Rzeczywiscie, jak czytam to, co wypunktowales, to wyglada to nielogicznie. Wiem jednak, ze to, co chce przekazac jest logiczne, tylko ciezko mi to ubrac w slowa, a nie mam niestety teraz czasu, zeby nad tym dokladnie pomyslec. Ale dziekuje ci za zwrocenie uwagi, pomysle nad tym
oznaczałoby że NPR może przyczynić się do kryzysu małżeńskiego
a przeciez wiemy ze NPR ZAWSZE wspierwa małżeństwo i je cementuje
no wlasnie - wiemy...... Ja tez to wiem, mimo, ze nie jestem jeszcze mezatka. Ale czytam rozne posty na tym forum i z nich wynika, ze niestety, npr MOZE przyczynic sie do kryzysu malzenskiego. Zastanawiam sie, na ile jest to kwestia npr, a na ile innych czynnikow (np motywacji wyboru tej, a nie innej metody, relacji miedzy malzonkami itp). Na pewno te "inne" czynniki sa bardzo wazne (moim zdaniem nawey wazniejsze), ale nie zmienia to faktu, ze wiele osob za kryzys swojego malzenstwa wini npr i trzeba brac to pod uwage.
dokladnie tak samo piszą pary ktore stosują antykoncpecję, że własnie kontrolują swój popęd i ze same najlepiej wiedzą co jest najlepsze dla ich relacji
natomiast Kosciol twierdzi ze wstrzemiezliwosc jest cnotą ktora przynosi wiele dobrego
Czy ja gdziekolwiek napisalam, ze cnota wstrzemiezliwosci nie przynosi dobrych owocow? W pelni zgadzam sie ze stanowiskiem Kosciola. Jednak obserwuje rowniez otaczajacy mnie swiat i widze, ze nie zawsze to widac. mysle, ze duza role odgrywa tu osobista relacja czlowieka z Bogiem. Wtedy rozumiemy pewne zakazy czy nakazy i wtedy przynosza one oczekiwane i zauwazalne skutki. jesli jednak trzymamy sie regul tylko ze strachu albo z przekonania, ze inaczej nie mozna, to te efekty beda duzo mniejsze i duzo trudniej bedzi eje zauwazyc.
Wiem, ze to, co napisalam moze brzmiec tak, jak argumenty osob stosujacych antykoncepcje. Ale wierz mi, ze tak nie jest. Jestem pewna, ze bedziemy umieli wyznaczyc granice nie dlatego, jakobysmy byli jakos niezwykle silni czy cos w tym stylu. Bedziemy to umieli robic tak dlugo, jak dlugo bedziemy w osobistej, bliskiej relacji z Bogiem, tak jak jestesmy teraz. To Jego sila i madroscia mozemy wyznaczac te granice. Wiem, jak wyglada moje zycie, moja wiara, moje relacje z Bogiem i moim Ukochanym. Dzieki temu wiem, ze bedziemy umieli wyznaczyc te granice, choc w naszym przypadku, ze wzgledu na pewne wydarzenia z przeszlosci, ta sfera jest bardziej wrazliwa niz "normalnie" i dlatego bedziemy musieli stale zachowac czujnosc. Nie da sie przez internet przekazac wszystkiego, nie mozesz Tato mnie poznac, wiedzie co wszystkim, co sie dzieje w moim zyciu. Ja bede odpowiadac za wszelkie zle i dobre wybory w moim zyciu. I jestem pewna, ze podjelismy i bedziemy podejmowac dobre decyzje - z Boza pomoca, gdy bedziemy otwarci na to, co On nam chce powiedziec. A gdy podejmiemy zla, to wiemy, ze zawsze mozemy wrocic (to oczywiscie nie znaczy, ze decyduje sie popelnic jakis grzech z argumentacja - przeciez i tak Bog mi wybaczy. Chodzi o to, ze robie wszystko, by podejmowac dobre decyzje, a jednoczesnie wiem co zrobic, gdy decyzja jednak okaze sie zla).
Poza tym zdecydowanie odbieglismy od tematu watku, wiec mysle, ze lepiej zakonczyc te dyskusje. jesli chcesz cos jeszcze wiedziec to pisz na priv, na pewno odpowiem, choc nie wiem kiedy, dostep do netu mam raczej ograniczony.