Teraz jest 2 maja 2024, o 21:04 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Szczęśliwi z NPR :)

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB, agulla

Szczęśliwi z NPR :)

Postprzez novva » 3 lutego 2006, o 22:04

Otwierając ten wątek pozwolę sobie zacytować to, co gdzieś indziej napisała Kasiama (mam nadzieję, że mi to wybaczy :)):
kasiama napisał(a):Chcę napisać w tym wątku, jakże dyskusyjnym, jedno:
nie jest tak, że wszyscy stosujący NPR w małżeństwie i starający się zachowywać w pożyciu "normy" KK są niezadowoleni i sfrustrowani. Byłoby bardzo źle, gdyby osoby nie będące jeszcze w związku małżeńskim, czytając temat taki, jak ten, przeraziły się "zniewoleniem" (bo tak wynika z większości waszych wypowiedzi) czystością małżeńską. Ja jestem szczęśliwa, żyjąc właśnie w ten sposób. Nie jest to takie banalnie łatwe, zdarzają sie chwile gorsze - ale jestem ZADOWOLONA i SZCZĘŚLIWA, że wybrałam tą drogę.
Myślę, że nie ja jedna na tym forum...

Kochani - skorzystajcie z okazji i podzielcie się nie tylko tym, że jesteście szczęśliwi w małżeństwie z NPR, ale też tym, jak KONKRETNIE! sobie radzicie z trudnościami. Może to też pomoże tym, którzy się zmagają. W innym wątku sama napisałam, że niektórzy nie potrafią zrozumieć, o co chodzi tym, którzy mają wątpliwości związane z NPR. Zazwyczaj uważa się ich po prostu za słabych ludzi i słabych chrześcijan. A to, zamiast pomagać, jeszcze bardziej dołuje.
novva
 

Postprzez agulla » 3 lutego 2006, o 23:49

jestem szczęśliwa że daaawno temu poznałam NPR, że nauczyłam sie go i że mój mąż nie zmusza mnie do stosowania antykoncepcji tylko szanuje nasz przecież wspólny wybór takiej drogi życia, to jego wsparcie mi bardzo pomaga no i opieka samego Boga któremu powierzamy naszą rodzinę w modlitwie wspólnej, tak małżeńskiej jak i rodzinnej, to modlitwa wspólna i często spontaniczna uczy nas rozmawiać o naszych problemach również związanych ze współżyciem a wierzcie że przy dwójce małych dzieci i już 10 miesięcznym okresie braku ustabilizowania płodności po porodzie to nie jest łatwe, ale ... dajemy radę a gdy jest cieżko to wierzymy że jeszcze trochę i będzie lepiej, bo przecież lepiej przychodzi :)
pozdrawiam agulla mama zuzanny 4 latka i 10,5 miesięcznego mateusza

PS co do wątku ogólnie prosze o własne doświadczenia a nie dyskusję że nie da się żyć szczęśliwie z NPR bo to już przerabialiśmy i to wielokrotnie
to będzie więc szczęśliwy wątek :D
agulla
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 220
Dołączył(a): 21 listopada 2003, o 15:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Postprzez Księżyc » 4 lutego 2006, o 00:31

A tego, że z NPR da się żyć szczęśliwie i jak to w ogóle jest fajnie, nie przerabialiście wielokrotnie? Odnoszę wrażenie, że tak.
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez KP » 4 lutego 2006, o 00:47

Gdy przeczytałem "jak sobie radzicie z trudnościami", to pierwszym moim odruchem było "z jakimi trudnościami?" Ale po chwili sobie przypomniałem, że przecież kiedyś było inaczej. Było kiedyś tak, kiedy zbliżenia mieliśmy bardzo rzadko. Wynikało to i z naszego niedopasowania (jedno chciało, drugie nie) i z tego, że nawet jak chcieliśmy oboje, to się okazywało często, że to pragnienie było na poziomie woli, ale osiągnięcie pobudzenia (w przypadku mojej żony) za tym nie szło. Próbowaliśmy wtedy prawie codziennie w III fazie, a udawało się... raz albo dwa razy. I to często z wielkim trudem.
To był czas w początkach naszego małżeństwa. Po pierwszych wielkich uniesieniach i wzajemnym odkrywaniu daru seksualności bardzo prędko przyszła szarzyzna i codzienne trudności.
Czy chcieliśmy wtedy zrezygnować z NPR? Nie. To było dla nas zawsze oczywiste i nigdy nie mieliśmy w tym zakresie żadnych wątpliwości.
Co sprawiło się to wszystko się zmieniło? Rozmawialiśmy ze sobą, mówiliśmy otwarcie o trudnościach, o pragnieniach, frustracjach (a były momentami wielkie), mogliśmy o tym mówić, być szczerzy, nie musieliśmy przed sobą czegokolwiek ukrywać. Wielkim odkryciem było dla nas to, że świadomie trzeba zaplanować i przygotować czas na współżycie. Zaczęliśmy więc po prostu nastawiać się, że czas III fazy, to jest czas dla nas, że nasza jedność jest w tym czasie najważniejsza, że to ma priorytet przed innymi rzeczami (np. praniem, prasowaniem, pracami do wykonania). Jakoś tak się stało, że zniknąl problem osiągnięcia pobudzenia. Moja żona twierdzi, że to przecież normalne - kobieta uczy się z biegiem czasu współżycia, stopniowo się rozbudza.
Czy jestem szczęśliwy stosując NPR? Jestem szcześliwym mężem. NPR jest częścią mojego życia małżeńskiego, narzędziem, stylem życia. Można powiedzieć, że jest ono jednym z wielu elementów mojego szczęścia, wcale nie najważniejszym.
Aha, były w naszym życiu długie okresy, kiedy nie mogliśmy współżyć - związane z ciążą i okresem po urodzeniu dzieci. No i jeszcze jedna rzecz - faza lutealna (a więc i III faza) jest u nas najkrótsza z możliwych a fazy I praktycznie nie ma.
KP
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 279
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 21:14

Postprzez annie » 4 lutego 2006, o 09:34

Dzięki, KP, po raz pierwszy mam wrażenie że napisałeś coś od siebie, z serca a nie tylko z głowy, i naprawdę podniosło mnie to na duchu i dodało nadzieii, że i u nas będzie lepiej, bo problemy jakże podobne... :)
PS: Po tym wszystkim co ostatnio 'wypisywało się' na forum to świetny pomysł na wątek! :lol:
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez kasiama » 4 lutego 2006, o 10:40

annie napisał(a):PS: Po tym wszystkim co ostatnio 'wypisywało się' na forum to świetny pomysł na wątek! :lol:

Zwłaszcza, że ja np. jestem dość wrażliwa na treści, które czytam. Jeśli czytam wiele wypowiedzi w stylu: NPR jest do bani, aniszczył nam małżeństwo, wstrzemięźliwość jst niewykonalna, KK tak strasznie ogranicza wolność małżonków, że seks staje się wręcz skaraniem Boskim, itd... - to sama zaczynam się zastanawiać i mieć wątplowośći, czy to, że jestem zadowolona jest prawdą. Bo jasne jest jak słońce, że bywają chwile gorsze (ostatnio nawet tych gorszych mieliśmy więcej) - ale ja nie zrzucam winy na NPR, KK i nie wiadomo, co jeszcze. Szukamy takich rozwiązań, żęby było lepiej, nie naruszają NPR - to jest oczywiste, odkąd zdecydowaliśmy się na tą drogę.
Potrzeba mi takiego wątku, jak ten - gdzie w jakiejś gorszej chwili będę mogła przeczytać, że inni mieli podobnie, ale z tego wyszli na prostą i są szczęśliwi. Jak czytam cały czas wypowiedzi mocno negatywne, to sama wpadam w pewien marazm...

I właściwie mam lekkie obawy, czy gsy napiszę coś o naszych problemach w tym wątku, i o tym, jak sobie poradziliśmy i że jesteśmy szczęśliwi - to czy nie znajdzie się ktoś taki, jak tato, kto za wszelką cenę będzie mi udowadniał, że tak naprawdę szczęśliwi nie jesteśmy...
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Kręciołek » 4 lutego 2006, o 11:00

My tez jesteśmy szczęśliwi. Nie będę powtarzać do znudzenia powszechnie znanych argumentów np.że nie niszczę sobie zdrowia chemią itp. bo to oczywiste.
Jestem szczęśliwa bo wiem jaki mam cykl a teraz - kiedy staramy się o dziecko - wiem kiedy jest ten najlepszy czas. Nie musimy "strzelac" w ciemno :lol:
Czy mamy trudności? Tak, na początku kiedy odkładaliśmy poczęcie frustrował nas brak spontaniczności, ale tak jak Krzysztof Paweł - odkryliśmy sens planowania współżycia. Mogliśmy się przygotować, zaplanować romatyczny wieczór, zapalić świeczki w sypialni, mogliśmy się cieszyć tym wieczorem juz od rana lub od kilku dni, bo wiedzieliśmy, że będzie :)
Dzięki npr mój maż wie co dzieje się z kobietą, wie dlaczego reaguję tak a nie inaczej i interesuje się tym wszystkim.
Na razie tyle naszych doświadczeń, dzieci jeszcze nie mamy, więc nic nie moge powiedzieć np. o okresie po porodzie.
Z mojego 19- miesięcznego doświadczenia małżeńskiego moge jednak powiedzieć, ze npr nas zbliza do siebie a nie oddala, staje naszą wspólną sprawą, łączy nas owo planowanie, wiedza i nawet trudności, które napotykamy.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez abeba » 4 lutego 2006, o 11:56

ksieżyc, nie czepiaj sie, proszę. Daj szczęsliwym sie produkowac tutaj, może cos z tego wyniknie konstruktywnego!
Krzysztof Paweł ja też dziękuję, ze napisałeś coś od siebie, bo to więcej znaczy niż cała erudycja.
Mam pytanie - jak wam sie udaje planować?
sama mam klopoty, bo przekladają mi referaty, egzaminy wkładają wtedy, gdy by sie chciało wolny wieczor (no pokazcie mi studenta, ktory sie nauczy 2 tygodnie wczesniej?). Zresztą wystarczy jedno nie takie słowo i już nastroj pryska, mimo przygotowań. A przecież my jesteśmy młodzi niezalezni, zero dzieci, nawet telewizora, kasy za malo by imprezować, wiec powinno nie byc problemów z wolnym czasem. Mi jest tylko smutno jak sobie zaplanujemy i powiemy że np. jutro wieczór, bo jutro np. mam zły humor i mi jeszcze bardziej przykro, ze męża zawiodłam i ze figa z makiem.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez darka » 4 lutego 2006, o 23:04

Ja napiszę co mi najbardziej pomaga w stosowaniu npr:po pierwsze jest to modlitwa i życie sakramentami-sami bysmy raczej nie wytrzymali bez Bożej pomocy.
Po drugie -cięzko było,ale przyjęcie postawy otwartości na życie-jeśli pomimo średniej sytuacji finansowej Bóg obdarzy nas trzecim dzieckiem-pokornie przyjmiemy je jako dar,wierząc i ufając opiece opatrzności.
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez annie » 24 lutego 2006, o 15:48

Coś pustawo tutaj... :cry: Naprawdę nikt więcej nie jest zadowolny z npr??Dla tych,którzy trafiają na to forum przed podjęciem decyzji antykoncepcja czy npr -tak jak ja przed ślubem-proporcja między zadowolonymi wypowiadającymi się tu i niezadowolonymi na innych wątkach jest mało zachęcajca...
Ja w obecnej sytuacji od siebie niestety mogę tylko napisać,że na razie nie żałujemy podjętej decyzji,choć nie jest łatwo i problemów też nie brakuje,a chwile zwątpienia sie zdarzają.
Tym bardziej apeluję dla bardziej doświadczonych i szczęśliwszych: piszcie, jak i dlaczego jest wam dobrze i jak radzicie sobie z problemami. To szansa by pomóc wątpiącym w wytrwaniu i poszukującym w wyborze. :)
Coś górnolotnie mi to wyszło... :wink:
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez Gosiaczek » 26 lutego 2006, o 20:16

Mysle,ze zawsze tak jest,ze chetniej sie klika jak cos nie gra aby sie pozalic - taka juz nasza natura :) Ja jestem szczesliwa z NPR - uwazam,ze wiele sie o sobie nauczylam dzieki temu. A "przy okazji" zyje w zgodzie z wlasnym sumieniem a to dla mnie bardzo wazne. Owszem - bywa trudno to chyba kazdy powie kto stosuje te metode - ale satysfakcja jest ogromna wiec warto.
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez mateola » 20 kwietnia 2006, o 08:19

Ja miałam bardzo różne uczucia do npr. Najpierw, jako młodziutka panna młoda przeżywałam promienny zachwyt, jak to będzie cudownie stosować i jak będzie nas do siebie zbliżać. Mój (wymodlony i "wychodzony" na pielgrzymkach) mąż nie był tak bardzo przekonany do
npr-owego racjonowania seksu, ale zgodził się i tak zaczęliśmy. Wprawdzie kurs w parafii polegał na tym, że musiałam przerysować wykres z książki, bo mój autentyczny nie podobał się pani, a do nauki metody musiała wystarczyć cienka broszurka, ale przez rok w ciążę nie zaszłam. Potem zawiesiliśmy obserwacje, bo chcieliśmy mieć dziecko i po kilku miesiącach się udało.

Potem zaczęły się schody. Ani temperatura, ani śluz (o szyjce na kursie nic nie było), szarpanina, podchody i nerwy, nerwy, nerwy. I nieplanowana ciąża, którą odchorowałam. Dziś oceniam te wydarzenia jako najtrudniejsze w moim życiu.

Przez parę miesięcy po urodzeniu drugiego dziecka nie wiedziałam co robić. Bałam sie npr-u jak ognia (wyrzuciłam wszystkie karty obserwacji, ową broszurkę), antykoncepcji nie chchiałam, choć mąż delikatnie nalegał. Napisałam list do p. W. Fijałkowskiego - taki żal, że tak bardzo sie zawiodłam, choć opisywał w książkach, jak będzie pięknie... mam do dziś jego odpowiedź - pożółkła kartka, odpowiedzi w punktach, maszynopis. Nie przekonał mnie - jak ja mogłam jeszcze raz zaufać temu, co okazało sie tak zawodne?

Leczyłam depresję. Schudłam, byłam wymęczona cała tą sytuacją. W małżeństwie było bardzo trudno - często sie kłóciliśmy. Pamiętam, że wieczorem miałam zawsze bardzo dużo różnej roboty - żeby mąż zasnął pierwszy i nie zaczepiał... I bałam się ciąży, tak bardzo, że widziałam u siebie jej objawy nawet wtedy, gdy nie było klasycznego seksu - ja i tak sie bałam.
Wreszcie kupiliśmy te prezerwatywy. I wszystko powoli się uspokoiło. Przestałam sie tak panicznie bać i odżyłam. Na temat npr-u nie chciałm nawet słuchać, choć czasem temp. mierzyłam, ale "na sucho". Niech inni eksperymentują, jeśli chcą, ja sie już przejechałam i dziękuję.

Po kilkunastu latach zaczęłam przeglądać Internet. Weszłam na strony o npr, ludzie wyrażają sie pozytywnie - jacyś nawiedzeni - pomyślałam, ale czytałam dalej. O badaniach, jakie były robione w temacie npr, o skuteczności, o wyjaśnieniu, jak to w ogóle działa... wydrukowałam kartę, zaczęłam obserwować. Mąż pytał, po co mi to... ba - sama nie wiedziałam. Może ambicja, że inni potrafią a ja nie? Kupiłam kilka książek, obczytałam się w teorii.
Mąż oglądał te wykresy, uczyliśmy sie na nowo. I nadszedł czas próby...
Tylko Pan Bóg wie, jaką pracę musiałam wykonać, decydując się pierwszy raz na współżycie, w głębokiej fazie III... i zaraz te wyrzuty - po co mi to było, i to oczekiwanie na okres, któy, naturalnie, po kilku dniach przyszedł. A potem - spróbowaliśmy - tylko faza poowulacyjna i z jednym dniem dodatkowo dla pewności. Stopniowo polubiłam swoją płodność, bo wcześniej była dla mnie jak zbędny balast, zło konieczne. Poczułam się jakaś taka... ekologiczna, mocno zakorzeniona w naturze. Po dwóch cyklach przestałam sie bać (choć fazę III wyznaczałam po kilka razy i później wielokrotnie analizowałam wykresy - a jestem oblatana w temacie), zaczęłam sie cieszyć. Wprawdzie faza poowulacyjna to niewiele, ale cykle mam teraz krótkie, więc się nie dłuży. Najbardziej zaskoczony był mój mąż, który bardzo obawiał sie tych przerw we współżyciu - stwierdził po kilku miesiacach, że nawet mu to odpowiada - chociaż zawsze mieliśmy udany seks, to takie przerwy działają odświeżająco.
Trudności... Czasem objawy się rozjeżdżały i faza III była krótsza, no cóż, ale zawsze był w perspektywie kolejny cykl.
Najtrudniej było wycelować z wynajęciem domku nad morzem kilka miesiecy przed wyjazdem, żeby trafić w tę III fazę, ale sie udało. Pierwsze wakacje bez dzieci...ech:-)

W sumie powiem... npr tak, jest super, ale nie zawsze i nie za wszelką cenę. Bezpośrednio przede mną premenopauza i potencjalny brak faz poowulacyjnych... nie wiem jeszcze, co zrobię, na dziś nie wyobrażam sobie zaufania samej obserwacji śluzu. Zobaczymy...
mateola
Bywalec
 
Posty: 174
Dołączył(a): 12 kwietnia 2006, o 09:19

Postprzez Betsabe » 20 kwietnia 2006, o 11:33

Dopiero zaczynam sie uczyc NPR, o dziwo :shock: . Jestem juz 6 lat po slubie, mamy 3letniego synka i od zawsze byla z nami antykoncepcja. Przez pewien czas bralam pigulki, a wlasciwie od poczatku towarzyszyly nam prezerwatywy... no i nie wiem, co sie ze mna stalo, ale zapragnelam zrozumiec swoj organizm i tak jak pisze Mateola, chyba te forum wzielo mnie "pod amibicje", ze inni potrafia, to dlaczego niby ja nie umialabym...

Wykresy prowadze juz od roku, nie zawsze były czytelne, dlatego dopiero w poprzednim cyklu odważyłam sie na zblizenie bez zabezpieczenia....

tak to przezylam, jakby to był moj pierwszy raz... :wink: czekalam na @ w takich nerwach

Mimo wszystko nie jestem fanatyczką NPR, wydaje mi sie, ze czasem moze zawiesc.. juz nie raz na forum czytalam posty dziewczyn, ktore jednak zaszly w ciaze, mimo znajomosci NPR (w szczegolnosci w I fazie)..

Poza tym uwazam, ze jednak kochac sie nalezy kiedy sie chce, a nie kiedy mozna....
Betsabe
Domownik
 
Posty: 1164
Dołączył(a): 3 lutego 2006, o 11:09

Postprzez mateola » 22 kwietnia 2006, o 23:31

Co by tu pocieszaącego napisać...

Wczoraj skończył sie mój 120 dniowy, "poantydepresyjny" cykl i jest jakaś szansa, że moja płodność zdąży jeszcze zaskoczyć, zanim się definitywnie skończy :wink:

Przez kilka lat było nam zupełnie nieźle z NPR. W rachubę wchodziła tylko faza III, ewentualnie pierwsze 2-3 dni cyklu. Faza lutealna to u mnie 12, w porywach 13 dni. W sumie posucha, ale oboje jesteśmy już po 40-tce, a w tym wieku chłop robi sie mniej namolny :wink:
Nie mam PMS-u, libido mi aż tak nie faluje, dzieci po nocach nie płaczą i nie łażą... Nauczyliśmy się wykorzystywać maksymalnie te niepłodne dni - więc statystycznie też było nieźle.

Wszystko to jednak działo się w okresie, kiedy miałam dość regularne, krótkie cykle; wszystkie z owulacją i fazą III. Coś można było zaplanować, na coś można było liczyć. Cyklicznie pojawiająca się miesiączka utwierdzała w tym, że metoda funkcjonuje. W okresach po porodzie i w premenopauzie to wszystko odpada. Niczego nie da sie przewidzieć a to jest bardzo frustrujące, przynajmniej dla mnie.


A teraz puenta:
Na szczęście, okres poporodowy wreszcie sie kończy. Premenopauza też... :?
mateola
Bywalec
 
Posty: 174
Dołączył(a): 12 kwietnia 2006, o 09:19

Postprzez ewerner » 23 kwietnia 2006, o 00:32

A teraz wracajac do tematu,
Czy jestesmy szczesliwi z NPR?
Ja jestem bardzo szczesliwa z NPR. Mimo wielu trudnosci, i bardzo dlugich okresow oczekiwania wtedy kiedy odkladalismy poczecie.
Przez pierwszy rok malzenstwa nie moglismy sobie pozwolic na korzystanie z fazy I - dla pewnosci.
Moje cykle maja bardzo różną dlugość, srednio miedzy 35 a 50 dni. Bywaja tez takie bardzo krotkie - 28/26 dni i bardzo dlugie 58/60 dni. Dlatego faza I stosujac metody np. kliniczna ma u nas 5/6 dni, co w wiekszosci jest @. Potem nastepuje dluuuuga faza II, i faza lutealna - okolo 13 dni.
Oznaczalo to mniej wiecej 40 dni dni oczekiwania na faze III, i 7 dni nieplodnosci poowulacyjnej. Nie musze dodawac chyba, ze czas tych 7 dni nie zawsze byl dogodny, bo np. wypadal jakis eksperyment, egzaminy, czy cokolwiek innego. Bywalo, ze znajdowalismy jeden/dwa wieczory w calym cyklu, i nie zawsze konczyly sie one sukcesem. :cry:
Mimo to nauczylismy sie radowac tym co mamy. A mamy przede wszystkim siebie, mamy Boga i mamy do siebie zaufanie.
Stosujac NPR mozemy radowac sie takze z tych okresow, kiedy nie moglismy/mozemy ze soba wspolzyc, chociaz czasem byly to dlugachne okresy.
Jest to bowiem czas, kiedy mozemy byc ze soba poprostu. Lezac kolo siebie poczytac ksiazke, porozmawiac, przytulic sie i zasnac w ramionach ukochanej osoby.
Dodatkowow, dzieki temu doswiadczeniu tak dlugiego oczekiwania wiem, ze nie bedzie problemow z oczekiwaniem np. w okresie poporodowym. Wiem, ze moj maz moze czekac, ze to rozumie, i ze mnie w tym wzgledzie wspiera. I to jest piekne :)
Jest jeszcze jedno, teraz, kiedy staramy sie o dzieciatko, NPR pomaga nam. Bo przy moich niereguralnych cyklach naprawde trudno "wcelowac" w czas owulacji. I to, ze znam siebie, potrafie zrozumiec objawy plodnosci, pozwala nam znalezc najlepszy czas, i moze w koncu uda nam sie dac poczatek kolejnemu zyciu :lol:
Chce powiedziec na koniec, ze onboje jestesmy szczesliwi, ze mozemy korzystac z NPR, ze kiedys, gdzies sie o tym dowiedzielismy. Za rozpoczelismy nasze narzeczenstwo od podjecia decyzji o stosowaniu NPR (zareczyliismy sie pod koniec grudnia, i od nastepnego cylklu zaczelismy mierzyc temperature - no ja zaczelam :wink: , i zapisywac objawy) i ze w tym trwamy mimo trudnosci, mimo dlugiego oczekiwania na siebie, mimo wszystko.
ewerner
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 264
Dołączył(a): 7 lutego 2006, o 19:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Amazonka » 28 listopada 2006, o 16:10

Poruszające opowieści. Kto jeszcze jest zadowolony z NPR i ma wieloletnie doświadczenie? Ja tam dopiero zaczynam, więc chyba nie ma się czym chwalić.
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Wiki » 29 listopada 2006, o 03:31

Prawqde mowiac nigdy sie nie zastanawialam, czy jestem szczesliwa z NPR... Jestem szczesliwa z moim mezem juz 5,5 roku :) Nie bralismy innych metod pod uwage, wiec trudno zebysmy ewentualne szczescie/nieszczescie tej metodzie przypisywali. Dzieci jeszcze nie mam, choc jakis czas temu zdecydowalismy, ze juz czas.

I tu wychodza problemy, ale nie zwiazane z npr jako takim. Okazuje sie, ze tak naprawde to tak krotki czas plodny jest nam dany, ze nielatwo wcelowac ;) Albo jakis wyjazd, albo zmeczenie, praca do pozna, goscie, my w gosciach, lub poprostu jednej osobie tudziez obojgu zwyczajnie sie nie chce, zaplanowany romantyczny wieczor - spacer, film, a potem lozko, ale wylacznie do spania wbrew zapowiedziom ;)

Trudno nasze szczescie przypisawac npr, jak juz wspomnialam, ale na pewno byloby trudniej stosujac prezerwatywy czy srodki antykoncepcyjne - conajmniej (AZ!) konflikt sumienia do skutkow ubocznych wlacznie. Pomijam juz to, ze 100% srodkiem do unikniecia poczecia jest celibat (no i czas bezplodny, ktory niezawsze latwo wyznaczyc), wiec i te inne metody pewnie jakiejs nutki niepewnosci by nie usunely.

Mogew tylko westchnac: czemu npr jest az tak skuteczne - bysmy nie czekali z decyzja 5 lat ;) (mam nadzieje, ze zdrowi jestesmy...)
Wiki
Przygodny gość
 
Posty: 42
Dołączył(a): 3 listopada 2004, o 10:33
Lokalizacja: Melbourne Australia

Postprzez samira » 11 grudnia 2006, o 21:52

My jesteśmy szczęśliwi ze sobą i z npr-em. Dla mojego M cykl płodności kobiety jest zjawiskiem fascynującym samym w sobie, które należy poznawać i szanować. Myślę, że dzięki naszej obopólnej otwartości nie znamy czegoś takiego, jak temat "tabu" w sferze płciowości ludzkiej. Dla mnie bardzo istotne jest przekonanie, że mój M nie traktuje mnie przedmiotowo, jako "przyrządu" do zaspokajania popędu seksualnego, który ma być w każdym momencie i na każde zawołanie gotowy do użytku... Oboje zdajemy sobie sprawę, że sama natura nałożyła tu pewne ograniczenia i nie widzimy potrzeby "przechytrzania jej". Nie zaobserwowaliśmy jakichś niezmiernych trudności w związku z praktykowaniem npr-u. Kiedy chcieliśmy odłożyć poczęcie dziecka, a były akurat dni płodne, okazywaliśmy sobie czułość i zainteresowanie na wiele różnych sposobów. Przecież miłośc można okazywać wielorako... Nie jesteśmy zwierzętami i nie musimy "rzucać się " na siebie w każdym momencie, kiedy akurat przechodzi ochota. Teraz staramy sie o dzieciątko i dzięki npr-owi wyszukujemy najlepsze momenty do miejmy nadzieję owocnych zbliżeń :)
samira
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 5 listopada 2006, o 16:25
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gosiaczek » 19 grudnia 2006, o 14:43

Moj post umiescilam w innym watku wiec tu tylko chce napisac jedno - jestesmy szczesliwi nie z powodu npr ale dlatego,ze sie kochamy a npr nam w tym nie przeszkadza :)
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez Lavazza » 22 grudnia 2006, o 18:38

Chciałabym napisać, że jestem OGROMNIE szczęśliwa z moim mężem stosując NPR. Jesteśmy małżeństwem od 5 m-cy i od zawsze - tzn. od początku naszej znajomości oboje bylismy nastawieni na NPR.

Okresy naszej wstrzemięźliwości są często trudne, ale tak trudne, żeby nie przejść przez nie.
Kocham góry i jestem zapaloną piechurką po wszelkiej maści górach, więc często porównuję "schemat" naszego współżycia do chodzenia po górach. Wspinanie się na górę też było dla mnie zawsze trudne, nie raz miałam ochotę zrezygnować ze zdobycia szczytu, bo nie miałam siły, poddawałam się duchowo, zaczynałam marudzić, denerwować się na wszystkich dookoła, ale zasapana zaciskałam pięści i zęby, żeby iść dalej. I po co ten wysiłek? - można by się spytac? Bo po tym była nagroda - widoki, widoki i jeszcze raz widoki. Tak samo jest z naszym współżyciem - trudy wstrzemięźliwości - "zasapanie się i złość", ale potem doświadczam właśnie tych pięknych wspólnych "widoków".


Tak, jak nidgy nie będę chciała zrezygnować z chodzenia po górach - bo to męczący sport, tak nie zrezygnuję z NPR. Bo i w górach i w NPR po prostu czuję, że jest warto - więcej się zyskuje niż traci :)
Lavazza
Przygodny gość
 
Posty: 37
Dołączył(a): 1 października 2005, o 10:40

Postprzez milgosia » 22 grudnia 2006, o 22:46

Ależ fajny post :lol: Aż mi się humor poprawił :|o|:.
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Lavazza » 23 grudnia 2006, o 13:41

:lol: :lol: :lol:
Lavazza
Przygodny gość
 
Posty: 37
Dołączył(a): 1 października 2005, o 10:40

Postprzez Josaris » 1 stycznia 2007, o 23:17

Dołączam się do grona szczęśliwych z npr.

Dla mnie innej opcji niż npr nie było i w zasadzie dość wcześnie wiele na ten temat wiedziałam. Dla mojego narzeczonego (aktualnie męża) to była czarna magia, ale oporu nie stawiał. Zresztą przekonywać go nie musiałam. Skończył teologię i spokój sumienia, życie zgodnie z zasadami KK są dla niego (jak i dla mnie) bardzo ważne.

Jesteśmy małżeństwem już dwa lata i trzy miesiące. Jak dotąd skutecznie odkładamy poczęcie, a moje cykle są dość łatwe w interpretacji. Oczywiście doświadczamy różnych trudności, jak choćby dłuższe oczekiwanie na trzecią fazę. Często też, kiedy można, to się nie chce albo pada ze zmęczenia, a kiedy nie można, apetyt wzrasta. Dość łatwo jednak potrafię to zaakceptować, choć czasem złoszczę się na zakaz orgazmów w drugiej fazie ;).

Dlaczego jestem szczęśliwa z npr?
- jestem spokojna, bo wiele wiem o swojej płodności i mogę kontrolować jej stan, odkrywać jakieś niereguralności;
- czuję się bardzo kobieco;
- nie mam konfliktów sumienia;
- dzięki wiedzy, jaką posiadam, mogę pomagać innym, ucząc ich metody lub interpretując i tak naprawdę to chyba sprawia mi największą frajdę, szczególnie moje "ekpertowanie" na 28dni.pl;
- bo nie truję się chemią i nie przeżwywam stresu, że może gumka pęknie :lol: ;
- bo jestem w mniejszości, stosując tak niepewną i niepopularną metodę u progu XXI w. :wink:

Pozdrawiam wszystkich szczęśliwych, jak i tych nieszczęśliwych z bliźniaczego wątku.
Josaris
Bywalec
 
Posty: 152
Dołączył(a): 17 marca 2006, o 22:04
Lokalizacja: Eastbourne, Anglia

Postprzez Josaris » 4 stycznia 2007, o 18:15

3643 wyświetlenia tego tematu i tylko kilkudziesięciu szczęśliwych...
Aż wierzyć mi się nie chce! Może ktoś jeszcze się znajdzie?
Josaris
Bywalec
 
Posty: 152
Dołączył(a): 17 marca 2006, o 22:04
Lokalizacja: Eastbourne, Anglia

Postprzez juka » 4 stycznia 2007, o 18:20

Josaris, może nieszczęśliwi też się chcą dowiedzieć, jak szczęśliwi to robią że są szczęsliwi :lol:
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez Dorotaa » 12 kwietnia 2007, o 12:08

ja jeszcze nie stosuję w pełni npr
uczę sie obserwacji ale nie stosuje w praktyce dlatego, że żyjemy z moim narzeczonym w czystości przedmałżeńskiej
jesteśmy ze sobą osiem lat więc czas wstrzemięźliwości mamy niezły
jesteśmy szczęśliwym narzeczeństwem
teraz z ogromna radoscią czekamy na naszą noc poślubną jeszcze dwa miesiace
myślę że osobom które sie modlą ktore generalnie opierają zycie na panu Bogu jest łatwiej stosować npr
dlatego że jest to częścia całego stylu życia
:D
myślę że najwazniejsza jest poprostu miłośc pomiędzy małżonkami
bo to dzięki niej można pokonać trudności w małzeństwe i te zwiazane ze współżyciem i wszystkie inne

piszcze dalej co wam daje npr jakie ma plusy to jest nam początkującym bardzo potrzebne
pozdrawiam :D
Dorotaa
Domownik
 
Posty: 448
Dołączył(a): 23 marca 2007, o 01:54
Lokalizacja: południe Polski

Postprzez Anusia21 » 15 kwietnia 2007, o 20:21

wow....

Ja to się męczę niecałe 2 latka;) ale ośmiu sobie nie wyobrażam......;) jak Wy to robicie?:)
Też myślę, że najważniejsza jest miłość.Ona potrafi wszystko ułożyć.

Gratuluję zbliżającego się ślubu, Dorotko!!!:) Zazdroszczę Wam:)
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez Amazonka » 16 kwietnia 2007, o 09:29

Domyślam się, że te 8 lat przeszło samo. Czemu narzeczeństwo określasz mianem męki, a nie np. inwestycji w przyszłość?
Szklanka może być w połowie pełna lub w połowie pusta. ;-)
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Dorotaa » 16 kwietnia 2007, o 09:59

anusia21
bywały lepsze i gorsze czasy mogę powiedzieć że jesteśmy sobie przeznaczeni :D
nie jest łatwo żyć w czystości nie jesteśmy też aniołkami i mamy "wpadki"
ale nigdy nie współżyliśmy ze sobą i naprawdę cieszymy się z tego
i tak jak pisze amazonka wierzę, że to pomoże nam lepiej budować nasze małżeństwo, które jest naszą największą inwestycją
myślę, że w małżeństwie też będą dni kiedy będzie trudniej stosować npr
gdy kobieta ma dni płodne to organizm domaga się co swoje :D
dlatego dobrze że mamy "odrobiony starz" :D
niewątpliwie wsparcie męza a u mnie narzeczonego ma ogromne znaczenie i dlatego życzę wszystkim kobieto madrych męzczyzn
ja dokładnie za 2 miesiące zostanę żoną 16 czerwca :D :D
Dorotaa
Domownik
 
Posty: 448
Dołączył(a): 23 marca 2007, o 01:54
Lokalizacja: południe Polski


Powrót do Inne problemy związane z praktykowaniem NPR

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 50 gości

cron