kompromis, albo sama nie wiedzialam co zrobić i wyszło jak wyszło, tzn. że jestem zła. Jestem dobra, jak każdy człowiek, czasem tylko przegrywam bitwę o swoje serce i mojego męża.
I tu zgadzam się z tekstem podanym przez Novę. Nie mogę wyolbrzymiać grzechu, muszę pamiętać o tym, że Pan Bóg jest zawsze ze mną i nie pozwoli mnie skrzywdzić.
3. Muszę często przyjmować sakramenty.
4. Musiałam modlić się o sensownego spowiednika - znalazłam go.
To było o mnie.
Porada jaką chyba mogę Ci udzielić to:
Jeśli już pójdziesz na kompromis (ja tego nie polecam) i zgodzisz się na antykoncepcje, niech to on ją stosuje nie Ty. To już nie jest kwestia tylko wiary. Antykoncepcja w sensie pigułek, spirali itp. itd jest naprawdę szkodliwa dla Twojego organizmu (dla jego organizmu, jeśli on się zabepiecza przed dzieciątkiem, nie jest to aż tak szkodliwe).
Jeśli chodzi o stosowanie antykoncepcji, niektórzy jej zwolennicy zalecają łączenie prezerwatyw ze zmniejszonym okresem płodności. Obserwuj się, to będzie bardzo trudne, jesli mąż w tym nie uczestniczy, ale sama staraj się to stosować. Nawet dla samej siebie. Nauczysz się tego, a może mąż z czasem się przekona.
Ostatnio edytowano 6 lipca 2007, o 21:35 przez
Ania x, łącznie edytowano 2 razy