przez klara bemol » 18 stycznia 2006, o 13:47
Może to głupie, ale ja juz mam prawie pięcioletniego Dominika,a teraz jestem w 6 miesiącu i dalej się boję, nie ciąży, ale porodu. Bo tak naprawdę to ciąża to pikuś w porównaniu z porodem.
Moje ciąże to ciągłe wymioty, nawet teraz. Przez pierwsze cztery miesiące to wycie i rozdrażnienie, potem stabilizacja i radość i ten paniczny strach!!!
(ja niestety dzięki mojemu Maleństwu nie zostałam przyjęta do pracy, czyli mianowanie przeszło mi po raz drugi koło nosa) - i dobrze, że nie mogę napisać tego, co w związku z tym czuję!
Pierwsza była cesarka i teraz też tak będzie. Położną była moja koleżanka, nie miałam bóli (ale to inna historia), a przy cewnikowaniu kolana biegały mi od ściany do sciany. Moja koleżanka położna powiedziała, że nigdy czegoś takiego nie przeżyła.
Pan anastazjolog wkłuwał mi się cztery razy, pociągnął mi korzonki i przepraszał, gdy mnie wywozili. Lekarza też miałam swojego, więc jakoś operację przeszłam spokojniej, bo pani doktor do mnie mówiła. To rosło, to spadało mi ciśnienie. A potem zobaczyła Dominika, który miał być dziewczynką.
Leżałam w szpitalu 8 dni. Okazało się, że Dominik nie umie ssać, ale pani pediatra, siedząc przy nim i wmawiając mi, że to moja psychiczna blokada (bo każde dziecko jest fizjologicznie przystosowane do ssania, a każda matka do karmienia), gdy została przez małego ugryziona, powiedziała wyraźnie zdenerwowana: Bo pani piersi są do kochania, a nie do karmienia.
Okazało się, że Dominik ma wzmożone napięcie mięśniowe, potrzebna jest rehabilitacja (ale to też inna historia), więc nie mógł po prostu ssać.
A teraz boję się jeszcze bardziej, bo wszystko mi się zawaliło, musiałam się przeprowadzić, nie mam swojej pani doktor. Nie wiem, co to bóle porodowe, ale jak znam naszą służbę zdrowia, to się dowiem z przytupem, bo będą czekac do samego końca, choć papier będzie w dokumentach.
I wciąż się boję, że Kruszynce coś b ędzie, że ja się nią nie będę umiała zająć, bo nie umiem w nocy wstawać, boję się karmienia, tego, że jestem w tym głupim mieście sama i nikt mi nie pomoże, że będę wtedy juz bez zasiłku i nie wiem za co kupię pieluchy albo leki. O ciuszki trochę mniej, bo starzy znajomi coś obiecali.
No, to trochę się wygadałam, bo pogadać też nie mam z kim.
Wniosek: ciąża nie jest straszna! To najpiękniejszy czas, bo oprócz senności i wymiotów nic nie potrzeba. I czuje się maluszka. A potem, no cóż...
A potem patrzy się na coraz większe swoje Maleństwo i ogarnia cię duma, szczególnie gdy jest takie mądre i ładne jak mój Dominik.