Teraz jest 4 maja 2024, o 16:17 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

jak to jest, powinno byc, z pobudzeniem u kobiety?

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB, agulla

Postprzez Coya » 28 września 2006, o 14:50

Abebo:)
Smutno mi się czyta Twoje posty. Po prostu serce mi się kraje, że tak Ci ciężko. Jesteś wspaniałą kobietą, chcesz pomagać innym - jak ktoś nie wierzy, to proszę zajrzeć do "jak rozpoznać cza sniepłodności".
O ile pamiętam Twoje posty gdzieś tam obecne na forum, to nie dziwię się, że jest Ci ciężko zaufać Bogu, którego przedstawiają Ci jako Ojca. Wiesz, chciałabym się z Tobą czymś podzielić.
Ja swojego ojca widziałam trzy razy w życiu. Raz jak miałam 2-3 latka, drugi jak byłam chora w przedszkolu na świnkę i miałam wysoką gorączkę (zajrzał przez drzwi) i trzeci raz na sali sądowej jak miałam 18 lat (utrzymujemy się tylko z emerytury mojej mamy, ja z różnych przyczyn do tej pory nie mogłam podjąć żadnej pracy, mam nadzieję, że to się zmieni - więc konieczna była sprawa o alimenty), gdzie usłyszałam, że "moja córka nie podałaby mnie do sądu" - to powiedział do sędziny, do mnie osobiści enie powiedział ani słowa. Do tej pory nigdy do nikogo nie powiedziałam "Tato". Nie wiem, co to znaczy mieć ojca. Długo wmawiałam sobie, ze to nie ma na mnie żadnego wpływu. Ale miało i to wielki. Brak poczucia własnej wartości, przekonanie, ze i tak żaden mężczyzna mnie nie zechce..... dużo tego było... no i oczywiście Bóg Ojciec był kompletnie nieobecny w moim życiu. Nie to, że miałam jakiś zal czy coś - do swojego biologicznego ojca tez go nie mam. Po prostu nie ma go w moim życiu. Na szczęście baaardzo małymi kroczkami udało się to rozwiązać. Teraz bardzo doświadczam, że mam Tatę - który nigdy mnie nie zawiódł i nie zawiedzie, który o mnie walczy i mnie kocha. Ale żebym mogła tego doświadczyć, musiałam najpierw sama przed sobą przyznać, że coś jest nie tak, że taka sytuacja mi kompletnie nie pasuje. Nie będę pisac dokładnie co i jak, bo za mało miejsca na forum :wink:
Napiszę tylko tyle, że musiałam najpierw stanąć twarzą w twarz ze wszystkimi moimi zranieniami. Kazano mi kiedyś na rekolekcjach napisać list do Boga o moich zranieniach. Zaczęłam tak :"Panie Boże, kazali mi napisać, to piszę. W sumie nie mam żadnych zranień. no, ale skoro trzeba to napisać, to nie podoba mi się (tu padło coś kompletnie nieistotnego).... skończyło się na 10 kartkach drobnym maczkiem a i tak sporej części problemów nie dotknęłam. To był początek. Wracam do tej metody, jak coś jest nie tak. Poza tym jest druga, równie skuteczna - trzeba się pokłócić z Bogiem. Dokładnie tak - pokłócić. Ja w chwilach największych kryzysów nawet klełam w kościele (półgłosem w jakimś odosobnionym miejscu, zeby nie przeszkadzać innym :wink: ) "Panie Boże, do jasnej ch....., dlaczego ja?? co ja Ci takiego zrobiłam?? K... mam dość!! Zrób cos z tym w końcu, bo ja już nie wytrzymam. Nie wytrzymam, słyszysz??!!" To wszystko połączone z płaczem. Brzmi może brutalnie ale działa. Jezus też się modlił "z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego" (To z któregoś listu, nie pamiętam dokładnie z którego :oops: ). Tak się wtedy czułam, nie miałam ochoty udawać, że jest wszystko w porządku. I to też działa.
No i moje ostatnie odkrycie. Dużo czytam ostatnio na temat kobiecości i męskości, głównie po to, zeby odnaleźć odpowiedź na pytanie Jaka jest dojrzała kobieta, jakie ma cechy. Jak czytałam niektórych autorów "kościelnych" to był we mnie pewien niedosyt - ta "wersja" kobiety była dla mnie za słaba, coś tam mówili o sile, ale jakieś to było niekonkretne. A poza tym byłam pewna jednego - że tej siły nie mam, że muszę ją zdobyć. Ostatnio dorwałam książkę Lindy Jarosch i Anselma Gruna "Królowa i dzika kobieta". Opisują tam 15 archetypów kobiecości, obecnych w każdej kobiecie, na podstawie postaci biblijnych kobiet. Dla mnie ta książka jest o tyle niesamowita, że dzięki niej odkryłam, ze mam w sobie tę siłe, której tak po omacku szukałam. Że ona tam cały czas była, tylko trzeba było ją wydobyć na wierzch.
Wiem, ze trochę się rozpisałam nie do końca na temat (a właściwie kompletnie nie na temat, jaki zapoczątkowała Gracja :wink: ). To, co chciałam przekazać przez tę opowieść to to, że nawet gdy ma się najgłębsze zranienia w relacjach z rodzicami, zranienia, które przeszkadzają nam w relacji z Bogiem, to mozna to pokonać. I każda kobieta ma w sobie siłę, żeby to zrobić. Tylko musi sobie pozwolić na to, zeby tę siłe odgrzebać i pokazać na zewnątrz. To czasem jest trudne, ale się da :)
acha, mnie bardzo pomogła też książka Johna i stasi Eldredge "Urzekająca"
Abebo - pozdrawiam Cię serdecznie i życzę odnalezienia prawdziwej, głębokiej radości w każdym aspekcie Twojego życia :) :D

a, jeszcze mi się przypomniało - moja koleżanka ma koszulkę z napisem: "Jestem Księżniczką. Mój Ojciec jest Królem królów".
Pozdrawiam wszystkie księżniczki na tym forum! :D:D:D
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Giraffe » 28 września 2006, o 14:51

Witam,

essex napisała:

To kwestia psychologiczna,wielu lekarzy,psychologów wiąze brak dyscypliny w zyciu seksualnym przed slubem z pozniejszymi problemami w tej sferze.np.dr. Wanda Połtawka, prof.Fijałkowski, dr.J.Pulikowski,dr Kinga Wisniewska-Roszkowska,Dr. med.Ojciec Karol Meissner i wielu innych.
Odsyłam do fachowej literatury.


Essex - nie chę się czepiać, pragnę jednak zauwazyć, że wymieniony przez ciebie dr Jacek Pulikowski nie jest lekarzem, ani psychologiem, jest wykładowcą na Politechnice Poznańskiej. Dla mnie to żaden fachowiec, ani specjalista. Owszem, zajmuje się on problematyką rodzin, wykłada także w ramach Studium Rodziny przy Papieskim Wydziale Teologicznym w Poznaniu, co nie zmienia faktu, że lekarzem ani psychologiem nie jest. Można powiedzieć, że opracowuje dane dostarczone przez lekarzy, psychologów, duszpasterzy, małżonków itp, ale przetwarza je ideologicznie niestety, choć zapewne ma jak najlepsze intencje. Wszyscy specjaliści, których wymieniłaś dla jednych są autorytetami, dla innych wogóle nimi nie są. Prawda jest taka, że każda opcja myślenia na temat seksu ma swoich specjalistów. Dla innych fachowcem będzie np prof Lew-Starowicz. I tu ortodoksja będzie biła na alarm. Dla mnie nie jest jakims specjalnym punktem odniesienia, ale dla wielu tak. Stąd wniosek, że brakuje szerszej dyskusji wśród lekarzy, psychologów, seksuologów, etyków, duchownych i w końcu samych małżeństw z różnych opcji myślenia na temat jakiejś w miarę uniwersalnej etyki pozycia małżeńskiego i życia seksualnego wogóle. Można patrzeć laicko na dany temat, można religijnie, ale jest mnóstwo wspólnych elementów uniwersalnych. Moim zdaniem myślenie laickie może czerpać z dorobku religijnego, religijne z laickiej nauki. I może się czasem okazać, że np Kościół nie doceniał i nie zauważał pewnych problemowych kwestii, które zdarzają się w małżeństwach i nie dostrzegał tak bardzo, że człowiek - na miły Bóg - to nie tylko dusza, ale i ciało. Może się okazać, że Kościół interpretował naukę jedynie przez pryzmat swoich własnych dogmatów i historycznych uwarunkowań. Może się okazać, że KK mentalnie dalej tkwi w świadomości ogromnej grzeszności seksualnych zachowań, które w swietle innych opcji seksuologicznych są dopuszczalne, a wręcz zalecane. Piszę "może", bo nie przesądzam jednoznacznie czy coś jest grzeszne czy nie - nie czuję się do tego uprawniony. Jednak wiele spraw z zakresu nauki o ludzkiej seksualności ma charakter dyskusyjny. A gdyby tak Kosciół zechciał chociaż dopuścić jakąś dyskusję w tych sprawach to przynajmniej byłaby jakaś nadzieja dla takich osób jak abeba, sonia z niedawnego watku i wielu innych. Nadzieja na to, że albo Kościoł dopuści pewne zachowania seksulane, które tym osobom służyły, albo też nie dopuści, ale zacznie w sposób racjonalny i nie ideologiczny wyjaśniać dlaczego tak właśnie należy postępować, a nie inaczej i stworzy jakiś program pomocy takim osobom. Ktoś powie, jak to, przecież są instytucje, wspólnoty i inne ośrodki pomocy, no ale jak mają nimi być np wspomniana "Komunia małżeństw", albo czasopismo "Miłujcie się" to nadzieję należy chyba porzucić zaraz na starcie.

pozdrawiam
Giraffe
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 7 września 2003, o 00:00

Postprzez Amazonka » 28 września 2006, o 19:48

Skoro młodzież może czytać porno "Dziewczynę", to i "Miłujcie się" ma swoje zadanie do spełnienia.
Abebie niestety nie podeszła inna książka tego autora "Dzikie serce", więc nie wiem, czy "Urzekająca" będzie lepsza.
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Samanta » 28 września 2006, o 20:40

Poruszacie bardzo wazny problem:komu wierzyc,komu ufac.
Bo ja jako osoba młoda i jeszce niezamezna wolę zaufac własnie takim autorytetom jak dr.Wanda Połtawska.

,,5. Ewa wobec Adama



Los kobiety zależy także od tego, jakiego mężczyznę spotka - bo Ewa potrzebuje Adama do własnej akceptacji, odnajduje siebie dopiero w jego reakcji; i tu zaczyna się dramat Ewy, bo w tym pragnieniu podziwu ze strony Adama gotowa jest zgodzić się na wszystko, byleby on ją zaakceptował - bo ona nie umie być sama. Z istoty swojej skierowana do świata osób, jeżeli nie znajduje takich, którzy by ją zaakceptowali, pokochali, staje się swoją własną karykaturą. Bo Ewa rozkwita w pełni kobiecością wobec Adama i dla Adama - i dlatego jest wobec niego bezbronna. Choć ma nad nim władzę swego fascynującego go piękna, jednak idzie za nim tam, gdzie on chce i w danym momencie gotowa jest odrzucić wszystko inne, byleby on ją podziwiał.



Ale Adam współczesny - i zawsze, bo już Chrystus przestrzegał przed tym - Adam nie zawsze potrafi ją podziwiać; dużo łatwiej wyzwala się w nim reakcja nie podziwu, a pożądania - i bierze tę Ewę jak rzecz, a ona pozwala na to, bo pragnie być z nim, bo się boi samotności.



Jeśli jednak Adam potrafi naprawdę kochać bezinteresownie i potrafi podziwiać, kobieta rozwija się ku pełni - związana z mężem prawdziwą miłością staje się istotną pomocą dla Adama, dla którego pomocy została przecież stworzona.



Jeśli może mu się w pełni oddać, a on tego daru nie zmarnuje, nie przywłaszczy sobie, kobieta rozkwita - odnajduje siebie jak skarb, odnajduje swoją wartość i staje się pełna mocy, tej dziwnej mocy, która ją czyni zdolną do znoszenia wszelkich trudów. Ileż heroicznych czynów można znaleźć w życiu kobiet które, kochane i kochając, zdolne są do największych ofiar. To właśnie wtedy rozwija się to, co Jan Paweł II nazywa "geniuszem serca kobiety" - pełnia kobiecości zaakceptowanej przez mężczyznę! ''
http://www.tezeusz.pl/cms/tz/index.php?id=647

Wspaniałe :
http://www.rhetos.pl/sklep.php?s=karta&id=40
http://www.kmt.pl/pozycja.asp?ksid=403


DANIEL ANGE, KS. PIOTR KIENIEWICZ, TOMASZ KOT SJ, KAROL MEISSNER OSB, KS. PIOTR PAWLUKIEWICZ, WANDA PÓŁTAWSKA, JACEK PULIKOWSKI, ANDRZEJ SIKOROWSKI
Duchowość kobiety i mężczyzny - komplet 8 kaset i 2 CD

http://www.kmt.pl/pozycja.asp?ksid=7437


Nie ufam natomiast takim,, specjalistom'' a własciwie deprawatorom,którzy w porno- dziwczynie czy brawo girl czy normalnie w pismach kobiecych propagują taki sposób na zycie: od młodosci uprawiaj seks(tylko dobrze się zabezpiecz) - to zdrowe,normalne i niczym nie szkodzi.Ja sama juz znam tragedie dziewczyn,które spotkały takich mezczyzn,którzy mowili,ze kochają,wykorzystali dla własnej przyjemnosci i zostawili poranione,okaleczone.A jesli dojdzie do małzeństwa z takim egoistą,którzy nie umiał uszanowac tego,ze ciało kobiety jest świątynią Ducha św- to jakie są te małżeństwa?

Ja swoim znajomym daję do czytania ,,Miłujcie się''- gdyby dziewczyny się badziej szanowały-ile byłoby mniej nieszczęsc.Na kazdym kroku,nawet wsrod sąsiadów mam ofiary deprawacji młodziezy,poranione osoby,małzeństwa bez szacunku,kobiety zmuszane szantazem do antykoncepcji,bo facet nie potrafi się opanowac,nie nauczył się w narzeczeństwie jak był ku temu czas-mieli seks na żadanie,a potem w małzeństwie-tragedie,bol,łzy.
Sa takie przypadki,ze mezczyzna tak wyraza frustrację z powodu npr,tak się zachowuje,tak dreczy psychicznie,wypomina-ze kobieta w końcu dla dobra dzieci,małzeństwa ulega i godzi się byc zawsze dostępna.
Sa takie kobiety,które juz nawet tego nie ukrywają...

Rozpisałąm się,ale to powazne sprawy...
Samanta
Bywalec
 
Posty: 100
Dołączył(a): 4 kwietnia 2006, o 14:45

Postprzez Samanta » 28 września 2006, o 20:50

Jesli mogę cos polecic to rekolecje ignacjańskie-organizują je jezuici.
Milczenie przez parę dni ,wyciszenie,sięganie do żródeł.
Odetchnienie od problemow zycia codziennego.
Samanta
Bywalec
 
Posty: 100
Dołączył(a): 4 kwietnia 2006, o 14:45

Postprzez milgosia » 28 września 2006, o 21:23

Przeczytalam ten watek i zal mi Abeby. I nie wiem, co ci poradzic, chyba tylko dobrego, naprawdę dobrego spowiednika, bo pobrzmiewa w twoich postach jakas tesknota, ktorej do konca nie umiem uchwycic, a ktora - tak mi sie wydaje - skrywa sie pod plaszczem roznych postow, niektorych rozbrajajaco szczerych, wrecz ekshibi, niektrorych zgryzliwych, niektorych watpiacych, wielu pomocnych, malo tak naprawde szczesliwych...

A poczucie "niespełnienia" wydaje mi sie tylko pochodną tego głębszego problemu.

A - o tym już kiedyś pisałam ;) - kłótnia z Bogiem, to też modlitwa ;).
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Giraffe » 28 września 2006, o 21:57

Witam raz jeszcze - moje wywody nie dotyczyły opowiedzenia się po którejś ze stron patrzenia na ludzką seksualnośc. Chciałem tylko zauważyć, że na wiele spraw można różnie patrzeć, a nie można wszystkich i wszystkiego wrzucać do jednego worka. Amazonko - nie pisałem nic o Bravo i temu podobnych fatalnych periodykach -to zupełnie niszowy poziom, choć komercyjnie robi niestety karierę. I do tego poziomu nie chciałbym równać, więc nie rozumiem tego zestawienia z "Miłujcie się". Jeżeli cokolwiek łączy te pisemka to skrajność poglądów - każdego w swojej opcji myślenia, do tego ideologia - skrajnie liberalna lub skrajnie konserwatywna, demagogiczny język (każdy na swoją modłę) i powierzchowność opisów. Tak, tak, nawet w "Miłujcie się" - wbrew pozorom - wypisuje się czasem takie rzeczy, że włos się jeży. Nadmiar konserwatyzmu aż kipi. A właśnie taki konserwatyzm i rygoryzm myślenia połączony z cukierkowatym pisaniem o Bogu, miłości, oddaniu itp wygląda na karykaturę tego wszystkiego co najlepsze w tej sferze od Boga dostaliśmy. I potem ludzie mają problemy, bo są wtłaczani w jakiś dziwny model myślenia. Nie chodzi mi nauczanie KK (to inna kwestia), tylko o mentalność panującą w takich niektórych katolickich pisemkach. Rzecz w tym, że potem wielu ludzi się zniechęca jak przeczyta jakiś "przeromantyczniony" opis miłości w bożym duchu (podobno), lub też - tak jak w przypadku "komunii małżeństw" - abeba dostrzega papieskosć uczestników większą od papieża. Inna rzecz - oto cały przykład demagogii "Miłujcie się" - Samanta pisała o deprawatorach, ze nim nie ufa. OK, jej rzecz, ale dlaczego zaraz wszędzie szukać tzw deprawatorów, skąd zaraz takie ustawienie, tylko dlatego, że ktoś twierdzi coś innego niż to co się pisze w tym pisemku? To naprawdę niszowa dyskusja. I dlatego ponawiam pytanie: dlaczego o sprawach seksualnych nie dyskutuje się szerzej wśród naukowców i fachowców od tych spraw, tylko zawsze jest tzw: nasza ideologia, wasza ideologia itp. I dlaczego akurat Bravo i "Miłujcie się" mają wyznaczać jedynie słuszne kierunki poszukiwań w tej materii? Dlaczego nie np "Tygodnik Powszechny", "Charaktery", "Więż" i wiele, wiele innych, gdzie można szukać w miarę obiektywnego podejścia, także chrześcijańskiego czy katolickiego, ale bez tego fanatyzmu, gdzie szuka się odpowiedzi na pyania, dyskutuje w duchu poszukiwania Prawdy, nie zamykając drogi innym sposobom myślenia i nie poslugując się tym cukierkowatym językiem?
I mnie zapewne jest o cztery nieba bliżej do "Milujcie się" pod kątem wyznawanych wartości, a jednak stopień demagogii odstrasza mnie skutecznie i wielu ludzi od lektury tej gazetki (a trochę się już jej naczytałem). A tak wogóle to bez urazy w stosunku do czytelników tego pisma - nikogo nie chciałem urazić, wyrażam jedynie swój pogląd w tym temacie.
A problem abeby niestety jest i religijny i psychologiczny i na każdej z tych płaszczyzn potrzebuje ona pomocy. Abebo - w twojej psychoterapii musisz zacząć uwzględniać twoje duchowo-religijne rozterki, inaczej leczenie z którego korzystasz nic ci nie pomoże. Tylko problem pewnie leży w tym, czy ten psycholog do ktorego uczęszczasz zrozumie tę twoją całą duchową sferę - to chyba największy problem.


Pozdrawiam wszystkich
Giraffe
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 7 września 2003, o 00:00

Postprzez milgosia » 28 września 2006, o 21:58

A tym wszystkim, którzy twierdzą, że nie da się przeżyć w czytości do ślubu, mówię, że można. My czekaliśmy cztery lata i było ciężko, ale było pięknie. No, to była normalna, regularna walka, bo bardzo siebie pragnęliśmy. Ale udało się, a teraz nie żałujemy, że "raczkujemy" w sprawach współżycia. Jest w tym coś dziecięcego, coś naprawdę słodkiego, piękna jest ta nasza obopólna "nieporadność", że coś się nie udaje, (jak wiadomo, nauka chodzenia też boli), ale jak się uda, to jest tak, że dech zapiera. Dosłownie :oops: . Mistrzostwo świata i okolic ;).

A czemu czystość przed ślubem jest ważna? Żeby się nie rozpisywać, do czego mam wyjątkowe skłonności ;), to podam tylko pewną opowieść z konferencji ks. Pawlukiewicza "Seks - poezja czy rzemiosło":

Przychodzi pewna para do księdza proboszcza i mówi:

- Proszę księdza, my mamy ślub za tydzień. Proszę nam powiedzieć, czy to naprawdę jest różnica, czy my będziemy współżyć teraz, czy za parę dni, po ślubie. Mieszkanie jest, łóżeczko jest (na wypadek gdyby począł się dzidziuś), kochamy się, czy to naprawdę jest takie istotne z tym czekaniem przed ślubem?

A ksiądz proboszcz, doświadczony duszpasterz, powiedział:

- Nie no, oczywiście, że nie, nie róbmy za dużo szumu z całej sprawy. Ale wiecie co, jest problem z waszym ślubem. Bo my wszyscy tu z parafii wyjeżdżamy w sobotę na pielgrzymkę do Częstochowy i nie bardzo ma wam kto tego ślubu udzielić. Ale wiecie co? Mam pomysł. Udzieli go wam pan kościelny. Ubierzemy go w albę, założymy mu stułę. On jest w neokatechumenacie, powie wam świetne kazanie.

- Nie no, ksiądz chyba żartuje. Jak to?

- Nie, naprawdę, ja mówię poważnie. My naprawdę wszyscy wyjeżdżamy.

- Ale my chcemy, aby nam ksiądz udzielał ślubu, a nie jakiś świecki!

- Ale co za różnica przecież, czy on ma legitymację kapłańską w kieszeni czy nie, co za różnica, czy on kiedyś przyrzekł Panu Bogu: "I wytrwam aż do śmierci", czy też nie. On jest naprawdę świetny, dużo lepszy, niż ten starszy ksiądz, który tak sepleni i przynudza na homiliach. Mówię wam, będzie świetnie!

- Ale ja chcę księdza przy ołtarzu! Co mi jakiś świecki będzie udzielał ślubu!

- Chce Pani księdza przy ołtarzu?

- Tak, chcę księdza przy ołatrzu!

- To niech Pani chce w łóżku męża!
Jest różnica? Jest!

* * *

Polecam całość konferencji. Bardzo, bardzo dobra.

A tym, którzy "ten pierwszy raz" przeżyli przed ślubem i których dręczą rozmaite grzechy i dylematy natury seksualnej, chcę tylko powiedzieć, że miłosierdzie Jego jest naprawdę jak ocean i że nadal mogą stawać się dobrymi, świętymi małżeństwami. Przecież wielu świętych miało na swoim koncie mnóstwo takich grzechów, a przecież dziś są wyniesieni na ołtarze. Wspomnę tylko Marię Magdalenę, głęboko zranioną kobietę właśnie w sferze współżycia, a która bardzo ukochała Chrystusa. I była właśnie tą, która pierwsza Go ujrzała po zmartwychwstaniu. Głębokie zranienie może stać się - paradoksalnie - wielką łaską. Tacy ludzie dzięki temu widzą potem głębiej, są bardziej miłosierni wobec innych, patrzą na nich z większym zrozumieniem, potrafią "towarzyszyć" innym grzesznikom, nie przygnębiać ich, a pomagać, co nie oznacza, że są pobłażliwi.


He, he, nie udało mi się nie rozpisać. Przepraszam wszystkich zniecierpliwionych ;).

Chyba musimy kończyć dyskusję, bo nam zamkną wątek ;).
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Coya » 28 września 2006, o 22:49

Abebie niestety nie podeszła inna książka tego autora "Dzikie serce", więc nie wiem, czy "Urzekająca" będzie lepsza.


Już pisałam Abebie na priv, ale na forum też się podzielę - pewnie, ze nie musi podejść czy pomóc. Mnie pomogła, dlatego się tym dzielę. Każdy musi znaleźć swoją drogę, każdemu pomoże coś trochę innego. To, co jednemu pomoże, drugiemu może zaszkodzić. :) Ważne, zeby szukać i na podstawie tej wiedzy wyrobić sobie swoje własne zdanie :)

może jednak nie zamkną, dyskusja jest ciekawa, nikt nikogo nie obraża... no, choć pytanie Gracji gdzieś się trochę zapodziało :)
Gracjo - życzę wam powodzenia w odkrywaniu siebie nawzajem :)
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez groch » 29 września 2006, o 08:48

Dziś jestem w wielkim dołku - przypadkowo wczoraj zabrałam głos na forum, a wieczorem wszystko tąpnęło. Przestrzegam wszystkich - szukajcie rozwiązań - razem, rozmawiajcie, jeśli tylko zaczynacie czuć, że coś się dzieje nie tak. Nie czekajcie, że jakoś się poukłada, że może po prostu potrzeba w tej kwestii czasu.
U nas npr chyba nie wypalił. Dziś mam wielki mętlik w głowie, nie wiem, co będzie dalej. Jak będziecie miały wolną chwilkę pomódlcie się proszę za moje małżeństwo...
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez Amazonka » 29 września 2006, o 09:16

Groch, nie dawaj za wygraną. Wiele osób już sugerowało, że NPR nie wypalił, ale kłopoty były przejściowe.
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez kukułka » 29 września 2006, o 09:26

AnnaMaria napisał(a):
kwestie tego co można a co nie rozważcie w swoim sumieniu, bo najważniejsze to kochać się i czerpać z tego duzo radości" i ja się tego trzymam!!Bóg dał nam seks żebyśny nim się cieszyli!! Ty nie cudzołozysz...jesteś małżonką i i daj sie poniesc...o reszcie zapomnij, bo się zadręczysz...

Jak najbardziej się z tym zgadzam, a poza tym... warto się cieszyć ze SPOTKANIa, bycia razem, wtedy kwestie techniczne lub grzech-nie grzech nie będą grały az takiej roli.
Zresztą jesli chodiz o moje osobiste zdanie, to uważam, ze w małzęństwie mozna wsyztko, co służy miłosci i tego trzeba sie trzymać - słuzby miłosci, a nie zasadom.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 29 września 2006, o 09:31

[quote="abeba"]szczerze to liczyłam na to ,ze moze jednak da sie trochę pozmieniać w głowie bez zmienainia reszty, samo nastawienei do seksu. quote]
Nie da się tak, bo człowiek jets integralną całoscią. chcesz łatwo i bezboleśnie rozwiazac problem bez zmieniania siebie, a tak sie nei da. Zresztą tkaie podejście dowodzi, zę czegoś w sobie nie lubisz, boisz się i przez to instynktownie się bronisz przed zmianą samej siebie w całości, a nie tylko w sferze intymnej.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 29 września 2006, o 10:40

kukułka napisał(a):Zresztą tkaie podejście dowodzi, zę czegoś w sobie nie lubisz, boisz się i przez to instynktownie się bronisz przed zmianą samej siebie w całości, a nie tylko w sferze intymnej.

może również dowodzić że nie wierzę że sie UDA zmienić, bo próbuję i nie wychodzi.

milgosiu - popatrz Wyście wytrwali i teraz jest fajnie, groch i jej mąż wytrwali - i jak pisze jest bardzo źle...
Głębokie zranienie może stać się - paradoksalnie - wielką łaską. Tacy ludzie dzięki temu widzą potem głębiej, są bardziej miłosierni wobec innych, patrzą na nich z większym zrozumieniem, potrafią "towarzyszyć" innym grzesznikom, nie przygnębiać ich, a pomagać, co nie oznacza, że są pobłażliwi.

nie każdy upadł tak nisko jak Maria Magdalena, czy inny swięty cudzołożnik św. Augustyn, żeby sie radykalnie zwrócić do Boga. Nawiasem mówiąc, ciekawe czy postawę Augustyna wobec małżeństw i seksualności można nawać pełną zrozumienia i pomocną. Milgosiu, ja sie nie czuje zraniona! ja sie bardziej czuje poraniona naszymi niepowodzeniami w tej sferze PO slubie niż przed. Nasz pierwszy raz w ogóle był średnio udany, długo go żałowaliśmy.... aż przyszedł pierwszy raz PO slubie i to już była tragedia. Niedawno przypomnieliśmy sobie wspołnie te 2-3 zbliżenia w naszym życiu gdy czuliśmy sie naprawdę razem, także duchowo..... i wszystkie były z czasu PRZED slubem. Jak ja mam uznać swój grzech tamtego czasu jeśli nam sie wówczas (w tej sferze przynajmniej) układało lepiej niż teraz, jak mam siebie ze to potępić? nie mam ku temu przekonania! Nawiazując do opowiastki jaką przytoczyłaś: naprawdę kościelny(kochanek) był dużo fajniejszy niż wyświęcony ksiądz(maż), jest róznica - na korzyść koscielnego (kochanka):D , bo święcenia mu odebrały talent... Po prostu nie czuję by Bóg nam błogosławił, by w naszym małzeństwie działał sakrament. Owszem, od decyzji o ślubie powodzi sie nam materialnie, był kryzys, ale z niego wychodzimy, czasem naprawdę zaczynam mieć poczucie że za coś przypadkiem dostaję za dużo pieniedzy (i dzięki temu nam nie brak, nawet na przyjemności, choć brak na własne mieszkanie). Ale w sferze seksualnej, uczuciowej, w tym co najwazneijsze - wcale nam sie nie powodzi.
Ostatnio edytowano 29 września 2006, o 10:51 przez abeba, łącznie edytowano 1 raz
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 29 września 2006, o 10:44

Nikt ci nie każę sie potępiać, za dużo myslisz o przeszłości i porównujesz chyba. A mzoe teraz się nie udaje , bo sie za bardzo na tym wszystkim koncentrujesz? moze te trudnosci to wyzwanie dla ciebie, ze czas przejsc od nawrócenia jako trzymania się zasad do miłosci Boga i człowieka po prostu. Ciągle mu tu chodiz po głowie, ze nie człowiek jest dla szabatu.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 29 września 2006, o 10:52

nie mozna zmusić sie do miłości.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Fruzia » 29 września 2006, o 12:01

Abebo, może jednak jakieś rozmowy w realu? Modlitwa? Terapia? Nie wiem, ale pomóż sobie.

W tym, co pisałąś potwierdza się fakt, że grzech to ejst też tajemnica wiary, że to nie jest samo z siebie oczywiste, co jest dobre, a co złe. Szcezgólnie, jak coś było przyjemne - przeciez nie możemy tego zanegowac, bo byloby to nieprawdą. Chodzi tu tylko o uznanie, ze przekroczyląm Boze prawo, czyli o negatywną ocenę moralną danego czynu, ale nie osoby! Dla mnie też pewne uniesienia przedślubne były o wiele przyjemnjesze (choć bez wspłżycia, bo go nie było), teraz jest całkiem średnio, że tak powiem.
Moze podobnie do Ciebie jestem trochę skrupulantką i kiedyś, po przeczytaniu książki Westa, Dobra nowina o seksie i małżeństwie mialam niezły problem ze sobą, byłam zdołowana, że taka ze mnie grzesznica. Potem rozmawiałąm o tym z moim spowiednikiem i powiedzial, że liczy się miłość, to jest najważniejsze, czy to, co robię jest wyrazem prawdziwej miłości do męża - to istota sprawy. Bardzo mnie to uspokoiło, choć nie od razu. Teraz nie mamy takich wpadek, o jakie wtedy chodziło, ale wazne też było dla mnie to slowo spowiednika, dzięki ktorekmu odzyskalam spokój - przecież si.ę wyspowiadałąm, po co mi zadręzcanie się.
pozdrawiam Cię

PS. Przy okazji chcialam sprostować - Maria Magdalena nie była jawnogrzesznicą, grzesznikiem na pewno, jak każdy, ale nie jakimś wybitnym przykładem nawrocenia diametralnego.
Fruzia
Domownik
 
Posty: 411
Dołączył(a): 10 czerwca 2006, o 13:30

Postprzez essex » 29 września 2006, o 12:34

Nie chcę z wami kłocic:),ale mi się takie stwierdzenie: odrzucic zasady a kierowac miłoscią wydaje mocno podejrzane.
Czyli odrzucam przykazania, odrzucam nauke Koscioła,byle mi było dobrze?Nie wiem mam mieszane uczucia, w szkołach rozdają dzieciom reklamy róznych srodków i mowią:kochasz swojego chłopaka-olej wszystkie zasady-byle wam było dobrze w lózku.Wiecie jak dzis trudno dziecko wychowac?Z kazdej strony taka nachalna propaganda.
A Jezus mowi i ciasnej bramie...
Ewangelia jest jednak radykalna: tak-tak,nie-nie.
essex
Bywalec
 
Posty: 116
Dołączył(a): 23 kwietnia 2006, o 15:27

Postprzez kajanna » 29 września 2006, o 13:24

Essex, ale przecież w tym wątku piszą o swoich problemach kobiety żyjące w związku sakramentalnym. Wspóżyjące ze swoimi ślubnymi mężami. Więc po co to porównanie do napalonych małolatów? Chyba jest jakaś różnica między tymi sytuacjami?

essex napisał(a):Nie chcę z wami kłocic:),ale mi się takie stwierdzenie: odrzucic zasady a kierowac miłoscią wydaje mocno podejrzane.


To chyba i św Augustyn musi Ci się wydawać podejrzany, skoro głosił tak kontrowersyjne tezy, jak Kochaj i rób co chcesz! :D
Nie mówiąc już o Panu Jezusie, który powiedział, że nie człowiek jest dla szabatu, tylko szabat jest dla człowieka (o tym już kilka forumowiczek wspominało)
Nie złość się, proszę, nie piszę tego złośliwie, ale może należałoby się zastanowić, czemu ma służyć npr? Tyle się pisze o tym, że właśnie taka metoda regulacji poczęć ma na celu budowanie bliskości między małżonkami. Szkopuł w tym, że z wielu listów wynika, że jest wręcz przeciwnie, że oddala ich od siebie, budzi frustrację.
To chyba coś tu jest nie tak?
Jasne, może zwalić winę na niedojrzałość ludzi, ale może należałoby też dopuścić taką możliwość, że metoda nie jest idealna i czasem tej wzajemnej bliskości nie służy?
Wiem, zaraz napiszesz, że należy nieść swój krzyż, ale małżonkowie nie ślubują życia w celibacie i wiecznych wyrzeczeń. Nie dostaliśmy tego życia po to, żeby się wiecznie umartwiać, bo to nie służy ani małżonkom, ani całej rodzinie.
kajanna
Domownik
 
Posty: 348
Dołączył(a): 19 sierpnia 2005, o 19:59
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kukułka » 29 września 2006, o 13:42

essex napisał(a):Nie chcę z wami kłocic:),ale mi się takie stwierdzenie: odrzucic zasady a kierowac miłoscią wydaje mocno podejrzane.
Czyli odrzucam przykazania, odrzucam nauke Koscioła,byle mi było dobrze?Nie wiem mam mieszane uczucia, w szkołach rozdają dzieciom reklamy róznych srodków i mowią:kochasz swojego chłopaka-olej wszystkie zasady-byle wam było dobrze w lózku.Wiecie jak dzis trudno dziecko wychowac?Z kazdej strony taka nachalna propaganda.
A Jezus mowi i ciasnej bramie...
Ewangelia jest jednak radykalna: tak-tak,nie-nie.

Ja miałam na mysli madrą miłosc, i nigdzie nie powiedziałam, zę trzeba odrzucać zasady. proszę, essex, czytaj uważnie.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 29 września 2006, o 13:50

miałam inne wrażenie kukułko:
kukułka napisał(a):Zresztą jesli chodiz o moje osobiste zdanie, to uważam, ze w małzęństwie mozna wsyztko, co służy miłosci i tego trzeba sie trzymać - słuzby miłosci, a nie zasadom.

oczywiście to nie jest tak, że to co słuzy miłości jest z definicji wbrew zasadom. ale takei postawienei sprawy jak Twoje w połączeniu z poczuciem że słuzy miłości coś zabronionego (powiedzmy, uzycie prezerwatyw by móc sie z radością kochać bez poczęcia w okresie płodnym) prowadzi do złamania zasad.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Edwarda » 29 września 2006, o 14:13

kajanna napisał(a):Essex, ale przecież w tym wątku piszą o swoich problemach kobiety żyjące w związku sakramentalnym. Wspóżyjące ze swoimi ślubnymi mężami. Więc po co to porównanie do napalonych małolatów? Chyba jest jakaś różnica między tymi sytuacjami?

Nie złość się, proszę, nie piszę tego złośliwie, ale może należałoby się zastanowić, czemu ma służyć npr? Tyle się pisze o tym, że właśnie taka metoda regulacji poczęć ma na celu budowanie bliskości między małżonkami. Szkopuł w tym, że z wielu listów wynika, że jest wręcz przeciwnie, że oddala ich od siebie, budzi frustrację.
To chyba coś tu jest nie tak?
Jasne, może zwalić winę na niedojrzałość ludzi, ale może należałoby też dopuścić taką możliwość, że metoda nie jest idealna i czasem tej wzajemnej bliskości nie służy?
Wiem, zaraz napiszesz, że należy nieść swój krzyż, ale małżonkowie nie ślubują życia w celibacie i wiecznych wyrzeczeń. Nie dostaliśmy tego życia po to, żeby się wiecznie umartwiać, bo to nie służy ani małżonkom, ani całej rodzinie.


Masz rację kajanna.
Wiecie co ja już wcześniej, w tym wątku napisałam coś do essex o tym NPR. Nie doczekałam się niestety odpowiedzi :(
Więc powtórzę: essex czy stosowałaś kiedyś w praktyce NPR? Nie kalendarzyk tylko NPR?

Zastanawiam się czy w ogóle rozumiesz dylematy i problemy, o których tu piszemy. Bo mi się to czasami wydaje dyskusją typu ja o chlebie ty o niebie.....
Edwarda
Domownik
 
Posty: 335
Dołączył(a): 18 stycznia 2006, o 16:50

Postprzez Ogg » 29 września 2006, o 14:42

Hej, jestem nowa i nie wszystko rozumiem. Czy kalendarzyk to też nie jest jakoś NPR? No i może wlaśnie odpowiedzmy sobie czemu wlaściwie NPR ma slużyć? Planowaniu rodziny, nie planowaniu rodziny (bo skoro się je stosuje w celu zapobiegania poczynanie to chyba o nieplanowanie chodzi). Wydaje mi się, że frustracje są wtedy, kiedy powiększenia rodziny z jakichś powodów się nie planuje. Essex zdaje się tych problemów nie miala :wink: więc może dlatego nie rozumie frustracji pozostalych.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez kukułka » 29 września 2006, o 14:49

skoro essex wie lepiej czy ja odrzucam zasady czy nie, to ja sie juz w tej kwestii nie wypowiadam.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Ogg » 29 września 2006, o 15:29

Przepraszam bardzo doczytalam to wszystko do początku. Rozumiem, że z problemem wystąpila Gracja która jest miesiąc po ślubie. Miesiąc czy trochę po to - tak mi się wydaje - jeszcze zbyt malo żeby się przejmować. Chociaż niewątpliwie trzeba troszeczkę nad nastawieniem popracować. Ja mam np. dwie siostry. Obie nie wspólzyly przed ślubem i są przykladnymi katoliczkami. Jedna wyszla za mąż tak poniekąd z poczucia obowiązku i wspolzycie to dla niej koszmar. Druga z kolei nie miala żadnego problemu z uzyskiwaniem satysfakcji.
Inna sprawa to problem Abeby, bez obrazy, ale wydaje mi się (jestem na studiach psychologicznych ale się nie chcę narzucać) że problemem Abeby nie jest religia ani NPR czy też inne metody tylko fakt, ze chyba jako perfekcjonistka nie jest zadowolona ze swojego męża. Stąd takie mile wspomnienia przed ślubem, kiedy byla w nim silnie zakochana. A teraz kiedy urok jego zbladl a inne cechy (że nie chce schudnąć i nie ma pracy) ją drażnią to i współzycie pada. Bo jeżeli masz nadal cierpieć Abebo i obwiniać o wszystko trzecią fazę to uważam powinnaś zobaczyć czy wspólżyjąc kiedy Ty chcesz sprawi Ci rzeczywiście przyjemność. Wiem, ze to trochę niemoralna rada ale nie wierzę, że jak Abeba z mężem użyją tej prezerwatywy to od razu do piekla pójdą.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez Josaris » 29 września 2006, o 15:39

Kajanno, bardzo mi sie spodobala Twoja wypowiedz... Mam podobne odczucia, ale chyba juz na zawsze zostalam skazana na pilnowanie sie w tej sferze. Otwierasz ksiazke Kippleyow i juz mozesz czuc sie potepiona za sodomie oralna (ten fragment cytowalam w innym watku na temat: ktora metode wybralyscie)...

Czasami wrecz sie zastanawiam, co wolno a czego nie. Maz smieje sie i twierdzi, ze w naszej szafie przesiaduje ksiadz, ktory wszystko skrzetnie notuje. Czasem nawet mnie pyta, czy ksiedza nakarmilam, bo pewnie glodny...

Oczywiscie, jesli zdarzy sie nam taki wypadek, to sie z tego spowiadam (lepszy taki wstyd :) niz wiecznosc w piekle), ale jeszcze mi sie nie zdarzylo, zeby ktorykolwiek ksiadz zwrocil na to uwage. Kiedy spowiadalam sie ostatnio u polskiego kiedza, ten powiedzial mi krotko - nie szukaj grzechow tam, gdzie ich nie ma (oczywiscie nie twierdze, ze mial racje, albo ze mnie to usprawiedliwia). Wlasnie najgorsze jest to, ze zdania na ten temat wsrod duchownych sa podzielone, a my borykamy sie wyrzutami sumienia, jakbysmy za malo problemow mieli.

Dobrze mi z npr, ale czasami, jak czytam takich Kippleyow, to krew mnie zalewa. Za duzo sie chyba od nas wymaga. I tak sobie mysle, ze skoro takimi wielkimi grzesznikami jestesmy, bo pozwalamy na pieszczoty w okresie plodnym, to co z tymi, ktorzy wspolzyja przed slubem w dodatku z antykoncepcja.

Pewnie dzis admin zamknie watek :(
Josaris
Bywalec
 
Posty: 152
Dołączył(a): 17 marca 2006, o 22:04
Lokalizacja: Eastbourne, Anglia

Postprzez Josaris » 29 września 2006, o 15:42

Cyt. za: J., S. Kippley, Sztuka naturalnego planowania rodziny, , s. 160:
"Masturbacja - indywidualna czy wzajemna - stosunki oralne i analne nie sa moralnie dozwolonym wyrazem "szerszego spojrzenia na milosc malzenska" w okresie plodnosci. Nie potepiamy kontaktu oralno-genitalnego w ramach gry milosnej, ktora ma prowadzic do pelnego stosunku, ale seks oralny z orgazmem pozostaje w sprzecznosci z chrzescijanska tradycja moralnosci seksualnej, zgodnie z ktora ejakulacja (wytrysk) moze sie odbyc tylko w pochwie. Orgiastyczny seks oralny nazywa sie oralna sodomia."

A ja mysle, ze essex to facet, wiec raczej swoimi wykresami sie nie pochwali.
Ostatnio edytowano 29 września 2006, o 15:55 przez Josaris, łącznie edytowano 1 raz
Josaris
Bywalec
 
Posty: 152
Dołączył(a): 17 marca 2006, o 22:04
Lokalizacja: Eastbourne, Anglia

Postprzez kajanna » 29 września 2006, o 15:49

Josaris napisał(a): Za dużo sie chyba od nas wymaga.

No i ja mam dokładnie takie same odczucia.

A essex deklarowała się jako matka kilkorga dzieci, więc chyba jednak babka. :D
Ostatnio edytowano 29 września 2006, o 16:00 przez kajanna, łącznie edytowano 1 raz
kajanna
Domownik
 
Posty: 348
Dołączył(a): 19 sierpnia 2005, o 19:59
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez abeba » 29 września 2006, o 15:51

Ogg, nie odczytałeś dokładnie.
Sęk w tym że ja tego kiedy mi sie chce spróbowałam i mimo gorączki i kataru mi sie podobało. I mimo mężowego brzucha i bezrobocia. Więc argument o perfekcjonizmie nie do konca daje sie obronić.

orgiastyczna sodomia oralna rulezzzzz
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Ogg » 29 września 2006, o 15:56

To że kiedyś Ci się podobalo to nie znaczy, że teraz też byloby cudownie. Spróbuj teraz zamiast żalować cale życie i obwiniać Kościól i npr o zniszczenie Twojego malżeństwa.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Inne problemy związane z praktykowaniem NPR

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 54 gości

cron