przez Irja » 7 października 2005, o 13:06
Ja biorę pigułki z przerwą ale w sumie to już trzy lata. Szczerze mówiąc moralnie nie mam z tym problemu,ale ciało coraz częściej mówi, nie, ono krzyczy "nie".
Dorobiłam się 10 kg (tak, oczywiście, nie tyje się przez tabletki, to pacjentka sama nagle dostaje wilczego apetytu, trzeba się kontrolować), nie mogę schudnąć (jestem pewna, że przez tabletki), mam okropny cellulit, bóle głowy, jestem ospała. Na poprzednich tabletkach cierpiałam na depresję, po zmianie na inne moje libido sięgnęło całkowitego dna. Dodatkowo mam problemy z koncentracją i nauczeniem się czegokolwiek, o godzinie 17.00 najchętniej poszłabym spać. Nie mówię już o suchości pochwy i krwawieniach które pojawiają się czasem niewiadomo skąd :/ Pewnie w tej chwili potrzebuję wyżej estrogenowych. Wtedy pewnie dorobiłabym się 20 kg nadwagi.
Czemu ciągle przy nich trwam? Przede wszystkim z powodu bólów menstruacyjnych, które wyrywały mi co trzydzieści dni dwa dni z życia. Dodatkowo mój okres trwał 8 dni i był bardzo męczący. To głównie dlatego zdecydowałam się na pigułki. A skuteczność? No cóż, w tej chwili nie mam czasu, pieniędzy a przede wszystkim chęci na macierzyństwo. Nie chce bynajmniej odwlekać tego w nieskończoność, bo wiem, że powinnam mieć dzieci i to tak z dwójkę, ale naprawdę jak na razie odrzuca mnie od tego. Z moim chłopakiem mamy czas dla siebie tylko w weekendy. To daje ogromne prawdopodobieństwo trafiania w dni płodne, a wtedy... lipa :/ Cykl miałam taki w miarę - 30-31 dni z bólem owulacyjnym i tak jak się zastanawiałam jak by to wypadało z tymi weekendami, to nie byłoby wesoło.
Wierzę w skuteczność npru bo studiuję nauki przyrodnicze. Zasada jest oczywista i to musi działać. No ale - boję się tego, że cykl rozreguluje mi wyjście na imprezę, nauka do późnej godziny, stres związany z sesją itp.
Czy moje obawy są w jakikolwiek sposób uzasadnione?