Teraz jest 4 maja 2024, o 13:38 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

szyjka a paznokcie

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB, agulla

Postprzez juka » 6 października 2006, o 23:23

a jakie to ma znaczenie właściwie :?: , przecież dziewictwo to nie kwestia kawałka błony sluzowej... moim zdaniem, lepiej się nauczyc badać jak najwcześniej, chyba że ktoś ma jakies poważne opory.
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez Hanka » 6 października 2006, o 23:29

Zgadzam się.
Hanka
Bywalec
 
Posty: 118
Dołączył(a): 22 września 2006, o 12:30
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Dona » 6 października 2006, o 23:37

Hanka napisał(a):
Ja nadal badam szyjkę jednym palcem, a trzeba dwoma??


tak , dwoma palcami pobieramy sluz z szyjki, ale ja tez badam jednym, czasami dosiegne dwoma, jak jest nisko


juka , my o tym wiemy......

Ale nie wiadomo czy jak np dziewica nie krwawi po pierwszym stosunku, to czy jakis ograniczony facet nie pomysli, ze został oszukany i ze wcale nie byla dziewica...

nawet dzisiaj zdarzaja sie takie przypadki...
Dona
Domownik
 
Posty: 353
Dołączył(a): 21 kwietnia 2006, o 10:58
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez juka » 7 października 2006, o 08:15

:D Dona - nie wyszłabys chyba za tak ograniczonego faceta
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez kt_ryba » 7 października 2006, o 09:46

Błona dziewicza jest dla niektórych ważną sprawą.

Jeżeli dziewica chce spróbować badać szyjkę, to musi to zrobić delikatnie. I przestać, kiedy poczuje ból lub opór. Wtedy nic jej się nie stanie.
kt_ryba
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 67
Dołączył(a): 4 maja 2006, o 11:39
Lokalizacja: Konin

Postprzez Edwarda » 7 października 2006, o 19:24

A ja zaczęłam badać szyjkę dobrze po ślubie :wink:
Nie było problemów z interpretacją.

Radzę sobie chyba nieźle bo wyznaczamy III fazę na podstawie trzech dni twardej i zamkniętej szyjki (skok temp. mam zazwyczaj niestety później :( )
Więc dzięki szyjce wcześniej rozwijamy skrzydła :wink:
Edwarda
Domownik
 
Posty: 335
Dołączył(a): 18 stycznia 2006, o 16:50

Postprzez agulla » 8 października 2006, o 22:40

ojej
napisałam, że nie zaleca się ale przecież nie że się zabrania :shock:
wiedzę się udostępnia, a jeśli dziewczyna zdecyduje się na samobadanie to przecież jej osobista sprawa

znam mężatki z niemałym stażem małżeńskim, którym duży kłopot sprawia założenie sobie tabletki dopochwowo, tamponów absolutnie nie używają, a badanie szyjki to dla nich teoria tylko, bo jak można sobie samemu palec włożyć feee ochyda :D
agulla
p.s. ze współżyciem wszystko u nich oki :)
agulla
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 220
Dołączył(a): 21 listopada 2003, o 15:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Postprzez Coya » 9 października 2006, o 12:42

dzieki agulla za napisanie, ze mozna, tylko sie nie zaleca :)
juz jak bylam na kursie to stwierdzilam, ze chyba mam wyjatkowo odporny organizm - praktycznie od poczatku stosowalam tampony (od 3 roku zycia tanczylam, prawie zawodowo - sprobujcie intensywnie cwiczyc 1,5-2 h w roznych dziwnych pozycjach z podpaska :twisted: ) Ja po pierwszej @ stwierdzilam, ze szkoda mi moich nerwow (mam juz te czerwona plame na pupie, czy jeszcze nie? ) Bylam tak spieta, ze nawet trenerka zobaczyla, ze cos sie dzieje. Bez wiekszych problemow zaczelam stosowac tampony,najpierw na proby, a potem ciagle - dla mnie okazaly sie duuuzo wygodniejsze niz podpaski i raczej nie wyobrazam sobie zmiany. Tyle sie slyszy o negatywnym wplywie tamponow, a mnie nic sie nie dzieje, mimo,ze czasem nie moge go zmienic na nowy w czasie zalecamyn przez producenta :oops: Nie zauwazylam tez, zeby w jakikolwiek sposob mialo to wplyw na obraz sluzu (gdy juz wylapalam pewne prawidlowosci - dzieki waszej pomocy - to wszystko jest jak na razie jasne)
Dlaczego mi sie to przypomnialo?
Jestem dziewica, przynajmniej pod wzgledem etycznym (tego biologicznego nie do konca jestem pewna - intensywny wysilek, tampony, wypadek samochodowy...) i zamierzam byc nia az do slubu. od polowy poprzedniego cyklu zaczelam badac szyjke i uwazam to za calkiem normalne, wlasnie po to, zeby po slubie nie bylo dodatkowej, niepotrzebnej wstrzemiezliwosci. Przyznam szczerze, nie widzialam w tym nic niezwyklego, mimo iz zdaje sobie sprawe, ze zazwyczaj sie tego nie zaleca. Dopiero wasze posty uswiadomily mi, ze pewnie naleze do mniejszosci :)
no coz.. ja sie juz przywyczailam i dobrze mi z tym :)
pisze to tylko jako dowod na to, co pisala agulla - wszystko zalezy od konkretnej osoby.
No i nie mialabym nic przeciwko przekazuniu po slubie badania szyjki mojemu mezowi. Nie wiem tylko, co on na to i nie zamierzam przed slubem pytac (panowie i tak maja bujna wyobraznie w tym wzgledzie :wink: :wink: :wink: )
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez tato » 9 października 2006, o 20:05

Coya napisał(a): wlasnie po to, zeby po slubie nie bylo dodatkowej, niepotrzebnej wstrzemiezliwosci.


dlaczego uwazasz ze dodatkowa wstrzemiezliwosc jest niepotrzebna ??
przeciez tyle zostało już napisane o tym jak wstrzemiezliwosc dobrze wplywa na malzenstwo ze:
1. jest cnotą
2. pozwala rozwjac panowanie nad sobą
3. zacheca do innych form wyrazania milosci
4. wspiera dialog miedzy malzonkami
5. sprawia ze bardziej doceniasz faze nieplodną
itd.

trudno chyba w takiej sytuacji narzekać na dłuższy okres wstrzemiezliwosci
tylko trzeba go konstruktywnie wykorzystac
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez Betsabe » 9 października 2006, o 20:54

Tato, mów za siebie....
Betsabe
Domownik
 
Posty: 1164
Dołączył(a): 3 lutego 2006, o 11:09

Postprzez Martelka » 9 października 2006, o 21:46

Oj Tato, Tato juz chcialo mi sie napisac cos przy ostatnim Twoim poscie w tym watku, ale sie powstrzymalam, teraz jednak przy kolejnym napiszę.

Wstrzemięzliwosć jest conota i wszystkim innym co poruszyles i mozna ja wykorzystywac jako cnote do woli w okresie kiedy trzeba sie od wspolzycia powstrzymac, bo niewatpliwe w kazdym cyklu sa co najmniej dwa takei okresy @ i II faza jesli ktos nie planuje poczęcia. Mówimy tutaj zeby niepotrzebnie nie wydluzac jednak wstrzemieżliwosci, bo jakkolwiek buduje ona wież małżeńska tak samo może ja niszczyc. Jak ktos chce ja (wstrzemiezliwosc) sobei wydluzyć to nei musi wcale wspolzyc prze cały cykl. Jak chce się dodatkowo "umartwić" to moze sobie odmowic współzycia na okres postu czy adwentu.

Jeszcze dodatkowo odniose się do punktu trzeciego Twojej wcześniejszej wypowiedzi. 3) jeżeli mąż często może kochać się z żona to będzie traktował ją jak przedmiot Watpie szczerze, zeby (taki dobry) maż wstrzymujący się od wspołzycia z zona w czasie płodnym, chcial ja traktowac jako przedmiot. Myslę , ze skoro oboje chca sie kochac to robia to z potrzeby nie tylko ciala ale i ducha.
Jak maz ma traktowac zone jako przedmiot to wcale nie bedzie mu do tego potrzebne czeste kochanie.

Wracajac do tematu. Szkoda, ze nie nauczylam sie badac szyjki jeszcze przed slubem. Wzięlam się za nią dopiero po porodzie tak naprawdę. Tak jeszcze scislej tematu, co do tych paznokci, mysle, ze nawet jak ktos umie badac z dlugimi, to zawsze powinien pamietac o dodatkowej ich higienie, bowiem za paznokciami najwiecej zarazków :wink:
Martelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 274
Dołączył(a): 25 lutego 2004, o 14:30
Lokalizacja: k/Krakowa- Wielka Brytania

Postprzez tato » 9 października 2006, o 23:09

Martelka napisał(a):Mówimy tutaj zeby niepotrzebnie nie wydluzac jednak wstrzemieżliwosci, bo jakkolwiek buduje ona wież małżeńska tak samo może ja niszczyc.

nie za bardzo rozumiem jak coś co pozytywnie wpływa na więź małżeńską może jednocześnie ją niszczyć ?
Martelka napisał(a):Jak ktos chce ja (wstrzemiezliwosc) sobei wydluzyć to nei musi wcale wspolzyc prze cały cykl. Jak chce się dodatkowo "umartwić" to moze sobie odmowic współzycia na okres postu czy adwentu.


ale tu nie mówimy o tym co ktoś chce lub nie tylko o tym jaka jest rzeczywistosc w której żyjemy i chodzi o to aby nie traktować wstrzemiezliwosci jako największe nieszczęscie ktore nas spotkało w życiu czy jak umwartwianie się o ktorym piszesz
tylko jak cos pozytywnego, jak swoistą szansę aby wzmocnić relacje małżeńskie

jak przychodzi zima to można albo biadolić że jest mróz i tęsknić za słońcem albo można pójść na narty i dobrze się bawić ....
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez Ogg » 10 października 2006, o 09:13

Hej Martelko, dlaczego uważasz, ze mężczyzna powstrzymujący się od wspólzycia w czasie plodnym nie moze traktować żony przedmiotowo? Czytalaś moze Pestkę Kowalskiej? Wiem, że to ramota ale jest tam przyklad takiego męża, zaangażowanego w obliczanie kiedy można a kiedy nie i traktującego żonę przedmiotowo.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez Coya » 10 października 2006, o 11:15

nie za bardzo rozumiem jak coś co pozytywnie wpływa na więź małżeńską może jednocześnie ją niszczyć ?


chodzi o to aby nie traktować wstrzemiezliwosci jako największe nieszczęscie ktore nas spotkało w życiu czy jak umwartwianie się o ktorym piszesz
tylko jak cos pozytywnego, jak swoistą szansę aby wzmocnić relacje małżeńskie


Tato!
wiekszosc najbardziej skutecznych lekarstw to jednoczesnie najsilniejsze trucizny. To podobna sytuacja jak ze wstrzemiexliwoscia. W nie za duzych dawkach (czyli takich, jakie wyznacza plodnosc kobiety) jest dobra, bo tak zostalo to zaplanowane przez Boga. Poza tym czasem zdazaja sie inne sprawy wydluzajace ten czas. Natomiast w nadmiarze moze zaszkodzic relacji i to powaznie. Wystarczy poczytac posty na tym forum - to jeden z najczestszych problemow.
Ja nie traktuje wstrzemiezliwosci jako najwieksze nieszczescie na ziemi. Uwazam, ze jest dobra i potrzebna, ale w takich proporcjach w jakich zaplanowal to Bog. Dlatego chce sie nauczyc dokladnie okreslac, kiedy jestem plodna, a kiedy nie, zeby wstrzemiezliwosc nie byla trucizna w moim malzenstwie, a lekiem. Pragniemy siebie nawzajem i swiadomie podjelismy decyzje wytrwania w czystosci do slubu. Dla mnie to oczywiste, ze gdy nasz zwiazek bedzie juz poblogoslawiony przez Boga, ze bedziemy w pelni korzystac z tego, jak nas stworzyl. Wiem, ze jest sporo innych czynnikow, ktore moge wydluzac czas wstrzemiezliwosci, niezwiazanych z plodnoscia (np choroba), dlatego nie zamierzam jescze wydluzac tego czasu przez wlasna niewiedze. Po to Bog dal nam rozum, bysmy z niego korzystali, bysmy mogli w pelni korzystac z jego darow.
Nie neguje wstrzemiezliwosci, ale nie widze najmniejszego powodu, zeby przedluzac jej czas ponad to, co konieczne.
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Ogg » 10 października 2006, o 11:35

Skąd przekonanie, że Bóg zaplanowal okresy plodności po to, żeby być wlasnie wtedy wstrzemięźliwym i nie mieć dzieci? W Biblii jest raczej napisane: rozmnażajcie się :wink: A jeżeli chodzi o naturę, to ta raczej ukryla dość skutecznie okres plodności u ludzi (zwierzęta przeważnie wiedzą kiedy samica jest plodna - nawiasem mówiąc wtedy jest najbardziej atrakcyjna dla samców). Zdaje się, że są różne hipotezy dlaczego w wyniku ewolucji ludzie mają ukryte okresy plodności. Ciekawi mnie jak Ty to tlumaczysz teologicznie. No bo w zasadzie próby odkrywania ukrytych okresow plodności to dopiero w sumie XX wiek. Czy Bóg dopiero wtedy zaplanowal że ta wiedza zostanie ujawniona?
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez token » 10 października 2006, o 15:01

Ogg, całkowicie sie z Tobą zgadzam w tym temacie. Gdyby Bóg zaplanował okresy wstrzemięźliwości u gatunku ludzkiego, kobiety przechodziłyby okresową ruję jak samice innych ssaków. No może z wyjątkiem szmpansów bonobo, ponieważ tam seks oprócz rozrodu ma znaczenie więziotwórcze, rozładowujace napięcia itd., i w związku z tym wdzięczne te małpki parzą sie ze soba bez wzgledu na czas, wiek, płeć, stopień pokrewieństwa i liczbę osobników. Ciekawe, jakie sygnały wysyłałaby taka kobieta? Obrzmiałe i czarwoen okolice płciowe? Zapach?
Inna rzecz - gdyby Bóg zaplanował okresy wstrzemięźliwości u gatunku ludzkiego, mężczyźni mieliby spontaniczne erekcje w jakimś cyklu: np pzez dwa tygodnie spokój, przez dwa tygodnie aktywność. Tymczasem taka erekcja zdarza się mężczyznom regularnie i dlatego sa oni stworzeni do regularnego współżycia.
token
Przygodny gość
 
Posty: 17
Dołączył(a): 3 października 2006, o 08:24

Postprzez Ogg » 10 października 2006, o 16:08

Wygląda więc na to, że być może ukryta ewolucja i zdolność do seksu na okrąglo slużą też innym sprawom :lol:
Nawiasem mówiąc bonobo uprawiająć seks na okraglo są jednym z najmniej agresywnych gatunków. Swoją drogą czyżby niechęć kobiet do wspólżycia w okresie nieplodnym byla wskazówką, ze są stworzone do tego żeby się rozmnażać i czynić sobie Ziemię poddaną :wink:
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez kukułka » 10 października 2006, o 18:42

Ogg, na litość Boską, ilość dzieci to jedno, a z czego je utrzymać to drugie. czy ty w ogóle wiesz, ile chceszmiec dzieci? Bo jakaś taka niefrasobliwośc Twoja przebija w tych postach - zero npr, sam kalendarzyk, zero stałej pracy i zasada, ze trezba miec duzo dzieci. Nie chcę ci sie wtrącac, ale skonczyc moze się na dozywotnim braku samodzielności (mama da mieszkanie, mama zawsze pozyczy, bo wkońcu najwazniejsze, by miec dużo dzieci). Obawiam się, ze zycie zweryfikuje Twe poglądy, a raczej podejscie do kwestii pracy itd. Ile chcesz miec dzieci? Czy to jaks konkretna liczba, czy "ile Bóg da"?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez tato » 10 października 2006, o 23:06

Coya napisał(a): W nie za duzych dawkach (czyli takich, jakie wyznacza plodnosc kobiety) jest dobra, bo tak zostalo to zaplanowane przez Boga. Poza tym czasem zdazaja sie inne sprawy wydluzajace ten czas. Natomiast w nadmiarze moze zaszkodzic relacji i to powaznie. Wystarczy poczytac posty na tym forum - to jeden z najczestszych problemow.


czytajac posty na forum zapewne zauwazylas ze okres wstrzemiezliwosci dla kazdej pary jest inny
dla jednej moze byc to zaledwie 12 dni a dla drugiej regularnie 20 dni
ktory okres to wg ciebie to "nie za duza dawka" ?
czy dla pary ktora ma regularnie 12 dniowe okredy abstynencji 20 dni to bedzie za duzo ?
Czy moze jest tak ze w jednym miesiacu ta odpowiednia abstynencja to 13 dni a jak trafi sie choroba czy silny stres ktory zakłóca objawy to wtedy "odpowiednia" wstrzemiezliwosc wynosi 35 dni ?

w którym momencie wg ciebie okres wstrzemiezliwosci jest nadmierny i szkodzi parze ?
a przede wszystkim interesuje mnie to w jaki sposob szkodzi ?
co złego z tego wynika że okres abstynencji jest o te kilka dni dłuższy ?

Z tego co piszesz wnioskuję ze dla ciebie okres wstrzemiezliwosci rozciagajacy sie na 1 faze to juz za duzo i moze szkodzic relacji
to co w takim razie maja powiedziec pary dla ktorych obajwy sa takie iz nie sa w stanie korzystac z 1 fazy ???
Czy wg ciebie są one z góry skazane na negatywny wpływ długiej wstrzemiezliwosci ?
Czy z powodu pewnych właściwosci fizjologicznych swojego organizmu kobieta ma byc narazona na szkodliwy wplyw wstrzemiezliwosci ?

Coya napisał(a):Nie neguje wstrzemiezliwosci, ale nie widze najmniejszego powodu, zeby przedluzac jej czas ponad to, co konieczne.


piszesz zupelnie tak jakby wstrzemiezliwosc to byla przykra koniecznosc ktora chcesz zredukowac do minimum
podejrzewam ze gdy bedziesz starac sie o dziecko to zwolnisz wszystkie hamulce i wcale nie bedziesz praktykowac okresowej wstrzemiezliowci (np. w 3 fazie) tracac w ten sposob kontrolę nad swoim popędem

dla mnie to co piszesz brzmi troche tak jakbys stwierdziła że owszem milosc jest dobra ale nie widze powodu aby kochac bardziej niż obecnie
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez Ogg » 11 października 2006, o 12:22

A ja to mam wrażenie (przeczytawszy co nieco na tym forum) że wlaśnie npr jakoś tak wplywa że osoby, które starają się o dziecko to wlaśnie wtedy są wstrzemięźliwi w fazach nieplodnych. Jak sie nie starają to nie wspólżyją w fazie ewentualnie plodnej i plodnej a jak starają to tylko faza plodna :lol: Zaden spontan i niech się dzieje co chce nie wchodzi w grę. No i zdaje się starania o dziecko w fazie plodnej i oszczędzanie plemników kiedy indziej ma zagwarantować lepszą jakość nasienia.
Jeszcze raz podkreślam że mi się tak wydaje. Może się mylę.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez Edwarda » 11 października 2006, o 12:31

Ogg a w proponowanym przez Ciebie kalendarzyku to niby jak jest??
Edwarda
Domownik
 
Posty: 335
Dołączył(a): 18 stycznia 2006, o 16:50

Postprzez Martelka » 11 października 2006, o 13:07

Tak sie rozmarzę troszeczkę...

Mogło by byc tak wlasnie, zeby byl pełen spontan (jak to pisze Ogg )i aby mozna sie było kochać wtedy kiedy sie tego chce najbardziej, wtedy kiedy kobieta przyciaga mężczyzne feromonami okresu płodnosci i sama pragnie się oddac. Myśę, że nie koniecznie od raz dochodziłby do naduzywania siebie i traktowania jako przedmiot, bo mozna byle kiedy. Dobrze wiemy, ze nie zawsze nawet w czasie niepłodnym chce sie koniecznie nabardziej. Jesli zas chodzi o poczecie to powinno dochodzic do niego wtedy kiedy małżonkowie tego pragna oboje bardzo mocno :wink: :roll: Taka baśń...

Ogg a co do tego uprzedmiotowienia współmałżonka (ksiażki nie czytałam) masz racje mozna popaśc w takie zachowanie o którym piszesz. Napisałam, ze "taki mąż" , ktory stosuje npr nei bedzie okrutny dla niej i nie bedzie ja wykorzystywał, bo mialam nadzieje, ze większoc na forum takowych i moze chcialm ich troche podbudowac (pochwalic) dodatkowo, ale wiadomo wyjatki zawsze sie znajda.

Ps. strasznie odbiegłam od tematu, wiem.
Martelka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 274
Dołączył(a): 25 lutego 2004, o 14:30
Lokalizacja: k/Krakowa- Wielka Brytania

Postprzez Ogg » 11 października 2006, o 13:22

Martelko,
gdyby tak bylo jak byś chciala:
Jesli zas chodzi o poczecie to powinno dochodzic do niego wtedy kiedy małżonkowie tego pragna oboje bardzo mocno Taka baśń...
to obawiam się ludzkość moglaby już wymrzeć... nie mialby kto wtedy baśni opowiadać. Czytalam kiedyś że w związku z tą tajemniczą sprawą ukrytej owulacji u rodzaju ludzkiego niektórzy wysunęli teorię, że kobiety które mialy jawną owulację po prostu wymarly bezpotomnie bo staly z kijami i odganialy wtedy mężczyzn :wink: a to dlatego, że poród (od kiedy ludzie a w szczególnosci kobiety staly się dwunożne) stal się dla kobiety niezwykle ryzykowny. Ja osobiście nie sądzę że ta teoria jest sluszna ale tak pod rozwagę.

Edward, na razie to ja żyję w pelnej wstrzemięźliwości :lol: A kalendarzyk to zamierzam stosować jak mi się dzieci nie będzie chcialo ale będę sie martwić wtedy.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez Coya » 11 października 2006, o 13:26

Nie mam za duzo czasu, zeby dokladnie na wszystko odpowiedziec, dlatego zgory przepraszamza mozliwe niedomowienia czy pewne uproszczenia. Jesli bede miala mozliwosc, a ktos bedzie chcialwiedziec wiecej, to postaram sie wyjasnic.

Skąd przekonanie, że Bóg zaplanowal okresy plodności po to, żeby być wlasnie wtedy wstrzemięźliwym i nie mieć dzieci?


Nie mialam zamiaru zadnym swoim zdaniem stwierdzic czegos takiego. Po prostu - kobieta czasem jest plodna, czasem nie. To od konkretnej pary malzonkow zalezy, czy chca miec w danym czasie dziecko i to oni decyduja, ktory czas jest najlepszy (wiadomo, Bog ma tu duzo do powiedzenia, ale nie o tym jest ta dyskusja).Jezeli nie chca/ne moga mec w danym czasie dziecka, to okreskiedy kobieta jest plodna jest dla nich okesem wstrzemiezliwosci. Jest to o tylezgodne z Bozym planem, ze to dzieki Niemu kobieta jest plodna.



No bo w zasadzie próby odkrywania ukrytych okresow plodności to dopiero w sumie XX wiek. Czy Bóg dopiero wtedy zaplanowal że ta wiedza zostanie ujawniona?


studiuje historiei interesuje sie atropologia i etnologia. W tym kontekscienie moge sie zgodzic z tym, ze wiedza na temat plodnosci czlowieka to dopiero XXw. Juz w starozytnosci wiedziano skad sie biora dzieci i potrafiono z mniejsza lub wiekszadokladnoscia ustalic czas, kiedy kobieta jest plodna.Istnialy rowniez srodkiantykoncepcyjne i wczesnoporonne, w tej dziedzinie sporo zapomnielismy, potem "odkryto" to na nowo, czasemzapominajac, ze to wcale nie nowosc. W kulturach tzw.pierwotnych przekazywano wiedze na temat plodnosci kobiecej dziewczynomw czasie rytualow inicjacyjnych. Inna sprawa, ze w tych kulturach dzieci uwazane saza blogoslawienstwo i zazwyczaj chce sie ichmiec jak najwiecej, co moze sprawiac wrazenie, ze Ci ludzie w ogole nie wiedza nic na temat plodnosci.


czytajac posty na forum zapewne zauwazylas ze okres wstrzemiezliwosci dla kazdej pary jest inny
dla jednej moze byc to zaledwie 12 dni a dla drugiej regularnie 20 dni
ktory okres to wg ciebie to "nie za duza dawka" ?


to jest trudna sprawa i taknaprawde nie do rozstrzygniecia na forum, to kwestie bardzo indywidualne. Nie potrafie na to odpowiedziec i nigdy nie roscilam sobie pretensji do posiadana takiej wiedzy. To kwestie bardzo indywidualne i zmieniajace sie wraz z okolicznosciami. Chodzilo mi o pewnaogolna zasade.

w którym momencie wg ciebie okres wstrzemiezliwosci jest nadmierny i szkodzi parze ?
a przede wszystkim interesuje mnie to w jaki sposob szkodzi ?
co złego z tego wynika że okres abstynencji jest o te kilka dni dłuższy ?


to, kiedy wstrzemiezliwosc zaczyna szkodzic parze to tez kwestia konkretnych ludzi. W jaki sposob szkodzi? Z postow wynika, ze rodzi frusracje, poczucie niespelnienia, psuje sie relacja miedzy malzonkami itp. Widzisz, niektorym nawet kilka miesiecy nie zaszkodzi (np w czasie zagrozonej ciazy), ale inni beda nawet kilkudniowe opoznienie bardzo negatywnie przezywac. Nie chce nikogo oceniac, po prostu zauwazylam, ze tak jest.


Z tego co piszesz wnioskuję ze dla ciebie okres wstrzemiezliwosci rozciagajacy sie na 1 faze to juz za duzo i moze szkodzic relacji


nie mialam najmniejszego zamiaru napisac czego takiego, jeslitakie zrobilo to na Tobie wrazenie, to informuje, ze jest ono bledne. Zdaje sobie sprawe z tego, ze czasem wyznaczenie pierwszej fazy moze byc trudne, sama zaliczam sie do takich kobiet. I dlatego chce wiedziec jak najwiecej o swoim organizmie. Nawet mi przez mysl nie przeszlo, ze to rownoznaczne z negatywymi skutkami wstrzemiezliwosci. Moze to miec zwiazek, ale nie musi - to , jak juz wiele razy pisalam, kwestie bardzo indywidualne.

piszesz zupelnie tak jakby wstrzemiezliwosc to byla przykra koniecznosc ktora chcesz zredukowac do minimum
podejrzewam ze gdy bedziesz starac sie o dziecko to zwolnisz wszystkie hamulce i wcale nie bedziesz praktykowac okresowej wstrzemiezliowci (np. w 3 fazie) tracac w ten sposob kontrolę nad swoim popędem


Nie wstrzemiezliwosc nie jest dla mnie przykra koniecznoscia. Gdyby tak bylo, to juz teraz bylam straszniesfrustrowana, ze "jeszcze nie mozemy", a nie jestem. Doceniam pozytywny wplyw wstrzemiezliwosci, ale widze tez jej zagrozenia, gdy jest jej za duzo.
Nie wiem, jak sie bede zachowywac, gdy bedziemy sie starac o dziecko. Wiem jednak, ze oboje z moim przyszlym mezem bedziemy wiedzieli, co jest najlepsze dla naszej relacji, jak daleko mozemy sie posunac. Potrafimy kontrolowac swoj poped, wiemy, gdzie w naszym przypadku leza granice (na razie wszystko w klimaci eczystosci przedmalzenskiej, ale jestem pewna, ze w malzenstwie tez to bedziemy wiedziec).


Podzielilam sie swoimi przemysleniami, nikomu nie karze sie z nimi zgadzac, ale na razie nie doswiadczylam niczego, co sprawiloby, zebym je zmienila. Wiem, ze moze pewnych rzeczy nie umiem dobrze przekazac i stad moze rodzic sie pewne zamieszanie. Po prostu chce znac swoje cialo i korzystac z tego, co Bog nam dal, z piekna aktu malzenskiego. On zaplanowal to tak, ze zawsze sa jakies okresy wstrzmizliwosci i sa one dobre, choc w niektorych przypadkach moga rodzic frustracje. Po to Bog dal nam rozum, zebysmy z niego korzystali, nie chce nas unieszczesliwiac.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Edwarda » 11 października 2006, o 13:51

Ogg napisał(a):Edward, na razie to ja żyję w pelnej wstrzemięźliwości :lol: A kalendarzyk to zamierzam stosować jak mi się dzieci nie będzie chcialo ale będę sie martwić wtedy.


Większość z nas tu na forum tak żyła... do ślubu (ja też :wink:) . A potem to się trochę zmienia. Zresztą sama się przekonasz.

Nie wiem Ogg po prostu trudno mi uwierzyć, że zaakceptujesz co rok kolejne dziecko. Trzeba chyba trochę siły zregenerować po ciąży, porodzie, opiece nad maleńkim dzieckiem itp. Nie wiesz jak te ciąże będziesz znosiła. Nie zawsze jest pięknie i różowo. I co kolejna ciąża trzeba bardzo dbać o siebie, a w domu malutkie dziecko (albo więcej nawet :?: ). Nie mówię, że się nie da....

A kalendarzyk to trochę za mało, żeby nie dopuścić do takiej sytuacji. A co jeśli będziesz mieć cesarkę i bezwzględny zakaz kolejnej ciąży przez np. 1,5 roku :roll:
Jasne może żyjesz jak wolny ptak i wolisz nie wiedzieć pewnych rzeczy i martwić się o to później. Twój wybór :roll:

Z drugiej strony jesteś na tym forum i czytasz posty osób, które wiedzą co to trud macierzyństwa, wychowywania dzieci, wstrzemięźliwości.... To dobrze :wink:
Edwarda
Domownik
 
Posty: 335
Dołączył(a): 18 stycznia 2006, o 16:50

Postprzez Ogg » 11 października 2006, o 14:06

Edward Ty nie chcesz mieć na razie dzieci, nie wiem czy w ogóle, czy ja Ci każę albo sie Ciebie czepiam? Co rok prorok - to chyba stereotyp. To raz. Dwa, wiesz wiem wiecej o wychowaniu dzieci niż większość osób na tym forum. Dwa lata bylam au pair we Francji u rodziny z trójką dzieci (jedno z Downem). Przez ostatnie trzy dorabialam sobie jako opiekunka a ostatnio wylącznie wolontariuszka wsród dzieci z Downem, autyków i z porażeniem mózgowym.
No ale ja jestem ten wolny ptak co żyje bez żadnej odpowiedzialności :lol:
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez HonoratA » 11 października 2006, o 17:33

Ogg napisał(a):Dwa, wiesz wiem wiecej o wychowaniu dzieci niż większość osób na tym forum. Dwa lata bylam au pair we Francji u rodziny z trójką dzieci (jedno z Downem). Przez ostatnie trzy dorabialam sobie jako opiekunka a ostatnio wylącznie wolontariuszka wsród dzieci z Downem, autyków i z porażeniem mózgowym.
No ale ja jestem ten wolny ptak co żyje bez żadnej odpowiedzialności :lol:


Moja droga Ogg. Opieka nad cudzymi dziećmi jest zgoła czym innym iz wychowywanie własnych. Cudze masz pod opieką iles tam godzin, a odpowiedzialnośc za wychowanie, byt zapewnienie wykształcenia spada WYŁĄCZNIE na rodziców nie opiekunki! Jako nastolatka w czasie wakacji pomagałam jako wolontariuszka w opiece nad dziećmi upośledzonymi w stopniu średnim i znacznym siostrom franciszkankom. Teraz mam swoje dzieci. Wierz mi - to nie to samo!!!! Wychowanie własnych dzieci jest znacznie trudniejsze. I rodzicem jesteś do końca życia. Bo czy dziecko ma 2 latka czy 20, 30 zawsze w jakiś sposób potrzebuje miłości rodzicielskiej. A decyzja o przekazaniu życia powinna być przemyślana, że jesteś w stanie-przede wszystkim fizycznie i emocjonalnie wychować kolejnego potomka. A radośnie sobie mozna się oddawać kiedy chcesz ale pamiętając zawsze o konsekwencjach.
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez tato » 11 października 2006, o 21:26

Coya napisał(a):to jest trudna sprawa i taknaprawde nie do rozstrzygniecia na forum, to kwestie bardzo indywidualne. Nie potrafie na to odpowiedziec i nigdy nie roscilam sobie pretensji do posiadana takiej wiedzy. To kwestie bardzo indywidualne i zmieniajace sie wraz z okolicznosciami. Chodzilo mi o pewnaogolna zasade.


ale przeciez uprzednio napisałas ze odpowiednim okresem wstrzemiezliwosci jest ten który zaplanowal Bóg poprzez cykl kobiety
teraz z kolei twierdzisz ze nie da sie powiedziec

trochę w tym niekonsekwencji widzę

Coya napisał(a):to, kiedy wstrzemiezliwosc zaczyna szkodzic parze to tez kwestia konkretnych ludzi. W jaki sposob szkodzi? Z postow wynika, ze rodzi frusracje, poczucie niespelnienia, psuje sie relacja miedzy malzonkami itp. Widzisz, niektorym nawet kilka miesiecy nie zaszkodzi (np w czasie zagrozonej ciazy), ale inni beda nawet kilkudniowe opoznienie bardzo negatywnie przezywac. Nie chce nikogo oceniac, po prostu zauwazylam, ze tak jest.


nie mogę zgodzic sie z tym co piszesz bo to by oznaczało ze
w sytuacji gdy stosowanie NPR wiąże się dla danej pary z długim okresem wstrzemiezliwosci (np. 18 dni) i gdyby rzeczywiscie taka wstrzemiezliwosc dla danej pary mogla miec takie negatywne skutki jak piszesz to oznaczałoby że NPR może przyczynić się do kryzysu małżeńskiego

a przeciez wiemy ze NPR ZAWSZE wspierwa małżeństwo i je cementuje


Coya napisał(a):Nie wiem, jak sie bede zachowywac, gdy bedziemy sie starac o dziecko. Wiem jednak, ze oboje z moim przyszlym mezem bedziemy wiedzieli, co jest najlepsze dla naszej relacji, jak daleko mozemy sie posunac. Potrafimy kontrolowac swoj poped, wiemy, gdzie w naszym przypadku leza granice (na razie wszystko w klimaci eczystosci przedmalzenskiej, ale jestem pewna, ze w malzenstwie tez to bedziemy wiedziec).


dokladnie tak samo piszą pary ktore stosują antykoncpecję, że własnie kontrolują swój popęd i ze same najlepiej wiedzą co jest najlepsze dla ich relacji
natomiast Kosciol twierdzi ze wstrzemiezliwosc jest cnotą ktora przynosi wiele dobrego
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez MAGUSIA » 11 października 2006, o 23:53

Moi rodzice prawie 30 lat z npr ,zadnych krysysów.
Dzieci sporo- ale zostało to zaplanowane jeszce przed ślubem.
3 ciąze zagrozone, choroby wymagające długiej abstynencji,pobyty w szpitalach.
Zdarzyło się im być kiedyś nauczycielami npr.
Gdyby wstrzemiężliwosc tak bardzo szkodziła byliby kiepskim lub ,,kryzysowym '' małzeństwem.A są bardzo zgrani,dobrzy dla siebie,czuli,kochający.Mowią,ze sekret miłosci jest gdzie indziej...
MAGUSIA
Przygodny gość
 
Posty: 4
Dołączył(a): 9 października 2006, o 12:27

Postprzez Edwarda » 12 października 2006, o 09:36

HonoratA napisał(a):
Ogg napisał(a):Dwa, wiesz wiem wiecej o wychowaniu dzieci niż większość osób na tym forum. Dwa lata bylam au pair we Francji u rodziny z trójką dzieci (jedno z Downem). Przez ostatnie trzy dorabialam sobie jako opiekunka a ostatnio wylącznie wolontariuszka wsród dzieci z Downem, autyków i z porażeniem mózgowym.
No ale ja jestem ten wolny ptak co żyje bez żadnej odpowiedzialności :lol:


Moja droga Ogg. Opieka nad cudzymi dziećmi jest zgoła czym innym iz wychowywanie własnych. Cudze masz pod opieką iles tam godzin, a odpowiedzialnośc za wychowanie, byt zapewnienie wykształcenia spada WYŁĄCZNIE na rodziców nie opiekunki! Jako nastolatka w czasie wakacji pomagałam jako wolontariuszka w opiece nad dziećmi upośledzonymi w stopniu średnim i znacznym siostrom franciszkankom. Teraz mam swoje dzieci. Wierz mi - to nie to samo!!!! Wychowanie własnych dzieci jest znacznie trudniejsze. I rodzicem jesteś do końca życia. Bo czy dziecko ma 2 latka czy 20, 30 zawsze w jakiś sposób potrzebuje miłości rodzicielskiej. A decyzja o przekazaniu życia powinna być przemyślana, że jesteś w stanie-przede wszystkim fizycznie i emocjonalnie wychować kolejnego potomka. A radośnie sobie mozna się oddawać kiedy chcesz ale pamiętając zawsze o konsekwencjach.


Z ust mi to wyjęłaś. Zgadzam się co do joty. Tyle, że już mi się nie chciało stukać po klawiaturze :wink:
Dzięki Honorata :wink:

Do Ogg skąd Ci przyszło do głowy że nie chcę mieć dzieci :shock: :shock: :shock:

PS. Też zajmowałam się sporo swego czasu dziećmi z porażeniem mózgowym, upośledzonymi umysłowo i jeszcze zaliczałam świetlice środowiskowe (wszystko w ramach wolontariatu oczywiście). :P Nianią też bywałam.
I tak jak Honorata wiem że to się ma nijak do wychowywania swoich dzieci
Edwarda
Domownik
 
Posty: 335
Dołączył(a): 18 stycznia 2006, o 16:50

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Inne problemy związane z praktykowaniem NPR

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 42 gości

cron