Teraz jest 30 kwietnia 2024, o 14:38 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

NPR po 10 latach małżeństwa - jestem niestety rozgoryczony

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB, agulla

NPR po 10 latach małżeństwa - jestem niestety rozgoryczony

Postprzez Marcel » 14 grudnia 2005, o 14:12

Z zaciekawieniem śledzę dyskusję na tym forum. Jesteśmy małżonkami z 10 letnim stażem i od początku stosowaliśmy NPR. Nie mamy zazwyczaj żadnych technicznych kłopotów interpretacyjnych. Oboje jesteśmy przed czterdziestką, mamy dwójkę wspaniałych dzieciaków.
To przykre, co powiem, bo przecież jako głęboko wie rzący człowiek podchodziłem do NPR z wielką nadzieją i ufnością.
Dziś niestety myśląc o sferze seksualnej naszego małżeństwa odczuwam rozgoryczenie. Nie mówię o różnych pokusach bo te oddaję Bogu.
Być może problem leży we mnie, nie wiem - powiem tylko jak sprawa wygląda z mojej strony. Od początku małżeństwa miałem wrażenie, że moja żona traktuje seks jako nieprzyjemny i zbędny dodatek do romantycznej miłości. Pewnie związane to było z jakąś ogromną wstydliwością i strasznymi zahamowaniami a potem bolesnością przy współżyciu. Dość powiedzieć, że odnoszę wrażenie, że moja żona nie ma NIGDY ochoty na współżycie. Nigdy też przez 10 lat małżeństwa nie była osobą inicjującą seks. Zawsze to byłem ja i to z różnym najcześciej negatywnym skutkiem. Wiele razy słyszałem też z jej ust, jakie to "beznadziejne" zajęcie, "dlaczego Pan Bóg to tak beznadziejnie wymyślił" że "wolałaby, żeby dzieci poczynały się jako efekt przytulania". I to niezależnie od tego czy miała orgazm czy nie. Kiedy miała to słyszałem że to "w sumie przereklamowana sprawa" "nic takiego nadzwyczajnego" "parę skurczów" "kilka sekund czysto wegetetywnego uczucia", "i o to wybuchały wojny?". Takie odczucia nasilały się oczywoście w oresie poowulacyjnym, w którym jako jedynym obecnie wpółżyjemy. Natomiast nie zależą one od moich romantycznych "zabiegań". Kwiaty, kolacje, czułość - to wszystko oczywiście sprawie mojej żonie wiele radości pod waunkiem że nie jest znakiem pt "kochanie może to dzis wieczorem...?" Wtedy słyszę - no tak - ty to wszystko potrafisz zepsuć (prosząc o współżycie w trakcie romantycznego wieczoru).
Teraz doszło większe zmęczenie codzienną pracą i dziesiątki małych trosk (choroby dzieci, stan zdrowia rodziców, przeprowadzka, kredyt...).
W sumie zatem wychodzi tak, że mamy może 10 dni w miesiącu na współżycie (2-3 dni przed menstruacją nie liczę z oczywistych przyczyn - wtedy wszystko jest źle), a współzyjemy wtedy może1 może 2 może 3 razy. 5 razy to prawdziwy rekord od dawna nie pobity :) . I tak jest co miesiąc. I co miesiąc obiecuję sobie, że za mięsiąc będze lepiej i nie jest. Dla mojej żony to nie problem ale dla mnie tak. Próbuję tłumaczyć, że na czułości i romantyczność mamy 30 dni w miesiącu a na wspózycie tylko 10, ale to nie jest argument i jestem oskarżany o "próby wyrobienia normy". Dziś na przykład zaczyna sie teoretycznie okres bezpłodny poowulacyjny, ale prawie na pewno nie będziemy współżyć bo żona wraca o 19 z pracy (ma tam spotkanie wigilijne). To dla mnie problem z powodu narastającego i nierozładowanego napięcia. Ale także problem uczuciowy. Drogie panie, dla kochającego męża najważniejsze nie jest jego własne zaspokojenie, ale świadomość, że żona kocha i PRAGNIE z nim współżyć. Jak tego nie ma dłuższy czas to - przykro mi to mówić - moje serce się zamyka i pojawia się rozgoryczenie i żal. Przestaję się starać i tak kółko się zamyka. Ile razy obiecywałem sobie,że już nigdy nie zaproponuję żonie współżycia - ale w ten sposób tylko ukarałbym siebie samego.
Znacznie lepiej było podczas obu ciąż, kiedy współżycie było bardziej regularne (wcale nie takie baardzo częste- moze 3 -4 razy w tygodniu), ale pozbawione presji czasu (typu:pewnie za 4 dni menstruacja, a dziś znowu się nie kochamy) i spontaniczne.
Pozostają też problemy niby czysto fizjologiczne ale też duchowe - pojawiająca się czasami masturbacja ( nie dość że grzech to jakież to upokarzające i ohydne). Teraz ostatnio (może to początek słynnego kryzysu wieku średniego) przekonanie, że jeszcze kilka lat do czterdziestki a moje życie małżeńskie jest nieudane a życie intymne w nim to gruzowisko. Jakieś dziwne stany depresyje i (to zupełne nowość) totalny spadek popędu seksualnego. Przepraszam za sarkazm ale to pewnie będzie ostateczne rozwiązanie problemu "jakiegoś tam seksu".

Tak - robię się zgorzkniały i sarkastyczny. Teraz z mojej strony pojawiają sie zgryźliwe komentarze. Oglądamy telewizję i jest jakaś "namiętna" (nie pornograficzna) scena to mówię na głos "Ech, ale ta telewizja kłamie, przecież kobiety tak sie nie zachowuja w łóżku". Ale tak naprawdę chce mi się płakać.
Marcel
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 14 grudnia 2005, o 12:11
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez NB » 14 grudnia 2005, o 15:08

Marcelu. Przeczytałam uważnie Twoją wiadomosć.
Nasuwają mi się wobec tego pewne wnioski. Sama jestem kobietą w małżeństwie ponad 8 lat, także mamy dwoje dzieci.
Myślę, że to nie z NPRem macie problem ale to Twoja żona ma problem ze sobą. Ona prawdopodobnie nie akceptuje siebie i swojej seksualności.
To wynika z tego co napisałeś.
Wiele ciekawych rzeczy na temat małzeństwa i seksu można przeczytać w książce Ch.Westa "Dobra nowina o seksie i małżeństwie". http://www.rodzinna.pl/rodzinna/product ... cts_id=618

Na Twoim miejscu sprezentowałabym żonie tą książkę (Święta BN tuż , tuż :-) ). Dobrze by jej zrobiła ta lektura. Zachęcałabym Was także na wspólne rekolekcje z ojcem Ksawerym Knotzem (www.szansaspotkania.net). Jesli to Was przerasta, to może wizyta w poradni rodzinnej? Psycholog?
Wcale nie dziwię się Tobie , że jesteś rozgoryczony.Ja też bym była gdyby mój mąż miał taki stosunek do pożycia jak Twoja żona.
Pozdrawiam.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez AnnaJo » 14 grudnia 2005, o 15:20

Marcel, dziękuję za twoją szczerą wypowiedź. Właśnie pzrygotowujemy się z mężczyzną mojego życia do ślubu i często na temat seksu w małżeństwie i npr rozmawiamy. Jeszcze raz dzięki.
AnnaJo
Bywalec
 
Posty: 166
Dołączył(a): 2 listopada 2005, o 10:37

Postprzez Kasiulaaa » 14 grudnia 2005, o 15:27

Ja też bardzo dziękuję za tą wypowiedź. Podobnie jak AnnaJo przygotowywujemy się z moim ukochanym do małżeństwa i bardzo jest to dla mnie cenne co napisałeś.
Kasiulaaa
Przygodny gość
 
Posty: 75
Dołączył(a): 5 listopada 2005, o 18:36
Lokalizacja: ...

Postprzez AnnaJo » 14 grudnia 2005, o 15:29

Mam nadzieję, że wypowie się jeszcze jakiś pan na ten temat.
AnnaJo
Bywalec
 
Posty: 166
Dołączył(a): 2 listopada 2005, o 10:37

Postprzez Marcel » 14 grudnia 2005, o 16:12

Cieszę się, że moje osobista, na pewno emocjonalna i na pewno subiektywna wypowiedź może komuś coś powie i skłoni do refleksji. Ja chcę tylko powiedzieć, że kwestia uregulowanego pożycia seksualnego w małżeństwie jest ważna. Przed ślubem nie wiedziałem o tym, ale teraz wiem. NPR mimo swoich zalet sprawia, że seks zaczyna dominować w myslach małżonków - a to że to już jest ten krótki czas, a my nic a to że to jeszcze nie, a zaczyna się przeziębienie, więc i tak nici z tego, bo żona przeziębiona przecież z założenia się nie zgadza. A jak sie wykuruje, to pewnie będzie już ten dzień, że rano mnie wysle do kiosku po podpaski :-).
Do tego niechętny stosunek do współżycia żony jeszcze się zwiększa wręcz do wrogości podczas okresu poowulacyjnego.

Moja żona jest wspaniałą kochającą oddaną, troskliwą, pracowitą dowcipną, żywiołową osobą. Ale jest totalnie zablokowana jeśli chodzi o seks. Zero swobody, zero fantazji, zawsze tak samo (jesli już jakimś cudem się zgodzi) i byle by już był koniec.
Może to straszne co powiem, ale patrząc z dzisiejszej perspektywy, gdybym wiedział, jak to będzie, gdybym wiedział, to co teraz wiem, to bym sie nie zdecydował na ślub z nią.

Niestety o tych sprawach intymnych nie rozmawialismy przed ślubem.
Oboje jako wierzący nie mieliśmy także żadnych doświadczeń suksualnych. Czytaliśmy książki o NPR, żona zaczęła robić pomiary... Ale to wszystko smutne wysżło dopiero po ślubie. I to prawie od razu po nim.

Kidyś przeczytałem w jakiejś książce : Dla kobiety serce jest kluczem do udanego seksu. Dla mężczyzny to udany seks jest kluczem do jego serca. Coś w tym jest.

Cóż z tego że mi powiesz że mnie kochasz, że zrobisz moją ulubioną potrawę na kolację, że się do mnie uśmiechniesz i będziesz miła? Jeśli NIE CHCESZ się ze mną kochać, to to wszystko niewiele znaczy.
Marcel
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 14 grudnia 2005, o 12:11
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez fiamma75 » 14 grudnia 2005, o 16:33

Bardzo mi przykro Marcelu z powodu Twoich problemów.
Czy Twoja żona nie była czasem ofiarą molestowania w dzieciństwie lub świadkiem jakiś brutlanych scen? możlwe, że rodzina przekazała jej takie spojrzenie na współżycie.
Warto w ogóle byłoby, żebyście razem odwiedzili seksuologa - lektura mądrych książęk nie pomoże pokonać wieloletnich zahamowań :(
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

NPR po 10 latach małżeństwa - jestem niestety rozgoryczony

Postprzez Weronika » 14 grudnia 2005, o 16:57

"Teraz ostatnio (może to początek słynnego kryzysu wieku średniego) przekonanie, że jeszcze kilka lat do czterdziestki a moje życie małżeńskie jest nieudane a życie intymne w nim to gruzowisko."

Marcel przecież Ty jesteś młody !!!
Masz bagaż 10 lat małżeństwa to nie dziwię Ci się, że dopadł Cię poważniejszy kryzyz. Myślę, że macie szansę właśnie teraz, kiedy coś w Tobie pękło. (być możę w Twojej żonie również). To dobry moment aby coś zacząć od początku. Popieram pomysł z wizytą u seksuologa.
Chcę jeszcze odnieść się do "gruzowiska". 10 lat względnie stałych zbliżeń małżeńskich to przypuszczam średnia krajowa, a nie gruzowisko. Są osoby, króre mają dużo większe problemy. Ja sama do niedawna wiele bym dała, aby być w Waszej sytuacji.
Serdecznie Cie pozdrawiam i życzę spełnienia marzeń.
(ale idź/idźcie do specjalisty, bo to naprawde pomaga)
Weronika
Przygodny gość
 
Posty: 6
Dołączył(a): 29 września 2005, o 20:07
Lokalizacja: Bydgoszcz

Postprzez Marcel » 14 grudnia 2005, o 18:20

Z tą wizytą u specjalisty będzie ciężko. Wielokrotnie próbowałem coś takiego zasugerować, ale zawsze słyszałem że przesadzam i że nie ma problemu. Dla mojej żony to nie jest problem. Chyba że postawię sprawę na ostrzu noża, choć w sumie nie chcę tego robić. Czy ktoś może zna jakiegoś dobrego specjalistę (wierzącego i patrzącego na te rzeczy z punktu wiary) we Wrocławiu? Może zastosuję metodę faktów dokonanych...
Marcel
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 14 grudnia 2005, o 12:11
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez darka » 14 grudnia 2005, o 18:25

Drogi Marcelu,rzeczywiście Wasze problemy moim zdaniem wymagają pomocy specjalisty.

Polecam też:

http://www.szansaspotkania.net/index.php?page=2031

fragment:
,,
Odkrycie mocy ducha silnie powiązanego z ciałem pociąga za sobą nowe spojrzenie na ludzką cielesność. Ciało ludzkie małżonków staje się znakiem sakramentalnym, który pozwala odkryć niewidzialną tajemnicę. Ciało przestaje być traktowane jedynie jako zespół tkanek, narządów i funkcji; przestaje być oceniane na równi z ciałem zwierząt, ale staje się ciałem osoby, która poprzez to ciało objawia się i wyraża. Współczesna psychologia wskazuje, jak wielką rolę w przeżyciach i zachowaniach seksualnych odgrywają wyższe procesy psychiczne. Procesy te wpływają na selektywność spostrzegania bodźców erotycznych, na afektywność seksualną, a nawet na funkcjonowanie biologicznego systemu związanego z seksualnością. W świetle tej wiedzy nie można traktować zachowań seksualnych człowieka jako przejawów instynktu seksualnego, prostego mechanizmu cielesnego. :!: Trzeba jasno powiedzieć, że wszystkie gesty ciała uczestniczą na swój sposób w jedynej w swoim rodzaju aktywności, jaką jesteśmy my sami. "Seksualność człowieka cechuje daleko idąca specyfika, która zasadniczo sprowadza się, między innymi, do tego, że seksualność nie jest tylko uzależniona - jak to się jeszcze często twierdzi - od popędu biologicznego. Nie jest ona także odruchową lub emocjonalną reakcją. U prawidłowo rozwiniętego człowieka sfera psychospołeczna odgrywa w przejawianiu się seksualności bardziej decydującą rolę aniżeli biologiczna. Dzieje się tak głównie dlatego, że jak dowiedziono, u człowieka mózg, a szczególnie ośrodki korowe mają większy wpływ na zachowania seksualne aniżeli hormony"11. Informacja wskazuje, że zachowania i przeżycia seksualne są zależne przede wszystkim od światopoglądu, religii, kultury, zwyczajów, charakteru danego człowieka. Dlatego nie można oddzielać seksualności "od innych aspektów życia małżeńskiego, a więc emocjonalnego, intelektualnego i kulturalnego, a przede wszystkim szeroko rozumianej osobowości"12. Twierdzenia nie przeczą istnieniu instynktu płciowego, zakorzenionemu w chemii naszego ciała. Można go określić jako korzeń wszystkich form zachowania seksualnego. Proces uduchowienia płciowości i życia seksualnego małżonków jest cały czas "zakotwiczony w fizjologicznych funkcjach ustrojowych: następuje przemieszczenie aktywności z obszarów odruchowości warunkowej na obszary czynności ośrodkowego układu nerwowego, w którym kształtują się procesy poznawcze, oceny i wyobrażenia: to właśnie nazwiemy uwewnętrznieniem"13. Człowiek więc ma świadomość instynktownych poruszeń ciała. Nie zmienia to jednak faktu, że może panować nad nimi i nadawać im głębszy sens w stopniu zależnym od swojego rozwoju duchowego i psychoseksualnego. "W życiu doczesnym panowanie ducha nad ciałem - i równocześnie podporządkowanie ciała duchowi - może stać się, jako owoc wytrwałej pracy nad sobą, wyrazem duchowo dojrzałej osobowości, nigdy jednakże owo przeniknięcie sił ciała energiami ducha nie usuwa samej możliwości wzajemnego ich przeciwstawienia"14. Reakcje seksualne są więc ściśle powiązane z innymi aspektami osobowości człowieka. Osobowość determinuje szczególny sposób zaspokojenia instynktu seksualnego, nie determinuje zaś instynktu jako takiego.
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez kukułka » 14 grudnia 2005, o 18:37

Marcelu, bardzo bardzo dziekuję Ci za to zdanie: Drogie panie, dla kochającego męża najważniejsze nie jest jego własne zaspokojenie, ale świadomość, że żona kocha i PRAGNIE z nim współżyć. takie z męskiego puinktu widzenia.
a swoją drogą, presja czasu, ajka jest przy NPR, niszczy bardzo wiel. to fakt. Dlatego ja osobiście ( i mój mąż też) uważam, ze nPR jets metoda dobrą, wspaniaą, ale nie dla wszystkich ( mówię to z praktyki, a nie z teorii). pozostaje jeszcze kwestia motywacji, która mieliście, decydując się na NPR. Jesli bya tylko religijna lub ideologiczna ( to wzmacnia związek itp), to zbyt malo. Nawet jesli byo wewnętrzne przekonanie do tego wszystkiego, to tez moze byc mao. czy oboje rzeczywiście chceiliście npr czy jedno przekonao drugie? Bo to ogromna róznica.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Marcel » 14 grudnia 2005, o 18:53

Kukułko. Oboje mielismy motywację religijną. Chcieliśmy żyć w zgodzie z nauką Kościoła. Nie chcielismy świadomie popaść w grzech. I tak jest do dziś! Ani razu, nigdy, nie używalismy jakichkolwiek środków antykoncepcyjnych. Nie rozważamy innej opcji - a raczej ja nie rozważam, bo powtarzam, że dla mojej żony niesatysfakcjonujące życie intymne nie stanowi problemu. Ale nie zgodziłaby się na np prezerwatywę, zresztą nie proponuję.
Z mojej strony też nie ma żadnej alternatywy. Czasami, jak pisałem pojawia się masturbacja, jak już jest bardzo cieżko. No i jeszcze kolejna sprawa - czasami są pieszczoty intymne w okresie płodnym - w których to ja jestem stroną aktywną - staram się to ograniczać, bo to też przecież też grzech.

Ale ostatnio (od jakiegoś miesiąca) nie mam żadnego problemu, bo popęd seksualny spadł do minimalnego poziomu. Żona ma co lubi (przytulanie) bez ciągu dalszego. Ona jest w sumie zadowolona, a ja - zrezygnowany.
Marcel
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 14 grudnia 2005, o 12:11
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez kukułka » 14 grudnia 2005, o 21:18

Ale ilez tak mozna, chopie! ona ma poważne problemy z akceptacją swojej seksualności. Tu trzeba by albo psychologa, albo seksuologa, albo rozmowy z ks, modlitwy o uzdrowienie i moze rekolekcji ignacjańskich które otwierają na siebie na Boga, na drugiego czowieka. Polecam rekolekcje w częstochowie. aha, i książkę J. Augustyna :Integracja seksualna.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez NB » 15 grudnia 2005, o 11:37

Marcelu , we Wrocławiu macie świetnego psychologa, nazywa się Henryk Jarosiewicz, jak wpiszesz w wyszukiwarkę to z pewnością dużo rzeczy znajdziesz a tutaj kontakt do niego : http://psycholog.ster-net.pl/index.php?id=warsztaty

Powodzenia.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gosiaczek » 15 grudnia 2005, o 16:02

Marcelu, byc moze to co powiem bedzie niepopularne zwlaszcza po tym jakie posty byly przede mna ale moze akurat tych pare slow okaze sie dla Was obojga rowniez pomocne. Sadze bowiem,ze problem nie lezy TYLKO po stronie zony. Gdzies w madrej publikacji przeczytalam,ze nigdy nie jest tak,ze w malzesntwie uklada sie wspaniale tylko "te sprawy" jakos nie wychodza. Wspolzycie seksualne to czesc wspolnego zycia. Piszesz,ze zona nie ma ochoty na seks nawet po romantycznej kolacji. Powiem szczerze,ze nie wiem czy ja bym sie tez cieszyla gdyby moj maz zorganizowal romantyczna kolacje tylko po to aby nastepnie zadac szybko pytanie "czy dzis mozna" ? Czasem kobieta potrzebuje TYLKO tej romantycznej kolacji wlasnie po to aby czuc sie kochana. Jesli w podtekscie wyczuwa,ze chodzi tylko "o to" pewnie jest jej tez przykro. W koncu taki seks jest tylko "z laski" a chyba nie o to chodzi. Mysle,ze cos szwankuje w calej Waszej relacji i moze warto jak sugeruja inni podeprzec sie fachowa pomoca lub samemu odrobine przyjrzec sie Waszemu zyciu - niekoniecznie wspolzyciu. Piszesz,ze choroby dzieci, przeprowadzka itd ...roznica miedzy stosunkiem kobiety do seksu a mezczyzny (nie jest to bynajmniej moje odkrycie :) rozni sie tym,ze mezczyzna nawet po wyczerpujacym dniu ma ochote na seks bo dla niego to glownie forma rozladowania napiecia. Dla kobiety - to raczej forma pieknego zakonczenia dnia. Jesli wiec wszytsko w tym dniu bylo fajne to i seks jest takim wlasnie fajnym zakonczeniem dnia. Jesli ona przytloczona byla obowiazkami, choroba, klopotami trudno mi sie dziwic,ze i chec do wspolzycia byla/jest niewielka. Moze wiec warto spojrzec na siebie Marcelu skoro juz robisz rachunek z 40-letniego zycia czy aby zawsze Twoja zona moze liczyc na Twoja pomoc, czy Jej pomagasz, wyreczasz, jestes wsparciem w trudnych momentach. Znamy tu tylko Twoj punkt widzenia. Piszesz,ze w ciazy bylo przynajmniej normalnie bo byl seks 3,4 razy w tygodniu no ale nie znowu tak duzo. Nie bylam jeszcze w ciazy ale sadze,ze dla kobiety w takim stanie wspolzycie prawie codziennie to wcale nie tak malo - chyba wiec nie mozna Jej tu nic zarzucic. Piszesz o sarkastycznych komentarzach przy okazji wspolzycia - dla mnie to wlasnie jest sygnalem,ze to nie seks jest problemem ale raczej to co dzieje sie w Waszym zwiazku poza seksem. Bo jej sarkazm i proba zdeprecjonowania tego jest byc moze sprzeciwem wobec -byc moze Jej zdaniem - zbyt duzej Twojej koncentracji na seksualnej stronie Waszego zycia. Wyraznie nie jestes Jej obojetny ani obcy skoro pragnie przytulania i bliskosci a to znaczy,ze wcale nie wszystko stracone jak sobie byc moze myslisz. Moze wiec warto podjac wspolnie trud naprawienia tego co byc moze gdzies po drodze sie zepsulo. Masz problemy z silnym napieciem seksualnym jak piszesz. Ktos w innym poscie poruszal ten watek. Moze warto abys koncetrowal swoje mysli nie tylko na seksie (wybacz jesli to zabrzmialo niegrzecznie lub zlosliwie - nie jest to moim zamiarem) ale sprobuj to rozladowac takze w inny sposob niekonicznie taki jaki dla Ciebie tez jest nie do przyjecia z religijnego punktu widzenia. Tak wiec moze wiecej pomocy fizycznej w domu, wspolne uprawianie sportu z dziecmi, etc etc. A przy okazji praca nad zwiazkiem. Moze tak kilka razy romantyczna kolacja ale bez "tego pytania" ale ot tak. I tak krok po kroczku a moze z czasem wlasnie to przyniesie skutek w postaci wiekszej checci zony na seks. Nie dziw sie,ze zona nie wykazuje sama inicjatywy. Pamietaj,ze w niektorych srodowiskach (a moze wlasnie z takiego pochodzi zona) - takie "checi" sa nie na miejscu "bo to rozwiazle" :) Nas to byc moze smieszy ale tak bywa i chyba musisz to zaakceptowac lub ...moze jesli sie uda to fachowa pomoc przyniesie skutek. Tego bardzo Tobie i Twojej zonie zycze !
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez fiamma75 » 15 grudnia 2005, o 18:48

Gosiaczku uwierz, że w małżeństwie może układać się wspaniale a "te" sprawy nie, co prowadzi do problemów w innych aspektach małżeństwa. Nie zawsze jest tak, że problemy ze współżyciem są znakiem, że istnieją problemy w innych dziedzinach. Bywa odwrotnie. Mądre publikacja bywają niekiedy krzywdząco uogólniające.

A co do współżycia w ciąży - jeśli jest wszystko ok i kobieta dobrze się czuje, to ochota raczej rośnie niż maleje :wink:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez novva » 16 grudnia 2005, o 01:19

Jeszcze co do grzywdzącego uogólniania. Czy nie wydaje Wam sie, że krzywdzacym uogólnianiem jest też postrzeganie mężczyzny jako tego, kto zawsze może, zawsze chce, zawsze ma ochotę na seks? Przecież mężczyzna to tez człowiek, wpływają na niego różne czynniki, bywa zmęczony i zniechęcony. Więc po obu stronach może być niechęc do współzycia, a nie tylko u kobiety.
Marcelu: nie mam doświadczenia, ale chyba rzeczywiście powinniście się wybrać do specjalisty. Zanim to zrobicie, przyjrzyj się jednak także sobie, jak sugeruje Gosiaczek, zobacz, co sam robisz zle, żeby nie obciążać wszystkim zony. No i może módl się za nią? To Ci pozwoli zobaczyć ją w innym świetle, może więcej zrozumieć? Życzę Wam powodzenia.
novva
 

Postprzez Gosiaczek » 16 grudnia 2005, o 14:40

Oczywiscie Fiammo,ze uogolnienia sa krzywdzace. Sadze jednak,ze seks w malzenstwie nie istnieje gdzies obok ale jest scisle powiazany z calym pozyciem. I zgodze sie z Toba,ze klopoty z seksem moga byc niezalezne i wplywac na cala relacje pod jednym warunkiem,ze problemy te maja czysto "medyczno-psychologiczny" aspekt podlegajacy specjalistycznemu leczeniu. W kazdym innym przypadku szukalabym rozwiazania w relacji samych malzonkow. Ale to oczywiscie tylko moj punkt widzenia (no i mego meza z ktorym po napisaniu poprzednego postu sie konsultowalam :) I zgadzam sie z novva - mezczyzna tez tylko czlowiek :P Mam nadzieje,ze Marcel nie poczul sie urazony moim postem. To w koncu tylko moje widzenie sprawy a jak jest naprawde wie tylko on i jego zona. Jestem pewna Marcelu,ze sie jeszcze odnajdziecie w szczesciu.
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez fiamma75 » 16 grudnia 2005, o 15:06

Gosiaczku pisałam z własnego doświadczenia a nie z przemyśleń.
Ale niezależnie od tego, najważniejsze jest to, żeby Marcel uzyskał specjalistyzną pomoc.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Gosiaczek » 16 grudnia 2005, o 15:39

Alez Fiammo nie neguje Twoich doswiadczen - bez urazy. Kazda sytuacja jest inna tak jak rozni sa ludzie. I tez mam nadzieje,ze Marcel i Jego zona znajda szybko fachowa pomoc - bo MY tu z pewnoscia tego nie mozemy zrobic.
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez doboszka » 16 grudnia 2005, o 22:39

Piszę trochę z drugiej strony, bo rozumiem żonę Marcela i obawiam się, że za 8 lat mój mąż mógłby napisać podobny list. Faktycznie może takie sprawy wymagają fachowca, ale na pewno stosowanie npr wzmaga takie uczucia. Ja w odróżnieniu od męża nie oczekuje z taką niecierpliwością dni w których możemy wsółżyć, o dziwo przed śłubem było inaczej (nie współżyliśmy, ale zdarzyło się nam trochę "zagalopować") czułam wielką potrzebę miłości. Npr sprawia, że kocham się wtedy, gdy mam średnią ochotę na seks np. rozdrażnienie przed menstruacją.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że sobie poradzicie, bo chyba nie warto się zadręczać jak masz tak wspaniałą żonę w innych dziedzinach.
doboszka
Przygodny gość
 
Posty: 4
Dołączył(a): 18 kwietnia 2005, o 17:40

Postprzez darka » 16 grudnia 2005, o 23:33

Drogi Marcelu,przyszło mi na myśl,że może twoja żona nie czerpie radości ze współżycia.Nikt nie unika rzeczy przyjemnych,które lubi.
Może coś w kwestii samej właśnie techniki,sposobu.
Z tego co piszesz,żona chce tylko uniknąć seksu.(wtórna oziębłość?)
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez AnnaJo » 17 grudnia 2005, o 09:16

A ja apeluję do innych panów czytajacych to forum o wypowiedzenie się nt. npr. Gdzieś tam w innym miejscu abebe podzieliła sie swoimi problemami, inicjując tym samym wymianę myśli kobiet rozczarowanych lub też nie npr-em. Ciekawe byłoby dowiedzieć się coś więcej o męskim punkcie widzenia.
AnnaJo
Bywalec
 
Posty: 166
Dołączył(a): 2 listopada 2005, o 10:37

Postprzez Color » 17 grudnia 2005, o 12:12

Pewnie AnnaJo ma rację. Mało tu panów, a ich opinii jeszcze mniej. Nie dziwi mnie, że nie wypowiadają się na te tematy. Zwłaszcza Ci, którzy od dłuższego czasu czytają "forum". W przypadku negatywnych opinii posty są najczęściej usuwane. Choć i tak jestem zaskoczony "liberalnością" Admina w wątku Abeby.
Dzięki Bogu nie mam takich problemów jak Marcel, ale chyba potrafię go zrozumieć, mimo dużo krótszego stażu małżeńskiego.
Myślę, że dla faceta jest niezwykle ważna świadomość, że jego żona chce obdarzać go miłością, tą fizyczną miłością. Wtedy inaczej odbiera się okresy wstrzemięźliwości.
Marcel, dziewczyny mają rację - tu potrzeba konkretnych działań, być może specjalisty. Twoja w tym głowa aby przekonać żonę do jakichś zdecydowanych kroków.
Color
Przygodny gość
 
Posty: 5
Dołączył(a): 10 sierpnia 2004, o 16:02

Postprzez Marcel » 17 grudnia 2005, o 20:27

Bardzo dziękuję wszystkim - zwłaszcza Paniom, których tu rzeczywiście więcej - za głosy i pomoc. To zawsze bardzo cenne móc usłyszeć głosy życzliwych osób - a problem zostaje wtedy sprowadzony do właściwych rozmiarów.
Co do meritum to wydaje mi się, że pogląd "w sferze intymnej sie nie układa to znaczy, że probem tkwi w innej sferze - zapewne uczuciowej" - jest jednak dość dużym uproszczeniem.
W naszym przypadku tak nie jest, gdyż problem w sferze intymnej istnieje w praktycznie niezmienionej formie od poczatku - powiedzmy, że ujawnił się już w trakcie nocy poślubnej, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Z upływem czasu różnica, jeśli chodzi o moje zachowanie, polega pewnie na tym że teraz częściej wykazuję zniecierpliwienie, podczas gdy na początku byłem zupełnie wyrozumiały, licząc, że w tej dziedzinie też trzeba czasu. Teraz głośno mówie, że to dla mnie poważny problem, a kiedyś tego jeszcze nie robiłem. Prawdą jest, to co mówi fiamma - może być tak, że autonomiczne probemy w sferze intymnej mają wpływ (negatywny) na inne sfery. Gdzieś tam w głowie rodzi się myślenie "jak ty mi tak (nie chcesz) to ja przestaję się starać, bo ile można"! Oczywiście ktoś sie może oburzyć idealistycznie, że to myslenie interesowne, ale proszę spojrzeć na realia. Tak już jest i tyle.
Pisząc to, co pisałem chciałbym także zwrócić uwagę na "męski punkt widzenia". Mam nadzieję, że jeszcze jacyś panowie się tu odezwą. Pozdrawiam
Marcel
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 14 grudnia 2005, o 12:11
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez tato » 17 grudnia 2005, o 23:51

Gosiaczek napisał(a): roznica miedzy stosunkiem kobiety do seksu a mezczyzny (nie jest to bynajmniej moje odkrycie :) rozni sie tym,ze mezczyzna nawet po wyczerpujacym dniu ma ochote na seks bo dla niego to glownie forma rozladowania napiecia.

delikatnie mówiąc Gosiaczek to mijasz się z prawdą i propagujesz bardzo zły i fałszywy obraz męskiego stosunku do współżycia
jest to bardzo szkodliwy stereotyp ktory krzywdzi z jednej strony mężczyzn a z drugiej oszukuje kobiety
proponuję aby kobiety nie wypowiadały się na tematy męskiego podejścia do seksu jak nie za dobrze się w tym orientują
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez darka » 18 grudnia 2005, o 01:11

Właśnie przeczytałam po raz drugi książkę J.Pulikowskiego,,Wartość współżycia małżeńskiego''.
Nie zacytuję:),ale jest tam zdanie do wszytkich żon,o tym,że nie ma większego odrzucenia dla mężczyzny,niż to,że jego własna żona go nie chce.(bo mężczyzna odbiera nie,że żona nie chce seksu tylko,że jego nie chce).

Dla mężczyzny jest to powód smutku,odtrącenia,frustracji.
Marcelu,może gdyby twoja żona przeczytała,albo ty sam byś jej szczerze powiedział.Może ona nie zdaje sobie sprawy,że tak cię rani tym unikaniem..
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez AnnaJo » 18 grudnia 2005, o 13:54

tato, całkowicie się z tobą zgadzam, że jesli jest to stereotyp, to bardzo krzywdzi panów. Napisz więc jak to jest z męskim podejściem do seksu.
AnnaJo
Bywalec
 
Posty: 166
Dołączył(a): 2 listopada 2005, o 10:37

Postprzez Marcel » 18 grudnia 2005, o 14:11

Może odchodzimy daleko od tematu "Inne problemy z NPR" ale całkowice zgadzam się z "tatą" i darką. Jest takie powiedzenie - "Mężczyzna żeni się z kobietą mając nadzieję, że ona nigdy się nie zmieni. Kobieta wychodzi za mężczyznę mając nadzieję, że on sie zmieni.". Pewnie i kobiety i mężczyźni fałszywie rozumieją co znaczy kochać. Mężczyżni czesto myślą że jak pracują zawodowo i przynoszą pieniądze to wystarczy. O tym mówi się często. Rzadziej jednak mówi się, o tym, że kobiety myślą że jak jest ugotowane, posprzątane i firanki poprane to to wystarczy. I co ten chłop jeszcze chce? Otóż nie wystarczy, bo mężczyzna nie żenił się z praczką i kucharką, ale z KOBIETĄ, którą był zauroczony jako KOBIETĄ. Tak często żona tak się wczuwa w rolę pani domu, że przestaje być kobietą, przestaje dbać o siebie, a zaczyna matkować. W skrócie - nie przeszkadza mi, jak sam sobie prasuje koszule, jak czasami zjem na mieście obiad, jak myję okna i robię dziesiątki prac domowych. Natomiast, przeszkadza mi, jeśli moja żona chodzi zaniedbana a jedyne co ma mi do powiedzenia w sypialni to "dobranoc kochanie".

Jaki to ma związek z NPR? Ano może taki, że mężowi jest miło, kiedy żona w okresie wstrzemięźliwości też czeka na dzień, kiedy będziemy mogli współżyć. Że np sama pamięta o mierzeniu temperatury i uważa to za ważne. Czasami mam wrażenie, że jakbym nie przyniósł rano termometru, to by z tego mierzenia nic nie było, a żona stosowała taktykę : "może w tym miesiącu zapomni,że chce ze mną współżyć"? Czy NPR to sprawa tylko mężów?
Kolejna sprawa to kwestia przysłowiowego "bólu głowy". Ja to widzę tak: Jeśli żona nagminnie odmawia mężowi współżycia (pamiętajmy o 10 dniach i presji czasu) podając przyczyny (autentyczne):
- głowa mnie boli,
- noga mnie boli,
- plecy mnie bolą,
- spać mi się chce,
- jakaś taka napięta jestem,
- jakas taka rozleniwiona jestem,
- dzieci mogą sie obudzić (dzieci śpią),
- dzieci wyjechały - tęsknię za nimi,
- jutro przyjeżdża moja mama,
- przecież za ścianą śpi moja mama,
- wyjechała moja mama - nie podobało mi się, jak się do nie odezwałeś dwa dni temu,
- przejadłam sie na kolację,
- głodna jestem,
- bo dziś nie zadzwoniłeś do mnie z pracy,
itp...
to naprawdę mąż może sobie pomyśleć, że żona tylko szuka pretekstu, żeby nie współżyć. Ja nie neguję bólu głowy czy innych obiektywnych warunków, ale to sprawia wrażenie braku nie tylko miłości ale nawet dobrej woli.
To BARDZO przykre a po drugie sprawia że mąż codziennie będzie próbował współżyć bo doświadczenie mówi mu, że statystycznie dwie próby na dziesięć kończą się sukcesem.
Jaki to ma wpływ na inne sfery? Czasami powoduje retorsje ze strony męża. Nie przytulę Cię bo jakiś taki napięty jestem. Nie kupię ci kwiatów na urodziny bo boli mnie głowa itp... Tylko to bez sensu, bo tylko eskaluje konflikty.
Marcel
Przygodny gość
 
Posty: 20
Dołączył(a): 14 grudnia 2005, o 12:11
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Gosiaczek » 18 grudnia 2005, o 14:22

Oj chyba nie do konca mnie Tato zrozumiales lub to raczej ja sie wypowiedzialm niezbyt scisle :) Nie mialam na mysli,ze dla mezczyzny seks to tylko rozladowanie napiecia. Chcialam tylko podkreslic - co obserwuje takze w naszym malzenstwie, ze na mezczyzne mniejszy wplyw maja okolicznosci dnia czyli jakies zmartwienie, silniejszy stres na chec do wspolzycia niz np. dla mnie gdy dzien jest ciezszy, cos nie wyszlo itd. ja osobiscie wtedy nie mam ochoty na seks. A ponieawz Marcek pisala o takich problemach w ich zyciu - przedstwailam moj kobiecy punkt widzenia. Probowalam to jakos uogolnic i stad moze tak wyszlo ale naprawde nie mialam zamiaru sprowadzic mezczyzn do "tak prostej konstrukcji" :) Przepraszam jesli tym uproszczeniem kogos urazilam. Jeszcze raz potwierdza sie regula,ze uogolnienia sa krzywdzace jak juz pisala Fiamma ...
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Następna strona

Powrót do Inne problemy związane z praktykowaniem NPR

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości

cron