Teraz jest 30 kwietnia 2024, o 10:22 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

wady npr-czy też to czujecie?

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB, agulla

wady npr-czy też to czujecie?

Postprzez abeba » 3 grudnia 2005, o 20:04

Poniewaz dopiero zaczynam, mam nadzieje, ze te wady sa jednak przejściowe, ze bardziej dośwadczone osoby mogą coś na nie poradzić. Niemniej myslę, ze warto zdawać sobie sprawę że to NPR nie jest sielanka. :(
1. to nie jest tak jak w ksiazkach!
Zaczelam obserwacje ze dwa lata przed slubem. Wykresy wygladaly ok, choc przyznam, ze nie wkladalam za duzo wysilku w ich interpretowanie "co do dnia" (nie bylo to wtedy potrzebne....) o ironio! im blizej slubu tym bylo gorzej. Na obowiazkowy kurs w parafii zglosilismy sie juz z takim zygzakiem, ze pani rozlozyla rece i poradzila wizyte u gin-endokrynologa. Diagnoza: hiperprolaktynemia czynnosciowa. W praktyce przeklada sie to na to, ze moja owulacja ma "falstarty" - niby sa objawy, potem spadek i od nowa. To bardzo frustruje: wzrost temperatury, "kochanie, za 4 dni bedzie mozna", po czym za dzien lub dwa spadek i czekanie trzeba zaczac od nowa. :evil:
2. jest więcej wyjątków niż stosowania reguły
A to wzrosnie temperatura przed owulacją do takiego poziomu, ze potem trzeba ją zignorować, bo psuje wykres. a to po szczycie wroci sliski sluz na jeden dzien i trzeb to pominąc.... Konsultuje swoje obserwacje z Poradnią rodzinną i z gin-endokrynologiem i często mam wrażenie, że są zbyt liberalni, ze pozwalają na za dużo luzu - z drugiej strony, jak ja interpretuje ortodoksyjnie, to nie ma w ogole czasu na zblizenia. Takie Ovusoft przy moich obserwacjach w ogole wariuje. :?:
3. znany problem ze wspołżyciem w czasie niepłodnym
Sucho, brak ochoty, drazliwosc, wieksza wrazliwosc na bol... :x
4. koszty!!! :!:
Tak, miało być tanio, a ja łykam miesiecznie: Bromergon 5pln, magnez i vitaminy B ok. 25pln, i w czasie okresu tyyyyyle przeciwbolowych (bardzo cierpie, normalnie takim jak ja zapisuje sie pigulki).
Do tego pierwsza wizyta u lekarki ktora jest zna NPR a nie tylko pigulki kosztowala 110pln (chcialam zdazyc przed slubem, a na NFZ juz nie bylo miejsc).
5. nieustanne myslenie o sprawach seksualnosci i cielesnosci odziera seksualnosc z czaru
Ciagle analizowanie swojego ciala, douczanie sie (forum lmm i inne), rozwazanie czy to bylo 36,65 czy tylko 36,60 stopnia - po tym wszystkim współżycie w ogole nie fascynuje, zdaje sie byc elementem calej tej medycznej ukladanki.
Przed slubem naczytalam sie o.Knotza itp. i marzylam o tym ,by to bylo szczegolne, mistyczne niemal przezycie. niestety, dla mnie to tylko czynnosc, nie bardziej przyjemna o masazu czy wspolnej kapieli.

Mam nadzieje ze narzeczonych to nie zniecheci, ale sprawi ze urealnia swoje oczekiwania. A doswaidczone prosze o rady jak to zmienic.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez fiamma75 » 4 grudnia 2005, o 11:43

Od wielu lat mam hiperprolaktynemię. Na szczęście obecnie miałam w miarę normalne wykresy :lol:
Piszesz o tych falstartach - jeżeli jest to tylko hiperprolaktynemia, to Bromergon powinien usunąć ten problem. Czy badałaś poziom TSH? Często istnieje równoczesny problem z niedoczynnością tarczycy. Czy masz wykluczone PCOS? czy robiłaś monitoring cyklu? Podejrzewam, że skoro masz problem z wyznaczeniem fazy poowulacyjnej, to skok temp. jest słaby - czasami pęcherzyk wcale nie pęka, tylko tworzy się LUF - następuej luteinizacja niepęknietego pęcherzyka - skok temp. jest, ale mizerny a cykl jest bezowulacyjny. Jest to częste zjawisko przy hiperprolaktynemii, dlatego warto sprawdzić na usg, czy faktycznie masz owulację.
Przede wszystkim hiperprolaktynemia utrudnia zajście w ciążę, czy to sama, czy współistniejaca z innymi zaburzeniami. Często bez leczenia nie da sie zajść w ciążę.
Przyjmowanie bromergonu ułatwia zajście w ciążę.
Gdy nie straliśmy się o dziecko a brałam bromek, to korzystaliśmy z niepłodności przedowulacyjnej zgodnie z regułą 6 dni (zrezygnowaliśmy z Doringa, choć dawał nam więcej dni) a z niepłodności poowulacyjnej normalnie. U mnie przy b. wysokich poziomach prolaktyny jest zachowane jajeczkowanie, jedynie jest słabszy skok temp., słabszy obraz śluzu.
Co do kosztów, to nie są koszty npr, a koszty leczenia. Możesz dodatkowo wspomagać się lekiem ziołowym Castagnus. Wiele dziewczyn go chwali. Mi samej pomogła dopiero druga kuracja - ustabilizował się poziom prolaktyny.
Co do suchości, to nie tylko kwestia czasu niepłodnego, ale też prolaktyny - za wysoka powoduje suchość. łatwo temu zaradzić stosując specjalne żele intymne.
Co do reszty, to juz od was zależy.
A tak przy okazji seks to nie tylko sam stosunek, to także masaż czy wspólna kąpiel :wink:
Dla nas wstrzemięźliwość (max 14 dni, a zazwyczaj 9-10 dni) była problemem i uważamy ją za znaczącą wadę npr. Ale czy masz metodę bez wad? Nie.
Powodzenia :!:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez abeba » 4 grudnia 2005, o 23:08

Dzięki za wyczerpujacy opis.
Castagnus nie pomógł i lekarka kazała odstawić. TSH jest ok, usg jajników nie miałam. Problem w tym, że przez najbliższe dwa lata wolimy nie mieć dzieci (magisterki, praca, kredyt w planie), a leczenia i zachodu (choćby czasu spędzonego w poczekalni....) już teraz wkładam tyle co niepłodne pary w dorobienie się potomka. po co teraz????
Koszty lekarstw - dla mnie to koszty NPR, bo gdyby nie problemy z wykresami nie musiałabym łykać Br i reszty. Jak brałam jeszcze Castagnus miesięczny koszt przekraczał przeciętne tabletki...:(
Kolejna sprawa - straszliwie bolesny okres. Przeciętny ginekolog przy takich bólach zapisałby Jeanine czy inne pigułki i po 3 cyklach po problemie (oczywiście to usuwanie objawów, nie przyczyny). A w imię NPR muszę cierpieć, upokarzać się dzwoniąc na pogotowie (i nie uzyskując pomocy, bo przecież nie umieram).
Okres płodny - cóż jest na tyle trudny, że w małżeństwie czuję się równie grzeszna co przed, gdy czystość udało się zachowywać w 50%;)
Z przykrością muszę stwierdzić, że dawny seks na pigulkach (zanim się nie nawróciliśmy jakieś trzy lata temu) dostosowany do uczuc a nie kalendarza, był przyjemniejszym, głębszym emocjonalnie i bardziej poruszającym przeżyciem niż akt małżeński. Niestety NPR nie jest wg mnie gwarancją udanego małzeństwa jak to wielu propagatorów przedstawia.

Zawiedziona
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez abeba » 4 grudnia 2005, o 23:12

cd.
Zele intymne - sorry, ale dla mnie maja dokladnie te same wady co prezerwatywy (wprowadzanie czegos sztucznego pomiedzy nas, aplikacja zaburza przebieg stosunku)
Zgadzam sie ze nie ma metody bez wad - tylko apeluje by mlodym ludziom nie mydlic oczu ze NPR jest super, a na każdy problem wystarczy modlitwa - nie, to jest ciezkie i pracochlonne zadanie bez gwarancji efektow.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kasiama » 4 grudnia 2005, o 23:57

abeba napisał(a):Koszty lekarstw - dla mnie to koszty NPR, bo gdyby nie problemy z wykresami nie musiałabym łykać Br i reszty.

Czy gdybyć nie prowadziła obserwacji, to problem z prolaktyną by zniknął??

abeba napisał(a):Kolejna sprawa - straszliwie bolesny okres. Przeciętny ginekolog przy takich bólach zapisałby Jeanine czy inne pigułki i po 3 cyklach po problemie (oczywiście to usuwanie objawów, nie przyczyny). A w imię NPR muszę cierpieć, upokarzać się dzwoniąc na pogotowie (i nie uzyskując pomocy, bo przecież nie umieram).

Wiele kobiet cierpi z powodu bolesnych miesiączek, ja też. I też przeżyłam przyjazd pogotowia, żeby mi dali jakiś zastrzyk przeciwbólowy, bo już mdlałam z bólu. Przy czym nie odczułam tego, jako coś upokarzającego - przecież po to pogotowie jest (nie tylko dla umierających). Teraz mam zawsze przy sobie Ketonal - na receptę, silny środek przecibólowy, przy tym śmiesznie tani.
I "po kłopocie" - tzn. ten preparat mi wystarcza do normalnego funkcjonowania. I nie zastanawiam się, ile czasu będę "dochodziła" do siebie po antykach (które ginekolog chciała mi przepisać - właściwie nie wiem po co), kiedy zapragnę dziecka - i czy w ogóle będę mogła je mieć.

Pozdrawiam i życzę pogodniejszego spojrzenia - NPR, mimo rzeczywistych trudności, nie jest źródłem całego zła na świecie. A czytając twoje wypowiedzi mam takie wrażenie, że trochę ty tak myślisz.
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez NB » 5 grudnia 2005, o 10:58

Ważne jest też podejście do problemu. Okres wstrzemięźliwości to nie jest okres braku kontaktów ze współmałżonkiem, wymienię kilka przykładowych:
- spanie razem,
- przytulanie się,
- masaż,
- kąpiel.
Każde małżeństwo powinno sobie wypracować sposób w jaki będzie przeżywać czas wstrzemięźliwości, zwracając uwagę na pewną granicę , której przekroczenie byłoby pewnego rodzaju przykrością dla drugiego.

Co do trudności czasu niepłodnego to dużo zależy od Was samych. Od inwencji twórczej i akceptacji rytmu płodności.
Akceptacja wiąże się z wewnętrzną, obopólną zgodą na określone postępowanie. Skoro tak bardzo cierpisz na bóle miesiączkowe, to nic nie stoi na przeszkodzie abyś przeszła kilkumiesięczną kurację hormonalną - leczenie to nie grzech. Tylko musisz mieć świadomość , że po odstawieniu problem może wrócić i na skutek takiej kuracji może z dużym prawdopodobieństwem podnieść się poziom prolaktyny i tak w kółko będzie przechodzenie z jednej kuracji hormonalnej w drugą.
Bóle miesiączkowe prowadzące do omdleń itp. warto skonsultować w celu wykluczenia endometriozy.

Co do poczucia grzeszności - polecam Wam przeczytanie książki Ch . Westa "Dobra nowina o seksie i małżeństwie" tutaj są jej fragmenty:
http://www.rodzinna.pl/rodzinna/product ... cts_id=618

Piszesz jeszcze, że lekarze i instruktorzy sa zbyt liberalni w wyznaczaniu czasu niepłodności, a Ty podchodzisz do tego ortodoksyjnie. Trochę mi to przypomina czas po porodzie, kiedy nie ma miesiączki i można prowadzić współżycie przy zachowaniu określonych reguł , a wiele par ze strachu przed nieoczekiwanym poczęciem i karą Bożą za stosowanie antykoncepcji po prostu nie współżyje wiele miesięcy. Co zupełnie nie jest konieczne. Jestem bardzo ciekawa w jaki sposób interpretujesz swoje cykle i co takiego uważasz za zbyt liberalne podejście.

Rzeczywiście NPR to nie jest połknięcie pigułki raz dziennie - po 8 latach stosowania wyłącznie metody objawowo-termicznej , możemy oboje powiedzieć, że nie jest to zawsze sprawa prosta, ale wniosła do naszego wspólnego życia bardzo wiele dobra. Z pewnością gdybyśmy nadal opierali się na pigułkach to nie poznalibyśmy siebie tak dobrze, jak znamy się dzięki wspólnemu życiu zgodnemu z rytmem płodności.
Pomyśl też , że gdybyś nadal stosowała pigułki to do dziś dnia nie dowiedziałabyś się, ze masz problemy ze zdrowiem.

Przepraszam, że tak chaotycznie ale takie nasunęły mi się komentarze po przeczytaniu Twojej wypowiedzi. Życzę wytrwałości i uśmiechu na codzień!
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

do Kasiama i Nikolety

Postprzez abeba » 5 grudnia 2005, o 11:43

Wiem że narzekam i użalam się, ale właśnie do tego mnie ta sytuacja doprowadza.
Gdyby nie obserwacje problem prolaktyny by nie zniknął - ale by mnie nie obchodził, to ma znaczzenie dopiero jak się już chce dziecka. A tak, NPR zrobiło ze mnie osobę chorą. Osobę chorą definiuję jako kogoś, kto ma kalendarz pełen wizyt, kto się zwalnia z pracy do lekarza, kto rano i wieczorem łyka po 5 tabletek (jak patrzę na ten talerzyk przypomina mi się mój śp. dziadek;)
Kasiama - miałaś szczęście, że do Ciebie pogotowie przyjechało, bo mi odmówili, i to jest upokarzające. Do ratunkowego się nie kwalifikowałam, a pomoc wyjazdowa (w Wwie) nie osbługuje pacjentów niektórych przychodni, w tym mojej. Ketonal znam, brałam, na pierwszy dzień i tak nie pomaga.O ironio, w poradni usłyszałam, że problem z okresem przechodzi jak urodzę dziecko - i to ma być szacunek dla życia?! Pani sobie zrobi dziecko to przestanie boleć!
Jak rozumiem ortodoksyjną interpretację? Nie chcę ignorować pojedynczych obserwacji (przy których nie mam czym wytłumaczyć zakłócenia), tylko dlatego, że nie można dopasować do przykładów z podręcznika (np. jedna z 6 temp. skoczyła na 36,6 i potem po skoku temperatury ni mogą przebić tego poziomu) Zresztą różnice rzędu 0,05 stopnia (pół kreski) nie dają mi poczucia bezpieczeńśtwa. Tam gdzie mój mąż widzi 36,65 ja widzę 36,60, kwestia kąta patrzenia. A instruktorka niesfrasobliwie: "Jakby co to ja sie zaopiekuję pani dzieckiem"
Paradoksalnie - wolę okres wstrzemięźliwości!!! Współżycie w IIIf. na tyle jest dla mnie nieprzyjemne, że lepiej mi bez niego. A przy okazji w fazie płodnej jestem serfdeczna, radosna, czuła i atrakcyjna.
Zajrzę do książki...
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez fiamma75 » 5 grudnia 2005, o 12:14

Abeba, od pigułek podniesie Ci się ejszcze poziom prolaktyny. Poza tym nie jest prawdą, że to się leczy, keidy chce się mieć dzieci. Leczyłam hipeprolaktynemię jeszcze jako nastolatka, leczyłam także w małżeństwie, gdy nie planowaliśmy absolutnie potomstwa. Nieleczona hiperprolaktynemia może prowadzić do kolejnych zaburzeń hormonalnych, łącznie z cyklami bezowulacyjnymi, zatrzymaniem miesiączkowania a także do mastopatii piersi, a nawet osteoporozy oraz wpływa na wygłąd - bo sie szybciej tyje i nie idzie tak normalnie schudnąć, niektórycm dziewczynom wypadają włosy w nadmiernej ilości.
Poza tym za ileś lat zapragniesz dziecka i wtedy może pojawić się kłopot - czy wiesz ile kosztuje leczenie niepłodności, wszystkie badania, leki? Te 5 zł na bromegon to jest nic.
Co do żeli - to Wasza sprawa, tylko że suchość jest skutkiem hiperprolaktynemii, przy nieleczonej będzie gorzej.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

wszystkie jesteśmy chore

Postprzez abeba » 5 grudnia 2005, o 13:40

Na swoim przykladzie widze, ze NPR, jest dużo bardziej zlozone niz przyklady w podrecznikach. DLACZEGO nikt nie mowi dziewczynom ze musza isc najpierw na badania (USG, PRL, TSH, MTC, niezły parlament z tego wychodzi;) zanim będą mogły zaufać swoim obserwacjom? Jak śledzę posty tu, na gazecie czy bocianie to wychodzi, że nie ma obecnie zdrowych kobiet.... O przepraszam, może są. Matki tych wszystkich skatowanych maluchów trafiających do szpitala i na czołówki newsów. One chyba nie miały kłopotów z zaciążeniem, i to mimo alkoholu, papierochów, prochów, złego odżywiania. Ciekawe, prawda?
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez abeba » 5 grudnia 2005, o 14:03

po prostu bardzo się rozczarowałam.... i dlatego się wściekam.
Miało być cudownie, głęboko, jednocząco itp. itd.
A okazało się, że "po bożemu" jest gorzej niż kiedyś. I nigdzie nie mogę znaleźć zrozumienia, bo dla "normalnych" jestem nawiedzona i pierwsze co powinnam zrobić to brać tabletki i się wyluzować. A wg katolików sami jesteśmy sobie winni, bo kiedyś sie kochaliśmy bez ślubu i teraz słusznie cierpimy za nasze grzechy. I obojętnie jak bardzo się staram to dobrze nie będzie.


(Nie wiem czy wolno na tym forum pisać o religijnych problemach ,ale w końcu portal sam reklamuje, że "Forum Naturalne planowanie rodziny: zdrowe dla ciała, bezpieczne dla duszy")[/b]
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez abeba » 5 grudnia 2005, o 14:34

fiamma, tak sie zastanawiam, czy prolaktynemia jest dziedziczna?
Mojej mamie ok. 37r.ż zaczęły strasznie wypadać włosy i teraz ma mizerne. Jak mnie kiedyś bolały piersi to opowiedizała, że jak była młoda to znalazła guzka, ale okazało sie, że to nie rak, więc sie przyzwyczaiła i ma go do dziś..
Hmmm, w jej czasach nikt na pewno PRL nie badał, a teraz to sie nie sprawdzi, bo ma już po 50tce. No i mama stosowała npr chyba skutecznie bo ja sie urodziłąm w 2 roku po slubie, siostra po 3 latach i na tym koniec. (Nie rozmawiałam z nią o tym, tylko widziałam od zawsze zeszyt przy łóżku)
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez fiamma75 » 5 grudnia 2005, o 15:18

Nie wiem :(

A co do tego, że miało być cudownie, głęboko, jednocząco - pewnie czytałaś ideologiczne publikacje o NPR (IMHO robią one wiele krzywdy). Dla mnie NPR jest metodą zarządzania płodnością (i nic poza tym) - najwygodniejszą i najzdrowszą, a nie sposobem na to, żeby moje małżeństwo było szczęśliwe a pożycie intymne udane.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Re: wszystkie jesteśmy chore

Postprzez NB » 5 grudnia 2005, o 16:53

abeba napisał(a):Na swoim przykladzie widze, ze NPR, jest dużo bardziej zlozone niz przyklady w podrecznikach. DLACZEGO nikt nie mowi dziewczynom ze musza isc najpierw na badania (USG, PRL, TSH, MTC, niezły parlament z tego wychodzi;) zanim będą mogły zaufać swoim obserwacjom? ...

Ja zadnych takich badań nie robiłam , no może kiedyś raz w życiu ale nie dlatego aby sprawdzić skuteczność NPR.
Nikt nie obiecywał. że nasze zycie ma być łatwe i przyjemne. NPR akurat wymaga pewnego wysiłku ze strony żony i męża i nie wątpię, że są osoby traktujące to jako jedynie sposób planowania rodziny zgodny z nauką kościoła , którego naukę wyznają i nie widzą żadnych innych plusów.
Może zbyt entuzjastycznie podeszłaś do metody (a jaką dokładnie metodę stosujecie?) i zbyt wiele obiecywałas sobie po niej a tu sie okazało, że nie dość, że trzeba się ciągle douczać , w okresie płodnym nie mozna współżyć , to jeszcze w okresie poowulacyjnym współżyć się nie chce.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez darka » 5 grudnia 2005, o 21:26

Tak muszę potwierdzić,że właściwie jedyną wadą npr jest konieczność wstrzemiężliwości. Dla nas jako osób głęboko wierzących jest wielką motywacją po prostu miłość do Jezusa.Głębokie przekonanie,że chce naszego dobra.I rzeczywiście modlitwa pomaga-po prostu modlimy się o siłę wytrwania w npr,o to by mąż ,,dał radę wytrzymać''.

Nie wiem czy dla osób nie traktujących wiary tak poważnie argumenty o wielkiej szkodliwości antykoncepcji hormonalnej dla zdrowia kobiety nie powinny wystarczyć.

Jakie są tego zalety npr:spokój sumienia(to subiektywne,wiem),pewność,że nie szkodzimy zdrowiu.

A okres wstrzemiężliwosci jest czasem trudnym,ale owocnym.Wtedy,gdy widzę jak męzowi jest ciężko-czuję dla niego coraz większy podziw i czułość.Traktuję go z dużą wyrozumiałością ,on się odwzajemnia.I miłość się pogłębia.

Wiele czytałam wypowiedzi nawet na tym forum,że seks jest najpełniejszym wyrażaniem miłośći,i dlatego naruszenie czystości w okresie płodnym,podczas,gdy nie planuje się poczęcia-można wytłumaczyć.I tu nie mogę się zgodzić-namawianie do grzechu nie jest miłościa,nawet jesli się tak to tak nazwie. A okresy np. po prodzie-czy wtedy opieka nad żoną i maleństwem nie jest najwyższą formą okazania miłości?
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez novva » 5 grudnia 2005, o 23:38

Rozumiem autorkę wątku do pewnego stopnia. Ja sama miałam takie same problemy... ale było to zanim zaczęliśmy stosować NPR!!! Więc były to bardziej obawy, z których większość się w praktyce nie potwierdziła. Ja się anjbardziej bałam tego, ze w gruncie rzeczy ta metoda jest nieskuteczna - no bo jak się ma wokół rodziny z 3-6 (nieplanowanych) dzieci, to można mieć wątpliwości.
Rozumiem zwłaszcza Twoje narzekanie na brak głębi z życiu intymnym, też mam wrażenie - wbrew różnorodnym publikacjom - że u nas nie jest z tym czasami najlepiej i że npr nie pomaga. Ale dodam, że chociaż sama mam hiperprolaktynemię i parę innych rzeczy, to jestem wdzięczna, że wykresy mi to wyraźnie pokazały: wolę wiedzieć, wolę się leczyć. Z powodu rozmaitych zaburzeń cyklu wstrzemieźliwość trwała u nas i do 40 dni, i musieliśmy sobie z tym jakoś radzić (lepiej lub gorzej czasami :( ). Ale bardzo ważna jest motywacja i dlatego chciałabym Cię spytać: jaką Wy macie motywację stosowania npr-u? Oczywiście, możesz nie odpowiadać. Zgadzam się, że nie ma na wszystko prostych rozwiązań.
novva
 

Postprzez abeba » 6 grudnia 2005, o 00:46

Tak, myslę, że za dużo oczekiwałam - własnie pod wpływem ideologicznej literatury, npr w wersji katolickiej. Moja motywacja jest głównie religijna, przy czym moja religijność to głównie wieczne poczucie winy, a nie miłość do Jezusa. Więc, rozumiecie, ze jak mi już zdołali zasiać wątpliwość, że biorąc przez rok tabletki miałam ze 3 poronienia, to npr został jedynym dopuszczalnym rozwiązaniem.
Owszem, wiedza o organizmie jest ciekawa i pożyteczna, ale cóż z tego, jesli udanemu życiu płciowemu nie służy. Współżycie wtedy gdy organizm nie ma ochoty to oszukiwanie siebie. Skoro inne metody nie wchodzą w grę, a ta odbiera mi (i nie tylko mi, jak można się na forum przekonać)szansę na przyjemność, to mogę tylko stwierdzić ze smutkiem że najwyraźniej matka natura nie była dla kobiet łaskawa. A ściślej, że to nie była Matka Natura tylko jakiś Pan....
Swoją drogą ten wątek odchodzi od zagadnień praktycznych tego podforum. Tego typu rozważania znalazłam za to w dziale narzeconych - to o czymś świadczy?
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez agulla » 6 grudnia 2005, o 01:43

8 lat po ślubie od 10 na NPR dwoje dzieci niby wszystko fajnie a jednak ...

pozostaje życie codzienne zakupy pranie prasowanie gotowanie i cały ten kram, tylko czy to czasem nie on właśnie odbiera nam ochotę na sex wtedy gdy w III fazie jesteśmy trochę bardziej zmęczone grą hormonów
a nie podjarane całą tą chemią którą nam Bóg darował abyśmy mieli większą skłonność do rozmnażania się

na szczęście jesteśmy rozumnymi istotami a nie zwierzaczkami bez woli więc, chymm co nam pozostaje ? pozostaje zrozumieć co się dzieje i dlaczego

ostatnio na spowiedzi usłyszałam coś baardzo pożytecznego i wielkiego

nie masz wpływu na to w jakim nastroju wstaniesz rano z łóżka dobrym czy złym ale masz wpływ na to co z nim dalej zrobisz zawsze można się głupio uśmiechnąć do siebie w lustrze i poprawić samopoczucie

no cóż z seksem w małżeństwie jest podobnie jeśli nawet nie masz ochoty bo jest III faza i ci się nie chce bo chemia już nie ta, to przecież są rzeczy na tym świecie które ruszają cię w dobrym kierunku i mąż wie co może dla was zrobić, czasem zaplanowany wieczór może być naprawdę piękny i baardzo sexowny (o ile dzieci już śpią :wink: )
agulla mamula dwóch skrzacików
agulla
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 220
Dołączył(a): 21 listopada 2003, o 15:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Postprzez abeba » 6 grudnia 2005, o 12:47

niestety mojemu mężowi już po 3 miesiącach sie odechciało, bo jak to ujął "Nie chce sie mną masturbować" więc nic nie proponuje i nie wymyśla, żebym się nie zmuszała. I mnie nic nie rusza, z zestawem prezentów z wieczoru panieńskiego na czele. Zostaje tylko alkohol, ale to przecież kolejne oszustwo.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez darka » 6 grudnia 2005, o 17:42

Jeszce dwa słowa o libido i o wstrzemiężliwości.

Chyba wszyscy się zgodzą,że człowiek to jednak nie tylko hormony i sfera biologiczna. U kobiety większość ,,dzieje się w głowie''.I tu jest zadanie dla męża,żeby rozbudzić kobietę,zwłaszcza w tej trzeciej fazie. Właśnie budowanie intymnej atmosfery(kąpiel,taniec przy świecach,romantyczna muzyka,masaż, a przede wszystkim ciepło i czułość,delikatny dotyk,szept itd i wszystko co dana kobieta lubi.)

Jeśli chodzi o okres wstrzemięzliwości:wszyscy pytają o granice pieszczot.A wtedy dobrze jest zaniechać pieszczot ścieśle seksualnych,bo się nie wytrzyma.Jest za to setki sposobów na okazanie miłości-kwiaty,spacery,rozmowy,wyścia do teatru,codzienna pomoc( tak!).Wtedy powraca klimat narzeczeństwa np.delikatne objęcia i wiele radości sprawia cieszenie się z rzeczy małych.
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez fiamma75 » 6 grudnia 2005, o 17:57

darka napisał(a):Jeśli chodzi o okres wstrzemięzliwości:wszyscy pytają o granice pieszczot.A wtedy dobrze jest zaniechać pieszczot ścieśle seksualnych,bo się nie wytrzyma.Jest za to setki sposobów na okazanie miłości-kwiaty,spacery,rozmowy,wyścia do teatru,codzienna pomoc( tak!).Wtedy powraca klimat narzeczeństwa np.delikatne objęcia i wiele radości sprawia cieszenie się z rzeczy małych.


Droga Darko!
Codzienna pomoc męża, spacery, rozmowy konieczne są również w czasie, gdy nie ma wstrzemięźliwości.
Pieszczoty seksualne w okresie wstrzemięźliwości są jak najbardziej na miejscu, trzeba sobie ustalić konkretne granice - jest to trudne, ale odwoływanie się do czasów narzeczeństwa jest moim zdaniem co najmniej niewłaściwe, gdy żyje się w małżeństwie. A im bardziej się koncentrujesz na tym, że czegoś nie wolno, to tym trudniej faktycznie. Najlepiej traktować ten czas nie jako wyjątkowy, tylko naturalnie.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez darka » 7 grudnia 2005, o 00:08

Trochę może się nieprecyzyjnie wypowiedziałam.

Pieszczoty seksualne w okresie wstrzemięźliwości są jak najbardziej na miejscu-nie napisałam,że nie są na miejscu.Tylko d.duży temperament męża i dość duży mój,powoduje,że jak już zaczniemy to i tak nie wytrzymamy.Dlatego mamy nieplanowane dziecko( ale b.kochane-tak samo jak nie planowałam z dokładnością do miesiąca itp,kiedy poznam męża-tak samo przyjęliśmy dziecko-jako dar).
Coż zazdroszę tym,który mają granice i potrafią ich przestrzegać.U nas jest prawie jak w narzeczeństwie.

Na koniec-npr jest trudne,ale w naszym przypadku pogłębia miłość.
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez abeba » 7 grudnia 2005, o 12:52

fiamma75 napisał(a):
Piszesz o tych falstartach - jeżeli jest to tylko hiperprolaktynemia, to Bromergon powinien usunąć ten problem. Czy badałaś poziom TSH? Często istnieje równoczesny problem z niedoczynnością tarczycy. Czy masz wykluczone PCOS? czy robiłaś monitoring cyklu? Podejrzewam, że skoro masz problem z wyznaczeniem fazy poowulacyjnej, to skok temp. jest słaby - czasami pęcherzyk wcale nie pęka, tylko tworzy się LUF - następuej luteinizacja niepęknietego pęcherzyka - skok temp. jest, ale mizerny a cykl jest bezowulacyjny. Jest to częste zjawisko przy hiperprolaktynemii, dlatego warto sprawdzić na usg, czy faktycznie masz owulację.

Hmm, miałam własnie usg w 4 d.c.(ze wzgledu na bolesne okresy). Lekarka wykluczyla zaawansowaną endometrioze. Jajniki tez wyszly ok, bez torbieli. Czy to wyklucza już te LUF i PCOS? pewnie jeszcze nie, ale kto mi bedzie robil usg codziennie? :? zreszta jesli na razie nie zalezy mi na ciazy to moze to moze tak zostac? choc z drugiej strony, gdyby skok temp. byl wyrazniejszy i trwaly (a nie zygzak) to mialabym wieksze zaufanie do wyznaczonych dni...
fiamma75 napisał(a):
Możesz dodatkowo wspomagać się lekiem ziołowym Castagnus. Wiele dziewczyn go chwali. Mi samej pomogła dopiero druga kuracja - ustabilizował się poziom prolaktyny.

hmmm, a czy moge go brac dalej bez nakazu lekarki? po 90 dniach bez specjalnych rezulatow dr powiedziala zeby nie brala. Ale 90 dni to tylko jedna kuracja, tak? i tak mi zostalo opakowanie. Tymczasem NFZ straszy, ze nie podpisze kontraktu z tą przychodnią, a ja mialam isc na kontrole w styczniu!!!! przyjdzie placic 110 pln na "fundację im. szpitala" :x

A w ogóle to dzieki wszystkim, uświadomiłyscie mi powagę sytuacji, bo wg lekarki ta hiperprolaktynemia to tylko "zaburzenie" i nic więcej nie mówiła.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez fiamma75 » 7 grudnia 2005, o 13:33

Skoro jajniki sa ok, to nie masz PCOS, ale nie wyklucza to LUF - to mogłabyś ptwierdzić lub wykluczyć robiąc 1 usg tuż przed owulacją a 2 zaraz po.
Skoro skończyłaś teraz kurację Castagnusem, to zrób przerwę na 2-3 cykle i ew. spróbuj znowu.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Ami » 7 grudnia 2005, o 17:56

Abebo!piszesz,że mąż ma dośc po trzech miesiącach,i powiedział, że "nie chce się Tobą masturbować".Przepraszam,może się mylę,ale czy nie wartałoby się zastanowić,czy problem nie tklwi w waszym małżeństwie a nie NPR?Seks to przeciez jeden z najglebszych sposobow wyrażania miłości.A miłośc to decyzja woli,i powinna ona byc niezależna od fazy cyklu w której aktualnie się znajdujemy. Byc może współżycie nie przynosi Ci w trzeciej fazie tyle przyjemności ile bys chciała,ale czy faktycznie tylko o przyjemnośc chodzi?Przepraszam jeśli Cię uraziłam,nie potrafię jakoś ładnie tego sformułować,ani nie chcę Cie absolutnie o nic posądzać.Ale może warto zrobic ten wysiłek i ofiarować się z miłością mężowi właśnie w trzeciej fazie,kiedy fizycznie nie masz ochoty.
Nie jestem mężczyzną,ale dla mnie taki dar byłby o wiele cenniejszy,bardziej wypływający z miłości a mniej z poruszeń organizmu. Może warto nie nastawiac sie na fajerwerki tylko na okazanie milości mężowi,nawet jeśli to trudne.Wydaje mi sie,ze takie podejście mogłoby bardzo pogłębić Waszą relację i kto wie, byc może i Toibie przyniosłoby satysfakcję, wraz z poczuciem,że jesteście bliżej siebie?

Nie chcę się wymądrzac.Chciałabym Ci pomóc,ale wiem ze mogłam napisac cos nie tak-to bardzo delikatna dziedzina.Więc przepraszam,jesli coś Cię uraziło.
Ami
Przygodny gość
 
Posty: 18
Dołączył(a): 21 czerwca 2005, o 08:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez abeba » 7 grudnia 2005, o 18:33

Ami napisał(a):Byc może współżycie nie przynosi Ci w trzeciej fazie tyle przyjemności ile bys chciała,ale czy faktycznie tylko o przyjemnośc chodzi?Przepraszam jeśli Cię uraziłam,nie potrafię jakoś ładnie tego sformułować,ani nie chcę Cie absolutnie o nic posądzać.Ale może warto zrobic ten wysiłek i ofiarować się z miłością mężowi właśnie w trzeciej fazie,kiedy fizycznie nie masz ochoty.
Nie jestem mężczyzną,ale dla mnie taki dar byłby o wiele cenniejszy,bardziej wypływający z miłości a mniej z poruszeń organizmu.

Ami, spoko, nie uraziło.
Ależ ja sie decyduję i ofiarowuję, kiedy tylko jest taki czas. Tyle że nie potrafię prezentować wzruszenia, uśmiechu i oddania, gdy mnie to nie kręci lub nawet boli. I to on przeciwko takim darom protestuje, bo widzi jak jest.
Czy jestem jedyną osobą, która uważa że dla człoweika niepodnieconego (nie mówię o wielkiej ekstazie, ale chociaż o pewnym uwrażliwieniu) wpsółżycie jest smieszną kopulacją, jak komedia porno: mlaski, jęki, lóżko skrzypi, ludzie sie gibają, wali się głową w ramę łózka, farsa po prostu.

Wczoraj troche pogadaliśmy o wnioskach z forum. A dzis mój mąż próbuje mnie od rana nastawić romantycznie, tylko cśśśś.
Ale była komedia jak mi przysłał pieprznego smsa, a ja właśnie chwilę wczesniej się skaleczyłam, na widok krwi zemdlałam i ocknęłam sie na podłodze z bólem głowy i siniakiem na skroni, pełen romantyzm. Ale mu nic nie powiem....
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Pat2 » 7 grudnia 2005, o 21:47

Abeba:
"niestety mojemu mężowi już po 3 miesiącach sie odechciało, bo jak to ujął "Nie chce sie mną masturbować" więc nic nie proponuje i nie wymyśla, żebym się nie zmuszała.
Mądry z niego facet, bo to dokładnie to co Jan Paweł II nazywał "używaniem" żony.
Nie słuchaj tych rad o „składaniu ofiary”, to jest chore.

Darka:
"Chyba wszyscy się zgodzą,że człowiek to jednak nie tylko hormony i sfera biologiczna. "
Tak, dokładnie, to sprawa kluczowa, nie kierujmy się biologizmem i hormonami, szkoda że tak sprzecznie rozumiana. :(
Pat2
Przygodny gość
 
Posty: 21
Dołączył(a): 24 marca 2004, o 14:42

Postprzez Ewa M » 7 grudnia 2005, o 23:09

Abeba, z tym mlaskaniem i skrzypiącym łóżkiem to ja cię doskonale rozumiem :lol: ! Słuchaj nic na siłe i przez ofiarowywanie to można się tylko nerwicy nabawić, bez urazy dla nikogo.
Jesteś dopiero trzy mieś po ślubie, może więcej ci czasu potrzeba?
A tak a propos, lub nie a propos to ja bym wszystkich pisarzy i reżyserów na stosie spaliła :twisted: , za te ich opisywane i kręcone "piersze razy" pełe uniesień. No tak, zdarza się, ale to prawdziwa rzadkość. Wiekszość kobiet musi się owych uniesień długo uczyć, nawet jak nie ma żadnych problemów :wink:
Co do smsa to mnie dopiero rozbawiłaś :D !
Ewa M
Bywalec
 
Posty: 163
Dołączył(a): 30 listopada 2005, o 15:38

Postprzez novva » 8 grudnia 2005, o 00:31

"niestety mojemu mężowi już po 3 miesiącach sie odechciało, bo jak to ujął "Nie chce sie mną masturbować" więc nic nie proponuje i nie wymyśla, żebym się nie zmuszała.
Mądry z niego facet, bo to dokładnie to co Jan Paweł II nazywał "używaniem" żony.
Nie słuchaj tych rad o „składaniu ofiary”, to jest chore.

Racja! Dorzucam, bo u mnie jest tak samo. Kochającemu męzowi wcale nie chce się kochać, kiedy widzi, że żona nie ma na to najmniejszej ochoty. Ona może i chce się ofiarować, ale z jego strony aktem miłości jest nie przyjąć tego daru. Ja w tej sytuacji zawsze podziwiam mego męza i jeszcze bardziej szanuję go za uszanowanie mnie :)
Abeba - trzymaj się!!! wiesz, może wczesniej zbyt surowo Cię oceniłam, przepraszam. Ale wzbudziło mój podziw to, jak bardzo gorąco szukasz prawdy i dobra, mimo wszystkich przeciwności. Mówisz o sobie, że Twoja wiara jest słaba - ależ nie!!! Twoja wiara i dobra wola sa silniejsze niż u niejednego człowieka, który uważa się za "porządnego". A Bóg "jest blisko wszystkich, którzy go szukają, wszystkich szukających Go szczerze". I na pewno Go znajdziesz... może jeszcze w czasie tego Adwentu. A wtedy zobaczysz, że wszystko się układa i nabiera sensu. Powodzenia i nie dołuj się już :).
novva
 

Postprzez fiamma75 » 8 grudnia 2005, o 11:27

Novva masz rację :!:
Mój mąż ma takie samo podejście.

Abebo! Trzymam kciuki :!:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Ami » 8 grudnia 2005, o 21:24

Ok Abeba-rozumiem.Niepotrzebnie uzylam słowa"ofiarować się" które czasem źle się kojarzy. Chodziło mi bardziej o jakis sposób przełamania się z miłości ale absolutnie nie zmuszanie się do czegoś!(wydaje mi się,że niektórzy tak to zrozumieli). Rozumiem i podziwiam także Twojego męża (tak jak i innych mężów z takim podejściem :wink: )Życzę powodzenia!Ami
Ami
Przygodny gość
 
Posty: 18
Dołączył(a): 21 czerwca 2005, o 08:45
Lokalizacja: Kraków

Następna strona

Powrót do Inne problemy związane z praktykowaniem NPR

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości

cron