juka napisał(a):jeśli powód do obywania się bez seksu jest wystarczający - ok. (jeszcze raz motywacja). dla mnie wystarczający powód to zagrożona ciąża na przykład - z powstzymywania się od współżycia wynika konkretne dobro - zdrowie, a może nawet życie osoby. jeżeli chodzi o "tę jedną fazę płodną" _tak się składa że akurat trwa parę miesięcy), to jakoś nie łapię jakie dobro stąd dla nas wynika. szczerze mówiąc, jedyną motywacją jest dla mnie niezrozumiały zakaz Kościoła, do którego należe, ale przyznaję że dość trudno mi zaufać wbrew rozumowi.
Zgadzam się z tym. Żaden przyzwoity mężczyzna (bez względu na to, co stosuje) w sytuacji zagrożonej ciąży nie będzie wymuszał na żonie współżycia ani jej nie zdradzi. Co najwyżej własnoręcznie zaspokoi popęd, albo poprosi o to żonę.
To sytuacja życia i śmierci - w takich sytuacjach zachowujemy się i odczuwamy inaczej, niż gdy oboje jesteśmy zdrowi.
Poza tym tu naprawdę nie chodzi o "tę jedną fazę płodną" bo te marne 2-3 tygodnie to można przecież wytrzymać, zwłąszcza, jeśli mniej wiecej wiadomo, kiedy zacznie się faza III (i że sie w ogóle zacznie). Gorzej, gdy taki stan trwa wiele tygodni, miesięcy i nie wiadomo, kiedy się skończy. W czymś takim nie widzę nic dobrego. Czekam, aż ktoś
na własnym przykładzie przekona mnie, że wstrzymywanie się od seksu w takiej sytuacji dało mu coś dobrego. To, co przeczytałam do tej pory napawa mnie raczej smutną refleksją...
Szczególnie zapadł mi w pamięć głos młodej osoby, która na skutek różnych okoliczności ma czasami jeden stosunek w cyklu i ze smutkiem stwierdza, że "trwa w npr mimo wszystko".