chyba nie do konca sama decydujesz juka
o ile wiem to twoja wiara narzuca ci taką a nie inna metodę regulacji poczęć
To zalezy, co ktos rozumie przez wiarę
Nie chce tu wchodzić w jakieś zawzięte dyskusje, zwłaszcza, że z osobistego doświadczenia mogę się podzielić na razie tym, jak przezywać czystość przedmałżeńską. Chciałabym podzielić się tylko pewną ogólną reflkeksją, która moim zdaniem można odnieść też da NPR.
Jeśli dla kogoś wiara = przepisy, Kościół jako instytucja (probosz, biskupi, siostry zakonne itp) i gdzieś tam w górze jakiś bóg, sędzia, który liczy nam plusy i minusy (jeśli w ogóle go cokolwiek obchodzimy), to nie ma się co dziwić, że wielu rzeczy, przepisów, zaleceń Kościoła (nie tylko związanych z seksualnością) nie rozumie i buntuje się przeciwko nim. Chce tu wyraźnie zaznaczyć, że nie chodzi mi bynajmniej o żadną ocenę takich ludzi, stwierdzenie, że oni są gorsi itp. To Bóg zna nasze serca i tylko On ma prawo i możliwość ocenić czyjąś wiarę.
Ale jeśli dla kogoś wiara = osobista, głęboka relacja z Bogiem jako Osobą, z kims, z kim moge podzielić się wszystkimi problemami, kto mi zawsze pomoże w najlepszy dla mnie sposób (to często nie jest tym sposobem, jaki mysmy sobie wymyślili), kto mnie kocha i pragnie mojego dobra i kto mnie stworzył, a więc najlepiej wie, na jakich zasadach funkcjonuję i czego mi potrzeba do tego, abym był szczęśliwy. No i jeszcze abym nie był samotny powołał wspólnotę uczniów - Kosciół - abyśmy sobie nawzajem pomagali w drodze do swiętości; gdzie są ludzie powołani do szczególnej służby (kapłaństwo służebne), którzy otrzymali na ziemi władzę związywania i rozwiązywania i przez których przemawia Duch Święty.
Jeśli dla mnie Bóg jest osobą, która mnie kocha i chce mojego dobra i jeśli wierzę, że w najwyraźnejszy, najbardziej obiektywny sposób przemawia do mnie przez Kościół (oficjalne nauczanie, niekoniecznie każde zdanie wypowiedziane przez każdego członka Kościoła), to przyjmuje to nauczanie i według tego kształtuję moje życie. I to w każdej dziedzinie.
W Humanae Vitae jest taki fragment, gdzie Paweł VI wyraźnie stwierdza, że to wymaga łaski Bożej, że samymi ludzkimi siłami jest niemożliwe do zachowania.
Jeszcze raz powtarzam - nie chce nikogo sądzić, oceniać, ani tym bardziej potępiać dlatego, że przeżywa trudności, zwłaszcza związane z NPR! Sama bardzo często mam problem ze zrozumieniem i zaakceptowaniem pewnych wydarzeń, przepisów czy jakichkolwiek spraw, które uznaje za przejaw woli Boga w moim zyciu. W takich sytuacjach staram się prosić Boga nie tyle o zdjęcie tego ciężaru, co o zrozumienie jego sensu i siły, aby go nieść.
Moznaby tu jeszcze wrzucić całe rozważania o zewnętrznej (Kościół mi karze) - mniej skutecznej i wewnetrzej (ja wybieram, że to, co naucza Kościół jest dobre i z własnej woli chce się do tego stosować) - bardziej skutecznej motywacji.
Jak pisałam wyżej - nie mogę się podzielic tym, jak ja sobie radzę ze wstrzemięźliwością w małżeństwie. To, co napisałam jest po prostu owocem moich przemyślen i doświadczeń w innych sferach - do tej pory we wszystkich sie sprawdzało, więc nie mam podstaw, aby przypuszczać, że akurat w tej miałoby byc inaczej
Przykład małżeństw ktore idą na całosć i przyjmują kazde potomstwo pokazuje że nie ! Oni nie muszą przeżywać żadnej ekstra wstrzemiezliwosci aby pójść do nieba.
Masz rację - sama wstrzemięźliwość lub jej brak nie decyduje o "pójściu do nieba" (rozumiem, że pod tym terminem rozumiesz zbawienie). A kto Tobie zabrania "iść na całość"? zapomnieć o wszelkich obserwacjach i przyjąć każde dziecko, które razem z zoną powołacie do życia? Nie słyszałam nigdzie żadnych odgórnych zakazów czy nakazów - raczej zachęca się (podkreślam -
zachęca karząc uwzględniać kryterium rozumu) do posiadania jak największej ilości dzieci. A jeśli Twój rozum zabrania Ci tego (np jesteś przekonany, że nie jesteś w stanie utrzymac i wychować kolejnego potomka), to Ty sam narzucasz sobie ograniczenia.
Tato - nie chce Cię atakować
To dobrze, że szukasz odpowiedzi, zadajesz pytania a nie tylko przyjmujesz literę prawa "bo tak". Życzę Ci z całego serca (i wszystkim innym też, siebie też tu zaliczam) takiego spotkania i relacji z Bogiem, że będziemy potrafili Mu w pełni , we wszystkich sferach naszego życia zaufać