Teraz jest 30 kwietnia 2024, o 22:00 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Ich troje: ona, on i małżeństwo (=seks?)

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB, agulla

Ich troje: ona, on i małżeństwo (=seks?)

Postprzez groch » 2 stycznia 2006, o 17:28

Witam poświątecznie i noworocznie!

Zmieniam post bo trochę się chyba zapędziłam i uderzyłam mocno w prywatną – intymną nutę.

Abeba, Darka - dziękuję za wsparcie! :D

Ale ponieważ problem zostaje to 2 pytania pozostawiam – tyle że w skróconej i bardziej ogólnej formie...

Czy znacie jakiś sposób żeby dojść z mężem do konsensusu w sprawie częstotliwości zbliżeń? Piszę to w tym temacie „Inne problemy związane z npr” bo moim zdaniem jest to problem npr –nie dość że w grę wchodzi zwyczajne ograniczenie z racji „ochoty na seksik” to jest przede wszystkim ograniczenie czasowe – można wtedy, gdy kobiecie najmniej się chce. U nas I faza nie wchodzi w grę bo mam dość długie miesiączki (7 dni). Skok po szczycie śluzu przychodzi najczęściej dopiero po ok. 2, 3 dniach - może ktoś na forum będzie wiedział co to oznacza? W każdym razie zostaje nam tylko kilka dni...

Czy faktycznie macie takie doświadczenia, że mężowie chcą raczej seksu, a żony raczej przytulenia, pocałunków, wspólnej kąpieli itp. – niekoniecznie zakończonych współżyciem? Ja muszę się bardzo pilnować w okresie płodnym bo jakikolwiek gest w stronę męża jest przez niego zawsze odczytywany tylko w jeden sposób... :? Jak to można rozwiązać? Rozmawiać? Ale czy to coś da? Czy po prostu tak już jesteśmy skonstruowani??? Akceptować? – ale w którą stronę – tak jak chce mąż, czy tak jak chce żona?

No i może jeszcze z innej beczki - już nie o npr: mąż jest pragmatykiem-realistą. Boga i wiarę uznaje –ale w ogóle tego nie czuje – można uznać, że jest wierzący inaczej ;-). Pojawił się więc problem jeszcze tego, że ja "tracę ducha". Byłoby łatwiej gdybyśmy mogli się razem pomodlić za te trudne chwile... A ja sama... mam zahamowania, żeby np. przy nim uklęknąć i się pomodlić. Sama nie wiem czemu... Czy ktoś ma jakąś radę na to - jak samemu być mocnym wiarą, kiedy ta druga połówka w tym nie umie pomóc? Jak zaprosić Boga do małżeństwa, jeśli zaprasza tylko jedna strona?

Jesteście wspaniałymi ludźmi - będę wdzięczna, jeśli zechcecie kontynuować ten wątek... i podzielić się doświadczeniem z młodą mężatką :D
Ostatnio edytowano 5 stycznia 2006, o 12:47 przez groch, łącznie edytowano 1 raz
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez abeba » 2 stycznia 2006, o 18:03

Nie smuć się, głowa do góry, to przede wszystkim!

Sprawdź ile masz dni podwyższonej temperatury. Pewnie mało, skoro zaczynają się z opóźnieniem. Jeśli mniej niż jakieś 9-10 to rzeczywiście niewesoło - idź do lekarza., gin-endokrynologa. Mi np. lekarka zapisała bromergon, lek częsty w leczeniu niepłodności. Ale nie przejmuj się - po leczeniu nie tylko będziesz zdrowsza (a nuż sie odważysz na malucha?), ale i wykresy czytelniejsze, czekanie powinno się skrócić i być mniej frustrujące. (stopniowo, na mnie podziałało w pierwszym, a potem dopiero w czwartym cyklu brania).

Czemu odpada I faza? Nie każdy lubi, ale jakbys poczuła ochotę, to ręcznik pod pupę i do dzieła;) przynajmniej jest wilgotno, nie jak później.

A z modlitwą - taki pomysł: przytulcie się, taka chwila dla Was w ciszy. Możesz go chwycić za rękę. I wtedy możesz się sama w głowie pomodlić, tak chociaż w fizycznej bliskości męża. On nawet nie musi wiedzieć, a przecież w jakimś sensie staniecie przed Bogiem razem. Dla nas to bardzo wzruszające przeżycie (modlimy sie oboje, ale nie jakoś razem w dialogu, ale to trzymanie za rękę nas łączy).

nie trać nadziei, ledwie miesiąc temu miałam taki kryzys i kilka dni na forum mocno mnie podniosło na duchu (dzięki dla wszystkich).
kończę, a niedługo na pewno odezwą sie tutaj prawdziwe ekspertki i Ci wszystko wytłumaczą!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez darka » 3 stycznia 2006, o 15:50

Gorąco polecam Ci Grochu przeczytanie wątków założonych przez Abebę i Marcela,gdyż masz podobne problemy.

Nam też jest ciężko z wstrzemiężliwością,ale gdy pomyślę jakie spustoszenie w organizmie kobiety czyni antykoncepcja,to cieszę się,że ,,sobie nie psuję zdrowia na własne życzenie''.

Cóż kroczenie drogą zgodną z sumieniem jest krzyżem i nikt temu nie zaprzeczy.Ale spokój wewnętrzny jest czymś co nie ma ceny.

Nie jestem lekarzem,więc nie mogę doradzić Ci w kwestii libido,muszę powiedzieć,że dla mnie seks jest tak atrakcyjny,że nie mogę się na niego doczekać.

Tu na forum padł pomysł,aby modlić się w intencjach uzytkowników codziennie o 9.00 p.m.Może się dołączysz?

Wiem z rozmów z koleżankami,że wiele z nich dobrze sobie radzi w małżeństwach ,gdzie mąż jest niewierzący lub ma w tej materii trudności.Cóż jeśli ktoś zdecydował się na mąłżeństwo z taką osobą,taki krzyż też musi nieść.Ale Grochu modł się i ufaj Jezusowi,tylko On może ci pomóc.

Gorąco pozdrawiam,trzymaj się.
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez groch » 5 stycznia 2006, o 12:57

Dziękuję bardzo za słowa otuchy i dobre rady :-)

Abeba - tak właśnie się modlę na razie, pomyślałam kiedyś że tak będzie najlepiej, ale nie wiem czy to może się Bogu podobać... Jakoś tak zostałam nauczona, że modlitwa to na klęczkach, w skupieniu. A może niepotrzebnie mam wyrzuty sumienia...

Darka - masz rację, każdy z nas ma swój krzyż i tylko głupio nam się wydaje, że ten nasz jest najcięższy.

Dzięki dziewczyny - sprowadzenie na ziemie czasem się przydaje :-) I jak widać humor już u mnie inny :D Zmieniłam pierwszy post - pomyślałam, że niepotrzebnie moje prywatne problemy mają zajmować miejsce na forum. Ale pytania pozostają otwarte...
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez Haniek » 6 stycznia 2006, o 12:24

hej witam. ja może troche z innej beczki..wprawdzie mężatką jeszcze nie jestem ale żywo interesuje się prolemami NPR. w sprawie złego samopoczucia wystepującego w 3 fazie myśle że może pomóc zmiana diety. niestety my Polacy mamy złe nawyki żywieniowe, ktore często odbijaja sie na naszym samopoczuciu. Dlatego tutaj nie mozna tylko winić hormonów. proponuję przejśc przynajmniej na czas II-III fazy na kuchnie lekko strawną- duzo warzyw i owoców, minimum a najlepiej wogóle produktów smażonych i tłuszczów zwierzecych i soli.jeśli mieso to nie z ziemniakami, bo wtedy ciężko sie wszytko trawi i czlowiekowi potem chce sie tylko spać i jest rozdęty. zreszta w internecie jest dużo stron o prawidłowym odżywianiu. taka zmiana jedzenia powinna dodać energii i zmniejszyć drażliwość w tej fazie. jeśli to nie pomoże istnieją specjalne potrawy (produkty), ktore w naturalny sposób podnoszą libido, np. seler, wanilia, lubczyk itp. moze warto wypróbować? pozdrawiam
Haniek
Przygodny gość
 
Posty: 21
Dołączył(a): 14 października 2004, o 23:57

Re: Ich troje: ona, on i małżeństwo (=seks?)

Postprzez ola78 » 7 stycznia 2006, o 14:02

groch napisał(a): Czy faktycznie macie takie doświadczenia, że mężowie chcą raczej seksu, a żony raczej przytulenia, pocałunków, wspólnej kąpieli itp. – niekoniecznie zakończonych współżyciem? Ja muszę się bardzo pilnować w okresie płodnym bo jakikolwiek gest w stronę męża jest przez niego zawsze odczytywany tylko w jeden sposób... :? Jak to można rozwiązać? Rozmawiać? Ale czy to coś da? Czy po prostu tak już jesteśmy skonstruowani??? Akceptować? – ale w którą stronę – tak jak chce mąż, czy tak jak chce żona?


Oczywiście, ze rozmawiać. Przecież Twój mąż nie jest jasnowidzem i potrzebuje czasu, żeby się nauczyc rozpoznawać Twoje sygnały. Gdyby on też kiedyś miał ochotę tylko na pieszczoty to chciałabyś, żeby Ci to w jaki sposób okazał? Ja w takiej sytacji mówię wprost, że mam potrzebuję przytulenia "w wersji light". Innym wypróbowanym przeze mnie sposobem jest kładzenie się spać w różnym stroju - jeżeli jest to piżama w słoniki + papiloty na głowie, to mój mąż wie, że nie mam na nic ochoty, jeżeli jedwabna koszulka - na czułe pieszczoty, nago - na seks.
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez Pat2 » 10 stycznia 2006, o 02:15

A takie postępowanie to nie czasem okrutna manipulacja i granie seksem?! :roll:
Pat2
Przygodny gość
 
Posty: 21
Dołączył(a): 24 marca 2004, o 14:42

Postprzez ola78 » 10 stycznia 2006, o 16:58

Nie. Pisałam na temat: "wysyłania fałszywych sygnałów". Groch "musi sie bardzo pilnować w okresie płodnym, bo jakikolwiek gest w strone mężą jest przez niego zawsze odczytywany w jeden sposób".
I wcale się facetowi nie dziwię, bo niby skąd ma wiedzieć zaraz po ślubie, że żona wykonując pewne gesty (Groch nie pisze jakie i niech to będzie jej tajemnicą :wink: ) nie chce się kochać a "przytulać, całować i kąpać"? Najlepiej mu to wprost powiedzieć lub okazać w jakiś inny czytelny sposób. Wcale nie wyklucza to faktu, że żona się rozkręci i dojdzie do czegoś więcej. :wink:
Jak byśmy się czuły, gdyby mężczyzna zachowywał się w sposób, który nas podnieca, a "kiedy dojdzie co do czego" stwierdził, że "nie to to mu chodziło"?
Nie napisałam, że to ja zawsze decyduję kiedy się kochamy bo "manipuluję" tymi strojami. Tak oczywiście nie jest. Po prostu - nie chcę wysyłać fałszywych sygnałów - że np. położe się spać w seksownej bieliźnie, a kiedy mężowi właczą się amorki to nagle powiem, że się źle czuję... Kiedy źle się czuję i nie mam ochoty na seks - śpię w barchanach. Mój ukochany może oczywiście się postarać, zebym się podnieciła i zmieniła zdanie, ale przynajmniej facet wie, w jakim aktualnie jestem nastroju.
Czy jest coś złego w takich kodach? Mój mąż też sobie stworzył taki kod: kiedy nie chce się kochać to kładąc się spać mówi: "No to cześć. Buźka". Kiedy proponuje wspólną kąpiel albo masaż to akurat mówi wprost. :).
Ciężko mi to jasno wytłumaczyć, bo to takie nasze własne kody stworzone zupełnie przypadkiem. I w żadnym przypadku nie traktujemy tego jako manipulowanie seksem!
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez groch » 12 stycznia 2006, o 10:32

Dzięki dziewczyny za wszystkie odpowiedzi! :-)

Co do diety to nie jest głupie - też staram sie zwracać uwagę na to, co jem (swoją drogą nie wiedziałam że seler to afrodyzjak - a bardzo go lubię ;-) ). Jak się pracuje i późno wraca do domu to nie zawsze jest to jednak proste. Ale nie będę tu przecież marudzić :-)

A w kwestii wysyłania sygnałów ;-) i rozmawiania na tematy seksu. Może nieprecyzyjnie napisałam w pierwszym poście - problem z romową nie polega na tym, że nie rozmawiamy, bo to czynimy, ale na tym, że rozmowa zawsze utyka w tym samym punkcie. Mąż mówi: "i co ja poradzę na to, że chciałbym się z Tobą kochać codziennie..." A mi wystarcza 2 razy w miesiącu, poza tym są oczywiście ograniczenia wynikające z npr...

Szukałam odpowiedzi również na innych stronach (czytając) i okazało się, że mnóstwo ludzi ma problem z niedopasowaniem potrzeb seksualnych. Tak więc pewnie jest to problem, którego nie da się tak łatwo rozwiązać i widocznie po prostu musimy się nauczyć jakoś z tym żyć.

Bo cały problem polega na tym: kto ma się poświęcić na rzecz kogo... Czy mąż ma być skazany na 2 razy w miesiącu bo tak chce jego żona, czy żona ma się poświęcić i pomimo, że nie odczuwa takiej potrzeby, a dodatkowo będzie przeżywała stresy wynikające z obawy o zajście w ciążę pozwolić mężowi aby "wypełniał obowiązek małżeński" ;-) tak często jak ma potrzebę? To jest dla mnie zasadnicze pytanie!

Pomysł z "kodami" wydaje mi się fajny - ale przyznam szczerze, że u mnie jest z tym kłopot. Bo wtedy kiedy możemy współżyć (ze względu na npr i odsuwaną myśl o potomku) ja nie odczuwam potrzeby kochania się i inicjowania "nocnego pożycia" - i wtedy w zasadzie zawsze robi to mąż (o co ma pewnie do mnie zrozumiały żal)... Natomiast gdzieś tam w okolicy owulacji rozsadza mnie od środka ale wiem, że nie można. I wtedy moje sygnały są błędne - bo wiem, że nie można, a ciężko mi się powstrzymać. Więc chciałabym chociaż tylko trochę się poprzytulać, dać buziaka itp. a - tak brzydko napiszę - mąż "się napala". Wtedy zaraz na początku mówię mu, że jest faza płodna więc z prawdziwego zblizenia nici, no i jest klops... On mówi: no to może czas pomyśleć na prezerwatywą... :evil: A dla mnie to nie do przyjęcia!!!

No i znowu trochę pomarudziłam. Od czasu ostatniej mojej rozmowy z mężem cała sprawa nie daje mi spokoju i naprawdę nie widzę wyjścia...
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez darka » 12 stycznia 2006, o 15:25

Nieśmiało proponuję temat ,,dopasowanie-niedopasowanie''temperamentów przenieść do działu problemy w rodzinie:)
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez KP » 12 stycznia 2006, o 19:55

groch napisał(a): Mąż mówi: "i co ja poradzę na to, że chciałbym się z Tobą kochać codziennie..." A mi wystarcza 2 razy w miesiącu, poza tym są oczywiście ograniczenia wynikające z npr...

Szukałam odpowiedzi również na innych stronach (czytając) i okazało się, że mnóstwo ludzi ma problem z niedopasowaniem potrzeb seksualnych. Tak więc pewnie jest to problem, którego nie da się tak łatwo rozwiązać i widocznie po prostu musimy się nauczyć jakoś z tym żyć. .

Mam wrażenie, że tak w ogóle jest w życiu - nie zawsze mąż i żona chcą tego samego i muszą po prostu sobie wychodzić naprzeciw. We współżyciu szczególnie by się chciało by była taka absolutna jedność pragnień - bo to i sfera bardzo delikatna i związana z przeżywaniem wielkiego szczęścia.
KP
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 279
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 21:14

Postprzez Kinia » 13 stycznia 2006, o 00:01

a czy gdybyś wprowadziła męża w "tajniki" Twojej płodności nie byłoby łatwiej? By wiedział w jakim czasie cyklu jesteś i sam by wiedział co pewne sygnały oznaczają...... A czy NPR to tylko Twoja decyzja? Może warto, żeby sam bardziej się do tego przekonał? byliście może razem na kursie??? dla moich znajomych było to bardzo cenne....
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez groch » 13 stycznia 2006, o 12:06

[/quote]
Mam wrażenie, że tak w ogóle jest w życiu - nie zawsze mąż i żona chcą tego samego i muszą po prostu sobie wychodzić naprzeciw. We współżyciu szczególnie by się chciało by była taka absolutna jedność pragnień - bo to i sfera bardzo delikatna i związana z przeżywaniem wielkiego szczęścia.[/quote]

No właśnie czemu ta sfera jest taka ważna???
Pewnie masz rację Krzysztofie Pawle - ale czy w ogóle strefa seksualna nie jest szczególnie problematyczna dla katolików? Bo ważna, a zarazem tak szczegółowo "uregulowana"? O ile np. mamy przykazanie "Nie kradnij" i wydaje nam się, że skoro nie kradniemy to jest ok, ale już jeśli chodzi o "Nie cudzołóż" to zostało nawet określone kiedy orgazm jest niedopuszczalny (okres płodny bez współżycia) i tu stwierdzamy, że bezwzględnie należy się tego trzymać...
Przyznam szczerze, że mam kłopoty z pełną i niebudzącą moich zastrzeżeń akceptacją i zwyczajnym zrozumieniem celu nauki Kościoła w tej kwestii... Ale może po prostu moja wiara jest o wiele za słaba...

A co do konsultacji z mężem - stosujemy npr bo ja tak chciałam, mąż wolałby rozwiązać tę kwestię inaczej (vide post o prezerwatywach). Kurs proponowałam mu jeszcze przed ślubem ale reakcja była daleka od entuzjastycznej :-( Ponieważ rozmawiamy o wszystkim to również mąż ogólnie orientuje się co do okresów mojej płodności - tyle że nie umie (nie chce?) tego zaakceptować!

P.S. Adminie - jeśli uznasz, że wątek nadaje się do przeniesienia to ok. W sumie dla mnie wszystko zaczyna się od npr dlatego napisałam tu (a może jeszcze wcześniej bo w światopoglądzie determinującym wybór npr jako metody "pożycia"?). nie bedę się upierać. Z natury raczej ugodowa jestem :-)
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez KP » 13 stycznia 2006, o 19:16

groch napisał(a): Pewnie masz rację Krzysztofie Pawle - ale czy w ogóle strefa seksualna nie jest szczególnie problematyczna dla katolików? Bo ważna, a zarazem tak szczegółowo "uregulowana"?

Ech, wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Jakoś nie widzę braku problemów u ludzi, którzy odrzucają wszelkie normy w tej sferze. Wręcz przeciwnie. Nie zgodzę się też z tym, że ta sfera jest "uregulowana". Przytoczyłaś przykład orgazmu. I to jest właściwie jedyne ograniczenie. We współżyciu mąż i żona mogą robić co chcą. Poza współżyciem też właściwie - poza tym właśnie jednym ograniczeniem. Problemem prawdziwym jest ten który poruszyłaś - że nie zawsze chcemy tego samego. A to nie zależy ani od religii ani od metody.
KP
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 279
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 21:14

Postprzez Marcel » 1 lutego 2006, o 13:34

Krzysztofie Pawle problemy ludzi, którzy smieją się z katolickiej nauki o płciowości są nieco inne niż nasze. Ale nasze bywają absurdalne i nie do zniesienia!
Pisałem dużo o swojej sytuacji w oddzielnym wątku. To skoncentrowanie na seksualności to koszmar jest. Tak jakby nie było innych przykazań. Ale jak tu się nie koncentrować, jak tu pracować skoro to syzyfowa praca. A syzyfowa dlatego, że KAŻDE przewinienie w tej dziedzinie KAŻDE! jest grzechem ciężkim. A to znaczy, że nie przystepujesz w niedzielę do Komunii dlatego, że w sobotę trochę się zagalopowałeś z żoną w łóżku i na jej wyraźną prośbę popieściłeś ją kilkanaście sekund intymnie. Czuliście się wspaniale i tak blisko ale... to grzech ciężki sorry. Gdybyś zamiast tego poszedł z kolegami wieczorem na piwo i wrócił do domu lekko wstawiony, a żona smutna spędziłaby sama wieczór - na pewno byś do Komunii poszedł. Gdybyś poszedł spać na sofę do drugiego pokoju też byś poszedł do Komunii. A tu nie! A wiesz jak się czuje prawie czterdziestoletni małżonek, kiedy zdarzy mu się mastrurbacja w okresie płodnym bo już nie może, bo do żony przytulić się nie może (patrz wyżej) a współżyć też nie może bo po prostu w pewnym wieku już za późno na dzieci (choć biologicznie to jeszcze by się poczeły). To jest koszmar! I kto tu mówi, że NPR daje spokój sumienia i pozwala duchowo wzrastać. Sankcjagrzechu ciężkiego powoduje że nie sposób pracować nad tym systematycznie - tak jak nad czymkolwiek innym. Jeden raz ci się noga powinie i trrach. Wszystko od początku i czujesz się przegrany. I nie ważne że tyle razy ci się udało.
Marcel
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 14 grudnia 2005, o 12:11
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Kręciołek » 1 lutego 2006, o 15:21

Marcel napisał(a): A to znaczy, że nie przystepujesz w niedzielę do Komunii dlatego, że w sobotę trochę się zagalopowałeś z żoną w łóżku i na jej wyraźną prośbę popieściłeś ją kilkanaście sekund intymnie. Czuliście się wspaniale i tak blisko ale... to grzech ciężki sorry. .


Co Ty za głupoty gadasz? Specjalnie prowokujesz? Poczytaj trochę na temat aktu małżeńskiego, o tym co jest grzechem a co nie.
Polecam "Seks po chrześcijańsku" oraz "Dobra nowina o seksie i małzeństwie".
A może skrupulanctwo z Ciebie wychodzi?
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Marcel » 1 lutego 2006, o 15:55

Kręciołku nie prowokuje bo sam mam ten problem. Nie miałem go dopóki nie zacząłem czytac tekstów na ten temat www.mateusz.pl Wtedy dowiedziałem się że to się nazywa onanizm małżeński i jest grzechem. Praktycznie każdy spowiednik na moje wyraźne pytanie czy takie moje zachowanie (na prośbę żony) jest grzechem czy nie dawał odpowiedź że JEST! Więc tego się trzymam. A że brzmi to prowokująco? Przykro mi! Skrupulanctwo?

Proszę poczytaj - też się zdziwiłem...

http://www.mateusz.pl/pow/pow_990306.htm
Marcel
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 14 grudnia 2005, o 12:11
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Marcel » 1 lutego 2006, o 16:04

Wkleję w całości żeby było łatwiej. Nie wiem kim są Państwo Taborowie, ale ich tekst spowodował, że w okresie płodnym często sypiamy oddzielnie - i nie ma to raczej budującego wpływu na nasze małżeństwo.

* Jesteśmy z żoną pięć lat po ślubie, mamy dwójkę dzieci (4 i 2 lata), uczestniczymy czynnie w życiu parafii (m.in. jesteśmy członkami Domowego Kościoła). Od dłuższego czasu poszukujemy odpowiedzi na pytanie o wzajemne dawanie sobie przyjemności, pieszczoty w okresie płodnym zmierzające do osiągnięcia orgazmu lub dużego podniecenia, bez zamiaru poczęcia dzieci i bez zamiaru całkowitego zjednoczenia fizycznego (np. nie stosunek przerywany co do którego wiemy iż jest niedozwolony).
Od księży z którymi rozmawiamy otrzymujemy różne odpowiedzi (od przyzwolenia do zakazu), bądź odpowiedzi dla nas niejasne. Według naszej oceny chwile zbliżenia dają nam dużo siły i nastrajają bardzo pozytywnie do siebie. Pomagają nam w naszych problemach rodzinnych (starsza córka jest niepełnosprawna i wymaga wiele opieki). Moim zdaniem dają siłę na codzienną walkę. Ze względu na problemy z córką, nie zawsze w okresie niepłodnym mamy chęć, czas czy siły do współżycia. Po wszystkich zbliżeniach stajemy się sobie bliżsi, bardziej wyrozumiali. Jedynym cieniem jest brak pewności, iż takie postępowanie jest zgodne z nauką Kościoła. W związku z tym obecnie wstrzymaliśmy się od pieszczot w okresie płodnym. Jest to, zwłaszcza dla mnie, bardzo trudne, tym bardziej, iż nie zrozumiałe do końca. Proszę bądź o radę „fachowca”, bądź odesłanie do literatury czy też inny kontakt (najchętniej e–mail) gdzie mógłbym uzyskać odpowiedź na moje pytania.



Czy w małżeństwie wszystko wolno? Poruszony w liście problem dotyczy kwestii wytrwania w okresowej powściągliwości związanej z praktykowaniem w małżeństwie metod naturalnej regulacji poczęć, co rzeczywiście czasem bywa dość trudne. Kościół jest świadomy tej trudności – papież Paweł VI tak pisał na ten temat w encyklice „Humanae vitae”: „Nauka Kościoła o należytej regulacji poczęć, będąca promulgacją samego prawa Bożego, wyda się niewątpliwie dla wielu trudna; więcej nawet — zupełnie niemożliwa do zachowania. Bo rzeczywiście, jak wszystkie rzeczy szlachetne i pożyteczne, tak i to prawo wymaga mocnych decyzji i wielu wysiłków od poszczególnych ludzi, od rodzin i społeczności ludzkiej.” (HV, 20)

Często małżonkowie mówią, iż najsilniejsze pragnienie fizycznej bliskości odczuwają w czasie największej płodności i że natężenie tego pragnienia bliskości fizycznej słabnie u nich, gdy wkraczają w okres niepłodności poprzedzający kolejną miesiączkę — jest to naturalne odczucie. Na to wszystko mogą nałożyć się jeszcze różne życiowe sytuacje — zmęczenie, zapracowanie, codzienne obowiązki, wyjazdy, choroba itp. — które sprawiają, że i w tym czasie małżeństwo nie ma okazji nacieszyć się wzajemną bliskością. Jeśli taki stan rzeczy trwa dłużej, może on rodzić frustrację i napięcie, i skłaniać nawet osoby szczerze wierzące do sięgnięcia po „mniej szkodliwe” środki antykoncepcyjne lub do „zrekompensowania” sobie podjętego wyrzeczenia jakąś formą pieszczot. Może się zdarzyć, że wytłumaczymy sobie takie postępowanie różnymi trudnościami, mówimy, że przecież i tak staramy się żyć w zgodzie z sumieniem, że to przecież mniejsze zło niż antykoncepcja, że oboje tego chcemy itd.

Równocześnie mąż i żona (albo tylko jedno z nich) mogą odczuwać niepokój sumienia, instynktownie wyczuwając, że nie jest to zachowanie zgodne z zasadami czystości małżeńskiej. Z czasem jednak takie postępowanie może przerodzić się w nawyk, prowadząc równocześnie do stępienia wrażliwości sumienia.

Jeśli małżonkowie zamiast współżycia angażują się w intensywne pieszczoty z zamiarem osiągnięcia orgazmu lub gdy tylko świadomie i dobrowolnie dopuszczają taką możliwość, to popełniają grzech określany jako onanizm małżeński albo wzajemna masturbacja i nie usprawiedliwia niczego fakt, że dzieje się to w małżeństwie. Sakrament ten nie oznacza bowiem przyzwolenie na wszelkie zachowania seksualne.

Deklaracja Kongregacji do spraw Nauki Wiary „Persona humana. O niektórych zagadnieniach etyki seksualnej” uczy o masturbacji, że stanowi ona „poważne nieuporządkowanie w dziedzinie moralnej. (...) Zasadnicza podstawa tej prawdy leży w tym, że bez względu na motyw działania, świadomy i dobrowolny użytek władzy seksualnej poza prawidłowym pożyciem małżeńskim w sposób istotny sprzeciwia się jego celowi. Brakuje tu bowiem relacji seksualnej, jakiej domaga się porządek moralny; takiej mianowicie, która urzeczywistnia w kontekście prawdziwej miłości pełny sens wzajemnego oddania się sobie i przekazywania życia ludzkiego.” (PH, 9)

Wspomniana wyżej deklaracja bardzo pięknie mówi też o ocenie odpowiedzialności i winy człowieka: „...człowiek grzeszy śmiertelnie nie tylko wtedy, gdy jego czyn pochodzi z bezpośredniej pogardy Boga i bliźniego, lecz także wówczas, gdy świadomie i dobrowolnie — z jakiejkolwiek przyczyny — wybiera to, co jest poważnym nieporządkiem moralnym. (...) Zapewne należy przyznać, że ze względy na rodzaj i przyczyny grzechów natury seksualnej, łatwiej się zdarza, iż nie występuje w nich w pełni wolne przyzwolenie. Wskutek tego wymaga się tu roztropności i ostrożności w wydawaniu jakiegokolwiek sądu o odpowiedzialności człowieka. W tej sprawie zwłaszcza przypominają się słowa Pisma świętego: «...człowiek bierze pod uwagę to, co widoczne dla oczu, Bóg natomiast patrzy na serce» (1 Sm 16, 7). Jeśli jednak zaleca się roztropność w osądzaniu stopnia subiektywnej winy poszczególnych wykroczeń, to bynajmniej stąd nie wynika, iż wolno mniemać, że w dziedzinie seksualnej nie popełnia się grzechów śmiertelnych.” (PH, 10)

Problem nie tylko w tym, czy w wyniku pieszczot dochodzi do pełnej fizycznej satysfakcji uzyskiwanej poza współżyciem czy też w pewnym momencie małżonkowie się zatrzymają, nie doprowadzając się do orgazmu — nie ma jakiegoś małżeńskiego katalogu technik dozwolonych i zabronionych. Problem w tym, żeby nasze wspólne działanie miało na względzie szacunek dla godności żony i męża. Szacunek dla tej godności polega między innymi na tym, żeby nie traktować człowieka jako narzędzie, instrument do dawania przyjemności. Jest to też szacunek dla sumienia współmałżonka w przypadku, gdy nie godzi się on na intensywne formy okazywania czułości w okresie, kiedy nie planując poczęcia, małżonkowie powstrzymują się od współżycia. Nie usprawiedliwia też takiego działania fakt, że oboje tego chcemy lub że jedno z małżonków, podejmując inicjatywę pieszczot, rozbudzi drugie, tak że mąż czy żona ulegnie tak wywołanemu podnieceniu i odpowie na tę inicjatywę.

Jako ludzie wierzący zobowiązani jesteśmy jednak do starania się o większa doskonałość, której poszukuje się nie tyle na drodze pytania, czy to już grzech, czy może jeszcze nie, lecz poprzez dar z siebie, swoich pragnień, pożądań w imię miłości Boga i bliźnich:

„... pełna cnota czystości nie poprzestaje bynajmniej na unikaniu wspomnianych grzechów. Domaga się ona, by miało się przed oczyma także osiągnięcie pewnych wyższych wartości. Jest ona bowiem taką cnotą, która odnosi się do całej osoby, w jej czynach wewnętrznych i działalności zewnętrznej. (...) Tą właśnie cnotą powinni odznaczać się ludzie stosownie do różnych stanów swego życia... (...) Jednak w żadnym stanie życia czystość nie ogranicza się tylko do postawy zewnętrznej; samo serce człowieka winno stać się czyste... (...) Czystość należy do tej powściągliwości, którą św. Paweł zalicza do darów Ducha Świętego (...): Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie: powstrzymanie się od rozpusty, aby każdy umiał utrzymywać ciało własne we świętości i we czci, a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie. Niech nikt w tej sprawie nie wykracza ani nie oszukuje brata swego... Nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do świętości. A więc kto (to) odrzuca, nie człowieka odrzuca, lecz Boga, który przecież daje wam swego Ducha Świętego (1 Tes 4, 3–8; por. Kol, 3, 5–7; Tm 1,10)

Im bardziej wierni zrozumieją znaczenie czystości i jej niezbędne zadanie w swym własnym życiu jako mężczyzn i kobiet, tym lepiej – wiedzeni pewnego rodzaju instynktem duchowym – pojmą, co ta cnota nakazuje lub zaleca, łatwiej także, będąc posłusznymi Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, zdołają przyjąć i wypełnić to, co prawe sumienie nakaże w poszczególnych wypadkach” (PH, 11)

Bez wątpienia małżonkowie mogą wyrażać miłość w rożny sposób — także poprzez pieszczoty — ale muszą przy tym zachować uczciwość wobec prawa Bożego, własnych sumień i siebie nawzajem. Czułość, pieszczoty, współżycie mogą znaczyć: „kocham cię” albo przeciwnie: „chcę się z tobą kochać — rozładować swoje podniecenie”. Mistrzowie duchowości chrześcijańskiej mówią o potrzebie sublimacji popędu seksualnego — także w małżeństwie. Trzeba świadomie traktować czas, kiedy współżycie może być związane z poczęciem dziecka jako wyzwanie i okazję do owego sublimowania wzajemnych odniesień, do poszerzenia „repertuaru” zachowań, które wyrażają miłość (zapominają o tym nie tylko mężowie ale także zatroskane o codzienne drobiazgi żony). Ostatecznie nieskrępowane wymogami moralnymi życie i współżycie nie zapewnia automatycznie harmonii, zrozumienia i miłości w małżeństwie — często jest wręcz przeciwnie.

Czas powściągania swojej zmysłowości może i powinien służyć tym głębszemu przeżywaniu tego daru, jakim jest możliwość współżycia małżeńskiego. Cóż, pragnienie większej wierności Bogu wiąże się zawsze z doświadczeniem własnej słabości...

Co zrobić, żeby okres powściągliwości nie był „drogą przez mękę”? Oto kilka poważnych i całkiem prostych pomysłów (chętnie posłuchalibyśmy jeszcze innych):

— nie zasypiajmy gruszek w popiele wtedy, kiedy nic nie stoi na przeszkodzie współżyciu, czyli zaplanować i zorganizować intymne wieczory i obdarowywać się pełnią miłosnej rozkoszy (jeśli nie stworzymy sprzyjających okoliczności, jeśli nasze współżycie będzie szybkie i byle jakie — po ostatnim filmie, z perspektywą wczesnego wstawania do pracy na drugi dzień, to trudno mówić o dobrym wykorzystaniu tego czasu i frustracja będzie narastać; nie ma powodu, żeby akurat na te dni planować wielkie sprzątanie, prasowanie, generalne porządki itp.)

— trwające zbyt krótko współżycie nie satysfakcjonuje kobiety, pragnie ona dłuższych pieszczot, przygotowania, czułości — pewien mąż, który dziwił się reakcjom żony, że jest najbardziej chętna, jak nie można” po wyjaśnieniu tej zależności przyznał szczerze: „no, jak już można, to ja nie potrafię długo czekać”

— przypomnijmy sobie, kiedy ostatni raz wychodziliśmy razem do kawiarni, do kina, na spacer, kiedy mieliśmy czas na dłuższą, spokojna rozmowę, kiedy mąż bez żadnej specjalnej okazji obdarował żonę jakimś drobiazgiem, kiedy żona zrobiła mężowi niespodziankę w postaci jego ulubionej potrawy — w taki sposób można sobie wyznawać miłość bez współżycia w czasie płodności

— czy modlimy się razem i każde z osobna, czy czytamy regularnie Pismo Święte, czy umiemy podjąć post, czy mamy wspólnego stałego spowiednika i czy regularnie oraz często korzystamy z Sakramentu Pojednania? — to są źródła wewnętrznej siły dla chrześcijanina, tylko że często ich nie doceniamy — „... wewnętrzny ład całego obcowania małżeńskiego, który pozwala rozwijać się znakom miłości w ich właściwej proporcji i znaczeniu, jest nie tylko owocem cnoty, którą małżonkowie w sobie wypracowują, ale także darem Ducha Świętego, z którym współpracują.” (Papieska Rada ds. Rodziny: „Ludzka płciowość: prawda i znaczenie. Wskazania dla wychowania w rodzinie”, 21)

— „Czystość domaga się osiągnięcia panowania nad sobą (...). Alternatywa jest oczywista: albo człowiek panuje nad swoimi namiętnościami i osiąga pokój, albo pozwala zniewolić się przez nie i staje się nieszczęśliwy. Każda osoba wie, również przez doświadczenie, że czystość wymaga tego aby stanowczo odsuwać niektóre myśli, słowa i czyny grzeszne, jak to starał się dokładnie wyjaśnić i przypomnieć św. Paweł (...). Takie panowanie nad sobą niesie z sobą zarówno unikanie sytuacji prowokujących i zachęcających do grzechu, jak i umiejętność przezwyciężania instynktownych impulsów własnej natury.” (Ludzka płciowość...”, 18) — niech nam się więc nie wydaje, że jeśli pozwalamy sobie na oglądanie pobudzających filmów czy czasopism, to pozostanie to bez wpływu na naszą zdolność panowania nad sobą.

— kluczem do sukcesu jest przede wszystkim wyraźne i podjęte wspólnie postanowienie nieangażowania się w takie pieszczoty, które mogą sprawić, że stracimy nad sobą panowanie (z reguły małżonkowie bardzo dobrze wiedzą, o jakie gesty chodzi)

— może lepszym ubiorem nocnym żony na ten czas będzie zwykła piżama niż kusa koszulka?

— warto też dobrze nauczyć się metod naturalnego planowania rodziny, by zyskać pewność w wyznaczaniu okresów płodności i niepłodności — małżeństwa, które nie ufają własnym obserwacjom lub mają niewielkie pojęcie o własnej płodności, zwykle niepotrzebnie przedłużają czas powstrzymywania się od współżycia, mimo że nic nie stoi temu na przeszkodzie. Poza tym ta pewność sprzyja spokojnemu i komfortowemu przeżywaniu chwil intymnej bliskości.

Zakończmy jeszcze jednym cytatem: „Sam fakt, że wszyscy są powołani do świętości (...) ułatwia zrozumienie tego, że zarówno w celibacie jak i w małżeństwie mogą istnieć (...) sytuacje, w których są niezbędne heroiczne akty cnoty. Także życie małżeńskie zakłada radosną i wymagającą drogę świętości.” („Ludzka płciowość...”, 19) — życzmy sobie, żebyśmy, mimo upadków, wciąż wracali na tę drogę.

Bożena i Maciej Taborowie
Marcel
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 14 grudnia 2005, o 12:11
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Anita_T » 1 lutego 2006, o 16:15

Hmm, ja jestem półtora roku po ślubie i stosujemy NMP, staramy się powstrzymywać od pieszczot w okresie płodnym ale szczerze powiem, że się to nam jeszcze nie udało. Ja mam mniejsze libido niż mój mąż i nie stanowi to dla mnie problemu. Ale jak mam się niby zachować, kiedy mój mąż pragnie bliskości, odtrącać go za każdym razem, nie pozwalać mu się dotknąć, kocham Go i wiem, że on mnie kocha, ale przecież nie wyślę go do lekarza, bo się chce ze mną kochać. Dla mnie to wszystko jest niezmiernie trudne i dla niego też, nie wiem z czego to wynika, ale nie jest on w stanie wytrzymać 10 dni beze mnie, dla niego jest to okazywanie miłości do mnie.
Teraz jesteśmy w trakcie starań, więc nie powinno być problemu, z tym, że akurat w tym miesiącu muszę się podleczyć i nie jest wskazane posiadanie dziecka.
Mamy rozterki moralne, mam nadzieję, że może kiedyś się to zmieni, niestety na teraz nie jest to możliwe, jest ponad moje siły odmawianie osobie, którą kocham, tego, że pragnie mojej bliskości :)

Pozdrawiam,
Anita
Anita_T
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 234
Dołączył(a): 28 maja 2004, o 08:30
Lokalizacja: podlasie

Postprzez Kręciołek » 1 lutego 2006, o 17:08

Napisałeś o zagalopowaniu się z żoną w łóżku, więc domniemuję, iż doszło do współżycia, tylko później "dopiesciłeś" jeszcze żonę. Czy tak?

Takie postępowanie nie jest grzechem, małżonkowie mogą się obdarzać takimi pieszczotami, chodzi o to, by wytrysk nastąpił w pochwie.
Samo doprowadzanie sie do orgazmu bez współżycia grzechem jest.

Czy to nie jest proste?
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ola78 » 1 lutego 2006, o 17:23

Ostatnio edytowano 1 lutego 2006, o 20:01 przez ola78, łącznie edytowano 1 raz
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez pysia74 » 1 lutego 2006, o 18:06

Marcel napisał(a): To skoncentrowanie na seksualności to koszmar jest. Tak jakby nie było innych przykazań.

no właśnie... sama łapię się na tym, że tak mi łatwo "rozgrzeszyć się" we własnym sumieniu z wielu zaniedbań, przewinień (ciężkich czy lekkich) na różnych płaszczyznach życia... jakoś się nimi mniej przejmuję i pewnie zbyt lekko przechodzę nad nimi do porządku dziennego, a właśnie niedociągnięcia w zakresie czystości małżeńskiej jakoś mnie najbardziej dołują i ranią i stają się główną przeszkodą w życiu sakramentalnym
Dziwi to trochę mojego męża, że właśnie do sfery seksualności przykładam aż taką wagę w ocenie moralnej swojego postępowania. I muszę przyznać, że w jakimś sensie ma rację - naprawdę wiele rzeczy można by mi zarzucić w różnych dziedzinach, a większość z nich ma o wiele bardziej dalekosiężne skutki negatywne, niż to, że w danym cyklu znowu nie udało się nam powstrzymać przed tą granicą pieszczot dozwolonych małżonkom w dni płodne. Mąż uważa, że jeśli ktoś chce dążyć do doskonałości chrześcijańskiej, to powinien zacząć od podstaw, tzn. od miłości bliźniego itp. a takie sprawy jak rygorystyczne przestrzeganie nauki KK w zakresie etyki seksualnej zostawić sobie niejako "na deser" i zająć się nimi dopiero jak wyćwiczy się już w innych cnotach (sprawnościach moralnych). Zdaję sobię sprawę, że jakoś to wszystko topornie opisałam i pewnie trochę schematycznie, no ale taki rozdźwięk postaw w naszym związku się pojawił... :roll:
pysia74
Bywalec
 
Posty: 107
Dołączył(a): 19 marca 2005, o 05:23

Postprzez Marcel » 1 lutego 2006, o 18:18

Nie nie - mi chodziło o pieszczoty bez właściwego stosunku. Więc jednak jest grzech. Ale zaraz potem link do "opoki" i odpowiedź Ks. Kota. S.J. Bardzo dziękuję za jej wklejenie, bo przytoczony tekst Państwa Taborów prześladuje moje sumienie od kliku lat (a propos kim są ci Państwo i jakie mają kompetencje ktoś wie?).
Koszmarne jest takie wchodzenie z lupą i centymetrem pod małżeńską kołdrę. To wyznaczanie z suwmiarką granicy grzechu. Jak się przytulimy to nie ma grzechu, jak dotknę jej pleców, pośladków - nie ma, ale jak dotknę czegoś innego - to jest. A jak dotknę miejsc intymnych i nie osiągnie orgazmu? A jak osiągnie orgazm poprzez masaż pleców to jest czy nie jest grzech? I to wsztko grzech ciężki. Czyli teoretycznie gdybym z nim zmarł bez absolucji to będę potępiony. Proszę Państwa no koszmar. I jak tu się skupić potem na wzroście w łasce, jeśli w dwie sekundy przez dotknięcie żony, łaskę się traci? No to lepiej pójść spać na sofę do drugiego pokoju, prawda? Wtedy pokusy nie będzie, i formalnie będę w porządku. Tylko czy ktoś sie spyta, co czuje żona?
Marcel
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 14 grudnia 2005, o 12:11
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez kasiama » 1 lutego 2006, o 18:40

Pysiu, właściwie gadzam się z twoim mężem. Grzechy i zaniedbanie nw sferze seksualności nie są jakieś "ważniejsze" od innych grzechów i zaniedbań. Skoro widzisz, że jest wiele do zrobienia (obiektywnie ważniejszych rzeczy) w innych sferach, to warto najpierw za nie się zabrać? I zawsze trzeba pamiętać, co jest w miłości i małżeńswie najważniejsze. Bo inaczej nie widzi się całości, a skupia na szczegółach... z tego nie wychodzi nic dobrego.

Marcel, przeczytałeś te atrykuły (zwłaszcza drugi), które podała Ola78? Tam jest wyjaśnione: łatwo jest "zmierzyć", jaki gest będzie wykroczeniem - ale nie jest już tak jednoznaczne, czy ten gest będzie grzechem ciężkim, czy lekkim - a może wcale?
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez ola78 » 1 lutego 2006, o 19:01

Zgadzam się, Pysiu i Marcelu. O czym mówił Jezus? O seksie? Rzadko.

Co do definicji grzechu, to podaję jeszcze jeden link:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS ... _ogrz.html
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez abeba » 1 lutego 2006, o 19:14

wszsytko fajnie, liberalnie.
ale co z ludzmi, ktorzy nie ufają własnemu sumieniu? pewnie jak ktos nigdy nie zrobil wiekszego grzechu niz nakrzyczenie na mlodszego brata lub zapomnienie o pacierzu wieczorem (wiem, przesadzam), to i w seksie nie nagrzeszy.
ale co z tymi, ktorzy miesiącami, latami, ze slabości, z milosci... powaznie grzeszyli. Jak mają /mamy sobą kierować jesli nie przez obiektywne kryteria, "miarki"? jesli nie czuje owej "śmierci" o której pisze Kot w linku oli, to wszystko jest ok, mogę tak postepować dalej? pal sześć znajomośc normy, która jest przecież warunkiem grzechu, jesli nie czuję, że obrażam Boga, to jest ok?!
Przepisy kościelne są łatwe dla ludzi głęboko religijnych, bo mają się na czym oprzeć, a tym trudniejsze, im bardziej ktoś błądzi. I dlatego własnie Kręciołek ze spokojem mówi "to grzech, tamto nie, a ty Marcel jesteś skrupulant" a tymczasem tacy jak Marcel, czy ja boją się w ogole dotknąć małżonka bo nie czujemy tej granicy.Nie czujemy, w ktorym miejscu "umieramy".
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez darka » 1 lutego 2006, o 20:45

Przecież wiele razy było to wałkowane:w okresie płodnym (jesli nie planuje się dziecka ) grzechem jest:antykoncepcja oraz orgazm bez złożenia nasienia w drogach rodnych kobiety).Pieszczoty są dozwolone.(byle celem nie był orgazm,niezamierzony tez nie jest grzechem).
A rozmyslania czy dotknąć żone w noge czy w inne miejsce rzeczywiście moga prowadzić do schizofrenii.
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Marcel » 1 lutego 2006, o 20:57

Darko jeśli cię dobrze rozumiem, to jeśli mężczyzna nie osiąga orgazmu a kobieta tak, podczas pieszczot (intymnych) w okresie płodnym to jest ok? A poza tym co rozumiesz poprzez zamierzony lub niezamierzony orgazm.
Czy można piescić żonę z myslą "byle tylko nie osiągnęła orgazmu"? Wyjdzie wtedy odpowiednik stosunku przerywanego. Bedziemy musieli "uważać", żeby tylko orgazmu nie było. Przyznasz że schizofrenia się sama robi.
Marcel
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 14 grudnia 2005, o 12:11
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez KP » 2 lutego 2006, o 00:02

Marcel napisał(a): To skoncentrowanie na seksualności to koszmar jest. Tak jakby nie było innych przykazań.

Wydane przez Episkopat Polski w 1971 r. „Wskazania dla spowiedników w zakresie spowiedzi małżonków” zwracały uwagę, że „spowiednik powinien unikać sprawiania wrażenia, że właśnie nadużycia małżeńskie stanowią problem najważniejszy w kształtowaniu moralnego oblicza chrześcijanina a stosunek osobisty do Boga i bliźnich to sprawy o daleko mniejszym znaczeniu”.
Przywołaliście teksty z Opoki. Pamiętam jak kiedyś tam ktoś właśnie zarzucił: dlaczego w Kościele ciągle tyle o tym seksie, jakby nie było ciekawych tematów? Na to odpowiedział bodajże o. Oszajca: no właśnie, jest tyle ciekawszych tematów a internauci ciągle tylko o jedno pytają.
O. Knotz trochę problem wyjaśnia w ten sposób, że sfera seksualna jest dziedziną szczególnie delikatną, w której można przeżyć wielkie szczęście, ale z drugiej strony można bardzo łatwo zostać zranionym. Stąd też jest pewne przewrażliwienie człowieka w tej dziedzinie - że grzechy tutaj jakby bardziej się przeżywa. I jest to przeżycie zupełnie subiektywne, oderwane od wagi grzechu.
KP
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 279
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 21:14

Postprzez Tomek » 2 lutego 2006, o 02:57

Witam!

Odniosę się do uwag dotyczących spraw pieszczot-grzechu... nie wiem czy 'bardzo ostrożne' działania, których skutkiem jest niszczenie poczucia bliskości-bezpieczeństwa między małżonkami są zalecane. Wiem, że wybieranie drogi 'mniejszego zła' nie przybliża nas do zbawienia. Jednocześnie mogę sobie wyobrazić, że intencją małżonków podejmujących pieszczoty nie jest podniecenie seksualne a jedynie potrzeba przytulenia się. Tak się jednak składa, że choć na początku chcą się tylko przytulić to prawie na pewno za chwilę zaczną się coraz bardziej przytulać, przytulać, 'przytulać'. Małżonkowie dobrze wiedzą, czym przytulanie się skończyć może, a więc z ostrożności i jego unikają. Jeśli ochota na bliskość cielesną (która przecież nie jest równoznaczna z seksualnością, chodź często do niej prowadzi) pojawia się w okresie płodnym co jakiś czas to można wytrzymać, ale jeśli na przykład normą jest, że pojawia się tylko wtedy...? :-/ Myślę, że przy dużych kłopotach z seksem niektóre osoby, mogą być bardziej skłonne do ogólnego zarzucenia tej dziedziny życia (chociaż jest to bardzo trudne i zdarzające się 'wpadki' mogą tylko pogłębiać poczucie winy).

Nie zaglądałem do podanych w tym wątku artykułów, ale czytałem kiedyś opracowania na poruszane tematy. Mam ciągle wrażenie, że nauka Kościoła jest mało precyzyjna od strony praktycznych sytuacji dnia codziennego. Osobiście nie boję się zaufać ocenie własnego sumienia.

Pozdrawiam!
Tomek
Tomek
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 22 stycznia 2006, o 02:21
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Następna strona

Powrót do Inne problemy związane z praktykowaniem NPR

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości

cron