Na marginesie dyskusji o tatusiach:
często doświadczenia z własnej rodziny rzutują na nasze dorosłe życie.
Nie tylko często - to własnie dzieciństwo nas kształtuje i chcąc-nie chcąc bezwiednie powielamy błędy naszych rodziców, choć wydaje sie nam, ze robimy wszystko inaczej, lepiej. Można ten krąg przerwać, ale nie wystarczy w tym celu przeczytanie jednej książki, lub wyrażenie życzenia zmiany. Najpierw trzeba sobie uświadomić własne problemy, nazwać je, potem wrócić do ich żródła, rozdrapać, przeżyć na nowo, wreszcie wybaczyć winy - i na tej podstawie na nowo zbudować swoją osobę. To długotrwały i bolesny proces - Bóg rzeźbi w tobie bez znieczulenia. Mierzysz się z różnymi uczuciami, których nie chcesz czuć, ale które Cię wypełniają. Masz wrażenie, że Bóg cię opuścił, że już cię nie chce i jesteś sam... Nie możesz się modlić (polecam Św. Jana od Krzyża).
To bardzo głębokie i skrajnie trudne doświadczenie. Kto się z nim nie zetknął, kto go nie przepracował w sobie - temu się tylko wydaje, że wie...
Pozdrawiam.