kasik napisał(a):a czy sa w Polsce w ogole kursy npr, ale bez ideologii KK jak kursy LMM ? poprostu typowo naukowe podejscie?
Rozumiem, że można mieć alergię (wrodzoną lub nabytą) na wszystko, co jest opatrzone przymiotnikiem "katolicki" - zwłaszcza na katolicką etykę seksualną. Nie jest też niczym nowym, że wielu ludzi trwa w przekonaniu, że przymiotniki "katolicki" i "naukowy" wzajemnie się wykluczają - ot, taka współczesna wersja pozytywizmu. W tym kontekście warto zajrzeć do encykliki Jana Pawła II
'Fides et ratio"
Dochodzi do tego, że sami katolicy uważają za stosowne tłumaczyć się, że oni owszem naukowo, to jak najbardziej, ale niczym katolickim po oczach. Powstaje w ten sposób jakaś iluzoryczna wiara w możliwość stworzenia środowiska sterylnego aksjologicznie, w którym da się poruszać bez uwzględniania jakiegokolwiek kontekstu etycznego, byle było "naukowo".
W tak kluczowej i delikatnej sferze, jaką jest płciowość, nie da się uniknąć pytań i wątpliwości etycznych, bo też jest ona szczególnie narażona na ryzyko nadużyć. Zupełnie inną sprawą jest to, w jaki sposób przedstawiamy ten kontekst wartości, czy jak kto woli "ideologię KK".
Na kursach prowadzonych przez LMM pierwszorzędną rolę odgrywa przykład prowadzących kurs małżonków, którzy dzielą się tym, czym sami żyją, opowiadając także o swej motywacji wynikającej z wiary oraz o nauce Kościoła na temat rodzicielstwa i antykoncepcji.
Poza tym te rozłożone na cztery miesiące spotkania dają wszystkim, którzy zechcą się trochę przyłożyć do nauki, gruntowną wiedzę o naturalnym rozpoznawaniu płodności na poziomie, do jakiego daleko wielu lekarzom - ginekologom.
Staramy się, by w kursach uczestniczyły pary małżeńskie, a nie same żony, podajemy wiedzę o mechanizmach płodności, analizujemy przykłady różnych cykli i zastosowanie metody w szczególnych sytuacjach życiowych; równocześnie małżonkowie prowadzą obserwacje, które mogą skonsultować z instruktorami, otrzymują też świetnie opracowane materiały.
Zwykła uczciwość wymaga, by przyznać, że zarówno w Polsce, jak i na świecie badania nad metodami naturalnego rozpoznawania płodności były w dużej mierze inspirowane i wspierane przez Kościół katolicki i tak jest nadal. Proszę także pamiętać, że w Polsce wyłącznie Kościoł i katolicy świeccy oraz duchowni od wielu lat dbają o to, by wiedza o tych ekologicznych metodach była jak najszerzej dostępna. Normalnie należałoby uznać by taki stan rzeczy za powód do chluby, jednak w naszym katolickim społeczeństwie przyczyniło się to do traktowania metod rozpoznawania płodności jako "kościółkowych" i nazwania ich "watykańską ruletką".
Zachęcam do przeczytania refleksji dwóch mężczyzn:
http://npr.pl//index.php/content/view/116/42/
i
http://npr.pl//index.php/content/view/115/42/
Wszystkim nam wypada życzyć, byśmy coraz lepiej odkrywali, że nauka Kościoła w dziedzinie płciowości to nie bezduszne zakazy, ale wyraz ogromnego zaufania do rozumności i dobrej woli człowieka, o czym pisał Paweł VI w encyklice "Humanae vitae": "Sądzimy, że ludzie naszej epoki są szczególnie przygotowani do zrozumienia, jak bardzo ta nauka jest zgodna z ludzkim rozumem."
wszystkiego dobrego
admin