Teraz jest 4 maja 2024, o 13:38 Wyszukiwanie zaawansowane
Moderatorzy: admin, NB, agulla
Hanka napisał(a):
Ja nadal badam szyjkę jednym palcem, a trzeba dwoma??
Coya napisał(a): wlasnie po to, zeby po slubie nie bylo dodatkowej, niepotrzebnej wstrzemiezliwosci.
Martelka napisał(a):Mówimy tutaj zeby niepotrzebnie nie wydluzac jednak wstrzemieżliwosci, bo jakkolwiek buduje ona wież małżeńska tak samo może ja niszczyc.
Martelka napisał(a):Jak ktos chce ja (wstrzemiezliwosc) sobei wydluzyć to nei musi wcale wspolzyc prze cały cykl. Jak chce się dodatkowo "umartwić" to moze sobie odmowic współzycia na okres postu czy adwentu.
nie za bardzo rozumiem jak coś co pozytywnie wpływa na więź małżeńską może jednocześnie ją niszczyć ?
chodzi o to aby nie traktować wstrzemiezliwosci jako największe nieszczęscie ktore nas spotkało w życiu czy jak umwartwianie się o ktorym piszesz
tylko jak cos pozytywnego, jak swoistą szansę aby wzmocnić relacje małżeńskie
Coya napisał(a): W nie za duzych dawkach (czyli takich, jakie wyznacza plodnosc kobiety) jest dobra, bo tak zostalo to zaplanowane przez Boga. Poza tym czasem zdazaja sie inne sprawy wydluzajace ten czas. Natomiast w nadmiarze moze zaszkodzic relacji i to powaznie. Wystarczy poczytac posty na tym forum - to jeden z najczestszych problemow.
Coya napisał(a):Nie neguje wstrzemiezliwosci, ale nie widze najmniejszego powodu, zeby przedluzac jej czas ponad to, co konieczne.
Skąd przekonanie, że Bóg zaplanowal okresy plodności po to, żeby być wlasnie wtedy wstrzemięźliwym i nie mieć dzieci?
No bo w zasadzie próby odkrywania ukrytych okresow plodności to dopiero w sumie XX wiek. Czy Bóg dopiero wtedy zaplanowal że ta wiedza zostanie ujawniona?
czytajac posty na forum zapewne zauwazylas ze okres wstrzemiezliwosci dla kazdej pary jest inny
dla jednej moze byc to zaledwie 12 dni a dla drugiej regularnie 20 dni
ktory okres to wg ciebie to "nie za duza dawka" ?
w którym momencie wg ciebie okres wstrzemiezliwosci jest nadmierny i szkodzi parze ?
a przede wszystkim interesuje mnie to w jaki sposob szkodzi ?
co złego z tego wynika że okres abstynencji jest o te kilka dni dłuższy ?
Z tego co piszesz wnioskuję ze dla ciebie okres wstrzemiezliwosci rozciagajacy sie na 1 faze to juz za duzo i moze szkodzic relacji
piszesz zupelnie tak jakby wstrzemiezliwosc to byla przykra koniecznosc ktora chcesz zredukowac do minimum
podejrzewam ze gdy bedziesz starac sie o dziecko to zwolnisz wszystkie hamulce i wcale nie bedziesz praktykowac okresowej wstrzemiezliowci (np. w 3 fazie) tracac w ten sposob kontrolę nad swoim popędem
Ogg napisał(a):Edward, na razie to ja żyję w pelnej wstrzemięźliwości A kalendarzyk to zamierzam stosować jak mi się dzieci nie będzie chcialo ale będę sie martwić wtedy.
Ogg napisał(a):Dwa, wiesz wiem wiecej o wychowaniu dzieci niż większość osób na tym forum. Dwa lata bylam au pair we Francji u rodziny z trójką dzieci (jedno z Downem). Przez ostatnie trzy dorabialam sobie jako opiekunka a ostatnio wylącznie wolontariuszka wsród dzieci z Downem, autyków i z porażeniem mózgowym.
No ale ja jestem ten wolny ptak co żyje bez żadnej odpowiedzialności
Coya napisał(a):to jest trudna sprawa i taknaprawde nie do rozstrzygniecia na forum, to kwestie bardzo indywidualne. Nie potrafie na to odpowiedziec i nigdy nie roscilam sobie pretensji do posiadana takiej wiedzy. To kwestie bardzo indywidualne i zmieniajace sie wraz z okolicznosciami. Chodzilo mi o pewnaogolna zasade.
Coya napisał(a):to, kiedy wstrzemiezliwosc zaczyna szkodzic parze to tez kwestia konkretnych ludzi. W jaki sposob szkodzi? Z postow wynika, ze rodzi frusracje, poczucie niespelnienia, psuje sie relacja miedzy malzonkami itp. Widzisz, niektorym nawet kilka miesiecy nie zaszkodzi (np w czasie zagrozonej ciazy), ale inni beda nawet kilkudniowe opoznienie bardzo negatywnie przezywac. Nie chce nikogo oceniac, po prostu zauwazylam, ze tak jest.
Coya napisał(a):Nie wiem, jak sie bede zachowywac, gdy bedziemy sie starac o dziecko. Wiem jednak, ze oboje z moim przyszlym mezem bedziemy wiedzieli, co jest najlepsze dla naszej relacji, jak daleko mozemy sie posunac. Potrafimy kontrolowac swoj poped, wiemy, gdzie w naszym przypadku leza granice (na razie wszystko w klimaci eczystosci przedmalzenskiej, ale jestem pewna, ze w malzenstwie tez to bedziemy wiedziec).
HonoratA napisał(a):Ogg napisał(a):Dwa, wiesz wiem wiecej o wychowaniu dzieci niż większość osób na tym forum. Dwa lata bylam au pair we Francji u rodziny z trójką dzieci (jedno z Downem). Przez ostatnie trzy dorabialam sobie jako opiekunka a ostatnio wylącznie wolontariuszka wsród dzieci z Downem, autyków i z porażeniem mózgowym.
No ale ja jestem ten wolny ptak co żyje bez żadnej odpowiedzialności
Moja droga Ogg. Opieka nad cudzymi dziećmi jest zgoła czym innym iz wychowywanie własnych. Cudze masz pod opieką iles tam godzin, a odpowiedzialnośc za wychowanie, byt zapewnienie wykształcenia spada WYŁĄCZNIE na rodziców nie opiekunki! Jako nastolatka w czasie wakacji pomagałam jako wolontariuszka w opiece nad dziećmi upośledzonymi w stopniu średnim i znacznym siostrom franciszkankom. Teraz mam swoje dzieci. Wierz mi - to nie to samo!!!! Wychowanie własnych dzieci jest znacznie trudniejsze. I rodzicem jesteś do końca życia. Bo czy dziecko ma 2 latka czy 20, 30 zawsze w jakiś sposób potrzebuje miłości rodzicielskiej. A decyzja o przekazaniu życia powinna być przemyślana, że jesteś w stanie-przede wszystkim fizycznie i emocjonalnie wychować kolejnego potomka. A radośnie sobie mozna się oddawać kiedy chcesz ale pamiętając zawsze o konsekwencjach.
Powrót do Inne problemy związane z praktykowaniem NPR
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 42 gości